- Coooooo???
Drzewo popchnęło ją w kierunku krwiożerczej bestii, jakby była co najmniej tankiem ze zbroją z adamantu. A była klerykiem, klerykiem klerykiem!!!
„No tyś chyba na gałąź upadł!!! Kleryka na chimerę!!!”
Nie było już jednak odwrotu ani możliwości reklamacji, ponieważ Drzewo pognało w ślad za kidnaperem, pozostawiając Kiti sam na sam z paskudztwem i jego zębami.
„Nie wierzę!!!
Rzuciła zaklęcie uleczenia, na siebie tym razem. Po pierwsze Dirith był już za daleko i zniknął jej z oczu, po drugie jeśli chciała przeżyć potrzebowała zastrzyku sił witalnych. Zerwała się do ucieczki, z nadzieją że bestia pogna za nią. Bestia pognała za nią. Dobra nasza. Ta, jasne… Kiti skowycząc uciekała gdzie pieprz rośnie, a chimera goniła za nią. Plan polegał na zdobyciu posiłków. Skoro wieśniacy tak chętnie lecą z widłami na drowy i drzewa, to pewnie polecą i na chimerę. Chciała wrócić do wioski i wmanewrować chimerę między domy, po czym spróbować zaatakować ją i natychmiast zwiać, ukryć się gdzieś i przeczekać a potem wymknąć się i podążyć śladem Drzewa i Diritha. Może ukryć się w chacie, stogu siana, w oborze, gdziekolwiek. Miała nadzieję że ludzie zaatakują chimerę lub też ona zajmie się miejscową trzodą a nie klerykiem