Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2011, 16:38   #68
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
W nagłym zderzeniu ostrza splątały się zupełnie bezużytecznie, ale Spieler nie na darmo lata całe kształcił się wieczorowo w przemieszczaniu ludzi wbrew ich woli. Między zgrzytem żelastwa a zgodnym stęknięciem potrafił znaleźć jeszcze pewne oparcie dla garści i przedramienia na kapocie agresywnego miśka.
Co prawda gwałtowny wyrzut ramion nie wyekspediował go bezpośrednio za burtę, jednak wygospodarował aż nadto miejsca dla rozochoconego Ghartssona, który sprawnie przyjął podanie i pewnie wykończył akcję, a także wolną chwilę, potrzebną Spielerowi na smagnięcie żelazem warkocza cumy. Pożar w całej przystani nie był rzecz jasna tym, na co Weissbruck miałoby szczególną ochotę, ale on troszczył się teraz przede wszystkim o swoją awersję do wylatujących z ciemności bełtów.
Miecz - z gatunku tych krótkich, brzydkich, co to bardziej przypominają sklepaną po bokach i zaostrzoną na końcu sztabę niż przyzwoity oręż - ugrzązł oczywiście w utwardzanych cierpliwością czasu i wilgoci splotach, niewielką robiąc im krzywdę, inspirując za to Spielera do odkurzenia nieskromnego zbioru bluźnierstw. Nie zdążył się zresztą w tej chlubnej działalności rozsmakować, bo trzeba było skoczyć z pomocą Erichowi. Szmaciana awangarda nie mogła na długo zatrzymać typa pokroju Kuftsosa, ale wsparta desperackim atakiem Konrada, spowolniła i zajęła na tyle, żeby potężne, rzeźnickie uderzenie wyrąbało mu na piersi dowód, że poszczerbioną i wcale nie lśniącą klingą też można poważnie zaszkodzić.

Spieler kopniakiem wytrącił broń z bezwładnej dłoni łowcy i przyklęknął, opierając się na mieczu jak na przykrótkiej lasce, żeby pobieżnie sprawdzić zawartość jego kieszeni, choć nie wydawało mu się, żeby nadzieje krasnoluda były w tym przypadku zasadne.
- Zdycha - odpowiedział Erichowi, ustępując mu miejsca przy Kuftsosie. - A ty, Konrad? Żyjesz? To miej gnidę na oku.

Pożar zawsze przyciągał. Jeśli nie ochotników, to przynajmniej tępych jak ćmy gapiów. Spieler nie potrzebował żadnego mędrca. Tylko kogoś, kto zdoła w pierwszej próbie sprowadzić zielarza czy kogo tam mieli w takich dziurach do łatania ludzi. I nie ucieknie na widok pokrwawionego żelaza.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 12-12-2011 o 16:40.
Betterman jest offline