W nagłym zderzeniu ostrza splątały się zupełnie bezużytecznie, ale Spieler nie na darmo lata całe kształcił się wieczorowo w przemieszczaniu ludzi wbrew ich woli. Między zgrzytem żelastwa a zgodnym stęknięciem potrafił znaleźć jeszcze pewne oparcie dla garści i przedramienia na kapocie agresywnego miśka.
Co prawda gwałtowny wyrzut ramion nie wyekspediował go bezpośrednio za burtę, jednak wygospodarował aż nadto miejsca dla rozochoconego Ghartssona, który sprawnie przyjął podanie i pewnie wykończył akcję, a także wolną chwilę, potrzebną Spielerowi na smagnięcie żelazem warkocza cumy. Pożar w całej przystani nie był rzecz jasna tym, na co Weissbruck miałoby szczególną ochotę, ale on troszczył się teraz przede wszystkim o swoją awersję do wylatujących z ciemności bełtów.
Miecz - z gatunku tych krótkich, brzydkich, co to bardziej przypominają sklepaną po bokach i zaostrzoną na końcu sztabę niż przyzwoity oręż - ugrzązł oczywiście w utwardzanych cierpliwością czasu i wilgoci splotach, niewielką robiąc im krzywdę, inspirując za to Spielera do odkurzenia nieskromnego zbioru bluźnierstw. Nie zdążył się zresztą w tej chlubnej działalności rozsmakować, bo trzeba było skoczyć z pomocą Erichowi. Szmaciana awangarda nie mogła na długo zatrzymać typa pokroju Kuftsosa, ale wsparta desperackim atakiem Konrada, spowolniła i zajęła na tyle, żeby potężne, rzeźnickie uderzenie wyrąbało mu na piersi dowód, że poszczerbioną i wcale nie lśniącą klingą też można poważnie zaszkodzić.
Spieler kopniakiem wytrącił broń z bezwładnej dłoni łowcy i przyklęknął, opierając się na mieczu jak na przykrótkiej lasce, żeby pobieżnie sprawdzić zawartość jego kieszeni, choć nie wydawało mu się, żeby nadzieje krasnoluda były w tym przypadku zasadne. - Zdycha - odpowiedział Erichowi, ustępując mu miejsca przy Kuftsosie. - A ty, Konrad? Żyjesz? To miej gnidę na oku.
Pożar zawsze przyciągał. Jeśli nie ochotników, to przynajmniej tępych jak ćmy gapiów. Spieler nie potrzebował żadnego mędrca. Tylko kogoś, kto zdoła w pierwszej próbie sprowadzić zielarza czy kogo tam mieli w takich dziurach do łatania ludzi. I nie ucieknie na widok pokrwawionego żelaza.
Ostatnio edytowane przez Betterman : 12-12-2011 o 16:40.
|