Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-12-2011, 08:30   #11
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug długo nie wytrzymał milczeniu. Wstał dziarsko, rozejrzał się dookoła i odezwał się.

- Jak dotąd widzę dwa dzielne hobbity, elfa i dwa krasnoludy. Cóż tu dużo mówić. Nietypowa kompania, ale wszystko przed nami prawda?

W trakcie tej krótkiej wypowiedzi jego wzrok spotkał się z wzrokiem drugiego krasnoluda. Nie było w jego spojrzeniu gniewu czy nagany. Było jedynie, jak to odczuł Draug, delikatne upomnienie. W ciągu chwili krasnolud zmiarkował swoje popędy do działania i nie co mniej dziarskim głosem zaczął bąkać kolejne słowa.

- Hmm, ekh tego... Co to ja chciałem mówić? Co do przywódcy grupy myślę, że ten tego... Najlepiej, żeby był to ktoś najbardziej doświadczony, opanowany i rozsądny. Sądzę, że mój towarzysz Nalin nadałby się do tego idealnie. No przynajmniej w tym składzie naszej grupy myślę, że to byłby najrozsądniejszy wybór. Ja tam lepiej robię toporem niż głową.

Nie mając nic więcej do dodania krasnolud ponownie zajął swoje miejsce i wrócił do swojej przygasającej już fajki.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 01-12-2011, 10:53   #12
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Na słowa Krasnoluda, czarodziej aż zadrżał. Rozumiał wszystko, ale Jak ON mógł jego pominąć ?

- Sądzę mości krasnoludzie, że Palenie tego… Czegoś bardzo negatywnie wpływa na twój wzrok
– Uśmiechnął się, ciężko było odgadnąć czy było to złośliwe spostrzeżenie, czy też jedynie uświadomienie w zabawny sposób, że go pominął.

- Oczywiście że zgłaszam się do waszej wyprawy. W końcu obiecałem pomóc Królowi, tak więc wielce niestosowne było by, gdybym teraz zaniechał jego prośbę. Sądzę że nasza wyprawa nabierze dużo Ciekawszy obrót, aniżeli myślałem początkowo. Jednak pamiętać musicie, drodzy Hobbici że nie będzie to podróż łatwa, przyjemna. Sądzę że nie będzie stosowności na luksusy oraz wszelkie ułatwienia. Nie znam waszej rasy, ale ciała macie małe – ale jak widzę, ducha wielkiego. Czy jesteście Pewni swojej decyzji ? – Podczas swojej przemowy, był niezwykle poważny, a głoś miał taki, jakoby dźwigał ogromny ciężar. Jeszcze raz jego wzrok zmierzył każdego obecnego w Sali.

- Nie wiem, jak to się stało. Ale jeśli chodzi o naszą przeprawę musimy uzgodnić bardzo wiele kwestii. Wyprawy powinno się planować, dbać o każdy szczegół, jednak jesteśmy istotami które wówczas się w większość i nie znają. Musimy rozdzielić między siebie zadania, obowiązki. Na wyprawę nie potrzeba jedynie chęci i mężnego serca. Przede wszystkim trzeba ROZUMU ! – wyraźnie i głośno powiedział ostatnie słowo. A jego błękitne oczy przeniosły się, na Pana tej ziemi.

- Musimy poprosić mistrza Elronda o zapasy, albowiem podejrzewam, że nikt z nas nie posiada prowiantu na bardzo daleką podróż. Bronie posiadają z tego co podejrzewam, jedynie posłowie oraz nasz towarzysz elf. Moje ostrze, już dawno dopadł ząb czasu, tak więc nie będzie z niego żadnego pożytku. – Czarodziej wdał się w głębokie zamyślenie czy o czymś aby na pewno nie zapomniał, musiał mieć wszystko poukładanie, wiedział że brak im czasu, jednak bez tak podstawowych zachowań czy starań, lepszym wyjściem była by samotna podróż. Ale kiedy dało by rade wyznaczyć zadania, podzielić się między obowiązkami, wspierać się na ramieniu towarzysza… *tak… To by mogło się udać* pomyślał.

- Mistrzu Elrondzie – Schylił głowę, po czym odwrócił się w stronę krasnoludów

- Król nie może nas zbyt długo oczekiwać, powinniśmy się zmobilizować jak najszybciej. Dlatego prosiłbym was wszystkich
– To już powiedział do reszty kompani

- Żebyście powiedzieli, jakie zdolności posiadacie, które mogą nas wesprzeć w misji. – Było to pytanie głównie skierowane do hobbitów, jednak Niechciał by Oni to odczuli. Znał On bowiem inne rasy i miał z nimi styczność, to małe ludzki byli dla niego nie lada zagadką.

