Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2011, 21:57   #220
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie miał zamiaru ścigać uciekającej potworzycy. Aż takim miłośnikiem polowań na potwory nie był. Poza tym miał na głowie większe kłopoty. Nie dość, że drużyna leżała pokotem, to jeszcze się przyplątał oddział jakiegoś tutejszego panka. A to równie dobrze mogło oznaczać pomoc, jak i kłopoty.
- Mam nadzieję, że one nie są pod ochroną - powiedział, usunąwszy wcześniej magiczną tarczę. Zastanawiał się, czy kapitan Aethelbert jest głupi, ślepy czy też po prostu taki obowiązkowy. - Napadły nas i musieliśmy się bronić. Na szczęście nasza magiczka stanęła na wysokości zadania, nim ją zmogło.
- Daewort. Irial Daeworth
- przedstawił się. - Zaraz odpowiem na wszystkie pana pytania, kapitanie, tylko muszę zobaczyć, czy mogę pomóc coś tej dziewczynie. Gdzie ten bukłak...
Nie czekając na reakcję kapitana skinął na Lamię, by ruszyła wraz z nim w stronę Ruth.
Dziewczyna ruszyła posłusznie nie bardzo rozumiejąc, co jej opiekun chce zrobić.
- No, skarbie, otwórz oczęta - powiedział, unosząc lekko głowę leżącej. - Pij, złotko. Dziesięć sztuk złota to kosztowało, więc musi być skuteczne.
Udając, że poi nieprzytomną wtłoczył w nią tyle energii leczniczej, ile zdołał.

Ruth była ranna. Powiększająca się kałuża jej krwi świadczyła o tym, że jej obrażenia są dość poważne. Sztuczka z wtłoczeniem w nią energii nie przyniosła większego rezultatu, obrażenia były zbyt poważne. Może, gdyby Emerahl się za to zabrała, przyniosłoby to większe skutki. Ale czarownica była w tej chwili niedysponowana. Fakt, że miała mdłości i straciła przytomność świadczył o tym, że musiała porządnie trzepnąć się w głowę.

Na wszystkie demony świata, Irial zaklął w duchu.
- Spróbuj obudzić Em - poprosił Lamię.
- Nie ma pan, kapitanie, medyka w swych szeregach? - Irial zwrócił się do Aethelberta. - Mamy ciężko ranną.
- Niestety, nie ma z nami medyka, panie Daeworth
- odparł oficer dość obojętnie. Bardziej stwierdzając fakt, niż faktycznie żałując. - Ale jestem pewien, że mistrz Seamere udzieli pomocy rannym, gdy tylko dostarczymy ich do dworu.

Podwładni kapitana krążyli po polanie przyglądając się śladom walki. Wreszcie jeden z nich podszedł do dowódcy, zasalutował, po czym zaczął szeptać coś nerwowo. Irial nie był w stanie dosłyszeć słów, ale na twarzy Aethelberta dostrzegł cień zainteresowania zmieszanego ze zdziwieniem. Zakończywszy szeptaną realcję niższy rangą z mężczyzn wrócił do wcześniejszego rozglądania się po polanie.

- Widzę, że całkiem nieźle poradziliście sobie z bestyjkami - kapitan zwrócił się do Iriala. - Cztery trupy. Nie co dzień spotyka się tu takie widoki. Zwykle to one rozciągają czyjeś flaki po lesie.
- Ano spotkaliśmy jednego truposza kawałek dalej
- powiedział Irial, machnąwszy ręką w stronę, skąd przybyli. - No i jeszcze niedawno tutaj leżał trup. Tyle, że jeden i drugi nie miał wywleczonych flaków, a oba bez głowy były. To ich zwyczaj - na moment przeniósł wzrok z kapitana na najbliższą potworzycę - czy też jakaś inna potwora? A my mieliśmy trochę szczęścia, chociaż nie do końca. Wojenni z nas ludzie, można by rzec i dużo podróżujemy. Może nie wszyscy.
- Wszystko zależy od humoru potworzyc
- ni to zaśmiał się, ni stwierdził z powagą wojskowy. - Raz trup bez głowy, innym razem bez wnętrzności, jeszcze innym rozczłonkowany zupełnie. Nic przyjemnego w każdym razie. - Zmierzył Iriala od czubków palców po końcówki włosów na głowie i rzekł - Szczęście bez wątpienia trzeba mieć w podróży. Chyba jednak nie do końca przy was było, skoro rannych ciężko macie.

Lamia tymczasem klęczała przy Emei trzymając dłoń delikatnie na jej czole. Irial czuł, że dziewczyna w jakiś sposób używa magii. Skoncentrowany jednak na rozmowie z dowódcą nie mógł dokładnie powiedzieć, cóż to był za czar. W sumie, nawet gdyby całą uwagę skupił na magii Lamii nie wykluczone było, że nie zdołał by jej rozwikłać. Dziewczyna miała czasem humory, a gdy chciała, potrafiła dobrze maskować swoje poczynania. Choć przez to trudno ją było kontrolować, to jednak było to głównie pozytywne zjawisko. Nie sztuka wszak używać magii choćby i w walce. Sztuka robić to tak, by przeciwnik nie mógł się zorientować.

Poczynania Lamii póki co pozostawały jednak bez widocznego efektu. Z pewnością jej magia działała i to działała sprawnie, widocznie jednak potrzeba było czasu, by doprowadzić wiedźmę do stanu używalności. Póki co Em leżała nieprzytomna.

- Nie wypada rannych pozostawić bez pomocy - rzucił sentencjonalnie Aethelbert. - Obowiązkiem porządnego człowieka jest w takiej sytuacji udzielić gościny. W imieniu grafa Kentigern proponuje zatem gościnę. Rannych trzeba opatrzyć, a i trudy dalszej podróży nie będą im służyć.
- Jeśli zdołamy się jakoś zabrać...
- stwierdził Irial. Prawdę mówiąc wolałby zostać tu, na polance, i poczekać, aż Em odzyska przytomność, ale to by się zdało kapitanowi podejrzane. I nic dziwnego. - W końcu nie przerzucę rannych przez siodło wierzchowca... Jakieś nosze trzeba by zrobić.

Ludzie kapitana potrafili wziąć się solidnie do roboty. W kilkanaście minut gotowe były trzy pary noszy, na które ostrożnie przeniesiono rannych.
Dobierając tak tempo jazdy, by stan rannych się nie pogorszył, ruszyli w kierunku dworu grafa Kentigerna.
 
Kerm jest offline