Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2011, 21:08   #63
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Tym razem tylko Dietrich oraz Gomrund zdecydowali się na skorzystanie z przyjemności, jakie oferuje karczma. Pozostała trójka, wraz z Josephem, pozostała na barce, zaspokajając się podgrzewanym na piecyku jadłem. Przewoźnik miał na dodatek zakamuflowaną baryłeczkę z piwem, niewielką, ale całkowicie wystarczającą na w miarę przyjemne spędzenie raczej chłodnego wieczoru. Zimnego nawet, gdy zawiała bryza od strony rzeki. Wiatr mógł się tu już nieco rozpędzić i korzystał z tego, kołysząc delikatnie zacumowanymi łodziami i barkami.
Ci, którzy zdecydowali się jednak na gospodę, za srebro mogli mieć gorący kominek, tłusty gulasz i gęstą kaszę, obficie zakrapianą jakimś tutejszym trunkiem, który to z kolei już przedniej jakości nie był. Gospoda "Czarne Złoto", w której się znaleźli, nie różniła się w zasadzie od innych tego typu przybytków, przystosowana do przewoźników, marynarzy i kupców, którzy odwiedzali ją tak samo tłumnie, jak większość tutejszych przybytków. Weissbruck w końcu nimi żył.
Niestety miało to też swoje wady. Było głośno, zwłaszcza wraz z mijaniem wieczora, który przechodził w noc, jak i tłoczno. Kuftsosa nigdzie nie było widać, chociaż zagadany karczmarz, po tym jak już założyli zamówienie u jednej z uwijających się wszędzie kelnerek, stwierdził, że faktycznie takiego widział. Ale tylko przez chwilę, bo szybko wyszedł drugimi drzwiami. I nie, nie miał pojęcia kto zacz, tyle, że na pewno obcy.
I to było wszystko czego się tu dowiedzieli. A także wszystko, co się wydarzyło. Nawet porządnej bójki tego wieczora nie było, a co bardziej zdyscyplinowani zaczęli się zwijać zanim noc zaczęła się porządnie. Następnego dnia mieli ciężką pracę i tylko część zebranych zdawała się o tym zapominać. Zrobiło się ciszej, nawet grajek przestał brzdąkać i nie było sensu zostawać dłużej w tej drętwej atmosferze. Noc otulała przystań całkiem dokładnie, gdy wracali na barkę.
Łowca nie pojawił się, co nie znaczyło, że nie mieli zachować ostrożności. Po losowaniu wart, wszyscy prócz pierwszego, wypadło na Spielera, udali się na spoczynek.

...noc zdawała się cicha i spokojna, a barka kołysała się tak łagodnie...

Atak nastąpił w środku nocy, gdy wartę pełnił akurat Imrak. Na wpół przysypiając, siedział na barkę, wpatrując się w puste nabrzeże. Świst bełtu, który obudził go natychmiast, ostrzegł go zdecydowanie zbyt późno. Dobrze ukryty strzelec musiał wypuścić pocisk z daleka, ale i tak trafił w prawy bark krasnoluda. Bełt przebił zbroję i zagłębił się w ciało, wywołując przy okazji ryk bólu i wściekłości. Daleko się nie wbił, bo wyłączyłby Druzda z walki na dobre. Ten jednakże tylko zatoczył się lekko, podnosząc się na nogi. Ból był paskudny, gdy poruszał prawą ręką, ale i tak zdołał unieść swoją kuszę i wystrzelić w stronę trzech nacierających na barkę ludzi. Bełt śmignął i zniknął w ciemnościach, nie czyniąc nikomu krzywdy.
- Atakują!
Pewnie obyłoby się nawet bez tego, jego wrzask i tak obudził już wszystkich na barce Josepha, a przy okazji także pewnie na sąsiednich. Zanim się jednak pozbierali i wybiegli, pospiesznie wciskając na nogi buty, trzech napastników było już przy barce. Każdy z nich trzymał w ręku pochodnię a także małe gliniane naczynie, z którego wystawała spora szmata. Cisnęli tym w przybudówkę na barce, celując prosto w okienka. Jedno z naczyń rozbiło się na pokładzie, drugie roztrzaskało o burtę tuż pod przybudówką, a trzecie trafiło, wlatując do środka. Za nimi natychmiast pofrunęły pochodnie i z tej bliskiej odległości, nawet pomijając tę jedną, co wpadła do wody, nie mogły nie trafić. Pokład i wnętrze barki stanęły w płomieniach, a nasączone szmaty zaczęły na dodatek kopcić paskudnie, wypełniając powietrze gryzącym, ciężkim dymem.

Imrak nie zdążył naładować kuszy, znacznie spowolniony bełtem, który sterczał z ciała i nijak nie było go teraz wyjąć. Ogień zapłonął tuż przy nim, ale niewiele mógł także zrobić, aby go ugasić, gdy chwilę później bronił się przed atakami wysokiego chudzielca o twarzy pooranej głębokimi bliznami po ospie. Okładał go długim mieczem niezbyt wprawnie, ale za to szybko, a i jego zasięg ramion i ostrza był o wiele większy. Dwaj pozostali napastnicy także wskoczyli na barkę. Byli zdecydowanie bardziej przysadziści od pierwszego, obaj mocno zarośnięci Także byli uzbrojeni w miecze i odziani w grube skórzane kurty, ale szczęśliwie dla zaatakowanych, nie zdążyli zatarasować wyjścia z wnętrza barki. Sparren i Spieler wypadli już na zewnątrz i bez zastanawiania rzucili na wrogów. Nie należeli do wybitnych szermierzy, ale dwa wściekłe niedźwiedzie, które się z nimi starły, także do takich nie należały. Za to nadrabiali siłą i brutalnością, starając się to zakończyć jak najszybciej. Kuftsosa nie było nigdzie widać, niewątpliwie musiał korzystać z okazji, aby znów naładować swoją kuszę i porządnie wycelować.
Joseph rzucił się gasić ogień w środku barki, która już wypełniła się dymem. Kasłał i dławił się, ale rzucał koce na oliwę, czyniąc postępy w poskramianiu ognia, przynajmniej w tym jednym miejscu. Płomienie na pokładzie także rozrastały się, a Erich i Gormund wypadli na zewnątrz ostatni, nie licząc przewoźnika, i zdali sobie sprawę, że są otoczeni z jednej strony przez ogień, a z drugiej przez walczących, którzy szamotali się na niezbyt dużej przecież barce. Ktoś strzelający w ten motłoch nie mógłby spudłować, chociaż na pewno nie miał także pewności, czy nie trafi któregoś ze swoich.
Tylko czy Adolpus Kuftsos o to dbał?
 
Sekal jest offline