Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2011, 14:57   #11
Rewan
 
Reputacja: 1 Rewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodze
Cholera, co się dzieje? Dominic nie pamiętał by kiedykolwiek był tak zdezorientowany. Nagle znalazł się pośrodku łaknącego krwi tłumu i bitwy w środku kręgu. Ogłupiał na chwilę, nie mogąc sobie przypomnieć jak się tu pojawił. Sen, czy jawa? Ogarnij się! Przypomnij sobie podstawowe zasady. Nie pamiętam jak się tu znalazłem. To musi być sen. Chyba, że ktoś właśnie chce żebym tak myślał. Właśnie dostrzegł pośród tłumu walczących ludzi. Skądś ich znam… Po za nimi było dwóch innych, wyróżniających się i dziwnie znajomych. Jak przez mgłę pamiętał jedynie spotkanie w Wenecji. Nie wiem czy oni są ze mną, czy nie, ale muszę zacząć działać. Tu nie ma miejsca na zawahanie. I muszę mieć się na baczności. Podszedł do otyłego mężczyzny i do tego drugiego, który stał wystarczająco blisko.

-Nie wiem co tu się dzieje, ale musimy wziąć się w garść i zacząć działać.

— Działać? Eee… Czy my…? Czy ty…? Eee… Czy my się już kiedyś spotkaliśmy? Nie wiem, jak pan, ale ja… tego… No… Ja... Ja już sobie pójdę chyba.

-Nigdzie nie idź. Nie wiem co tu się dzieje , ani kto nas wciągnął w to szambo, ale lepiej się nie rozdzielajmy. A co do zrobienia czegoś to może i należałoby coś tak postąpić, ale masz jakiś pomysł? Jak nie to proponuję, byśmy poczekali aż, ten osiłek skończy robotę albo przerwie walkę. Może on wie o co tu chodzi.

— Chcecie uciec? Oho ho, o nie… na mnie nie liczcie. Wybaczcie, panowie, ale się nie piszę. Nic nie słyszałem! — mężczyzna przy kości obrócił się z zamiarem odejścia.

Natomiast młodość ma swoje prawa. Szczególnie w przypadku utalentowanych młodzików. Prawda jest taka, że Dominic zdawał sobie sprawę z własnej wartości. Nie umknęło mu uwadze jak szybko znalazł się w tym fachu i jak szybko chłonął to, czego inni nie mogli zrozumieć przez całe swoje życie. Tak… Był aroganckim sukinsynem. Ale to tylko jedna z jego zalet. Na swojego otyłego kolegę spojrzał z wyższością i wyrazem mówiącym „z kim ja muszę pracować”. Byli w branży, w której powinni panować na snem, a nie sen nad nimi. Zapomniał o podstawowej zasadzie „czy pamiętasz jak się tu znalazłeś”. Zapomniał o ostrożności. Co prawda sen ma swoje prawa i podświadomość przyjmuje go jako rzeczywistość. Nawet gdy w śnie dzieją się rzeczy nieprawdopodobne(jak zmiana szczegółów otoczenia), Tobie wydaje się to normalne. Ale on się zorientował. I to wystarczyło, by być wściekłym na człowieka, który zadziałał jak człowiek. Miał ochotę go złapać i uderzyć z otwartej dłoni. Ale nie lubił dotyku innych osób.

-Jak się tu znalazłeś? – zapytał na tyle głośno, by odchodzący mężczyzna usłyszał. Dał mu chwilę czasu, po czym zapytał – Czy zmiany w otoczeniu nie wydaję Ci się dziwne? To podstawowe zasady sprawdzenia czy to, co właśnie widzimy, to nie sen.

— Światła. Eee… Drogówka mnie zatrzymała za… Sen? Zaraz… O czym ty mówisz? Ale… Jeśli to sen, to czemu nie mam swojego totemu? Gdybyśmy weszli do snu, zabralibyśmy swoje totemy, prawda?

