„ * * * "
Zmierzch podszedł do kory ciała
Za ostrza gładką namową
Na czole północ dojrzała
Czas zerwać broczący owoc
Nim zgnije świat w oczodołach
Pamięć przez sito się sączy
Jesień to najlżejsza pora
By pień oddzielić od kłączy
Krzykiem żywicy z topora
Żegnaj Pani Bursztynowa
W salonach ogrodów ciszy
Po zmroku krótkie są słowa
Blasków Twych nikt nie usłyszy
Zachować uczuć drobiny
Ciężko gdy dym serca sięgnął
W słojach miłości trociny
Rosną obusieczną pręgą |