Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2011, 13:22   #19
kevorkian
 
kevorkian's Avatar
 
Reputacja: 1 kevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skał
Hans i Javler

Javler osunął się na ziemię wydając z siebie kilka bliżej nie zrozumiałych dźwięków.

Von Mutig widząc jak parę metrów pod nim Strauss osuwa się na ziemię opuścił się na dół i pomógł wstać towarzyszowi.

- Co się stało? - zapytał Hans podejrzliwie.

- Widziałem coś dziwnego.. ale.. ale to było chyba tylko w mojej głowie. - odparł, opierając się chwile na ramieniu von Mutiga. Chwile później poprawil lampę i podwiększył płomień, rozjaśniając pomieszczenie.

Gdy wreszcie Javler doszedł do siebie zaczeli rozglądać się po pomieszczeniu. Komnata okazała się mieć rozmiary zbliżone do karczemnej sali. W pierwszej kolejności postanowili zlokalizować źródło spalenizny. Znaleźli je pod północną ścianą komnaty. Stały tam pozostałości półki z książkami oraz krzesło i stół. Te ostatnie nieco lepiej zniosły ogień. Zajęli się przeczesywaniem pogorzeliska. Księgozbiór zgromadzony na regale został doszczętnie zniszczony. Na podłodze pod stolikiem udało im się jednak znaleźć kilka nadpalonych kartek, ktore miejscami można było odczytać.

- Nie czytaj tego na głos - doradził von Mutig, wskazując ręką na kartki. Sam zaś podniósł je ostrożnie, założwszy uprzednio rękawice.

- To jakaś mistyczna biblioteka?! - rzekł Javler rozglądając się po pomieszczeniu. Rozglądał się za księgami jakich polecono mu szukać, jednak idąc śladem za Hansem nie dotykał niczego gołą ręką. - Czemu nie na głos? Potrafisz to rozczytać? Co zawierają te wszystkie niedopałki?

- Nie mam pojęcia co to jest, ale wolę dmuchać na zimne. Wolę, żebyś nie wezwał tu jakiegoś demona, czytając zaklęcie z nadpalonej kartki. Może to tylko stare księgi rachunkowe, ale kto by je trzymał w podziemiach?

- Zaklęcia?!? Tfu! - splunął Javler, po którym przeszedł zimny dreszcz.

Hans uśmiechnął się pobłażliwie, ale nie skomentował. Z tego co udało im się rozczytać wynikało, iż był to pamiętnik należący do Klausa Vellera. Wprawdzie ocalało niewiele jednak po powiązaniu nowych informacji z ich dotychczasową wiedzą o sprawie nie mieli większych wątpliwości co do tożsamości właściciela. Na nadpalonych kartach znajdował się zapis z badań kamiennych kręgów, które według autora były rozsiane po okolicy Aldersburga. Kilka z nich miało znajdować się na wyspie Liennd. Dokument wyjawiał lokalizację dwóch kręgów, o których wcześniej nie wiedzieli. Ostatni zapis pochodził sprzed tygodnia:

"2 Kaldzeit 2522

Droga wolna. Po tylu trudach udało mi się wreszcie zlokalizować je wszystkie. Teraz trzeba będzie je oczyścić. W przypadku niektórych to już zostało zrobione. Mój niedoszły pomocnik przyczynił się do tego własnym życiem. Ile jeszcze zostało? Pięć, sześć? Od pracy z forumłami zaczynam mieć problemy z koncentracją. Najtrudniej pójdzie z tym na północ od wyspy ale trzeba będzie zaryzykować. To laboratorium nie będzie już do niczego potrzebne. Gdy tylko będę gotowy zatrę ślady i ruszę na północ. Realizację planu rozpocznę od najtrudniejszej jego części".

Hans przeczytał na głos ostatni wpis.

- Spóźniliśmy się o tydzień. Teraz będziemy musieli ruszyć na północ. Tylko nie wiem, czy idzie o wyspę, czy o coś na lądzie. Widzisz coś, co mogłoby zdradzić jego plan? - zapytał. Nie czekając na odpowiedź poszedł przeglądać okładki książek, z nadzieją że na którejś będzie dający się odczytać tytuł

- Na północ od wyspy.. nie na północy wyspy. co może mieć na myśli? - zaznaczył Javler. - Co wiesz o tych kręgach. Badałeś je już? co dokładnie mógł szukać na nich Veller?

