Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2011, 08:12   #52
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Ranek nastał szybciej niż Evelyn by chciała, jednak jak tylko Viltis ją trącił otworzyła oczy i usiadła na łóżku przeciągając się aby odgonić od siebie resztki snu.
- Działo się coś w nocy, co cię zaniepokoiło? - spytała ziewając
Wzruszył ramionami i odparł - Nic czego nie można byłoby się spodziewać -
Wściekłe spojrzenie rzucone przez Evelyn sprawiło, że rozwinął swoją wypowiedź - - Całą noc trupy snuły się po mieście, ale od kiedy wstało słońce żaden się nie pojawił. Chyba możemy ruszać do reszty.-
- Ciekawe gdzie się chowają o świcie, zerkałeś może przez tą klapę w piwnicy czy ci tam na dole też znikli wraz z nastaniem świtu? - spytała dziewczyna pocierając w zastanowieniu skroń.
- Nie otwierałem klapy, od kiedy ją zamknąłem. Nikt też przez nią nie próbował tutaj wchodzić. Jeśli chcesz możemy sprawdzić co się tam dzieje, ale chyba naprawdę lepiej udać się z tym do reszty oddziału.
- Hmmm... chyba nie ma co ryzykować, że zwrócimy na siebie ich uwagę. Masz rację, lepiej tu wrócić z innymi, aby przyjrzeć się tym stworom. - zgodziła się z Viltisem czarnowłosa, po czym dodała z zastanowieniem słyszalnym w jej głosie.- Może warto oznaczyć jakoś to domostwo byśmy mogli tędy przedostać się do podziemi? Nie wiem czy uda mi się odnaleźć wejście w świątyni przez które tu dotarliśmy.
- Będziemy pamiętać ten dom. powiedział z pewnością. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, że w tym mieści nigdy nic nie wiadomo i dodał - Wytnę nożem na drzwiach znaki.
- A może lepiej na dachu Viltisie, gdzie nikt inny ich nie zobaczy, nie zatrze albo też nie oznaczy tak samo innych domostw? - rzekła do smokowatego Evelyn pamiętając, że mimo pozorów żę miasto jest opustoszałe, wcale takowe nie było.
Viltlis nie zwlekając wszedł na ostatnie piętro, wyszedł przez okno i wspiął się na dach. Rozejrzał się dookoła utrwalając w pamięci lokalizację budynku w odniesieniu do innych dachów i kominów. Odnalazł wieżę ratuszową z zegarem, a także świątynię. “Na pewno nie zgubię tego miejsca” mruknął do siebie, po czym i tak na wszelki wypadek wydrapał na kominie krótką notatkę “Byłem tu. V.” Przyjrzał się jej krytycznie, po czym jeszcze kilkukrotnie przejechał po niej ostrzem by pogłębić rysę. “No może być” pomyślał zadowolony z siebie i wrócił do Evelyn. - Zaznaczone. Pora ruszać w drogę
- Najpierw skorzystam z tego, że mamy tu wodę, którą można się obmyć, a potem zerknę na rzeczy, które Lilia znalazła w świątyni, może to zająć trochę czasu, a tu chyba jesteśmy bezpieczni. - odpowiedziała Evelyn kierując się w stronę drzwi.

Lialda leżała jeszcze przez chwilę rozkoszując się ciepłem jakie dawał jej koc i wygodnym materacem. Cały koszmar zniknął choć na chwilę, a wieści przyniesione przez Viltisa sprawiły, że od momentu przebudzenia humor jej się poprawił.
Czarnowłosa poszła do kuchni by obmyć twarz zimną wodą, a potem wróciła do pomieszczenia, w którym spędziły noc i siadając wygodnie na podłodze wraz z Viltisem skupiła się na przedmiotach, które znalazła Lilia.
W tym czasie półelfka zdecydowała się nareszcie podnieść z łóżka i zabrawszy wyczyszczone ubranie poszła zmyć z twarzy resztki snu. Ubrana, wróciła po kilkunastu minutach i nie przeszkadzając magiczce, usiadła na brzegu łóżka przyglądając się temu, co tamta robi.
Czas płynął wolno, jedna minuta po drugiej, dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy, że identyfikacja zajęła jej prawie dwie i pół godziny. Jednak kiedy skończyła mogła się podzielić swą wiedzą z półelfką:
- Ta kusza... ma w sobie zaklętą esencję dobra. Jej moc rani istosty złe ze swej natury, może nam być bardzo pomocna w tym mieście. Heh... ciekawe jak kapłan ją dotykał, wszak ona nie pozwala bezkarnie dotykać się zły istotom? Wydaje mi się iż jest ona nieco potężniejsza od swych zwykłych magicznych odpowiedników. - Evelyn wskazała na drąg zdobyty przez półelfkę i kontynuowała: - Ten drąg posiada w sobie potężną magię. Owa magia szczególnie dobrze sprawia się w rękach osoby powiązanej z bogami, kapłanem lub paladynem, albo też osoby o podobnej profesji. W takich rękach można będzie przebudzić drzemiącą w drągu moc szarego płomienia, która rani różne istoty w zależności od moralności osoby władającej nią. - a na koniec dodała: - Bełty zaś kryją w sobie odrobinę magii, choć główną ich zaletą jest niszcząca siła adamantytowych grotów.