- Co się zaś tyczy przywództwa. Zależy co rozumiecie po przez słowo przywódcę, jeśli to osoba która poprowadzi nas do walki, niechaj będzie to wojownik. Jeśli zaś przez przywódcę rozumiecie osobę, która będzie wskazywać kierunek, czy też rozdzielać racje żywnościowe, wyznaczać postoje… TO nie mam pojęcia, jednak także powinniśmy te decyzje podjąć bardzo szybko. Nie dobrze jest, kiedy jest zbyt dużo zdań w małej grupie, ponieważ nigdzie nie dojdziemy.

Na pożegnanie uśmiechnął się przyjaźnie, po czym zrobił lekki krok w tył.
 
Cao Cao jest offline  
Stary 01-12-2011, 19:53   #13
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Gdy Duzi Ludzie wraz z krasnoludami omawiali cel wyprawy młody Pędrak tylko otwierał szeroko oczy. "Smok", "starożytne kopalnie", "przywódca wyprawy". Te terminy do tej pory w głowie Mości Funderlinga znaczyły tyle co bajki, które onegdaj opowiadała mu ciotka ze strony ojca na dobranoc. Teraz zaś te bajki mogły się urzeczywistnić.
Tylko od niego i Verga zależało czy chcą podążyć drogą przygody czy też zawrócić do zaściakowego Shire'u.
Samwell ufał, że nikt z tu zebranych nie odrzekł by złego słowa, gdyby hobbici postanowili powrócić w rodzinne strony. W końcu zwrócili klejnot wysłannikowi króla krasnoludów i przynieśli smutne wieści o śmierci jednego z jego ziomków.
Wystarczyło tylko powiedzieć "Pięknie dziękujemy, lecz zawracamy".
I tak też Samwell Funderling chciał odpowiedzieć czcigodnemu Elrondowi Półelfowi, właśnie gdy Harlandli spytał jakie umiejętności posiadają.

Zamiast tego odparł:

- My hobbici, co widać, jesteśmy niskiego wzrostu. Niezbyt nam się powodzi w walce wręcz. Ale nie znajdziecie wśród Was nikogo kto lepiej niż my z Vergiem smacznie gotuje, śpiewa i kryje się w razie niebezpieczeństw. W tym ostatnim może co nieco przesadziłem - dodał zaskoczony swoją nagłą śmiałością. - Ale nie tak znów bardzo. Zresztą powiedzcie szlachetni Panowie, czy ktokolwiek z Was podróżował z hobbitem? I... - powiedział pierwsze zdanie, które przyszło mu do głowy:

- My bardzo chcemy udać się w tę podróż. Ładnie prosimy.
 
kymil jest offline  
Stary 02-12-2011, 09:36   #14
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Krasnoludy organizowały prawdziwą wyprawę. PRAWDZIWĄ. To nie była już po prostu wycieczka do Bree czy nawet podróż w towarzystwie majestatycznych elfów do Rivendell, ale wyprawa w dzicz. Gdzieś tam daleko, król krasnoludów odpierał ataki smoka. I to właśnie nieco przerażało Verga. Gdyby nie ów mityczny potwór, bez wahania zgłosiłby się do udziału. A tak wahał się tylko chwilę. Szalę decyzji przeważyło oświadczenie Pędraka, który z niefrasobliwością oświadczył, że oczywiście nie ma innej możliwości, tylko oni obaj MUSZĄ się udać na misję. Grubb przytaknął przyjacielowi.

- Znamienici z nas podróżnicy, co zresztą widać po sposobie w jaki dotarliśmy aż tutaj – powiedział wypinając pierś. – Niewielu z naszego ludu podróżuje poza granice Shire’u, co dobrze o nas świadczy, prawda? A co do naszych zdolności i umiejętności, to Samwell doskonale zna się na... fasoli, a ja jestem drwalem. Rozumiecie?