- Badałem jeden. Wygląda jak jakieś miejsce dawnych rytualnych ofiar. Ale nie znalazłem tam żadnych śladów, które powiedziałyby mi kto je odwiedzał. Jedyne sensowne wyjaśnienie jakie znajduję to takie, że smarkacz jednak bawi się z czarną magią. Ale nie jestem w stanie odgadnąć czym konkretnie.

- Zauważ ich rozmieszenie... są dwa skupiska po trzy kręgi... i jedno po dwa... tak jakby... jakby brakowało nam jednego kręgu. Nie układa ci się to w jakiś symbol? I to miasto po środku... jakby trójkąta z trójkątów. Dla mnie to wygląda bardzo złowieszczo. Do tego jeśli dobrze umieściliśmy dwór na mapie... znajduje się on poza tą strefą.

- Tak. Brakuje jednego i jest on na północ od wyspy. Pytanie tylko, czy pod wodą, czy na jakiejś mniejszej wysepce. Na tym kręgu, który widziałem były symbole, które przypominały właśnie to rozmieszczenie. Okrąg i trzy skupiska po trzy kropki.


- Wiemy zatem co to oznacza... Może Kroenen będzie coś wiedział... naznaczony rejon, anomalia... może jaki portal co gorsza! Kręgi są zapewne antyczne, może Veller kontynuuje czyjeś badania? Ale na co mu płyta nagrobna? - Javler pytał sam siebie.

Gdy zakończyli oględziny papierzysk zabrali się za przeszukiwanie reszty pomieszczenia. Na podłodze znaleźli kilkanaście porozbijanych retort i alembików, szafkę ze słojami zawierającymi różnokolorowe płyny, jednym słowem pozostałości laboratorium. Jedyne wyjście z komnaty prowadziło na wschód. Drogę zagradzały im okute drzwi.

- Teraz ty. Ja mogę otworzyć, trochę się znam na takich drzwiach - Javler nie chciał ryzykować ponownej wizji.

Hans ostrożnie otworzył drzwi. Z wnętrza drugiej komnaty dochodził zapach nafty. Wziął latarnię od Javlera i powoli ruszył w tamtym kierunku.

- Uważaj na lampę! - rzekł Javler wchodząc za Mutigiem.

Wewnątrz odór był bardziej intensywny. I towarzyszył mu inny zapach. Woń zgnilizny. Von Mutig obszedł pomieszczenie dokoła. Okazało się być dłuższe od poprzedniego. W jego centrum znajdował się sporych rozmiarów stół, na którym ustawiono kilka rzędów metalowych pojemników wielkości kufla. Każdy z nich był przykryty wieczkiem i zabezpieczony przed otwarciem rodzajem woskowej plomby naniesionej na boku. Wszystkie pojemniki miały przyklejone kartki z numerami. Wzdłuż ścian bocznych pomieszczenia znajdowały się rzędy drzwi, każde zabezpieczone ryglem. Gdy mieli już zabrać się za bliższe oględziny pojemników usłyszeli cichy płacz dobiegający z prawej strony. Dźwięk dochodził zza bocznych drzwi położonych zaraz przy wejściu.

Hans rozejrzał się uważnie, ale w pomieszczeniu oprócz nich nie było nikogo. Dobył rapiera i ostrożnie podszedł do drzwi.

Kiedy von Mutig się zbliżył lament ustał nagle. Zastąpił go odgłos przypominający węszenie. Jeszcze kilka kroków w stronę drzwi... i gdy Hans był o parę centymetrów coś po drugiej stronie z całej siły naparło na wrota. Rozległ się ryk. Mężczyznom ciarki przeszły po plecach. Wrota wytrzymały. Istota uwięziona po drugiej stronie nie poddawała się jednak. Naparła na drzwi po raz wtóry i usłyszeli chrzęst pękającego drewna. Po kilku sekundach ponowiła atak. Tym razem drzwi nie wytrzymały i w ich górnej części pojawiła się szpara, przez którą dostrzegli sylwetkę czegoś co w ciemnościach mogłoby uchodzić za człowieka.

- W nogi! - krzyknął Hans, dając dobry przykład. W biegu schował rapier do pochwy i chwycił jeden ze stojących na stole pojemników. Udało mu się wcisnąć go za pas tak, że nie wypadał.

