Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2011, 21:31   #51
Radioaktywny
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
Robaki... robaki za rogiem, robaki pod schodami, robaki w kieszeniach... Drogbar miał ich dosłownie i w przenośni po dziurki w nosie. Miarka przebrała się gdy jeden zaplątał się w jego brodę. Był już na skraju załamania, z każdą chwilą nabierał coraz większego przekonania, że zwariował. Co gorsza nie miał żadnej mikstury, która pomogłaby mu zwalczyć to uczucie... a właściwie...

Brama już stała, toteż krasnal rzucił pozostałą robotę i skierował się w stronę wozu. To jeszcze tylko pogorszyło mu nastrój. Przypomniał sobie jak mówili o tym co stało się ze zwierzętami. Te martwe bydlaki zeżarły mu kuca. Ale ból miał nie trwać długo. Nalał sobie kufel piwa i jednym haustem wypił do dna. Gdy poczuł smak trunku, humor od razu mu się nieco poprawił. Szybko nalał kolejny kufel... i kolejny... złocisty płyn szybko znikał w jego przełyku.

Nie minęło pół godziny a Gurnes był już wstawiony. Siedział wygodnie oparty o koło wozu i nieco wolniej już sączył dębowe piwko. Wtedy ujrzał kolejnego robala

- Co? Też chcesz? A masz ty mały sukinsynu! - i wylał na niego to co zostało mu w kuflu.

Trunek faktycznie pomógł pozbyć się lęku. Przestał się bać przechodzących robali, ale mimo to stwierdził, że woli inne towarzystwo. Zabrał beczułkę i udał się na stołówkę.

- Bierzcie i pijcie! Tyle nam zostało! To przeklęte miasto i tak nas wykończy, to chociaż się trochę zabawmy przed śmiercią! - krzyknął i postawił baryłkę na stole

Nie patrzył czy się częstują. Nie dbał o to. Zginęło już tyle osób, może i lepiej będzie się z nimi nie wiązać. Będzie lżej patrzyć jak umierają... o ile oczywiście on nie zginie wcześniej. Nalał sobie i usiadł na krześle obserwując co się dzieje wokół.

Niedługo po tym podano obiad. Dopiero teraz alchemik przypomniał sobie jak dawno nie jadł. Polewka na mięsie... nie było to jakieś specjalnie wykwintne danie ale w takim miejscu i okolicznościach wydawała się być posiłkiem bogów. Większość wojaków nie wydawała się specjalnie głodna, wydawali się być przygnębieni. Gdyby nie stężenie alkoholu krążącego w żyłach, krasnal zapewne czułby się jeszcze gorzej. Teraz, może i nie nabrał optymizmu ale cała ta sytuacja spływała po nim jak po kaczce. Wyrok już zapadł, a wydał go przede wszystkim Tarnus. Przez jednego szalonego wariata tylu ludzi czekało bezradnie na nieuniknioną śmierć.

Spokojny posiłek przerwały dzikie wrzaski Baldricka. Wrzeszczał coś o oczach w zupie i kobiecie. Drogbar wiedział, że sam jest podchmielony ale on już pił jakiś czas, a tutaj baryłkę wniósł dopiero niedawno. Ten człowiek musiał mieć bardzo słabą głowę. Co gorsza po chwili zaczęło nim rzucać, a cały obiad wylądował na podłodze. To odebrało krasnalowi apetyt. Odwrócił wzrok, a wtedy na ścianie ujrzał kolejną “wiadomość od miasta”. Mówiła ona “Nadchodzi twój czas”...

- Co wy nie powiecie... - burknął pod nosem po czym wściekle rzucił krzesłem roztrzaskując je o mur. Wyładowanie złości pozwoliło mu się na chwilę uspokoić. Stanął i zaczął bezradnie rozglądać się po pomieszczeniu. Nie wiedział już co ze sobą zrobić...
 
Radioaktywny jest offline