Po tych słowach zaczął imitować ruchami rąk czynności jakie wykonywał przy ścinaniu drzewa. Wszyscy popatrzyli na niego dziwnie, a tylko Mistrz Elrond uśmiechnął się zagadkowo. Czyżby przewidywał, że takie umiejętności przydadzą się podczas owej misji?
 
xeper jest offline  
Stary 02-12-2011, 14:55   #15
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
-Nie można odmówić wam odwagi, młodzi hobbici. Każdy ma swój cel i przeznaczenie na tym świecie. Nie spodziewałem się, że zechcecie podróżować dalej. Jak widzę, nie zamierzacie łatwo zrezygnować z postawionego sobie zadania, nawet jeśli oznacza to spotkanie ze smokiem Elrond wstał.
-Sześciu dzielnych kompanów, choć na początku niezorganizowanych. Harlandil ma rację i to on poprowadzi waszą wyprawę. W tej drużynie posiada największą wiedzę i jako czarodziej, ma swoją misję, której całokształt może być niezrozumiany i niepojęty dla innych.
Te słowa wzbudziły pewien niepokój w zgromadzonych. O ile hobbici byli od początku olśnieni pięknem doliny i podnieceni perspektywą prawdziwej przygody, to jednak na krasnoludach i elfach nie robiło to takiego wrażenia. Zdawało im się, zwłaszcza khazadom, że znają Harlandila choć po słowach Elronda zaczęli się zastanawiać jak stary może być ten czarodziej. Mimo iż sprawiał wrażenie dziarskiego, poczciwego starca zdawał im się teraz o wiele potężniejszą i znaczniejszą postacią, której udział przypadła nie tylko ta historia. Dziś przekonali się że nie należy sądzić innych po pozorach, zarówno czarodziejów jak również Niziołków.
-Obawiam się – zwrócił się do czarodzieja- że nie macie zbyt wiele czasu na planowanie. Jak już mówiłem, król Nain II czeka już dość długo. Być może, zniecierpliwiony wyprawił kolejne poselstwo. –Normalnie, na te słowa Draug i Nalin oburzyli by się, na wytykanie krasnoludom braku cierpliwości. Szybko jednak zrozumieli że Elrond, nie kpił z nich lecz wysuwał słuszne przypuszczenia.
-Powinniście wyruszyć jak najszybciej, najlepiej jutro. Dostaniecie tyle prowiantu ile zechcecie. Pewnie nie starczy wam zapasów na całą podróż, lecz jeśli mądrze obierzecie trasę, to będziecie w stanie uzupełniać wasze zapasy. W końcu posłom króla udało się przebyć taki kawał drogi, choć zdążyli ledwo przed zimą.
Na te słowa, zgromadzeni jakby obudzili się ze snu. Czas spędzony w Rivendell pozbawił ich rachuby czasu, wszak rzeczywiście należało wyczekiwać zimy, która zapewne zaśnieżyła wysoko w górach.
-Moi drodzy hobbici. Serca macie waleczne lecz nie widzę przy was broni. Perhael zaprowadzi was do kuźni, gdzie dostaniecie dwa krótkie sztylety jakie posiadają, zwykle łucznicy – Wzrok Elronda powędrował ukradkiem do Pencherona, który jako jedyny łucznik w Imladris, nosił u pasa długi miecz.
-Przykro mi, moi zacni goście że muszę was żegnać. Zapraszam was na wieczerzę. Powinniście spędzić ostatnią spokojną noc posilając się jadłem i winem, słuchając pieśni i poezji.
Kiedy goście wybrali się do sali wieczornej na kolację, Elrond odszedł z czarodziejem na stronę aby przekazać mu ważną wiadomość. Poszli razem do altany przy pobliskim strumyku gdzie czekali na nich posłańcy, którzy wrócili dzień wcześniej z Lorien. Był to dar od pani Galadrieli i jej męża Caleborna. Elrond wziął od posłańca przedmiot zawinięty w lawendowe płótno i wyjął wspaniały miecz.


-Rinmegil. Ten miecz wykuto jeszcze w drugiej erze. Jest lekki, wytrzymały i ostry pomimo upływu lat. Nie tępił się, mimo że ścinano nim wiele sług Nieprzyjaciela.
Jeszcze zanim zastawiono stoły, Perhael zaprowadził hobbitów do kuźni. Tam otrzymali oni zgodnie z obietnicą dwa miecze. Cóż… dla nich to były faktycznie miecze.

-Dodadzą wam pewności w chwili próby – rzekł Perhael kładąc młodemu Funderlingowi rękę na ramieniu, kiedy hobbit zachwycał się, pięknie wykonanym, mieczem.
Wreszcie, kiedy słońce miało się ku zachodowi, goście w towarzystwie elfów usiedli przy stole do wieczerzy. Wszyscy, zgodnie z radą Elronda, jedli i bawili się. Nawet hobbici, nieco onieśmieleni zaprezentowali towarzystwu jedną z swoich piosenek.