- Podpalaj podłogę!- pierwsze co przyszło Straussowi na myśl. Zaraz też zaczął szukać swojego sztyletu, gdy wpadł na pomysł, jakże irracjonalny ale możliwy, by odwrócić uwagę odmieńca właściwościami swojej figurki i wykorzystać - chwilę jego nieuwagi.

Von Mutig ruszył biegiem w stronę pomieszczenia z włazem. Javler natychmiast podążył jego śladem. Gdy Hans mijał stół, upuścił na niego latarnię. Z obiema rękami wolnymi rzucił się do liny.

Kilkanaście sekund później obaj byli na górze.

- Szkoda lampy. Ale mamy notatki i dziwny pojemnik. Może on nam coś powie - powiedział von Mutig dysząc ciężko. Gdy jego oddech trochę się uspokoił, nachylił się nad otworem z nadzieją, że dojrzy to co ich spłoszyło. Pojemniczek wyciągnął zza pasa i umieścił bezpiecznie w sakwie, a linę zwinął i oddał właścicielowi.

- O mały włos.. dojrzałeś cokolwiek? - Javler sprawdził czy nic nie zgubił, otrzepał się i rozejrzał dookoła za końmi, próbują ocenić czy od ich przyjazdu nikt się nie pojawił.

- Niewiele. Widziałem jakiegoś postawnego mężczyznę, ale z siły i wydawanych odgłosów zgaduję, że oczy mnie myliły - odpowiedział szeptem.

Po chwili nasłuchiwania, która wydała się Hansowi wiecznością na dole rozległ się łoskot. Ich prześladowca wyrwał się na wolność i ruszył tropem swojej zwierzyny. Parę sekund później dostrzegł światło w drugim pomieszczeniu rzucił się pędem w tamtą stronę. Gdy znalazł się pod włazem obaj mogli go obejrzeć w całej okazałości. Stwór za istotę ludzką mógł uchodzić tylko w ciemnościach. Był większy i lepiej zbudowany. Jego skóra odchodziła płatami. To on musiał być źródłem smrodu zgnilizny jaki wyczuli w podziemiach. Najgorsza była jednak twarz tej istoty. Mogła by należeć do kobiety gdyby nie całkowicie białe oczy, z których zdawały się emanować jakimś oparem i kły których spodziewaliby się po dzikiej bestii.

- Znajdź coś do zastawienia tej klapy. Coś ciężkiego. Chyba że po prostu zasypiemy gruzem - rzucił Hans do Javlera. Sam zaś począł nabijać pistolet.

Bestia widząc, że znajduje się za nisko próbowała doskoczyć do włazu. Za pierwszym razem nie udało jej się. Za drugim, gdy nabrała rozpędu zabrakło jej kilku centymetrów. Za trzecim udało jej się uchwycić jedną ręką krawędzi włazu. W międzyczasie Javler znalazł nieopodal sporych rozmiarów kamień i taszczył go w stronę wejścia.

Hans chwycił nabity pistolet lewą ręką, a prawą dobył rapiera. Widząc, że bestia daje radę utrzymać się na jednej ręce, wziął zamach i z całej siły ciął ją w palce. Stwór zaskowyczał i runął na podłogę.

- Kamień raz! Proszę!- Javler przytargał urwany kawał muru jaki udało mu się znaleźć nieopodal.

- Świetnie. Ale nie zamykajmy jeszcze. Może uda się tę bestię wykończyć.

- Ja nie chcę żeby to miało z nas obiad! Albo to zastrzel, albo zamykaj.. a co do lampy, to pogadamy w mieście.

Bestia skoczyła po raz kolejny i uchwyciła się włazu drugą ręką. Von Mutig wycelował i strzelił. Strzał rozerwał stworowi połowę czaszki. Istota po raz kolejny wylądowała na podłodze piwnicy po chwili jednak podniosła się rzucając von Mutigowi wściekłe spojrzenie jedynym okiem jakie jej pozostało.

- Oficjalnie jestem pod wrażeniem. Jakieś pomysły?

Hans począł ponownie nabijać pistolet.

- Pod murem leży jeszcze co nieco tego gruzu. Miejsca już nie podpalimy... Pozostaje zabezpieczyć ten właz, położyć na to jeszcze jakieś drzwi i na to te kamienie i uciekać, najlepiej do miasta. Do Reubstahl mogło by to coś wywęszyć nasz trop, a w mieście będzie więcej wiary do obrony - widząc, że nic nie wskóra, Javler odłożył głazy w bezpiecznej odległości, by w razie czego przygnieść nimi próbującą wydostać się poczwarę, i załadował swoją kuszę, przygotowując zaraz kolejny bełt.

