Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2011, 16:07   #29
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Jak głęboko sięga królicza nora? Bardzo głęboko. Kończy się w miejscu gdzie czas spotyka się ze snem. Gdzie to co było ociera się o to co zdarzyć się może.

Spadała w dół. Pikowała jak ranny ptak a obrazy układały się w kształt misternej spirali i wciągały ją do epicentrum.

Niebo przybrało kolor popiołu. Rachityczne szkielety drzew otaczały Julię niemym korowodem a wiatr targał poły jej batystowej nocnej koszuli. Zastanowiła się dlaczego w ogóle ma ją na sobie ale zaraz porzuciła tą myśl jako nieistotną.

Przypomniała sobie dlaczego tutaj jest i zaczęła biec. Kamienie i konary kaleczyły bose stopy ale nie zwalniała. Kolejne zdarzenia obserwowała z zapartym tchem jakby siedziała w pierwszym rzędzie londyńskiego teatru i nie chciała by umknął jej najmniejszy detal odgrywanej sceny.
Bardziej jednak niż widok demona zaskoczył ją drżący z przerażenia chłopiec. A później ten sam wir magii, który wessał ją do tej dziwacznej wizji wypluł ją gwałtownie wraz z uczuciem narastającego parcia na klatkę piersiową. Zabrakło jej tchu.

* * *

Ciało Julii wygięło się w łuk kiedy ze świstem wciągnęła powietrze. Zupełnie jakby zbyt długo przebywała pod powierzchnią wody i wynurzyła się zeń w ostatnim bodaj momencie. To by nawet pasowało. Czuła, że jest przemoczona, ubranie dosłownie lepiło się skóry a po czole spływały lodowate krople.
Pierwszym widokiem jaki ujrzała po rozwarciu ciężkich powiek była burza rudych loków Aoife.
Kultystka zacisnęła palce na drobnym nadgarstku Irlandki i już miała coś jej powiedzieć kiedy rozkaszlała się spazmatycznie. Każdy oddech przychodził jej z trudem. Wciągała haust powietrza ale zaciśnięte przykurczone mięśnie gardła nie dopuszczały go do płuc.
Julia złapała się za szyję jakby chciała rozewrzeć trzymające ją niewidzialne palce.
- Ktoś... mi to zrobił... - wychrypiała niewyraźnie. - Nie mogę...
Julia przetoczyła się na kolana i zwinęła do pozycji embrionu. Drżała z wysiłku. Na tą chwilę jej wszechświat skurczył się do tych kilku płytkich mozolnych oddechów.
- Toś pojechała, siostro - sarknęła Irlandka. - Nie odpowiadaj, spójrz mi w oczy. Oddychaj.

Oczy Aoife były ciemne jak wnętrze starej, głębokiej studni, w którą panny zaglądają nocą, by zobaczyć twarz kochanka, czarnej i zdawałoby się nieskończonej, z Królem Żab i księżycem uwięzionym na dnia.

- Oddychaj - mruknęła jeszcze raz i zmusiła Julię, by się wyprostowała do klęku, oparła dłonie na jej ramionach. Usta Irlandki poruszały się szybko w szeptanych słowach, z których tylko część była angielska i tylko część słyszalna. Szepty przyspieszały jak rozpędzający się pociąg, wwiercały się w uszy, ciche, lecz nachalne i wszechobecne. "Opadnijcie, więzy". "Ciało, odstąp od ciała".

Kleszcze ściskające gardło Julii osłabły, by wreszcie puścić, ale Aoife ciągle trzymała arystokratkę w ramionach, w ciepłym i zbyt silnym jak na kobietę uścisku.

- Już dobrze? Przyniosę ci coś do picia - Aoife podniosła się miękko i zniknęła za drzwiami sypialni. Wróciła po chwili z dzbankiem wody - To chyba do mycia rąk, ale wygląda na czystą... Powiedz mi. Werbena czy Kult? Inni to sztywne gbury, więc dopuszczam tylko te dwie.

Julia siedziała na miękkim dywanie wciąż oszołomiona echem przebrzmiałej wizji. Miała przed oczami dziecięcą sylwetkę wzywającą pomocy i nie mogła odgonić od siebie tego obrazu nawet po zamknięciu oczu.
Kiedy wróciła Aoife z wdzięcznością przyjęła od niej szklankę i wypiła kilka ostrożnych łyków.
- Kultyści - odpowiedziała zamyślona. - Ja i mój brat... Etherington skrzyknął na to spotkanie chyba sporo magów, prawda? Bo ty... Verbena. To dość oczywiste po tym co przed chwilą zrobiłaś - na samo wspomnienie potarła nerwowo skórę szyi. - Dziękuję ci.
- Oczywista oczywistość. Ale my nazywamy siebie Córkami Morrigan. Kobiety tylko, rzecz jasna. Co do innych tutaj... wyczułam kogoś, ale nie chciało mi się sprawdzać, kto to. Nie moje małpy, nie mój cyrk. A co do zaproszeń, to zaprosiłam się sama. Uwierz mi, jestem ostatnią osobą, którą stary chciałby zobaczyć.

Julia zwiesiła głowę i zaczęła skubać nitki wełnianego dywanu.
- Widziałam wypadek. Nie uwierzysz Aoife - oczy Julii rozbłysły mieszanką zaciekawienia i pewnej fascynacji. Kąciki ust poszybowały mimowolnie ku górze. - To był demon... Taki z rogami, kopytami i ogonem. Wywrócił powóz. I wtedy pojawił się ten chłopiec. Myślisz, że jest w niebezpieczeństwie?
Panna Darlington wbiła wzrok w czubki pantofli Irlandki i po chwili wahania objęła dłonią jej kostkę.
- Myślę, że powinnyśmy się dowiedzieć. Pomóc dziecku jeśli to jeszcze możliwe. Coś tu jest nie tak... Anomalie pogodowe. Ta... piekielna istota.

- Demon. Z rogami - powtórzyła Aoife i znać po niej było, że ją ta sprawa ogólnie mało obchodzi. - Może któryś z arystokratów zaprzedał duszę diabłu, w zamian za worek złota. Tak czy siak, nie moja sprawa. Im więcej zgryzot spadnie na siwy łeb Etheringtona, w tym lepszym nastroju wrócę do domu... - zamilkła i dodała po chwili, niechętnym tonem: W co był ubrany ten smarkacz?

- Nie jestem pewna. Siedział skulony pod drzewem. Miał jasne włosy, na oko dziesięć lat. I mówił o bólu. Że on znowu zabija. - Julia zebrała się wreszcie z podłogi. Usiadła przy stoliczku przecierając twarz dłońmi i upiła solidny łyk whiskey prosto z butelki. - Jutro o niego dyskretnie rozpytam. Mam wrażenie, że jest jakoś związany z tym domem. Przejrzę rodzinne albumy Etheringtonów. A co do starego to oczywiste, że za nim nie przepadasz. I pewnie masz swoje powody - nalała whiskey do szklanki i podeszła do Irlandki oferując trunek. Sama pociągnęła raz jeszcze wprost z butelki i uśmiechnęła się lekko. - To nie dzieciak mnie interesuje. Raczej... łamigłówka. Lubię tajemnicę. Nie zrozum mnie źle, nie jestem bezduszna. Jeśli będę mogła uratować przy okazji dzieciaka to nawet lepiej. Myślę, że namówię Jamesa żebyśmy zatrzymali się tutaj przez kilka dni.
Znać było że Julia wreszcie dochodzi do siebie. Zniknęło rozkojarzenie, nie była już roztrzęsiona. Dotknęła wierzchem dłoni policzka Aoife.
- Bardzo bym chciała żebyś została.

Zamyślona Irlandka objęła palcami rękę Julii.
- Jeśli smarkacz mówi, że to się dzieje "znowu", to niestety, Julio, ale może się zdarzyć, że nikogo nie uratujesz. Bo mi by to wskazywało, że dzieciak nie żyje. Został zabity, a teraz wrócił by ostrzec innych... nie mogę uwierzyć, że daję się w to wciągnąć - Aoife mrugnęła do Julii. - Dobra, spędzę tu jakiś czas zapewne, mogę ci do wyjazdu potowarzyszyć w grzebaniu w tajemnicach. Ty przejrzyj albumy, a ja pójdę pogadać ze służbą, tylko wciągnę jakąś normalną kieckę. Dziesięcioletni blondynek... no zobaczymy.

Mina Julii wskazywała jasno, że ucieszyła ją decyzja rudowłosej.
- Poczekaj.
Pochyliła się nad wybebeszoną walizką i wyciągnęła z jej rozwartej paszczy prostą acz elegancką suknię w kolorze butelkowej zieleni.
- Będzie pasowała do twoich oczu - podała strój Aoife.

Zrzuciła ze stóp buty, marynarkę przewiesiła prze oparcie krzesła i zdjęła przez głowę jedwabną bluzkę pozostając jedynie w cienkiej półprzezroczystej koszulce. Wyciągnęła się swobodnie na łóżku i raz jeszcze pociągnęła solidnie z butelki.
- Zostań na noc, nie lubię spać sama - odstawia whiskey na nocną szafkę i uniosła wysoko ręce w wyrazie dobrych intencji. Uśmiechała się przy tym szeroko jak sam kot z Cheshire. - Obiecuję, że nie zrobię nic czego byś sobie nie życzyła. Po zdjęciu twojego przyjaciela wnioskuję, że preferujesz męskie towarzystwo w ewidentnych celach. Chociaż... - oczy panny Darlington zabłysły z rozbawienia - może zdołasz zmienić zdanie nim opuścimy Oakspark.

Aoife na moment zatkało. Mało kto potrafił do tego doprowadzić, Irlandka musiała przyznać Julii, że ta umiała zrobić wrażenie. Musiała też przyznać, że poczuła coś na kształt sympatii, siostrzanej więzi zrozumienia i bezwzględnej akceptacji, jakiej nie zdarzyło się jej dzielić z żadną kobietą. Kto wie, może Julia zrozumiałaby nawet wszystkie zawirowania i czarne odmęty związku z Seamusem... Było jednak za późno, by to sprawdzać, i Aoife wybuchnęła tylko serdecznym śmiechem.
- Ty mała nierządnico! - wydusiła przez łzy rozbawienia. - Jakoś ci nie wierzę! Poza tym, kobiety mają wszystkie wady mężczyzn. A nie mają ich jedynej zalety. Ale wiesz co? Zabawmy się jutro. Załatw nam jakieś flachy, a ja ściągnę nam duchy. Przystojnych i rozrywkowych bydlaków z czasów, kiedy co każde święto robiono orgietkę, a ludzie akceptowali swoje zwierzęce chucie w całej rozciągłości. Zaproś brata, jakaś lala też się znajdzie.


* * *

Po wyjściu Irlandki Julia zmusiła się do oszczędnej toalety i wślizgnęła do przepastnego łoża. Przytłaczające zmęczenie wżerało się w nią jak robaki ucztujące na świeżym trupie. Zadrżała z zimna naciągając kołdrę pod samą brodę.
Zgasiła światła i pozwoliła by kojący mrok zalał ją ze wszystkich stron. I wtedy, pośród ciemności rozległ się znajomy głos. Przyjemny, ciepły męski baryton.
- To zmęczenie nie jest normalne.
- Nie jest – Julia przyznała mu rację. - Myślisz, że to umyślna interwencja innego maga?
- Możliwe.
- A chłopiec? Nie pasował do reszty wizji. Był jakby przypadkowo dodanym elementem bo nie było go w tym miejscu i czasie gdy doszło do wypadku.
- Hmmm... Skrawek zagubionego snu? - głos snuł dalej swoje przypuszczenia. - A może fragment jaźni wrogiego maga? Strumień który u niego miał swoje źródło.
Julia roztarła mostek i westchnęła ciężko.
- Jeżeli wypadek i demon to skutki działania maga to... może stanowić nie lada kłopot. Sposób w jaki mnie zaatakował... Sfera życia?
- Albo entropia. Jeśli jest wystarczająco potężny może być niemal z każdej tradycji. To zły tok rozumowania.
- A demon? Jeśli to jego kreacja to zdecydowanie musi być biegły w sferze życia. Gdyby nie Aoife...
- A ona przypadkiem nie wspominała, że jest Verbeną?
- Insynuujesz...
- Nic nie insynuuję. Mówię tylko to o czym ty pomyślałaś już chwilę temu. Była na miejscu, mogła najpierw spowodować zapaść aby za chwilę uratować ci życie.
- Grubo przesadzone. Jeżeli moja osoba byłaby jej nie na rękę dlaczego nie miałaby dokończyć dzieła? Po co odwracać efekt?
- Ponieważ nie chce aby połączyli ją z trupem arystokratki? Ponieważ... Ty nie stanowisz motywacji? Słyszałaś jaką niechęcią pała do Etheringtona.
- Przestań – Julia musiała się zaśmiać. - Nie wierzę, że to Aoife. Intuicja rzadko mnie zawodzi.
- Masz do niej słabość.
- Mam słabość do wielu osób. Lubię ją, i co z tego? Jest... rozrywkowa.
- Po prostu uważaj. Bo ta gra już cię wciągnęła, prawda?
Nie odpowiedziała. Nie musiała.
- Musiał mnie zaatakować ponieważ grzebałam w tej sprawie. Skąd wiedział? - Julia zmieniła temat. - Wyczuł to? Może to także kultysta?
- Błądzisz we mgle. Mógł założyć alarm, który nieświadomie uruchomiłaś. Nadal twierdzę, że tradycja nie ma tu znaczenia. To może być każdy. Ale niewątpliwie mag.
- Wobec tego powinniśmy zacząć od motywu. I odszukać chłopca – wbiła twarz w poduszkę obracając się na lewy bok. - Dobranoc.

* * *

Rano obudziło ją łomotanie do drzwi. Aoife, wyraźnie czymś podekscytowana, niemal siłą wyciągnęła Julię z pokoju. Panna Darlington złapała w locie jedwabny szlafrok malowany w żurawie i żwawo podążyła za Irlandką. Co prawda marzyła jedynie o łyku mocnej kawy i sutym śniadaniu ale nastrój Aoife zaczął jej się udzielać i ciekawość wyczuwalnie ugniatała jej żołądek.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 28-01-2012 o 11:42.
liliel jest offline