Na kominku ogień górze,
A pod dachem ciepłe łoże;
Lecz, że stopy wypoczęte,
Może jeszcze za zakrętem
Ujrzym drzewo albo kamień
Przez nikogo nie widziane...
Kwiat i drzewo, trawa, liść -
Trzeba nam iść, dalej iść,
Woda, niebo, wzgórze, jar -
Naprzód marsz, naprzód marsz.

Za zakrętem może czeka
Droga nowa i daleka,
A choć dziś ją omijamy,
Jutro tuż za progiem bramy
Może ścieżka nas uwiedzie,
Która wprost na księżyc wiedzie...


Słowa utwierdziły wszystkich w przekonaniu, że lud z Shire nie stroni od przygód. Zdawało się że to sam Elrond najdonioślej bije brawa dwóm hobbitom. Ten wieczór pełen rozrywek pomagał Harlandilowi nie myśleć o trudach podróży z jakimi przyjdzie się zmierzyć jego drużynie. Na radzie mówił o przygotowaniu, choć cały pobyt spędził na planowaniu podróży powrotnej. Teraz jednak, niektóre przejścia mogą być nie do przebycia. Przeczekanie zimy, było kwestią, której nie wypadało nawet poruszać w obliczu faktu, że król Nain II tak pilnie oczekuje powrotu czarodzieja. Im dłużej, trwałą wieczerza, tym bardziej goście byli nasyceni. W końcu wieczór spędzono na słuchaniu pieśni elfów.
A Elbereth Gilthoniel
Najpiękniejszą z nich była pieśń na cześć Vardy, którą elfy miłowały najbardziej. Głos Arweny rozniósł się po dolinie, sprawiając wrażenie że czas się zatrzymał, a świat jest wyłącznie piękny i dobry, pozbawiony skazy. Pieśń budziła jednak niepokój w głębi serc słuchaczy, spodziewających się że ta pieśń, jak każda, w końcu się kończy…

Niebawem, ciemny nieboskłon przyozdobiły gwiazdy, a ich blask odbijał się w górskich strumieniach doliny. Nastała noc, hobbitów zaprowadzono do przygotowanej dla nich sypialni. Gości usypiały wciąż odgłosy elfich chórów odbijających się delikatnym echem tworząc spójną mozaikę dźwięków.

Rankiem zbudzono drużynę i poczęstowano śniadaniem. Nie było wśród nich elfa Pencherona. Nikt z gości nie pytał o niego, lecz na twarzach widać było niepokój. Elrond wyjaśnił im że Pencheron postanowił nie brać udziału w wyprawie i za kilka dni wyruszy wraz z innymi elfami do Szarych Przystani, aby opuścić Śródziemie. Drużyna zatem stanowiła pięciu dzielnych bohaterów. Przygotowano dla nich zapasy żywności i wody, podzielone tak aby każdy niósł swoje racje. Harladnil zwinął mapy i schował w skórzany futerał, który niósł w swojej torbie. Kiedy wyprawiona drużyna stała u wschodniej bramy Rivendell, Elrond ze swoją świtą oraz panną Arweną przybyli aby się pożegnać.
-Drużyna, pod przewodnictwem Harlandila, wyrusza. Niech słońce za dnia ogrzewa wasze serca a gwiazdy w nocy napawają nadzieją. Ruszajcie i uważajcie na siebie.
Drużyna opuściła cudowną dolinę i ruszyła na wschód ku przeprawie przez Góry Mgliste. Choć śnieg opiewał tylko wysokie szczyty, czuć było chłodniejsze powietrze, a obfite chmury nad górskimi przełęczami nie dawały spokoju czarodziejowi.