- Weź te głazy. Jak się złapie, to przygnieciemy mu ręce i się wyżyjemy na reszcie ciała. Nie będzie mógł ani wejść, ani zeskoczyć.

Stwór wyskoczył w górę po raz kolejny. Tym razem udało mu się udało mu się uchwycić krawędzi wejścia. Javler odłożył kuszę i chwycił za dopiero co przytoczone odłamy muru, czekając na odpowiedni moment, by przygnieść potworowi kończyny. Zrzucił kamień na łapę poczwary, jednak głaz wtoczył się do środka ponownie powalając monstrum na podłogę i zgniatając tę część głowy, która ostała się po strzale Hansa. Odczekali chwilę. Potwór nie poruszał się.

- Niedobrze! Jak za dużo kamieni tam zrzucimy, to sobie po nich wylezie - warknął von Mutig. Kiedy jednak spostrzegł, że poczwara się nie rusza, dodał - A może zrzucimy na niego coś jeszcze, a później zejdziemy i poszatkujemy?

- Zastrzelmy to coś. Przecież urwało mu pół głowy, to przygniecenie go nic nie da -
Javler podszedł po odłożoną kuszę, wziął do ręki i wymierzył, w potwora, czekając na reakcję. Przeczekali tak jeszcze kilka minut jednak stwór w dalszym ciągu nie dawał oznak życia.

- Przygnieciony nie będzie mógł wstać. A że nie ma łba, to właśnie dlatego strzelanie do niego mija się z celem. To co? Złazisz i przygniatasz go tym kamieniem?

- Tfu!. To Ścierwo chyba wyzionęło ducha. Może jednak strzelić dla pewności. Może jaki jęk wyda z siebie, albo chociaż poruszy - Mówiąc to Strauss wymierzył w korpus poczwary i wystrzelił. Stwór nawet nie drgnął.

- No to hop - zaproponował Hans.

- Będę cię osłaniał z góry - rzekł podając Hansowi dopiero co zwiniętą linę.

Von Mutig przewrócił oczami niezadowolony, ale wziął linę i począł schodzić, rozglądając się na boki. Po chwili znalazł się na dole. Dla pewności odczekał trochę z bronią w pogotowiu, na wypadek gdyby monstrum miało jeszcze chęć do walki jednak stwór pozostawał nieruchomy. Hans spróbował podnieść kamień i przygnieść nim truchło. Spuścił głaz na korpus, który z chrzęstem zapadł się pod ciężarem skały. Zadowolony z efektu wziął jeszcze rapier i dla pewności postanowił odciąć kończyny stwora.

- Pilnuj dołu. Schodzę!-
Javler zawiesił kusze przez ramię, sprawdził wiązanie liny i zsunął się z powrotem do komory. Gdy już zsunął się kopnął poczwarę upewniając się że nie żyje, jakby nie był pewny, czy ciosy von Mutiga nie pozbawiły jej życia.

- Możesz coś na ten temat powiedzieć? Zmutowany człowiek? Veller drogo za to zapłaci jeśli to jego sprawka... Sigmaryci już pewnie zacierają ręce.

- Sigmaryci jeszcze nic nie wiedzą i lepiej będzie, jeśli wstrzymamy się z informowaniem ich do samego końca. Jeszcze by nas posądzili o współudział. A o tym czymś nic Ci nie mogę powiedzieć. Na pierwszy rzut oka rzeczywiście mutant, ale dziwi mnie że nie zginął po tym strzale w głowę. Więc raczej ożywieniec, ale stworzyć coś takiego nie każdy nekromanta potrafi. Veller jest raczej za młody, żeby być już tak biegłym. A jeśli jest, to biada nam i całemu Imperium. Bierz latarnię i idziemy jeszcze raz do tamtej komnaty. Tylko ostrożnie.


- Nie zamierzam nikogo informować. Następnym razem jak coś usłyszysz to nie podchodź do drzwi - Javler zabrał lampę poprawiając płomień, uszył do pomieszczenia w którym naleźli to ścierwo - Jedne drzwi już sprawdziliśmy, zobaczmy co mamy dalej - rzekł podchodząc do kolejnych i nasłuchując.

- Czekaj. Zobaczmy czy martwiak czegoś pilnował, czy tylko siedział w niewoli.