-Mój totem…

Dominic szybko starał się wymacać miejsce, w którym powinien leżeć jego totem, ale go nie wyczuł. Nagle jego umysł opanowała panika. Myśli rozpędziły się w niekontrolowany sposób.A co jeśli to nie sen? Co jeśli to rzeczywistość i każda decyzja może zaważyć na życiu bądź śmierci?! Być może tylko mi coś wstrzyknęli i sprawili, żebym myślał, że to sen. A kiedy już się zabiję chcąc się przebudzić… A jeśli to sen i do przebudzenia wystarcz tylko ta śmierć? Cholera! Wokół panował przeszywający głos syreny, która rozległa się przed chwilą otaczając dziedziniec. Dźwięki wwiercały mu się w czaszkę. Gdzieś w tłumie dało się usłyszeć „ Bunt! Zadyma w Południowym!”. Myśli starały przebić się od środka powodując mieszankę otępiającego bólu. Na końcu zaatakowała go jedna prosta myśl. Może oni są od niej? Cofnął się kilka kroków, jeden za drugim.

-Kim wy jesteście?

*
Od czasu tej jednej jedynej akcji z Benedictem minęło już kilka porządnych lat. Tak naprawdę nie mógł mieć wtedy więcej niż 16 lat, bodajże rok po zaginięciu siostry. To była jego pierwsza akcja. Gdy wtedy ktoś zwrócił się do niego z ofertą pracy, jego ego zostało porządnie nakarmione. Zaraz jednak słuchał o snach i innych bzdurach, zdenerwował się nie miłosiernie. Tutaj wreszcie doceniony, a okazuje się, że ktoś robi sobie z niego jaja. Zaraz jednak mówili o konkretach, całej teorii dotyczącej wejścia w sen i to co można dzięki temu uzyskać. Tak jak nie wierzył ludziom, wierzył liczbom i wzorom chemicznym. One do niego mówiły. Rzucił studia od razu, bez zawahania. Nie miało znaczenia to, że wcześniej porządnie namęczył się, żeby w ogóle go przyjęli. Musiał znaleźć odpowiednią osobę i udowodnić swoją wartość. I znalazł. Zaimponował mu, dostał się na studia bez ukończenia szkoły średniej, a także dostał dofinansowanie (jego rodzice już wtedy nie żyli i musiał sam o siebie zadbać). Poszedł z Benedictem na akcję raz, a potem następny, ale później urwał z nim i resztą kontakt. Nigdy im nie zaufał, a wreszcie trafił do biznesu, także mógł znaleźć nowy team w razie czego. Przypływ gotówki pozwolił mu na osiedlenie się w miejscu. Wynajął mieszkanie w zacisznym miejscu. Zaczął na własną rękę produkować mieszankę. Znalazł też klientów. Ludzie chodzili do niego by spać. Wszyscy zaczynali z ciekawości, powoli. Lecz forma świadomego snu pociągała. Z każdym razem co raz to dłużej i dłużej, aż nim się zorientowali, byli uzależnieni od niego. A on dzięki nim zarabiał. Z czasem musiał się przenieść do bardziej dyskretnego miejsca. Taka liczba osób odwiedzających jego dom wzbudzała podejrzenia.

Czas jednak mijał. W między czasie był jeszcze na jednej akcji wydobycia, ale gdy tylko się zakończyła, zerwał z nimi kontakt. Pewnego dnia dostał wiadomość, od tej dość niezwykłej kobiety. Zawsze rzucała się w oczy. Anotnina… Ona zawsze była taka… otwarta? Tak to dobre słowo. Dominic nie potrafił się do tego przyznać, ale w jej obecności zawsze czuł to… Uniesienie. Kiedy po raz pierwszy był jej wingmanem, a przede wszystkim uczniem(nauczył się od niej wszystkiego o snach), zostawił dla niej sposób do skontaktowania się. Choć minęło parę ładnych lat, nadal sprawdzał to forum…

Antonia za czasów współpracy z Benedictem studiowała medycynę. Pokazała kilka razy w akcji, że w tej dziedzinie ma kawał porządnej wiedzy i sporo umiejętności... natomiast drastycznie nie wygląda na lekarza. Jest wysoka, z solidnymi biodrami i wielkim biustem, ciemnoskóra, z zamiłowaniem nosi dredy lub drobne warkoczyki. zawsze lubiła ubrać się wystrzałowo i prowokacyjnie, a szczególną estymą darzy ubrania w kolorze złotym i wielkie obcasy. Benedict często wysyłał ją na wabia lub w celu odwrócenia uwagi. Twierdził, że w towarzystwie Antonii prezydent USA mógłby siedzieć na stacji metra przez cały dzień, a przechodnie i tak zapamiętaliby tylko cycki Antonii za złotą bluzką... No, coś w tym było.