Pozory mylą

Górskie ścieżki w Gór Mglistych były wyzwaniem o tej porze roku, kiedy jeszcze zamiast śniegu, drogi pokrywało błoto. Niektóre drogi były osunięte pod wpływem erozji, więc czasem wydawało się że owa dziewicza dzicz znajduje się tuż pod nosem wędrowców. Pomimo ostrożności drużyna zsunęła się wraz z obsuwającą się ziemią pięć metrów po błotnistym zboczu lądując nieco boleśnie, w lesistym jarze. Kiedy wstali próbując rozprostować kości, okazało się że nikt z nich nie ma żadnego złamania czy nawet stłuczenia. Byli tylko cali obłoceni. Zbliżał się wieczór i dookoła nich tańczyły cienie drzew. Słońce nie przebijało się przez zarośla. Nagle zobaczyli przed sobą gdzieś za drzewami...
-Troll...- rzekł Nalin, który pierwszy spostrzegł bestie.
Pozostali towarzysze nie zauważyli potwora lecz samo słowo wywołało panikę i zaczęli przerażonymi oczyma wędrować za trollem.

Podróż do Mithlond

-Mando obudź się - trącał swojego kolegę Hobbit. Nierzadko zdarzało się żeby hobbici, nawet w towarzystwie krasnoludów, podróżowali z Bree do Shire i z powrotem. W tej kompanii byli sami hobbici, więc nikt nie spodziewałby się żadnych przygód, czy atrakcji, dlatego Mandy nie był zadowolony że ktoś przerywa mu drzemkę.
-Bodo daj mi spokój.
-Nie no obudźcie się! nie słyszycie? Cicho- Bodo położył palec na ustach i nasłuchiwał. Trzeci hobbit także natężył słuchu. Nawet Mando nagle otworzył oczy słysząc dziwne głosy.
Wstali i zaczęli iść w kierunku, z którego dochodził dziwny śpiew. Odeszli na kilka metrów od obozowiska aby zobaczyć postacie na trakcie, z wolna poruszające się w zachodnią stronę. Smukłe, w pięknie uszytych ubraniach, szaroniebieskich płaszczach. Jechali konno, jeden za drugim z wolna... Hobbitom zdawało się że od niektórych bije jasna łuna światła. Choć widok ten wydawał im się piękny to jednak śpiew wydawał im się smutny.
-Kto to? Kim oni są?
-To chyba elfy.
-Elfy? ale prawdziwe?
-Wędrują na zachód, tam daleko, za Shire, nad morze. Tam podobno jest przystań,z której odpływają szare okręty jeszcze dalej i nigdy nie wracają
-odpowiedział Bodo, zauroczony widokiem.
-Chodźmy stąd. Nie mieszajmy się do tego, to niemądre - rzekł Mando.
Dwaj hobbici poszli do obozowiska, lecz jeden został jeszcze chwilę i obserwował pochód.

-Żegnajcie - szepnął cicho hobbit. Nie wiedział że wśród nich jest elf, który poznał jego współziomków.
 

Ostatnio edytowane przez chaoelros : 05-12-2011 o 15:38. Powód: Dodałem fragment o tym jak Pencheron opuścił Śródziemie.
chaoelros jest offline  
Stary 05-12-2011, 12:39   #16
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Droga nie była łatwa. Jednak jaka droga jest łatwa? Krasnolud nie zważał na trudy podróży. Odbył ich już tak wiele, że zdążył się przyzwyczaić do niedogodności serwowanych przez drogę.

Kilkumetrowy zjazd po błotnistym zboczu nie skończył się źle dla nikogo. Na szczęście. Po za brudnymi ubraniami i błotem w miejscach o których aż wstyd myśleć. Wszyscy po upewnieniu się, że ich kości są całe a żebra na swoich miejscach zaczęli się zbierać. Nalin pozbierał swoje rzeczy i zaczął strzepywać z siebie grubą warstwę błota. Najbardziej martwił się o brodę. Ubranie ubraniem, zbroja zbroją, ale broda! Brudna broda to gorzej niż jej brak!

Zbliżająca się noc nie dawała nadziei na wygodne jej spędzenie. Bliskość lasu, a w związku z tym możliwi przeciwnicy i dzikie zwierzęta z pewnością nie rokowały dobrze. Jak się okazało, las i zwierzęta miały być najmniejszym z ich problemów.

Nalin dostrzegł sylwetkę trolla. Wielkiego, śmierdzącego trolla.
-Troll...- rzucił do swoich towarzyszy. Zaczął zdejmować z pleców młot, objaśniając jednocześnie reszcie towarzyszy plan działania.
- Nie podchodźcie mu pod nogi i nie zbijajcie się w jedną grupę. Nie jest to zbyt inteligentna bestyja, ale mięśnie ma niczego sobie.- powiedział, po czym ruszył truchtem w stronę olbrzymiego przeciwnika.