Hans ostrożnie podszedł do rozbitych przez monstrum drzwi i zajrzał do środka. Jedynym wyposażeniem celi, bo taką właśnie funkcję musiało pełnić to pomieszczenie, był wmurowany w ścianę gruby żelazny łańcuch zakończony obrożą, która leżała na podłodze rozerwana.

- Osłaniaj mnie, a ja otworzę następne.


Javler podszedł do następnych drzwi. Przez moment stał tak, z głową przyłożoną do wrót nasłuchując czy z wnętrza nie dochodzą jakieś hałasy po czym zdjął rygiel i otworzył drzwi. Hans stanął za nim z pistoletem gotowym do strzału w prawej, a rapierem w lewej ręce. Celka była pusta i zaopatrzono ją w podobny łańcuch jak poprzednią.

- Chcesz przeszukiwać wszystkie pomieszczenia, czy najpierw sprawdzimy co jest w środku tych puszek?

- Wyglądają na zwykłe cele. Ale cholera wie, może która nie domknięta i siedzi w niej jakie licho wstrętne. Wolałbym sprawdzić zanim skupimy się na czymś innym i odwrócimy uwagę.

- Słusznie, ale jeśli coś stamtąd wylezie, to chciałbym wiedzieć, czy podpalamy i zwiewamy, gdy to coś eksploduje.

- Weźmy parę próbek. Ja mogę zająć się sprawdzaniem drzwi. Wygląda na to że nic tam nie ma, bo byśmy słyszeli, ale warto by się przekonać na własne oczy, uszy czasem nie wszystko słyszą.

- Jak wolisz - mruknął Hans widząc, że Javler go nie zrozumiał. Ale co będzie z prostakiem dyskutował.

Strauss wziął się za sprawdzanie kolejnych cel. Najpierw przeszukał pozostałe cztery po prawej, potem kolejne sześć po drugiej stronie komnaty. Wewnątrz nie znalazł nic godnego uwagi. Wszystkie pomieszczenia wyglądały podobnie. W dwóch jedynie znalazł szkielety, które musiały tam leżeć od bardzo dawna gdyż na kościach nie został nawet ślad mięsa. Hans przyjrzał się czaszkom obu szkieletów, po czym przeniósł je do osobnej celi.

- Tak jak sądziłem. Nic tu nie ma ale trochę tego mógł sobie wyhodować - rzekł Javler patrząc z obrzydzeniem jak Mutig bierze do rąk czaszki - Po co ci to? jeszcze się czymś.. Tfu! zarazisz.

- Po to mam rękawice, żeby się nie zarazić. Chcę wiedzieć, czy ktoś to obgryzał, czy to resztki jakiegoś eksperymentu nekromanckiego. Wyhodować mógł, tylko pytanie kto. Gdyby Klaus miał takie sługi, to by mógł z nimi po ulicach chodzić, bo i tak nikt by mu nie był straszny.

Javler przyglądał się z uwagą i niepokojem wyczynom von Mutiga. Jego wiedza, sposób w jaki badał znalezione materiały i próbki przywodziły na myśl dziwne tezy, jakoby von Mutig nieco znal się na tym, co bada. Wszak i jego stan, jakże powszechny wśród wyznawców czarnych religii zdawał się był pasować do całości. Od tej chwili Javler uważniej przyglądał się pracy towarzysza, oraz jego rękom. Nie zauważył, kiedy zdejmował rękawice - ”Może coś pod nimi ukrywa...” - Nie miał oczywiście zamiaru nikogo bezpodstawnie oskarżać, było by to nieetyczne z jego zawodem.

- Chodź. Popukamy trochę w ściany i potupiemy. Może jest tu jakieś ukryte przejście.

‘“Ukryte przejście w ukrytym laboratorium.. jasne..” - Pomyślał Strauss odpowiadając jednak coś zupełnie innego - oczywiście, powinniśmy to sprawdzić. Ktoś zadał sobie wiele trudu żeby zamaskować to i owo, może i coś innego jeszcze ukrył... bardziej.

Po dokładniejszym przeszukaniu pomieszczenia zbierali się do opuszczenia podziemi gdy nagle Javler dostrzegł kątem oka jakiś przedmiot w rogu komnaty. Podszedł bliżej. U jego stóp leżał pojemnik, podobny do tych jakie leżały na stole. Podniósł go i obejrzał dokładniej. Przedmiot różnił się od pozostałych trzema rzeczami. Był otwarty, pusty wewnątrz a na etykiecie nie znajdował się numer lecz pośpiesznie skreślony napis “Von Eyke”.

- Idziesz, czy Ci się tu spodobało? -
zapytał Hans kierując się do wyjścia.

- Czekaj, co jest w tych pojemnikach? Tu jest jeden taki, z napisem “Von Eyke”... Na urnę to nie wygląda -
rzekł Javler wskazując na rzecz którą trzymał w ręku. Von Mutig wzruszył ramionami.

- Nie wiem. sprawdźmy to na zewnątrz.

Wychodząc za von Mutigiem, Strauss złapał jeszcze jeden pojemnik, z jakąś nieciekawą zawartością, upewnił się, że jest zamknięta po czym włożył do płaszcza i udał się do wyjścia.

- Co teraz? Do miasta, czy wsi?

- Wracajmy do miasta. Musimy dowiedzieć się coś o brakującym kręgu. Dalej nie wiemy gdzie znajduje się płyta nagrobkowa z cmentarza. Może Veller wskrzesił tego tam... nieboszczyka, jeśli miał taką moc. Tylko po co...

- Nie wiem, dlaczego się uparłeś, że to Klaus. Skąd będziemy wiedzieli o brakującym kręgu?

- Na razie nie mam innego podejrzanego. A co do kręgów, może Kroenen coś przeoczył w swoich opowieściach... może będzie wiedział gdzie szukać... kogo pytać. Skoro Veller je badał, jakoś musiał do nich dotrzeć. Wiele informacji zatarto, ale może gdzieś ostała się jakaś nie wyrwana kartka.

Przed odjazdem Hans postanowił jeszcze otworzyć pojemnik zabrany z laboratorium ukrytego w podziemiach. Zerwał pieczęć i ostrożnie odkrył wieko wewnątrz znajdował się szary proszek, którego jednak nie potrafił zidentyfikować. W międzyczasie Javler korzystając z narzędzi, na które natknęli się przy badaniu rumowiska przywalił właz stertą gruzu. Gdy skończył obaj ruszyli w drogę. Gdy dotarli do Aldersburga była już noc. Rozdzielili się i każdy poszedł w swoją stronę.

Hans

Wracając do miasta von Mutig wrócił myślami do istoty, na którą natknęli się w podziemiach. Nie wątpił, iż była dziełem jakiegoś nekromanty. Gdy jednak przyszło zaliczyć stwora do którejś z kategorii martwiaków pojawiły się problemy. Monstrum miało na sobie zbyt dużo mięsa by mógł to być zwykły szkielet. Było za szybkie jak na ożywione zwłoki. W to, że stwór zaliczał się do którejś z kategorii wyższych ożywieńców Hans wątpił. Ze spotkania z czymś takim nie wyszliby żywi. Może strzyga? Z tego co pamiętał z czasów gdy pobierał nauki u Stoltzhertza była to na poły dzika odmiana wampira odżywiająca się ludzkim mięsem. Jednak oczy stwora, na którego natknęli się w ruinach dworka Wolfskern nie pasowały do jej opisu. Poza tym światło słoneczne zabójcze dla wszystkich wampirów zdawało się nie czynić istocie żadnej krzywdy. Doszedł do wniosku, że bez pomocy jakiegoś woluminu traktującego o praktykach nekromanckich nie rozwikła tej zagadki.

Po powrocie do ”Węgorza” udał się prosto na górę do swojego pokoju. To był długi dzień i jedyne o czym był w stanie myśleć to jak najszybciej położyć się spać. Miał już udać się na spoczynek gdy poczuł okropny smród dochodzący z rogu pomieszczenia. Podszedł bliżej by sprawdzić co jest jego źródłem lecz niczego tam nie znalazł. Kiedy się odwrócił stała przed nim istota, którą spotkali dzisiejszego dnia w ruinach. Stwór wpatrywał się w niego upiornymi oczyma szczerząc przy tym zęby. Von Mutigowi zdawało się, że poczwara za moment rzuci się na niego zatapiając kły w jego ciele a mimo to stał jak sparaliżowany. Chwilę potem obudził się w swoim łóżku zlany potem.
 
__________________
zaprzysięgły wróg wielkich liter

Ostatnio edytowane przez kevorkian : 06-12-2011 o 20:16.
kevorkian jest offline