Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2011, 22:52   #13
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Deszcz wciąż nie ustawał, chociaż jako tylko irytująca mżawka nie utrudniał zbytnio życia. Nie umilał także, całe szczęście, że przynajmniej Stromdorf nie był jakoś bardzo duży i chodzenie od bramy do bramy nie wymagało pół dnia męczenia nóg i moknięcia.
Szybko się jednak przekonali, że stracili przez to trochę czasu. Pierwsi zapytani strażnicy, ci przy wschodniej bramie, zareagowali bardziej zaskoczeniem niż czymkolwiek innym. Jeden się nawet roześmiał.
- Trzy tygodnie temu, jakiś kupiec? Byśmy może i pamiętali, ale wtedy warty nie mieliśmy. Nasza, tak jak dzisiaj, w dzień wypadała.
Przy każdej z bram było ich po dwóch, ale w żadnej nie mieli szczęścia, chociaż w północnej osiągnęli przynajmniej sukces połowiczny.
- Być może faktycznie tacy dwaj tędy przechodzili. Pieszo, bez towaru, no i obcy zupełnie, to ich pamiętam. Backertag, bo tego dnia moja stara urodziny miała, to wiem. Żem wziął podwójną wartę, aby mniej mi w chałupie marudziła i lamentowała, że to jaki ja zły mąż jestem.
Wyszczerzył lekko pożółkłe zęby, mierzwiąc przynajmniej kilkudniowy zarost. Tutejsi strażnicy nie byli posągowymi, przystojnymi mięśniakami. Ci tutaj pewnie nigdy nie walczyli naprawdę.
- Gdzie poszli? Na jakąś barkę, tak na moje oko. Piechotą na trakt to głupota, musi być barka.
Przy trzeciej bramie nie wiedzieli nic konkretnego, więc jedyne co jeszcze pozostało do sprawdzenia, prócz koszar do których skierował się Julian, było nabrzeże. Nie znajdowało się daleko, dwadzieścia minut pieszo po błotnistej drodze na północ. Niestety deszcz przybrał na sile, próbując przebić wszystkie warstwy ubrań, które mieli na sobie.

Bretończyk miał znacznie więcej szczęścia w swoim dochodzeniu. Koszary pilnowane były przez jednego strażnika, który siedział w niedbałej pozie przed wejściem i nawet nie sięgnął po stojącą obok włócznię, gdy Aust-Agder się do niego zbliżył. Przyglądał się tylko znudzonym wzrokiem, a gdy dowiedział się czego obcy tu szuka, wpuścił go do środka.
- Prosto i pierwsze drzwi na lewo. Kwatermistrz będzie miał rozkład wart.
Było jak mówił. Julian ruszył korytarzem, szybko zauważając, że ten budynek zrobiony był prawie w całości z kamienia. Posadzki wyłożone były jednakże drewnem, choć już starym, a same koszary od wewnątrz, bez większego zaskoczenia trzeba przyznać, były bardzo surowe i pozbawione ozdób. Kwatermistrz miał otwarte drzwi, więc tylko popatrzył na obcego, a potem wskazał krzesło. Był już posiwiały, chociaż trzymał się nieźle, pewnie od czasu do czasu ćwicząc z resztą straży. Wysłuchał prośby, a potem zaczął gmerać w dokumentach. Nieszczególnie najwyraźniej obchodziły go szczegóły sprawy, bo nie dopytywał.
- Gdzieś tu to było... a jest, dwa tygodnie temu... trzy tygodnie temu, no proszę. Bramy. Sierżant Franz Oller przy wschodniej, możesz od niego spróbować zacząć, bo siedzi w stołówce, widziałem jak przyszedł. Zaraz ma obchód. Z zachodniej dziś złapiesz Pietera Lutza a z północnej to zdaje się, że Rudiego, wieczorem mam wartę. Domowych adresów podać nie mogę, zabraniają.
Tak jakby trudno było ich odnaleźć w mieście nie liczącym nawet tysiąc ludzi.
Bretończyk nie miał co wybrzydzać, zwłaszcza, że już z sierżantem poszło mu całkiem dobrze. Choć nie tak, jak można się było spodziewać. Mniej więcej czterdziestoletni mężczyzna o prawie wyłysiałej już czaszce, przyjrzał się obcemu. Wymienili kilka grzeczności, ale tutejsi byli tak znudzeni, że całkiem chętnie dzielili się informacjami.
- Ta, pamiętam. Paskudna noc, zimno było jak diabli. Tośmy siedzieli w stróżówce, karta mi nie szła, wtedy się stary Holtz pojawił. Reiner Holtz, jeden z farmerów. Przyjeżdża co marktag, z tym swoim mułem, jakimiś niewielkim inwentarzem na sprzedaż i siedzi po nocach, chlejąc. W Wodnym Gromie też się w ale zaopatruje i tym razem także miał ze dwie beczułki, z tego co widziałem. Wypuściliśmy go, co mieliśmy nie wypuścić, tylko pamiętam, że zdziwiłem się, że ma osła i wóz, ale pytać nawet mi się nie chciało. Może się dorobili, kto wie? Choć na moje to pijak i śmierdziel. Gdzieś na południe od miasta ma farmę.
O żadnym kupcu ani nie słyszał, ani tym bardziej nie widział. Nie miał pojęcia, podobnie jak kwatermistrz czy człowiek przed koszarami, kto tamtego dnia w Garnku siedział.


Gdy spotkali się w Wodnym Gromie, minęło już południe. Oczywiście z pozycji słońca nie bardzo dało się to ustalić, ale tutejsi mieli bardzo dobre wyczucie czasu, wyrobione przez lata. Czyste niebo było tu pewnie witane z takim samym zaskoczeniem, jak śnieg w dalekiej Arabii. Karczma wciąż była pusta, siedział w niej tylko staruszek, który uraczył ich opowieścią zeszłego wieczora, barman w postaci syna właściciela i jedna kelnerka, obecnie szorująca podłogę. Ich wejście powitali z lekkim zaskoczeniem, chociaż nie tak znowu wielkim. Otto wciąż był co prawda na targu, ale wyprzedał już praktycznie wszystko i najpewniej trafi do gospody na obiad, którego zapachy już docierały do wspólnej sali, chociaż powtarzano, że jeszcze nie gotowy, więc nic nie dostaną.
Wymienili się informacjami, a czujne ucho Brennera wyłowiło jedno z nazwisk.
- Reiner Holtz, ten stary opój? Faktycznie, był tu wtedy, chociaż kompletnie go skojarzyłem z kupcem. Jeden sprzedawał, drugi kupował i ten drugi tylko i wyłącznie ale. Jak zwykle, chociaż nie zawsze go stać. Nic niezwykłego.
Wrócił do polerowania kufli. Dzień wciąż był młody a jak się łatwo dowiedzieli, do farmy Holtzów były dwie godziny drogi, jeśli na piechotę. W obie strony zdążyć za dnia dało jeszcze radę. Było też jeszcze nabrzeże i strażnicy z dwóch poprzednich bram, chociaż oczywisty także był fakt, że wtedy już będą musieli kolejną noc spędzić w Garnku, zanim się udadzą dalej.

Był Aubentag, 10 Jahrdrung 2523. Wiosna już przyszła, i choć dęło zimnem od pobliskich gór, to drzewa zieleniły się a kwiaty kwitły. Chociaż może akurat nie w Stromdorfie, gdzie wszystko zalewane było strugami prawie nieprzerwanie padającego deszczu.
 
Sekal jest offline