Kiedy dobiegł do trolla zamachnął się potężnie dwuręcznym, pięknie wykonanym młotem wprost w kolano potwora. Nie miał bowiem szans trafić go w żaden czuły na ból punkt dopóki ten będzie stał na nogach. Cios dosięgnął celu idealnie. Młot trafił w kolano...odłamując kawałek kamienia. Nalin mocno zdziwiony popatrzył na trolla, który okazał się być kamiennym posągiem.

Krasnolud z pewnością przyjrzałby się trollowi dokładniej, gdyby nie szelest dochodzący z krzaków niedaleko jego pozycji. Krasnolud odskoczył od kamiennego potwora, rozglądając się uważnie w około. Kiedy upewnił się że nic go nie atakuje odpiął od paska topór, z pleców zdjął tarczę a młot przypiął na swoje miejsce. Stanął na szeroko rozstawionych nogach i ruszył przed siebie w kierunku, z którego dobiegał szelest.




Z każdym krokiem krasnolud słyszał wyraźniejsze powarkiwanie i mruczenie. Nie był w stanie rozpoznać stworzenia, które wydawałoby podobne odgłosy. Nagle w ciemności błysnęła para krwistoczerwonych oczu.


Brodacz wpatrywał się w nie przez moment. Nie zdążył zaatakować ani zrobić nic, nagle bowiem wielka szara bestia wyskoczyła z zarośli. Nie zaatakowała Nalina, skierowała się w przeciwnym kierunku uciekając. Krasnolud nie był w stanie zidentyfikować zwierzęcia, jednak ruszył jej tropem. Tarcza w jednej i topór w drugiej ręce dodawały mu otuchy gdy zagłębiał się w ciemny las.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 05-12-2011, 17:39   #17
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Po pożegnaniu z Rivendell zaczęła się prawdziwa wyprawa. Nie wycieczka wraz z Pogranicznikami we Wschodniej Ćwiartce, ale wyprawa. Początkowo rozochocony i podekscytowany Pędrak żwawo przebierał włochatymi nogami, by nadążyć za krzepkimi krasnoludami i długonogim czarodziejem. Z powodzeniem.
Po pewnym czasie zaczął się jednak niecierpliwić. Niczym się to wędrowanie nie różniło od marszów przez Shire. Na razie Przygoda sprowadzała się do pokonywania kolejnych mil w błocie i chłodzie.

- Wiesz, co Vergo - młody Funderling zagaił do przyjaciela dreptającego dzielnie obok - tak po prawdzie to nie wiem czy Ci wszyscy nasi towarzysze potrafią przeżywać przygody...

- Bo widzisz - zwierzał się przyjacielowi - popasów robią niewiele albo prawie wcale. Swoją drogą zjadłbym jakaś zupę fasolową, taką bardziej pikantną. Tę com ci ją przynosił jak pracowałeś u drwali. Pamiętasz?
Ale wracając do tematu... Są nasi kompani jacyś małomówni i posępni. Nie tak sobie to wszystko wyobrażałem. Te przygody. Raczej... aaa!


- nie zdążył wyjawić towarzyszowi co raczej uważał, gdyż nagle całą gromadą zsunęli się w dół po śliskim błocie do lesistego jaru.

- Aaaaaaa! - wrzasnął Mości Funderling lecąc w dół.


*

- Jak mamę kocham - wystękał gramoląc się na nogi. - Nigdy w życiu bym nie przypuszczał... - nie zdążył dokończyć, bowiem Nalin wyszeptał słowo "Troll" i poleciał z wzniesionym na głową młotem.

- "Troll" - Samwell wymówił powoli to słowo. -Nie może być - komentował wątpiąco na głos nie zdając sobie powagi z sytuacji. - Jakiś nieruchawy.

Wtem las przeszył dźwięk metalu uderzającego o kamień.
- O! To jest posąg? Dziwne... W Michel Delving w jednej ze starych ksiąg czytałem, że trolle boją się słońca i... - ponownie zmuszony był Pędrak zamilknąć tym razem pod karcącym wzrokiem Draugdina.

- To ja w takim razie postoję chwilkę. W bezruchu - wybąkał i skrył się za roślejszym krasnoludem.