- Hmmmm… to nawet więcej niż się spodziewałam. - powiedziała w końcu Lialda - Kuszę i bełty zatrzymam, ale drąg bardziej przyda się naszej paladynce... lub komuś innemu. Co się zaś tyczy kapłana dotykającego tej broni... właśnie sobie skojarzyłam, że ten szachraj co prawda wskazał nam ołtarz, ale sam się do niego nie zbliżył. Podobnie jak te przeklęte rzeźby. A że przedmioty leżały na ołtarzu to pewnie nie dotykał ich już jakiś czas. – dodała.
- Za to bardzo mocno ściskał w garści tą swoją dziwaczną księgę. Ciekawe gdzie on ją odnalazł i czy to nie on przy jej pomocy sprowadził to coś co widział Viltis, a równocześnie i zagładę na to miasto. - stwierdziła Evelyn i zerkając na Viltisa spytała: - Czy to stworzenie co rozmawiało z kapłanem w świątyni, było podobne do tej dziewczynki, którą wcześniej widzieliśmy w uliczce?
- Były podobnego wzrostu, i na pewno ich włosy były w tym samym kolorze. Ale czy to jedna i ta sama osoba... Zamyslił się na chwilę próbując przypomnieć jak najwięcej szczegółów - Nie, sądzę, że nie. Gdyby były choć trochę podobne, to bym zwrócił na to uwagę.
- Zastanawiam się czemu widzimy tylko dzieci? Czy to one uległy temu co opanowało to miasto i są pod jego wpływem? Czy tylko one przeżyły? A może to kolejna ułuda jaka nam się ukazuje? - zastanawiała się Evelyn, na głos wypowiadając kolejne nękające ją pytania. - Chyba powinniśmy się zbierać. Im szybciej dotrzemy do garnizonu, tym szybciej przekażemy wieści i wrócimy spowrotem do kapłana. Może wtenczas uda nam się dowiedzieć od niego jak jest z tymi dziećmi. Viltisie rozejrzałeś się, w którą stronę powinniśmy się udać by nie utknąć w labiryncie uliczek?
- Jadne, że tak. Już idziemy? Czy też jeszcze chcecie coś sprawdzić? - zamarł w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Chyba nie ma tu już nic do sprawdzania. Lepiej się zbierajmy. - rzekła mu na to Evelyn zbierając swoje rzeczy i zerkając w stronę półelfki czy i ona jest gotowa już do drogi.
Lila słuchała uważnie rozmowy Evelyn z Viltisem, pakując przy tym swoje rzeczy. Na wezwanie towarzyszki skinęła głową, że jest gotowa.
W głębi duszy miała te same pytania co i Evelyn. Dzieci były śladem, jakim powinni podążać. Tego była pewna.
Z drugiej strony miała po prostu ochotę zwijać manataki i wynosić się od tego miasta jak najdalej. Przeklinała w duchu dzień, w którym podpisała umowę. Przygoda, przygodą, ale tego nie spodziewała się nawet w najgorszych scenariuszach. Żeby jeszcze wiedzieli co tu się w ogóle stało i jak z tym czymś walczyć?
- Ciekawe czy się kręcą tutaj jeszcze jakieś niespodzianki. Lepiej wskoczę na dach i będę szedł przed wami sprawdzając drogę Viltlis, pomimo budzącego się dnia, wcale nie poczuł się bezpieczniej. - Musimy być bardzo czujni.
Evelyn pokiwała głową na słowa Viltisa, wiedziała bowiem iż jeżeli coś im zagrozi to zanim zdąży to spostrzec jego ostrzeżenie rozbrzmi w jej umyśle niczym dzwon bijący na alarm. A to da im czas na reakcję i schronienie się w bezpiecznym miejscu. Jeżeli w tym mieście mogło znajdować się "bezpieczne miejsce", ale nad tym postanowiła się na razie nie zastanawiać.
- Ruszaj więc Viltisie i bądź czujny... to miasto jest... - Evelyn nie dokończyła bo sama nie wiedziała czy "przeklęte" to odpowiednie określenie na to co się tutaj działo.
Lialda podążyła tuż za swoją towarzyszką, a w jej głowie kłębiły się różne myśli. Na szczęście był dzień, więc mieli jeszcze parę godzin czasu na to, żeby opracować jakiś plan i pokazać zdobyty zwój Drogbarowi. Lila miała nadzieję, że ten potrafi odcyfrować pismo swoich przodków. W głębi duszy liczyła na to, że tekst ukryty w zwoju przybliży ich chociaż o krok do rozwiązania zagadki.
A nadzieja, jak wszystkim wiadomo umiera ostatnia…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline