Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2011, 14:44   #28
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Trzeba było przyznać, że sir Etherington nie stronił od alkoholów. Barek w biblioteczce był pełen wszelakich trunków. Od mocnych whiskey, przez rum, do różnorakich likierów.



O ile whisky nadawała się do odganiania koszmarów w samotności poranka, to jednak do rozmowy dwójki osób o tak wczesnej porze pasowała butelka słodkiego likieru. I właśnie taki trunek wybrał dyplomata.
Roger wyszukał kieliszki, po czym z karafki rozlał alkohol do dwóch kieliszków. Jeden postawił przed Charlotte, drugi przed sobą. Po czym usiadł w fotelu.

-Nie jest to idealny sposób na spędzanie poranków, ale... czasem trzeba.
Panią nie męczą koszmary? W końcu, tyle obcowania ze zwłokami musi mieć jakiś wpływ.
- Większym koszmarem niż oglądanie ciał zmarłych jest dla mnie wyobrażenie o tym jak okrutnym może być człowiek. - podziękowała przy tym za podany alkohol skinieniem głowy. Likier przyjemnie rozlał się falą w ustach i spłynął łagodnie do żołądka. - Zmarli nikomu już krzywdy nie uczynią. - przerwała na chwilę, aby zaraz kontynuować - Wie pan, czym innym jest dla mnie śmierć kogoś, kto odchodzi w przeznaczonym mu czasie, a czym innym śmierć będąca ingerencją w koło życia. Może zabrzmi to trochę pretensjonalnie, ale w pewien sposób odczytuję to co zamordowani chcieli nam powiedzieć o swoich katach. Ten przypadek, z którym miałam do czynienia np. dzisiejszej nocy jest dość niezwykły i jest w jakiś sposób powiązany z innymi morderstwami...
-To chyba...- Roger napił się alkoholu. Wydarzenia wczorajszego wieczoru i nocy, sprawiły że dyplomata raczej nie zgodziłby się z tezą o nieszkodliwych zmarłych. Według niego, to duch jakiegoś nieboszczyka, albo zbiorowy nieboszczyków powodował te zbrodnie.- dość śmiała teza. Jest pani przekonana, co do niezwykłości znalezionych zwłok? Mnie jako laikowi, trudno ocenić takie kwestie.
Attenborough nie chciał rozwijać kwestii, własnych doświadczeń ze śmiercią i zwłokami. Spojrzał w oczy Charlotte i spytał.- Co pani powiedziały znalezione wczoraj zwłoki?
- Cóż... jeśli nie popsuje to Panu doszczętnie apetytu - Charlotte uśmiechnęła się ponownie i powiedziała - Z jamy brzusznej usunięte zostały wszystkie narządy, a ciało pozbawione doszczętnie krwi. Jedynie mózg pozostał na swoim miejscu To samo stwierdzono w przypadku innych ofiar. Nie wiem czy śledził pan ostatnio gazety? - poprosiła niemo o dolewkę i oczywiście Roger napełnił jej kieliszek potwierdzając skinięciem głowy, że owszem...czytał.
- No właśnie - Charlotte kontynuowała - wgląda to na dość podobną zbrodnię, choć tutaj ofiara, jako pierwsza z całej serii, zdawała się bronić. Wskazują na to liczne otarcia i zadrapania.
-Rozumiem.- stwierdził Roger i po chwili zamyślenia spytał.- Ofiarom wydarto wnętrzności, rozcięto brzuch i wyrwano siłą?
- Nie do końca drogi panie. Wszystko wskazuje na to, że nie otwierano w ogóle jamy brzusznej, a krew została po prostu... odessana. Nie wiem jak to wszystko sobie wytłumaczyć.
Nie dziwił się jej. Takie sztuczki trudno by było wyjaśnić, bez sięgania po nadnaturalne hipotezy.
Ale kto w dzisiejszych czasach wierzył jeszcze w duchy, wampiry... demony?
-Ty wierzysz, Rogerze.-odezwał się dotąd milczący Ravana.
Roger nalał ponownie alkoholu do kieliszków i rzekł.

- Coś nam ponury wyszedł temat rozmowy, jak na ten słoneczny poranek. Jeśli mogę spytać... przy czym się lubisz relaksować panno Ambercombe. Muzyka, malarstwo, dobra książka? Zauważyłem, że wspomniałaś o kręgu życia. Interesujesz się egzotycznymi kulturami?
- Ostatnio mało mam czasu na relaks, jednak to muzyka najlepiej wycisza moje myśli. Zresztą wszystko co pan wymienił stanowi dobrą odskocznię od pracy. Również i ... okultyzm. To również coś co bardzo mnie interesuje.
-Stąd te wspomnienie o kręgu życia.- skinął głową z uśmiechem Roger. Po czym dodał.- Ja sam też nieco interesuję się okultyzmem, głównie hinduskim. Sama panna rozumie, dyplomata musi znać mentalność ludzi z którymi się styka. Muzyką też choć... -tu podrapał się po nieogolonym podbródku.-... nie jestem dobrym pianistą. Dopiero się uczę. Natomiat Ai... moja asystentka pięknie grywa na sitarze.
- Nigdy nie słyszałam brzmienia tego instrumentu. Może pana asystentka dałaby się namówić kiedyś na mały koncert? Ja osobiście mam dwie lewe ręce jeśli chodzi o instrumenty. Mój nauczyciel uciekł ponoć z wrzaskiem kiedy próbowałam zagrać pierwsze akordy. - zaśmiała się. Alkohol rozluźnił napięcie w jej mięśniach.
-Sitar ma dość specyficzny dźwięk... niezwykły jak cała kultura hinduska.- odparł Roger uśmiechając się w zadowoleniu na widok rozluźnionej Charlotte. Uśmiech dodawał jej uroku.- Myślię, że Aisha się zgodzi. Co do mnie... jestem w podobnej sytuacji co pani. Raczej minie sporo czasu, zanim opanuję porządnie grę na fortepianie.
- Dużo czasu spędził pan w Indiach? Ja raczej niewiele wiem o tamtejszej kulturze.
-Dość dużo. Ponad dwa lata. To sporo czasu, by poznać inny świat.- uśmiechnął się dyplomata patrząc na w półopróżniony kieliszek alkoholu.- Bardzo fascynujący świat. Zwłaszcza miejsca ukryte przed... nami.
- Ma pan na myśli nas, Europejczyków?
- Dokładnie. Choć może nie tylko... jeszcze dochodzą...- Roger przez chwilę próbował skupić myśli na temacie i znaleźć dobre określenie.-... różnice związane z pochodzeniem społecznym. Będąc na szczycie drabinki, ciężko dojrzeć szczebelki u dołu. Ale... tam na dole...- nagle zmienił temat.- Sztuka hinduska, rzeźba, architektura. Najciekawsze obiekty znajdują się poza miastami, w gęstej dżungli. Zapomniane świątynie i miasta... miejsca kultu.
- Brzmi fascynująco... choć pewnie miejscowi zazdrośnie strzegą swoich tajemnic? Co udało się panu zobaczyć?
Roger przez chwilę wydawał się być zakłopotany. Zdawał sobie sprawę, że powiedział za dużo. Cóż, pozostało jakoś z tego wybrnąć.- Ja? Mnie udało się obejrzeć starą świątynię ku czci Ganeśi. Bóstwa mądrości o głowie słonia. Obecnie... Wtedy już tylko kilku braminów w niej służyło, dzieląc ten przybytek z kilkoma mnichami buddyjskimi. Wydaje się to być pozornie sprzeczne, ale prosze mi wierzyć mieli powody, by razem przebywać.
Wzruszył ramionami dodając:

- Poza tym. Nawet razem, zajmowali tylko połowę przybytku. Resztę budowli pozostawili dżungli, z którą nie byli w stanie walczyć.
Uśmiechnął się do kobiety mówiąc - Proszę mi wierzyć. W dżungli. Oglądając jej ogrom, czując na sobie wzrok drapieżników, łatwo pojąć jaką potęgą dysponuje natura.
Oczy Charlotte przez chwilę zasnuły się mgiełką. Jej wzrok skierowany był w jeden punkt, jakby na chwilę straciła kontakt z rzeczywistością. Potem westchnęła lekko.
- Mogę to sobie jedynie wyobrazić. Na co dzień spotykam się raczej z bardzo przyziemnymi sprawami. A podróże... no cóż. To na pewno kusząca perspektywa, ale nie dla naukowca związanego pracą na uczelni. Niemniej jednak dziękuję i za te opowieści.
-Podróże potrafią być fascynujące, ale...- dyplomata wzdrygnął się nerwowo. Po czym potarł czoło dodając.- Wszystko ma swoje wady i zalety. Mogę wiedzieć, czym się pani zajmuje na uczelni? Bardzo jestem ciekaw. Czyżby patologią?
- Bardzo pan spostrzegawczy. Jestem asystentką na wydziale medycyny, a specjalizuję się w patologii. Cóż.... dla mnie to właśnie świat do którego podróżuję niemal codziennie.
-Dziwny wybór, jeśli mam być szczery.- odparł Roger. Sięgnął po kieliszek i upił odrobinę alkoholu.- Ja przy każdym trupie, powtarzam sobie, że to ostatni jaki w życiu zobaczyłem. I niestety, za każdym razem się mylę.
- Dla mnie śmierć jest nieodłącznym elementem codzienności. Nie lękam się jej ani tym bardziej nie brzydzę. Poza tym moja praca ma służyć żywym. Dzięki znajomości anatomii medycyna potrafi działać cuda - uśmiechnęła się mówiąc te słowa - Niemniej jednak rozumiem, że nie każdy chciałby podążać wybraną przeze mnie ścieżką. - na twarzy Charlotte zakwitły delikatne rumieńce. Tłumaczyła to sobie wypitym alkoholem, ale tak naprawdę nie znała do końca przyczyny ich nagłego pojawienia się.
Roger przyglądał się twarzy Charlotty, choć poprawniejszym i bardziej trafnym określeniem byłoby “gapił się jak sroka w gnat”. Wydawał się próbować odczytać jej myśli z twarzy. Słuchał niewątpliwie uważnie, choć lekko przeszklonym wzrokiem.- Rozumiem. Jednakże nie tyle śmierci się boję, co... czuję odrazę do zwłok, takich jak te z lasu. Odrazę do bolesnej agonii i do trupów zbeszczeszczonych przemocą w chwili zgonu. I do śmierci głodowej. A nie do umierania jako procesu kończącego życie.
- Każde zwłoki niosą ze sobą pewną historię, mniej lub bardziej tragiczną. Ale to nie ich się obawiam, tak jak powiedziałam. Bardziej przerażają mnie czyny, które nagle i brutalnie przerywają kruchą nić życia. Wie pan, ja silnie wierzę w przeznaczenie i w to, że każdy powinien odejść dopiero, kiedy zamknie się jego krąg. Dlatego właśnie często współpracuję z policją tropiąc każdego z tych przeklętych morderców - kiedy tak mówiła jej słowa brzmiały niemal żarliwie. - I mam nadzieję, że i tym razem złapiemy tego kogoś.... lub to coś... co wybrało na ofiarę młodego pana Telley.
-Coś?- zamyślił się Roger, po czym zasępił. Przez chwilę zastanawiał, po czym spytał.- Wierzysz... wiem że to głupio zabrzmi. Ale, czy wierzysz w duchy?
Charlotte przez chwilę zapatrzyła się w twarz Rogera, jakby sprawdzając czy sobie z niej nie kpi, po czym wolno pokiwała twierdząco głową mówiąc cicho:
- Nawet jeśli to brzmi niedorzecznie, to tak. Wierzę, że istnieją …. tak jak istnieje dobro i zło, mrok i jasność... i tak dalej...
- W okolicy w której biedny pan Telley został pozbawiony wnętrzności, wiele lat temu dokonano masakr.- rzekła Roger, po czym szybko się poprawił.- Masakry. I nie zdziwiłbym się, gdyby krążyła po okolicy jakaś legenda o … duchu związanym z tym miejscem.
Potarł brodę dodając.- Zastanawiałem się, jak... z takim duchem... teoretycznie oczywiście, walczyć. Może srebro. Powiązane z księżycem symbolicznie. Co panna o tym sądzi?
- Sądzę, że to ciekawy trop dla śledztwa... - Charlottte wpatrywała się w kolorowy płyn w kieliszku - Nawet jeśli mylimy się w tezie, że duchy istnieją, może któryś z potomków dokonuje w ten sposób jakiejś szalonej zemsty? Chciałabym więcej dowiedzieć się o tej masakrze... i może obejrzeć to miejsce za dnia...
- Nie polecałbym zwiedzania tamtego miejsca bez silnej eskorty. A co do legendy. Hmmm..-Roger zamyślił się i przymknął oczy.- Proszę sobie wyobrazić Celt... Czasy reformacji, czy może..Nie...Katolickich zwolenników Marii Stuart w błyszczących zbrojach, wyrzynających boga winnych anglikan. Tak to mniej więcej wyglądało. A przynajmniej tak słyszałem.
- Hmmmm... to by tłumaczyło tak głęboko zaszczepioną nienawiść... Fanatyzm zawsze stanowił dobre podłoże dla mordów. Nawet mordów rytualnych. A te morderstwa na pewno dokonywane są według pewnego schematu. Organy, krew, porwanie i tajemnica. Muszę wrócić do opisu poprzednich przypadków. - spojrzała znowu na sir Attenborougha - Czy znał pan może którąś z poprzednich ofiar ?
- Nie. Obawiam się, że żadnej. W końcu ja dopiero co wróciłem z Indii i zająłem się porządkowaniem przywiezionej stamtąd wiedzy i pisaniem pracy naukowej. Nie miałem czasu, by się spotykać z kimkolwiek.- odparł Roger siadając wygodniej w fotelu. Drzwi się otworzyły w tym czasie i lokaj przyniósł dwie zaparzone i mocne kawy. Postawił je przed nimi, po czym oddalił się prawie bezszelstnie.
- Rozumiem. Pozostaje popytać wśród pozostałych gości i domowników. Może pomiędzy tymi ludźmi istnieje jakieś powiązanie? - Charlotte zastanawiała się na głos sypiąc cukier do kawy - Słodzi pan? - dodała chwilę później.
-Odrobinkę.-odparł Roger i uśmiechnął się mówiąc lekko zaskoczonym głosem.- Czyżby zamierzała panna stanąć w szranki z inspektorem Hallem? Kto pierwszy rozwiąże zagadkę zgonów?
- Ochhh... - kobieta speszyła się nieco - Nie zamierzam być konkurencją dla policji. Po prostu nurtują mnie pewne pytania i nie zaznam spokoju dopóki nie uzyskam na nie odpowiedzi. Poza tym to ciekawsze zajęcie niż... polowanie.- powiedziała szybko, po czym dodała - Jakkolwiek okrutnie by to nie zabrzmiało.
-Zawsze można spróbować wywołać ducha.- rzucił żartobliwym tonem głosu Roger popijając kawę. Po czym spochmurniał dodając.- A gdyby coś... nieoczekiwanego w domu. Ktoś zaczął zachowywać się dziwnie, to... proszę mi dać znać.
- Ma pan coś szczególnego na myśli? - spytała żwawo - W tym domu towarzystwo od początku nie zachowuje się normalnie. Bez ubliżania oczywiście gospodarzom. - dodała
-Nie. Niestety nie mogę nic takiego dokładnie określić.- rzekł Roger po chwili namysłu. Potarł czoło powoli forumułując kolejne słowa.- Jeśli jednak poczuje pani przeczucie, że...Sam nie wiem, jak to określić. Czyjejś złowrogiej obecności? To stary dom i pewnie może wywoływać atmosferę grozy. Ale jeśli coś takiego się zdarzy, proszę...- dyplomata położył ujął palcami dłoń Charlotty i lekko je trzymając spojrzał w oczy kobiety mówiąc.- Proszę mnie o tym powiadomić. Wiem, że to dość niedorzeczna prośba, ale... Proszę.
- Mówi pan o opętaniu? - zdziwiła się Charlotte.
Roger nie odpowiedział od razu. Łyknął nieco kawy zdając sobie, iż alkohol sprawił że oboje byli wobec siebie zbyt szczerzy... Przez chwilę milczał, zmarszczył brwi przypominając sobie, że nadal trzyma ją delikatnie za dłoń. Uśmiechnął się nerwowow i dodał.- Nie wiem. Może. Atmosfera tego domu, sprawia że zaczynam snuć różne teorie. Po prostu, proszę mieć oczy i uszy otwarte.
Wstał i wsunął swe dłonie do kieszeni marynarki. -Przepraszam, jeśli przestraszyłem moimi rozmyślaniami, zapewniam że nie było to moją intencją.
