Wątek: [ORE] Ślepcy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2011, 14:27   #7
Akhay
 
Akhay's Avatar
 
Reputacja: 1 Akhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znany
Szczerze powiedziawszy Susanne wolała siedzieć w swoim laboratorium i badać to, co jej podsunęli pod nos niż tułać się na drugi koniec świata z jakąś tam Japonką, ale z drugiej strony podróż ta rozpoczynała tak jakby nowy rozdział w jej życiu. Dzięki kontaktom z tą nieco osobliwą firmą może wreszcie na własne oczy będzie mogła zobaczyć ogrom wspaniałych rzeczy jakimi dysponują obcy. Kto wie może nawet spotka kiedyś jakiegoś kosmitę...


Ruszyła więc w podróż pełną nadziei i obaw zaopatrując się uprzednio w nie byle jaką lekturę do poczytania w drodze. Każda minuta poświęcona nauce była cenna, a ona miała aż szesnaście godzin. Oczywiście część podróży pewnie prześpi, ale będzie miała dużo czasu na przejrzenie tego, do czego normalnie nie ma czasu zaglądać. Nie sądziła też by miała wiele do powiedzenia Japonce i faktycznie poza powiedzeniem sobie „Dzień dobry” i tym podobnych grzecznościowych formułek Susanne nie odezwała się do Keiko. Zdawała sobie sprawę, że owa dziewczyna jest osobą ważną i zapewne ogólnie szanowaną ze względu na swoje umiejętności, ale młodej Francuzce jakoś nie specjalnie zależało na nabywaniu bliższej znajomości. W ogóle Susanne była raczej osobą mało kontaktową, ciężko nawiązywała szczersze i trwalsze znajomości. Najczęściej udawała, miły uśmiech i te sprawy, myślami jednak była bardziej przy „wypchajcie się wszyscy”. Ta strategia, opanowana przez nią perfekcyjnie, była bardzo wygodna. Pozwalała szybko „zaprzyjaźniać się” z odpowiednimi osobami. W tym wypadku jednak Francuzka nie widziała takiej potrzeby. Wolała całkowicie poświęcić się lekturze, co sprawiło także, że podróż minęła nadzwyczajnie szybko.


Susanne stanęła przed budynkiem agencji „Spengler Security” z wyraźnym zamyśleniem. Spodziewała się czegoś bardziej imponującego, a zastała raczej dość skromny i niepozorny budyneczek ukrywający się wśród innych sobie podobnych kamienic.
-Cóż adres się zgadza.- mruknęła do siebie i swoim najdostojniejszym krokiem ruszyła w stronę wejścia. Zamierzała zaprezentować się jak najlepiej w obcym miejscu. Równocześnie ciekawiło ją także to, dlaczego owa firma wybrała właśnie ten budynek, czy był jakiś specjalny, czy chodziło o to, żeby firmy nie dało się znaleźć? Pytania jednak musiały chwilę zaczekać. Priorytetem było znalezienie Munnleibera, który był jakimś „kimś” w „Spengler Security”.

Weszła więc do środka, a za nią z łoskotem potoczyła się jej mała błękitna walizeczka. Zaraz za wejściem jak to często bywa znajdował się automat z napojami przy którym stało dwóch mężczyzn, którzy żywo o czymś rozmawiali. Byli oni jednymi z tych, z którymi jakiekolwiek sprzeczki kończyły się co najmniej złamanym nosem, a zazwyczaj znacznie większymi ubytkami zdrowotnymi. Takie wrażenie sprawiał szczególnie mężczyzna o czarnym kolorze skóry. Jednym słowem byli to idealni kandydaci do wskazania, gdzie właściwie kobiety mają się teraz udać. Z pewnością byli pracownikami agencji. Susanne podeszła do nich i lekko się uśmiechnęła. Po zamienieniu paru zdań dowiedziała się, gdzie może znajdować się Munnleiber przez jednego z mężczyzn nazwany „Burdelmamą”. Skoro tak go nazwali, to szczerze powiedziawszy wolała nie wiedzieć jaki tu obecnie panuje chaos...


Stosując się do wskazówek Francuza, rozpoznała go po charakterystycznym akcencie, udała się w odpowiednim kierunku. Mężczyźni dalej prowadzili rozmowę, jak jej się udało usłyszeć, o jakimś jedzeniu. Nie wsłuchiwała się jednak za długo w ich paplaninę. Najważniejsze to znaleźć Munnleibera.- ponaglała siebie w myślach. Wyprostowała się i dosyć pospiesznym krokiem przemierzała korytarz. Nie wyróżniał się niczym spośród tych, które Susanne często widywała w Amerykańskich biurowcach. Ściany były z jakiegoś ekologicznego tworzywa, które nie wyglądało na jedno z tych solidniejszych. Co jakiś czas pojawiał się na nich jeden z bardziej kiczowatych landszaftów. Podłogę pokrywała granatowa wykładzina. Naprawdę nic ciekawego. Po jakimś czasie zauważyła, że nie ma tu żadnych ciasnych przestrzeni z komputerkami, które stanowią miejsce pracy większości z zatrudnionych. Może agencja nie była aż tak duża, że potrzebowała takiego rozwiązania na brak miejsca.

Wreszcie wczołgała się po schodach na drugie piętro i jak radził Francuz skierowała się w prawo. W oknie zobaczyła kawałek jeziora genewskiego, był to chyba najciekawszy widok jaki pracownikom fundowała agencja w czasie przerw.

Wszystkie drzwi, które dotychczas mijała były wykonane z matowego szkła, te natomiast, które tu spotkała drewniane. Z pewnością to właśnie drzwi do biura Munnleibera. Podeszła i przyjrzała się im bliżej. Framuga była cała poobijana, co świadczyło o tym, że drzwi wiele razy brutalnie zamykano. Susanne zaraz także nasunęło się na myśl, że właściciel biura musiał być człowiekiem nad wyraz gwałtownym i groźnym. Zapukała lekko, jednak nikt się nie odezwał. Powtórzyła trochę głośniej. Tym razem też nic. Szarpnęła za klamkę, jednak nie przyniosło to żadnego efektu. Drzwi były zamknięte. Munnleiber najwyraźniej czekał już w sali konferencyjnej. Susanne odwróciła się więc i poszła w przeciwnym kierunku. Kiedy doszła do końca korytarza jej oczom ukazała się sala konferencyjna.

Weszła bez pukania. Pierwsze, co rzuciło się jej w oczy to brak okien. Dziwne, bo zazwyczaj w takich miejscach znajdowało się ich mnóstwo żeby zapewnić odpowiednią ilość światła w dzień. Na ścianie wisiała duża tablica, a obok niej zwinięty ekran do rzutnika. Ogólnie całe wyposażenie było nowe. Pod przeciwległą ścianą znajdowały się składane krzesła w liczbie dużo. Było to zastanawiające, bo w salach konferencyjnych zazwyczaj spotykało się paru ludzi zasiadających przy podłużnym stole i rozprawiających o nikomu nie potrzebnych rzeczach. To miejsce przypominało Susanne bardziej jakąś salę odpraw albo małą amatorską salę w której zazwyczaj oglądało się filmy. Obecnie znajdowało się tam dwóch pracowników czyniących jeszcze ostatnie przygotowania i niski blondyn, który zapewne był poszukiwanym przez kobiety Munnleiberem. Susanne podeszła do tego człowieka.
-Witam. Pan Munnleiber, czy tak?- uśmiechnęła się miło do mężczyzny.-Ja jestem Susanne Lemaire, a to jest Keiko Hikawa.- powiedziała wskazując na Japonkę.-Jak zapewne panu wiadomo jesteśmy konsultantkami z NASA.- powiedziała oczekując przywitania ze strony Munnleibera oraz rychłego przejścia do spraw konkretnych dla których przemierzyły tak długą drogę z Ameryki.
 

Ostatnio edytowane przez Akhay : 10-12-2011 o 14:32.
Akhay jest offline