Poza tym, miała niesamowitą intuicję, graniczącą z prekognicją. To było tak niesamowite, że aż nienaturalne. Miała wówczas pseudo Królowa Mab.

Na czaciku Antonia wstrzeliła powitanie:

La reina Mab: Bom dia, malutki. Nic się nie zmieniłeś, paranoiku, ale niech ci będzie. Mogłeś wybrać stolik, ale dzisiaj karty rozdaję ja.

Dominic jej odpisał bezpośrednio na komputer. Wiadomość wyświetliła się na całym ekranie:

Za 2 dni spotkajmy się w Nowym Yorku, Madison Street przy wejściu do metra. Oni wciąż mnie śledzą

Antonia wpisała na poprzednim forum:
La reina Mab: O 16, wcześniej mam pedicure.

I o rzeczonej 16 pojawiła się na stacji metra, w kusym płaszczyku ściagniętym w talii złotym paskiem i takąż torebką, z kolczykami tak wielkimi, że można by zakotwiczyć na nich jacht.
Z torebki wyciągnęła gazetę, położyła ją sobie na stopniu schodów, na tak przygotowanej powierzchni usiadła i wydobyła z torebki kieszonkowe wydanie "Niebezpiecznych związków".

Do Stanów przyleciał na sfałszowanym dowodzie osobistym. Nie pierwszy z resztą raz. Żeby dobrze się ukryć musiał poznać kilka technik. Z początku ubrany w garnitur z okularami połówkami na nosie i skórzaną aktówką w ręce, teraz nosił na głowie kaptur. Szczytem kamuflażu to nie było, jednakże tajnym agentem też nie był. Na stacji metra szybko dostrzegł dawną znajomą. Jej sposób bycia zawsze był nieco rzucający się w oczy. Przeklął w myślach na ten fakt. Zaczepił jakiegoś chłopaka, starał się wybrać najbardziej godnego zaufania i dając mu dolara wraz z zamkniętym liścikiem, powiedział, że drugie dostanie kiedy poda liścik kobiecie siedzącej na schodach. Chłopak posłusznie poszedł i podał kobiecie list.

Było w nim napisane: "Wsiądź do następnego pociągu"

Antonia przeczytała liścik a potem zamieniła z doręczycielem kilka zdań. Było widać, że biedny chłopak aż się zwija...
A potem wszystko poszło tak, jak za dawnych czasów. Czyli Antonia wysłuchała z powagą drugiej strony i oczywiście, zrobiła po swojemu. Jak Benedict to znosił, przez tyle lat? Nigdy nie pokazał, że drażni go samowolność Chemiczki. Chyba po prostu ją uwielbiał, obsypywał w końcu przy każdej okazji kwiatami i małymi, lecz kosztownymi drobiazgami. Przymykał oko i obracał wszystko w żart. Może to był sposób?

Antonia wstała i nachyliła się do ucha chłopaka, po czym ruszyła bynajmniej nie do stacji metra, ale w stronę parku. Przy wejściu zatrzymała się przy stoisku sprzedawcy prażonych orzechów i długo wybierała smakołyki do papierowej torby. To też się nie zmieniło. Ludzie po prostu jedli, a Antonia celebrowała nawet filiżankę kawy.

Najdziwniejsze zaś było to, że czas ledwo ją tknął. Nadal wyglądała na te dwadzieścia parę lat.

Machając papierową torbą, rozkołysanym krokiem ruszyła w głąb parku.

Z początku Dominic chciał ruszyć już w stronę metra, jednak zauważył, że kobieta wdała się w rozmowę ze zrezygnowanym chłopcem. Ten zaraz powrócił by przekazać wiadomość:

-Pani nie chce zejść do metra, bo od przeciągów psuje się jej fryzura
 

Ostatnio edytowane przez Rewan : 07-12-2011 o 15:00.
Rewan jest offline