Plan zamku był tak zawiły jak zaklęcie trzeciego stopnia. Oczywiście w jego mniemaniu. Sam się sobie dziwił, że zawędrował do obszernej komnaty, przy wejściu której tuż obok rzeźbionego stołu stali zbrojni. Rozglądając się i zerkając tu i tam czuł na sobie ich spojrzenia. No i nic w tym dziwnego, bo i kto by nie zaciekawił się łysym jegomościem z paskudnymi bliznami, z których największa była ta potrójna przechodząca na skos przez całą twarz. Jakby tego mało odziany był w ciemną ćwiekowaną tunikę i jak gdyby niby nic przy pasie nosił nosił miecz.
- Gdyby nie te zakute łby, których żem napotkał na trakcie to i ten liścik miałbym głęboko w rzyci. - Cisnął na stół pognieciony pergamin będący w rzeczywistości tak zwanym pisemnym zaproszeniem. |