Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2011, 14:42   #65
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy ktokolwiek lubił, by go wyrywano ze snu? Konrad do nich nigdy nie należał, ale życie na rzece nauczyło go, jak reagować w takiej sytuacji. Tyle tylko, że tym razem nie chodziło o zderzenie z inną barką czy o tratwy na kursie. O tym dobitnie świadczył wrzask Imraka. Dlatego też Konrad wybiegł na pokład z tarczą i mieczem, które trzymał przy sobie podczas dość niespokojnej drzemki.
Wnet się okazało, że pomysł nie był najgorszy - z gołymi rękami kiepsko się walczy z uzbrojonym przeciwnikiem. Niestety pierwszy cios Konrada został sparowany, a przeciwnik Sparrena nie zamierzał poprzestać na obronie. Zaatakował, może nieco niewprawnie. W każdym razie tak się zdawało Konradowi, który przyjął cios na tarczę. W każdym razie tak mu się zdawało do chwili, gdy gwałtowny ból w boku posłał go na kolana.
Jak? Oszołomiona myśl kołatała w głowie rannego, który nie potrafił pojąć, jakim cudem tamten go trafił. Dopiero po sekundzie zrozumiał, że to nie ostrze miecza, tylko bełt... Na szczęście przeciwnik nie mógł wykorzystać chwili bezradności Konrada, z pewnym trudem odpierając ataki nacierającego nań Gomrunda.
Świadomość tego, że dokoła toczy się walka, na tyle zmobilizowała Konrada, że ten, mimo bólu w boku, wstał z pokładu usiłując się włączyć do walki. Planował co prawda wspomóc Gomruna, lecz zanim zdążył cokolwiek zrobić przeciwnik krasnoluda uciekł z barki.
Jednak to nie był koniec problemów. W przymrużone od bólu oczy Konrada wpadła jeszcze jedna postać. Cholerny łowca nagród, źródło wszystkich ich kłopotów i problemów.
Krok rannego przewoźnika nie był zbyt pewny, podobnie jak drugi, ale zadany cios... Zapewne jego przeciwnik nie spodziewał się ataku z tej strony, bo inaczej bez problemów sparowałby uderzenie.
I atakujący, i ofiara znaleźli się na pokładzie. Wymiotujący z bólu Konrad myślał tylko o jednym - że Joseph go zdrowo opieprzy i każe wyszorować cały pokład. Tak jak wówczas, gdy nieco nadużyli piwa. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że to całkiem inna noc.
- Zabijcie gnoja - wymruczał przez zaciśnięte zęby. - Łeb mu utnijcie i do wody z nim, niech karmi rybki.
Przez moment leżał cicho, bez ruchu. Szczególnie to drugie było łatwiejsze.
- Joseph... - powiedział po chwili. - Jest w tej dziurze jakiś medyk? Cholernie mnie dziabnął, sukinsyn. Tylko sam nie wyciągaj tego bełtu...
Syknął z bólu.
 
Kerm jest offline