Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2011, 16:40   #4
Dimitrej Dreamix
 
Dimitrej Dreamix's Avatar
 
Reputacja: 1 Dimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znany
Dimitrej nie mógł zasnąć, wstał, pomyślał i sprawdził która jest godzina, była piąta rano, a on dalej nie mógł zasnąć. Denerwował się, ci goście mogli go nie polubić, mógł zostać zabity, albo okradziony. Nie wiedział co zrobić, spróbował pomyśleć, ale myśli mieszały się ze wspomnieniami z dzieciństwa. Jedyne co mógł zrobić to po raz kolejny spróbować zasnąć, był już tym wszystkim zmęczony. Jedyne co go zawsze uspakajało to było jego piękne Kawasaki ZX-12R Ninja. Nazywał ten motor "Maluśką". Wsiadł na nią powoli i ostrożnie, oczywiście zakładając przedtem swoją ciemną bluzę. Gdy tylko ruszył, odruchowo sprawdził wewnętrzne kieszenie, miał w nich portfel, a w nim paszport, nagle prawie się zderzył z czerwonym porsche i dużym Tir'em. Miał szczęście...


Około godziny piętnastej, po zatankowaniu motoru, odjechał nim pod hotel w którym był zameldowany na następne dwa tygodnie. Spakował już tam swoją FN-90 pod bluzę, a swoje dwa pełne magazynki we wewnętrzne kieszenie, po czym, niecierpliwym, szybkim marszem ruszył w stronę skweru Kościuszki, wprawdzie miał być tam o godzinie szesnastej, ale chciał jeszcze postać przy pewnym moście, po którym przejeżdżał na "Maluśkiej". Przystanął, pooglądał okolice i wyciągnął swoje "zolotoĭ bumagi", wziął jeden nikotynowy papierek, zwany tutaj papierosem, i zapalił go swoją czarną zapalniczką...


Do pubu "4 strony świata" przyszedł pięć minut przed czasem. Ten lokal wydawał się Dimitrejowi dziwny, uważał, że to raczej jest herbatka u cioci, a nie pub. W jego rodzinnym kraju, Rosji, takie puby były przepełnione leżącymi pijakami, zresztą nie tylko...


Kosa, jego nowy szef, wydawał się być spoko, ale Dimitrej nie wiedział czemu akurat "Kosa". Słuchał uważnie, a każde słowo odnotowywał w pamięci, ale nie wiedział kilku rzeczy, a mianowicie, się spytał:
-Hej Kosa, jak się ten gościu nazywa? Czym jest ten towar? No wiesz, wolę się spytać, żeby nie było, że co mamy dalej robić, o a tak przy okazji, ile tej “denʹgi”, znaczy... Kaski nam dasz?
Odpowiedź była prosta:
-Gościu nazywa się Grzegorz Luft, wołają na niego Ospa, towar to 20 kg prochów. Ulica Raszyńska przecina Osiedle Jętkowo prawie dokładnie na pół. Proponuje byście tam poszukali. Zaparkujcie pod miejscową Biedrą.

-Hej! Hej, Damianie, czy jak Ci tam, czekaj, pójdę z tobą. - Dimitrej pobiegł za Danielem, niewyraźnie nucąc jakąś rosyjską piosenkę o zagubionym dziecku, po czym wsiadając do wyznaczonego auta z Danielem, który wydawał się być dobrym sojusznikiem, a co najmniej przyjacielem.

Wszyscy najpierw pojechali do sklepu z jakimiś śrubkami, a przynajmniej mieli coś o nich walnąć. Przywitał się bez namysłu z młodym studencikiem, który przywołał starszego już gościa. Ten pokazał im "towary". Dimitrej, który już miał swoją FN-90, zastanawiał się nad czymś przenośnym, małym. Mógł kupić Glocka, tani, ale niezawodny, więc rzekł:
-Ja bym poprosił tego tutaj Glocka, ten nóż, Muela Mirage, jak mniemam i jeszcze, dorzuć mi kastet. Byłoby fajnie. Ile płacę? Oj, zapomniałem, do Glock’a bym prosił tak ze dwa, trzy magazynki. Powinienem zapłacić...-Tutaj Dimitrej mocno się zastanawiał, miał tylko nadzieję, że się nie pomyli i nie dopłaci napiwku.- Ahh, przepraszam, to powinien być niecały tysiąc. Proszę.
-Może jeszcze amunicja do tego?- zwrócił się handlarz do Krzysztofa- a Panu wyjdzie więcej, jeżeli Glock 17, wyjdzie 1230zł ze wszystkim-Rzucił mu sprzedawca.
-Ups, mogłem się pomylić, ehh. Uwierzę Panu na słowo, a takie pytanie między nami. Ma Pan może amunicje do FN-90? Mam tylko dwa magazynki, a chciałbym jeszcze dokupić.
-Ciężka sprawa ale popytam.

-Dobra... No jak chłopaki? Ruszcie swoje “zadnitsa”, zróbmy to co mamy zrobić.-Rzekł później, popędzając swoich kolegów do działania.


Nagle za nimi na zaplecze weszła zakapturzona postać. Ściągnęła ona kaptur, i kiwnęła obecnym i rzekła:
- Jestem Dragunov, czwarty do brudnej roboty... - Usmiechnal sie pogodnie po czym rzekl do sprzedawcy. - Biorę Makarova, dwa magazynki do niego oraz ten solidniejszy nóż i niech będzie ten micro, Glauberyt. I ze dwa magazynki do niego. Razem 1980, tak? - Odliczył mu sumę, następnie z pytajacym wyrazem twarzy odwrocil sie do reszty.
-Ta, Dragunov, coś mi to mówi... Rosjanin? Sam nim jestem, Dimitrej na mnie mówią.-Musiał się wtrącić.
-Przezyłem tam prawie dwadziescia lat, jednak jestem polakiem. Milo mi. Kosa wyjasnił mi, co i jak jednak moze powiedzie, w czym sie specjalizujecie? Lepiej nam sie bedzie pracować.
-No dobrze, ale nie tutaj, będziemy jechać do tego “strashnyĭ bandit” to pogadamy.


Rozmowa Dimitreja z resztą podczas jazdy:
-To gdzie szukamy? Tu? Tam? Siam?-Spytał
- Tam gdzie nam nakazał Kosa najlepiej - Odparł Daniel sucho - Ale najpierw muszę się rozeznać w okolicy, dawno tu nie byłem.
-To wysiadasz? Iść z tobą?
- Jeszcze nie dojechaliśmy. Wyjechaliśmy ledwie dwie minuty temu, to dosyć daleko.
-To przepraszam, mój błąd, nie znam okolicy.- Powiedział Dimitrej, oglądając swoją FN-90.
- Spoko. Ja to miasto pamiętam tylko z dzieciństwa, także też się słabo... - Daniel zamyślił się nad skrętem w boczną uliczkę -... się orientuję.
- Odrazu mówię, iz topografia tego miasta jest mi zupełnie obca...
-Dragunov, izvinite, ale co to jest topografia?

Dimitrej wstydził się za swoją niewiedzę, wstydził się szczerze, ale i tak nie uzyskał odpowiedzi.


-To jak chłopaki? Gdzie szukamy?- Spytał resztę Dimitrej, gdy Daniel zaparkował obok Biedry po jeździe.
- Proszę, proszę. Akurat mamy atrakcje turystyczną. - Rzucił Daniel wysiadając z auta...
 
Dimitrej Dreamix jest offline