Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2011, 22:03   #4
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Dyszał ciężko. Uśmiech od ucha do ucha rozpromieniał jego facjatę. Muzyka już nie grała, ale i tak nie łatwo byłoby ją się słyszeć wśród braw. Znów był w centrum uwagi. Niech świat płonie, wciąż będzie piękny jeśli będzie miał publikę zachwyconą jego ruchami. Sam taniec jest wspaniały, uniesienie graniczące z ekstazą, wrażenie absolutnej wolności, pęd wirującego ciała. Nie istnieje nic wspanialszego. Po chwili oklaski ucichły, ludzie powrócili do swoich zajęć, do rozmów i do piwa, albo drinków. Ilya spojrzał pod stopy, leżało kilka monet. Wiele złapał podczas tańca. Ludzie to lubili. Tańczył jakby cały świat przestał istnieć. Nie potrafili wyłapać momentu gdy spoglądał na nich, więc myśleli, że na nich nie patrzy, lecz gdy ktoś rzucił srebrniakiem w jego stronę to nie spadł on na ziemię. Ilya doskoczył w jej stronę, jakby był to element układu i złapał monetę nim spadła na ziemię, nawet nie zauważyli gdy wrzucił ją do kieszeni. Bawiło to ludzi, więc co bogatsi zaczęli też rzucać. Większość była łapana. W pewnym momencie. nawet ktoś zaczął obstawiać zakłady. Wyćwiczonym ruchem zebrał monety i wrzucił je w kieszeń. Zeskoczył ze sceny wykonując, w powietrzu, ostatni piruet.
- Daj no piwa imbirowego, odejmij z tego co mi zapłacisz - krzyknął do właściciela pubu, by dotarło do niego zamówienie. Nieco łysiejący, aczkolwiek wciąż potężnie zbudowany ork podszedł do niego z kuflem
- To na koszt firmy - mocno zaakcentował to stwierdzenie, wyraźnie dając coś do zrozumienia. Ilya zmazał z twarzy uśmiech
- Czyli zapłacisz mi półtora setki
- Nie wiem o czym mówisz... dostałeś już swoją zapłatę - gestem ręki wskazał niedawną publiczność
- Nie. Dostałem napiwki. A do tego DOSTANĘ jeszcze, od ciebie umówioną zapłatę i ani srebrnika mniej - powiedział spokojnie, aczkolwiek w słowach była ukryta groźba
- A myślisz, że czyje pieniądze ci dały te ludziska? Moje! Normalnie wydaliby je na moje trunki, a tak ty je dostałeś. Czyli zapłatę już otrzymałeś. Koniec tematu. - Jakby na podkreślenie tego zaczął czyścić kufel.
Ilya myślał przez chwilę. Tylko przez sekundę. Po czym wziął gwałtowny zamach. W jego dłoni zawirował, jak śmigło, jakiś kształt z surrealistyczną prędkością. Ułamek sekundy później, wraz z dźwiękiem charakterystycznym dla ostrzy wbijanych drewno, w blacie wyrósł bagnet
- Słuchaj wieprzu. Może i jestem tancerzem, ale to nie znaczy, że dam się oszwabić. Przykro mi, że nie przemyślałeś interesu zatrudniając mnie, ale to nie mój problem. Zapłać mi moją pensję, albo wyrzezam ją z ciebie - przez chwilę mierzyli się spojrzeniem. Ilya żałował, że nie ma tu Beza. On lepiej sobie radzi w takich sytuacjach. Dostrzegł, że ork podniósł spojrzenie. Nim zdążył zareagować potężna łapa go uniosła i wyrzuciła w powietrze. W locie zwinął się w kłębek, dostrzegł wtedy trolla. No tak, strażnik, stojący wcześniej w kącie. Mógł się domyślić. Wylądował na nogach. Ochroniarz wyraźnie się tego nie spodziewał. Chciał odsunąć Ilyę od ostrza wbitego w blat, rzucić nim i przygnieść jeszcze nim zdąży wstać. Głupie bydle. Nawet lądując wydawał się tańczyć, gdy cofał się skocznie o trzy kroki, by wyhamować prędkość jaką nadał mu troll. Właściciel wyraźnie był tym niepocieszony.
- Odejdź a nie stanie ci się krzywda. - stwierdził z pozorną pewnością siebie, ale odejmował mu jej fakt, że wszyscy klienci nagle ucichli i przyglądali się całej scenie. W końcu lotu Ilyi nie dało się przeoczyć
- Zapłać mi, TAK JAK SIĘ UMÓWILIŚMY, a odstąpię! - odpowiedział na tyle głośno by wszyscy mogli usłyszeć
Ork zagryzł wargę rozglądając się po wszystkich. To już nawet nie chodziło o interes. Jakiś człeczyna będzie mu rozkazywał? Jak by był... niewolnikiem?! Rukkr został nauczony dumy, opowiadano mu o wiekach niewoli. Nie potrafił znieść gdy ktoś coś mu kazał, dlatego był szefem. A czuł się teraz oszukany. Oszukany przez człowieka. Umówili się, a przecież tancerz już zebrał ze dwa razy tyle. Jeszcze by chciał?! Kij mu w rzyć! Niech sobie nie myśli, że jest panem świata!