- Nie przestraszył mnie pan. Po prostu nie pomyślałam o takiej możliwości. Obiecuję uważać co dzieje się wokół mnie. - jego dotyk lekko ją speszył, ale starała się nie okazywać emocji. W tym akurat była mistrzynią. Swobodnie więc dopiła resztkę kawy i podnosząc się chwilę potem powiedziała - Cóż... wydaje mi się, że obojgu nam przyda się choć chwila odpoczynku, zanim gospodarz zrealizuje weekendowe plany. - uśmiechnęła się szczerze.
-I okazji doprowadzenia się do ludzkiego wyglądu. A przynajmniej w moim przypadku by się to przydało.- odparł Roger przesuwając dłonią po nieogolonej brodzie.
- Broda dodaje mężczyźnie swoistego uroku - zaśmiała się - Dziękuję za ciekawą rozmowę.
-Zapewniam, że cała przyjemność była po mej stronie.- odparł szarmanckim tonem dyplomata. Po czym mruknął.- Będę musiał jeszcze zobaczyć co z Aishą. Biedaczka była jakaś nieswoja po wczorajszej przejażdżce. A już zrobiło się na tyle widno, że nie będę przy tym posądzany o niecne zamiary.

Charlotte uniosła jedynie brwi w geście zrozumienia i uśmiechnąwszy się raz jeszcze, opuściła bibliotekę. Chciała jeszcze przed położeniem się spać, sprawdzić jedną rzecz.

Rozmowa z sir Rogerem przywiodła ją do pewnej myśli, która nie dawała Charlotte spokoju.
A co jeśli ktoś użył magy żeby usunąć narządy? Nie wyobrażała sobie żadnej innej fizjologicznej możliwości. Ani przez usta, ani przez inny otwór w ciele nie można było wyjąć wnętrzności bez uszkodzenia powłok skórnych i otrzewnej.

- Oczywiście, że ktoś tutaj manipulował we wzorcu – powiedział Pan Huczek zgrzytając głośno zębami. Ciachnął przy tym kilka razy ostrym i długim nożem w powietrzu – Jesteś na tyle ograniczona, żeby dopiero teraz to zauważyć?

Nie odpowiedziała na zaczepkę. W głębi duszy bowiem przyznawała mu rację. Zmęczenie i niewyspanie sprawiły, że jej proces myślowy nie przebiegał tak, jak powinien, tak, jak szkolił ją wuj.
Dlatego zeszła jeszcze raz do piwnicy żeby przyjrzeć się zwłokom. I tym razem nie miała świadków. Posterunkowy, który nareszcie wyrwał się ze snu, pilnie notował coś w małym kajecie, mrucząc jedynie coś w rodzaj dzień dobry pod nosem.
Zamknęła za sobą starannie drzwi i podeszła do stołu, na którym leżało ciało. Zdjęła z niego prześcieradło i złożywszy je z boku rozpoczęła krótkie przygotowania.
Zawiesiła na szyi medalion, który nieodłączenie wiązał się z jej ukochanym Aleksandrem, a także nalała do dzbana czystej wody. Następnie podwinąwszy rękawy podeszła do ciała młodego Telleya i polewając je wodą położyła dłoń na jego głowie. Następnie skupiając energię, przeszła do badania formy jaką był wzorzec życia nieboszczyka.
Kilka chwil później znalazła potwierdzenie dla swojej teorii, potwierdzającą jej najgorsze obawy.
Otóż ktoś mieszał we wzorcu Telleya juniora jeszcze za jego życia. Brutalnie i z pełną premedytacją. A to MUSIAŁO oznaczać, że narządy mężczyzny usunięto magicznie.
Wszystko w końcu łączyło się w jedną całość. Nagłe zmiany pogody, poprzednie przypadki morderstw, „wypadek” Telleyów, spotkanie zorganizowane przez gospodarza, w którym „przez przypadek” znalazło się wiele istot jej podobnych, czyli magów… Była pewna tego, co zobaczyła.
Musiała porozmawiać z Etheringtonem. I to poważnie.
Charlotte posprzątała po sobie, nakryła ciało prześcieradłem i opuściła piwnicę.
Skierowała się do swojego pokoju. Zmęczenie i senność odpłynęły. Za dużo myśli bombardowało w tej chwili jej umysł.
Wiedziała, że weźmie chłodny prysznic, zażyje proszki na ból głowy, przebierze się i zejdzie na śniadanie.
A po nim… czekała ją poważna rozmowa.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline