Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2011, 21:42   #32
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Pogoń- cztery konie i wóz ze szkapami nie przyzwyczajonymi do szybkiej jazdy. Na pewno nie był to jeden z "prawdziwych" pościgów w których brał udział Tiggs, jednak sukcesywnie poruszali się do przodu, w ślad za porywaczami, a to już dużo. Niemniej jednak bezczynne siedzenie na drewnianej ławie nie służyło Jaredowi- zdecydowanie wolałby prowadzić pogoń i tuż obok trapera wypatrywać wrogów. W dłoniach zaś brakowało mu niezawodnego sharpsa, bezskutecznie zaciskał palce wokół szorstkich desek powozu- to nie to samo co matowa, naznaczona zębem czasu drewniana powierzchnia kolby. Choć może być trudno w to uwierzyć, Tiggs nigdy nie był w tak niekomfortowej sytuacji. Zawsze panował nad sytuacją i zawsze miał przy sobie to, czego potrzebował. Fakt, okradziono go kilkukrotnie, ale nie tak zuchwale i dotkliwie. Miał nadzieję, że tym razem również uda mu się odebrać swoją własność, a szczególnie konia. Był dla niego cenniejszy niż jakikolwiek wierzchowiec w całych Stanach.

Mężczyzna zwrócił uwagę na jeńca dopiero, gdy okazało się, że ten stracił przytomność. Wcześniej nie sprawiał kłopotów, oprócz tego, że pokrwawił wóz, a i nie mówił żadnych konkretów. Może i Smith dałby radę coś z niego wydusić, i to dosłownie, gdyby nie Badfellow i jego czujne, choć nie do końca trzeźwe, oko.

Gdy Molly bez pytania zabrała Badfellow'owi konia, Jared o mało co nie zrugał dziewczyny, widząc jednak pasywną reakcję starca, wstrzymał się. Poza tym, zdążyła już ruszyć, więc pewnie i tak nie usłyszałaby wykładu o szacunku dla starszych i poszanowaniu cudzej własności, które miał wygłosić.

Opowieść Old Mana utwierdziła tylko słuchaczy, że Billy O'Hulligan jest bardzo niebezpieczny. Pewnie gdyby mieszkańcy mieli z czego, zapłaciliby za jego głowę dwa razy więcej, byleby się od niego uwolnić.

Dezercja McClyde nie zdziwiła Jareda. Ludzie , który żyją blisko natury, często są zabobonni. Pytanie tylko, dlaczego. Czyżby byli światkami jakichś nieszczęść w takich miejscach jak święte ziemie indian? Jeśli tak, żaden z nich się tym nie chwalił, wąsacz uznawał więc zawsze, że przez ich pustelniczy tryb życia wyrobili w sobie przeświadczenie o swoistym szóstym zmyśle, który ostrzega ich przed niebezpieczeństwem. Przeciętny obserwator widząc ich podczas tropienia może i dałby się nabrać, Jared jednak wiedział, że to tylko wiedza pozwalała im unikać niepotrzebnych starć czy niebezpiecznych miejsc, żaden szósty zmysł.

Nie wierzył w takie rzeczy, dlatego też sceptycznie podszedł do informacji o świętej ziemi Lakotów. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że najgroźniejsi na tej ziemi są ludzie, jak na każdej innej. Żywi, uzbrojeni ludzie. I to ich należy się obawiać, nie zaś duchów zmarłych Indian.

Zakradli się do pozostałej trójki, która obserwowała rozkopane kurhany i kilku ludzi kręcących się wokół. Największy problem, z którym póki co musieli się uporać, stanowił zwiadowca, prawdopodobnie Indianin, który obserwował okolicę spoza terenu cmentarzyska. Na szczęście znalazło się kilku śmiałków, którzy zaproponowali zająć się tym problemem. Jared wątpił, żeby strażnik przestraszył się rzucanych kamieni czy pohukiwania sowy, warto jednak było spróbować, choćby żeby ściągnąć go ze skały na której siedział. Następnie mieli czekać na znak i zacząć się podkradać do rozkopanych grobów i jaskini. Plan nie był zły, chociaż największe wątpliwości dotyczyły uciszenia Indianina. Jeśli ich zobaczy, rozpęta się chaotyczna strzelanina. Chaotyczna, czyli nie taka jak chcieli. Jaredowi pozostawało jedynie obserwować zwiadowcę i czekać.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline