Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2011, 18:12   #18
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
„Krasnal” długo przyglądał się otrzymanej od Parhaela broni. Początkowo zastanawiał się, po co mu ją dano. Może to taki elfi obyczaj, żeby gości obdarowywać prezentami. Wśród hobbitów były właśnie takie zwyczaje, więc może i elfy zachowywały się podobnie. Nie mieściło się w hobbiciej głowie, że tak mądre istoty jakimi były elfy, nie dostrzegły, że przecież jest uzbrojony. I to całkiem nieźle. Miał swoją siekierę i to właśnie nią potrafił się posługiwać, a nie tym pięknie wykonanym mieczem. Jednak dar przyjął z wdzięcznością, postanawiając, że po powrocie z wyprawy powiesi go sobie nad kominkiem.

Następnego dnia wyruszyli i młody Grubb, nie krył swojego podekscytowania. Przez cały czas gadał jak najęty, dopytując się wszystkich wokół o szczegóły podróży, o mapy jakie otrzymali od Elronda, o stworzenie zwane Skortem, o króla krasnoludów i tysiąc innych rzeczy. Kierowali się na wschód, ku potężnym Górom Mglistym, przez które mieli się przeprawić. Vergo, spoglądając na niebosiężne szczyty, za bardzo nie widział sposobu, aby znaleźć się po drugiej stronie, chyba że urosłyby im skrzydła i przelecieliby nad wierzchołkami. Zaśmiał się głośno, gdy wyobraził sobie Samwella Funderlinga z parą skrzydeł...

Jednak zamiast przelecieć, mozolnie wspinali się w górę. Dalej i dalej w góry. Wśród błota i kamieni. Vergo podziwiał krasnoludy, które parły do przodu z niesamowitą determinacją. Wyglądało na to, że dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. Że sforsują każdą przeszkodę i pomaszerują dalej, równym, miarowym krokiem. Vergo kilka razy musiał niemal biec za nimi, chociaż i tak uważał się za wytrwałego wędrowca.
- Zupełnie masz rację, Pędraku – zgodził się z drugim hobbitem i aż oblizał, gdy tamtem wspomniał fasolową. – Trzeba by coś przekąsić. Spójrz, o tutaj jaki miły zakątek. Nic tylko usiąść i zjeść drugie śniadanie...
- I jak oni się na nas patrzą, jak na jakieś dziatki. A przecie to my podjęliśmy trud dostarczenia owego kamyka królowi krasnoludów. Należy nam się nieco wdzięczności i szacunku za to. Hej! Tam z przodu! Może jakaś przerwa na coś ciepłegooooooooooooo........

Poleciał w dół, koziołkując i parokrotnie odbijając od toczącego się obok Samwella, aby w końcu wylądować na dnie jaru, wśród połamanych gałęzi i kęp mchu. Przez chwilę leżał i jęczał, obmacując obolałe kości, ale chyba nic sobie nie połamał. Podniósł się na nogi i już miał coś powiedzieć, gdy usłyszał jedno słowo: Troll. Natychmiast znieruchomiał i tylko wodził oczami od jednego z towarzyszy do następnego, patrząc co zrobią. Funderling zachował się nadzwyczaj rozsądnie również nieruchomiejąc, a jeden z krasnoludów pognał z wzniesionym młotem do ataku na wielką istotę majaczącą między drzewami. Vergo już się z nim żegnał w myślach.

- To tylko pomnik, statua
– mruknął pod nosem, gdy krasnolud niemal upadł, odrzucony siłą uderzenia od kamiennego trolla. Nalin jednak zamiast wrócić, pognał dalej w las, za czymś co wyskoczyło z krzaków.
- Gońcie to! Łapcie! – zaczął krzyczeć, ale sam nie wykonał ani jednego kroku. Przecież on nie był tu po to, żeby biegać po lesie. – Ej, Pędrak. Cóż to było? Widziałeś! Wyglądało jak skrzyżowanie knura z psem pasterskim starego Harfoota...
 
xeper jest offline