W końcu nie wiadomo co się może wydarzyć, gdy wszyscy wkoło tacy poważni i skupieni. "Poszukiwacze przygód! Dobre sobie" - myślał hobbit.
 
kymil jest offline  
Stary 05-12-2011, 18:12   #18
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
„Krasnal” długo przyglądał się otrzymanej od Parhaela broni. Początkowo zastanawiał się, po co mu ją dano. Może to taki elfi obyczaj, żeby gości obdarowywać prezentami. Wśród hobbitów były właśnie takie zwyczaje, więc może i elfy zachowywały się podobnie. Nie mieściło się w hobbiciej głowie, że tak mądre istoty jakimi były elfy, nie dostrzegły, że przecież jest uzbrojony. I to całkiem nieźle. Miał swoją siekierę i to właśnie nią potrafił się posługiwać, a nie tym pięknie wykonanym mieczem. Jednak dar przyjął z wdzięcznością, postanawiając, że po powrocie z wyprawy powiesi go sobie nad kominkiem.

Następnego dnia wyruszyli i młody Grubb, nie krył swojego podekscytowania. Przez cały czas gadał jak najęty, dopytując się wszystkich wokół o szczegóły podróży, o mapy jakie otrzymali od Elronda, o stworzenie zwane Skortem, o króla krasnoludów i tysiąc innych rzeczy. Kierowali się na wschód, ku potężnym Górom Mglistym, przez które mieli się przeprawić. Vergo, spoglądając na niebosiężne szczyty, za bardzo nie widział sposobu, aby znaleźć się po drugiej stronie, chyba że urosłyby im skrzydła i przelecieliby nad wierzchołkami. Zaśmiał się głośno, gdy wyobraził sobie Samwella Funderlinga z parą skrzydeł...

Jednak zamiast przelecieć, mozolnie wspinali się w górę. Dalej i dalej w góry. Wśród błota i kamieni. Vergo podziwiał krasnoludy, które parły do przodu z niesamowitą determinacją. Wyglądało na to, że dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. Że sforsują każdą przeszkodę i pomaszerują dalej, równym, miarowym krokiem. Vergo kilka razy musiał niemal biec za nimi, chociaż i tak uważał się za wytrwałego wędrowca.
- Zupełnie masz rację, Pędraku – zgodził się z drugim hobbitem i aż oblizał, gdy tamtem wspomniał fasolową. – Trzeba by coś przekąsić. Spójrz, o tutaj jaki miły zakątek. Nic tylko usiąść i zjeść drugie śniadanie...
- I jak oni się na nas patrzą, jak na jakieś dziatki. A przecie to my podjęliśmy trud dostarczenia owego kamyka królowi krasnoludów. Należy nam się nieco wdzięczności i szacunku za to. Hej! Tam z przodu! Może jakaś przerwa na coś ciepłegooooooooooooo........

Poleciał w dół, koziołkując i parokrotnie odbijając od toczącego się obok Samwella, aby w końcu wylądować na dnie jaru, wśród połamanych gałęzi i kęp mchu. Przez chwilę leżał i jęczał, obmacując obolałe kości, ale chyba nic sobie nie połamał. Podniósł się na nogi i już miał coś powiedzieć, gdy usłyszał jedno słowo: Troll. Natychmiast znieruchomiał i tylko wodził oczami od jednego z towarzyszy do następnego, patrząc co zrobią. Funderling zachował się nadzwyczaj rozsądnie również nieruchomiejąc, a jeden z krasnoludów pognał z wzniesionym młotem do ataku na wielką istotę majaczącą między drzewami. Vergo już się z nim żegnał w myślach.

- To tylko pomnik, statua
– mruknął pod nosem, gdy krasnolud niemal upadł, odrzucony siłą uderzenia od kamiennego trolla. Nalin jednak zamiast wrócić, pognał dalej w las, za czymś co wyskoczyło z krzaków.
- Gońcie to! Łapcie! – zaczął krzyczeć, ale sam nie wykonał ani jednego kroku. Przecież on nie był tu po to, żeby biegać po lesie. – Ej, Pędrak. Cóż to było? Widziałeś! Wyglądało jak skrzyżowanie knura z psem pasterskim starego Harfoota...
 