- Bafmorda. Ten pan już wychodzi
- Aye szefie! - zagrzmiał, głębokim barytonem troll i ruszył, powolnym krokiem na człowieka, licząc, że sam ustąpi.
Ilya odwrócił się w tył i zagadał do siedzących przy stoliku tuż za nim
- Przepraszam. Mogły by, piękne panie, przesiąść się gdzie indziej? Może trochę rzucać. - zapytał jakby proponował im by wziąć parasol, bo zapowiada się na deszcz. - Ładnie proszę - dodał z uśmiechem widząc, że się wahają. Po sekundzie jedna kiwnęła głową i odciągnęła koleżanki. W tym momencie troll był już tuż za plecami tancerza
- Ty już wychodzisz - zakomunikował tonem nie znoszącym sprzeciwu i wyciągnął rękę by złapać go za ramię, ale Ilya wcale nie dał się złapać. Zaparł się i zawirował w błyskawicznym półobrocie. Nie wiedząc skąd, w jego rękach pojawiła się półmetrowa, czarna pałka. Bafmorda zawył zagłuszając trzask łamanego palca
- Ty pokurczu! Już nie żyjesz!
Ludzie zaczęli się rozchodzić do wyjść, Ilya zanurkował pod sprawną ręką Bafmordy, zmuszając go by się lekko obrócił, po czym wyhamował opierając się na jego kolanie. Troll wybił się wyrzucając tancerza w tył. Nie tak to miało wyglądać... Wpadł na stolik, z którego, przed chwilą, wyprosił dziewczyny. Liczył, że to Bafmorda na nim wyląduje. Chwycił koziołkujący w powietrzu, kufel i rzucił nim w trolla. Bez problemu zbił go swoim kijem, ale nim zdążył zareagować Ilya był już po jego lewej. Machnął ręką trafiając w cel, ale zaraz zawył, gdy zmienił złamanie w otwarte. Ilya uderzył w ziemię metr dalej, odruchowo zwinął się w kłębek, przetoczył się trzykrotnie i pozwolił pędowi postawić go na nogi, ale oszołomienie wcale nie przeszło.
- Masz, chłopie, siłę - “pochwalił” czując kłujący ból w piersi. Chyba ledwo uniknął połamanych żeber.
- Utłukę cię pokurczu! - ryknął Bafmorda podczas szarży
Ilya uskoczył w bok, przeskakując nad ozdobną poręczą, ale wciaż słabo kojarzył i przewrócił się, bo nie był w stanie utrzymać równowagi, gdy ziemia okazała się być metr niżej niż się spodziewał. Bafmorda wziął zamach by rozwalić poręcz w drzazgi
- Ani się waż! - krzyknął Rukkr
Troll się obejrzał na pracodawcę i, wyraźnie zirytowany, pobiegł na około. W tym czasie Ilya doszedł do siebie. Skoczył po skosie, w przód unikając uderzenia lagi
- Idioto! - wrzasnął ork gdy kij trolla, podążając za celem, jak tylko była go w stanie prowadzić ręka, wyłamał trzy z czterech słupków utrzymujących całą, ozdobną poręcz. Natomiast sam Bafmorda był niepocieszony tym, że i laga załamała się na czwartym. Natomiast Ilya był zachwycony ogólnym niepocieszeniem, bo dało mu to potrzebną sekundę. Doskoczył do przeciwnika i ciął. Ostrze, dotąd ukryte w czarnej, drewnianej pałce, wgryzło się, płytko, w biodro, rozcinając głównie skórę, ale też spodnie i pasek. Bafmorda odruchowo złapał się za nie, by mu nie spadły. Ilya wyskoczył, odbił się od metrowego progu, prosto w olbrzyma złapał go za frak i wtedy Bafmorda poczuł, że coś jeszcze go chwyciło, ale nie miał czasu się zastanawiać, bo Ilya, z niesamowitą siłą, zdzielił go czołem prosto w nos, czując wyraźnie jak go gruchoce. Troll zatoczył się w tył porażony niesamowitym bólem. Cóż... nos sam z siebie boli znacznie bardziej niż powinien. A takie obrażenie też nie jest przyjemne. Ilya odbił się od piersi Bafmordy jeszcze chwilę wczaśniej
- Koniec walki - zakomunikował boleśnie, kłując trolla w kark ostrzem, a drugą ręką trzymając się za czoło. - Niech to Raggok pochłonie! Czy wy musiecie mieć takie twarde nosy? - zapytał z wyrzutem już czując, że będzie miał wielkiego guza, dokładnie na środku czoła.
- Zostaw go. Bierz te cholerne pieniądze i nigdy tu nie wracaj.
Ilya złapał szybujący mieszek. Zważył go krytycznie i uznał, że waga się, przynajmniej mniej więcej, zgadza.
- O nic innego mi nie chodziło.
Tancerz zabrał swoje rzeczy i opuścił Szarą Podkowę jak gdyby nic się nie stało, zostawiając Bafmordę z paskudnymi złamaniami, a Rukkra tak wściekłego jak dawno nie był, bo nawet jeśli nie liczyć zniszczeń, które już są wielokrotnie większe niż to cholerne wynagrodzenie Ilyi, to do tego wystraszył klientów i nadszarpnął z trudem wyrobione zaufanie...

Ilya dreptał sobie wesoło, z naginatą przerzuconą przez kark i Mauserem wiszącym na plecach na wzór miecza dwuręcznego. Przeskakiwał z nogi na nogę, pogwizdując wesoło gdy nagle gwizdną znacznie głośniej niż kiedykolwiek mu się udało. Zatrzymał się uradowany tym, bo od dawna kombinował jak się tego nauczyć. Staną i gwizdał opróżniając powoli płuca, a gwizdał coraz głośniej coraz bardziej się ciesząc. Cóż. Trzeba umieć się cieszyć z głupot. Wziął oddech by gwizdać dalej, ale zdziwił się tak, że zaprzestał w połowie. Gwizd wciąz trwał
Łubudu!
Odwrócił się by zobaczyć zawalający się, dziurawy, dach pubu.
- O cholera - zaklął upuszczając drzewiec i orzucając Mausera
- Żyjecie?! - zakrzyknął już w środku. Pub się walił. Bele nośne drżały, lasa i cały tył był już ukryty pod gruzowiskiem. Troll właśnie się zataczał z drewnianym odłamkiem w piersi. Wystawał na stopę, więc wbił się całkiem głeboko. Dobrze, że klienci powychodzili.
- Bafmorda! Wychodzimy! - krzykną szarpiąc go za ramię, by przekrzyczeć trzaski przeciążonych i łamiących się drewnianych bel
- Ale... szef!
- Już po nim! Wychodzimy, bo i nas to spotka!
Troll niemrawo kiwnął głową. Był w głębokim szoku, więc dał się prowadzić i tylko to uratowało mu skórę. Nie bez trudu, wyprowadził go z walącejgo się budynku by zobaczyć jak jakaś hienopodobna istota goni dwie, wołające o pomoc, kobiety. Ilya nawet nie przeklął. Błyskawicznie doskoczył do leżącego na ziemi Mausera. Magazynek był załadowany. Odbezpieczył i wcisnął spust, by pocisk wskoczył do komory. Wycelował i... Czworonogiem zarzuciło gdy kula wgryzła się w jego pierś, ale wcale się nie zatrzymał. Jedynie wykręcił i łukiem, skierował się na Ilyę. Chłopak nie miał czasu na dziwienie się. Wyładował kolejne cztery pociski z magazynka, ale zdawały się one jedynie spowalniać bestię. Dosyć dotkliwie. Widać było, że sprawia jej to ból, ale jednak wciąż parła na przód. Ilya skoczył po swoją naginatę. Przeładowywanie byłoby samobóstwem, więc nie miał wyboru. W ostaniej chwili nastawił ją tak, że hiena sama się na nią nabiła, aż po koniec ostrza. Drzewiec uderzył w ścianę pubu i wygiął się niebezpiecznie gdy bestia napierała by dostać się do Ilyi, a on jedynie mógł trzymać i starać się zniwelować wygięcie. Wtedy do akcji wszedł Bafmorda. Chwycił hienę za obie tylne nogi i zaczął nią wymachiwać. Łup! W ziemię. Bum! W ścianę, aż deski nią wybił. Łubudu! Z półobrotu w murowany fundament. I fruuu... do nieba. Wzleciała i upadła z głuchym łomotem. Była tak połamana, że nie miała możliwości wylądować. Już dogorywała.
- Dzięki. - stęknął Ilya wstając
- Nie ma sprawy - troll oddychał głęboko i po raz wtóry już nastawiał sobie palec
- Eee... Wybacz tego kinola
- Nie ma sprawy. Rukkr chciał cię oszukać. Nie mogłeś się dać. Ja nie mogłem odmówić jego rozkazowi. Nie ma tu nic osobistego. Zwykły dzień pracy. Znajdź sobie lepiej jakąś kryjówkę. Może mi wlałeś, ale one nie zdają się takie łatwe...
- Muszę znaleźć brata - pokręcił Ilya głową, ale odpowiedź trolla zagłuszył rumor zawalającej się karczmy.
- Tak czy siak miło było poznać. A teraz spadam...
- Trzymaj się mały...
 
Arvelus jest offline