xeper jest offline  
Stary 05-12-2011, 21:11   #19
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Droga ciągła się niesamowicie, zanurzeni w błocie, strudzeni wędrówką, to prawda – Czarodziej wyjątkowo źle znosił takie wędrówki. Dosłownie wieki minęły od Czasów jego podróży, to też sam wyszedł z kondycji i wprawy. Podczas wędrówki co chwila wbijał laskę w błoto sprawdzając czy jest dość płytko, po czym podpierając się szedł do przodu, było zimne czyste powietrze, było miłe jednak na dłuższą metę męczące, wtedy na ponów zabrakło mu gościny Elronda ale wiedział że ma tutaj misje do wykonania, nie mógł się poddać. Czarodziej większość drogi był cichy, co jakiś czas mówił do współpodróżnych słowa „Czy możemy się pośpieszyć ?”. Nie były to jednak złośliwe uwagi, a Jedynie pragnienie szybszego pokonania gór. Co jakiś też czas, prawił coś do Siebie „Nie, nie – to nie mogło być tam, jestem niemalże pewien” Dla słuchaczy nie miały one zbytniego sensu, jednak któż mógł wiedzieć co chodzi czarodziejowi po głowie ?

Sytuacji nie polepszały także komentarze Hobbitów. Jedzenie, oczywiście że miał na nie ochotę, ciepła strawa w taką pogodę, była by lekarstwem na wszelakie wątpliwości i problemy, jednak tym razem nie mieli czasu. Musieli kontynuować swoją podróż, nie mogli się poddawać. Kiedy tak rozmyślał doszło do nieszczęścia, które skończyło się kilkoma obiciami, kiedy spadał chwycił mocniej laskę by jej za wszelką cenę nie opuścić.


Lekko oszołomiony podniósł się ciężko po czym zapytał
- Wszyscy są cali ? - I wtedy też do jego uszu doszła informacja „Troll” była do straszna wiadomość, byli kompletnie nie przygotowani do takiej sytuacji, czarodziej niepewnie dobył ostrze ale nim co kolwiek zdołał zrobić, ujrzał szarżującego krasnoluda w stronę potwora. Głośne uderzenie przeszło mu niemalże w kościach, ale szczęście chciało że był to jedynie kamienny posąg. Czarodziej złapał głęboki oddech, jednak nie był to koniec kłopotów, coś czaiło się w krzakach. Krasnoludy i tym razem nie zwlekając na nic, postanowiły działać, a przynajmniej Jeden. Wtedy Harlnadil wrzasnął
- Stój ! - Głos miał władczy, niemalże jak grom minę zaś niezwykle poważną.
 
Cao Cao jest offline  
Stary 06-12-2011, 09:19   #20
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Opuścili Rivendell bez większych sensacji. Droga była żmudna. Krasnolud w myślach analizował przeciwieństwa, z którymi mogli mieć do czynienia. Na ich niekorzyść przemawiało to, że zbliżała się zima. To ciężki czas na dalekie wędrówki.

Góry Mgliste o tej porze nie były najprzyjemniejszym i najbezpieczniejszym miejscem. Mimo, że drużyna była ostrożna nie uniknęli kilku siniaków i potknięć. Ostatnie z nich zakończyło się zjazdem całej drużyny po podmokłym i ruchomym stoku. Na szczęście nic się nikomu nie stało. Z wyjątkiem tego, że osunęli się w pobliże...

-Troll - Padło nagle ostrzeżenie.

Draug co prawda nie był pierwszym z tych którzy zauważyli przeciwnika. Był jednak jednym z pierwszych, który był gotów do walki. Wyćwiczonym ruchem dobył swojego topora. W ułamku sekundy podjął decyzję, że zda się tym razem na topór dwuręczny. Przecież troll to duże stworzenie i niebezpieczny przeciwnik.




Kątem oka spostrzegł, w którą stronę ruszył Nalin i sam udał sie w przeciwnym kierunku tak aby w miarę możliwości zajść trolla z dwóch stron na raz.
W pewnym momencie drugi krasnolud niespodziewanie doskoczył do przeciwnika i z całym impetem zadał cios swoim młotem bojowym.
Odgłos kruszonej skały dał im do zrozumienia, że przeciwnik był skamieniały.

Chwila ulgi nie trwała jednak zbyt długo, gdyż z pobliskich zarośli nagle wyskoczyło jakieś stworzenie. Przebiegło tuz obok i zniknęło wśród gęstwiny. Nikt nawet nie zdążył się zorientować co to było za stworzenie, gdy Nalin w milczeniu puścił się w pogoń za przeciwnikiem.

Draug stanął zdumiony i oparł się o swoją broń. Zawsze myślał, że to on jest w gorącej wodzie kompany, więc takiej spontanicznej reakcji po dostojnym Nalinie się nie spodziewał.

Ostatecznie w całą sytuację wtrącił się czarodziej.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 06-12-2011 o 12:04.
Draugdin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172