Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2011, 16:36   #11
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Nie mam żadnych pytań - oznajmiła Karolina - chcę wrócić na Ziemię.

-Ziemię? Przyznam szczerze, że nigdy tam nie byłem, ale nic prostszego. Po prostu obierzcie kierunek i do dzieła – powiedział błazen

- Chwileczkę … - mężczyzna w drogim garniturze odwrócił się w stronę Karoliny - Zanim gdziekolwiek się udamy warto by było zapytać w jakim stanie tam dotrzemy. Nie wiem jak wam, drogie panie, ale mi jakoś nieszczególnie spieszy się do ponownego składania, a nie wierzę byśmy tak po prostu obudzili się we własnych łóżkach. - kończąc swoją wypowiedź zwrócił oczy w stronę klauna czekając na jego wyjaśnienia.

-Phi, jesteście wędrowcami do jasnej ciasnej. Mogę wam powiedzieć wszystko o tym świecie, ale o waszym? - Błazen podrapał się po brodzie zastanawiając przez chwilę.- Czasem wracacie do siebie, czasem się gubicie i zostajecie tu na dłużej, czasem nawet i na zawsze. A tu moi drodzy nie zawsze jest taki miło i przyjemnie oj nie. Was ludzi odwiedza nas tu naprawdę dużo, ale tacy jak was czwórka tutaj... Są tutaj na trochę innych prawach od przejściowych wędrowców. Muszę was zmartwić, ale nie znam żadnego człowieka podobnego wam, któremu udało się wrócić. Rzecz jasna świat ten jest olbrzymi a ja zajmuję się tylko jego skrawkiem.

- Nie jestem droga panią – warknęła Karolina w stronę wymuskanego (no, obecnie znacznie mniej) przystojniaka. Reagowała alergicznie na protekcjonizm, którym przesycony był ton męzczyzny.
Po chwili dotarł do niej seans słów błazna. Poczuła, jak ogarnia ją z wolna narastająca panika.
- Zaraz, zaraz – podniosła ręce w stopującym geście – to się dzieje naprawdę? Ta opowieść twojego sługusa o tej zgwałconej dziewczynie, co spadła.. to .. to też się zdarzyło?

-He? Oczywiście, że to się dzieję naprawdę. Myślisz niemądry ludziu, że to jakieś przedstawienie teatralne? Ohohoho - mężczyzna zaśmiał się groteskowo i z trudem się opanował. - To mnie ubawiliście. Wszyscy jesteście tacy śmieszni? A tak poza tym to wątpię żeby Ósmy zgwałcił tą dziewczynę... W każdym razie chyba nie zdążył - jego oczy zwęziły się nieprzyjemnie, ale reszta twarzy pozostała wesoła.

Caine nie skomentował słów kobiety. „ Skoro wolisz uchodzić za tanią to nie moja sprawa” mówiło jego spojrzenie. Próbował jednak negocjować z klaunem..
- Wyjaśnij nam zatem jakie konkretnie prawa nas dotyczą. Wolałbym wiedzieć na czym stoję zanim ruszę dalej.

Pytanie nieznajomej oraz odpowiedź klauna zbył milczeniem. Rumpel mógł równie dobrze skłamać co powiedzieć prawdę. Mógł być wytworem zbiorowej halucynacji lub nie. Wszystko w swoim czasie.

-Phi to zbyt ogólne pytanie bym mógł całkowicie na nie odpowiedź. Wszystko w swoim czasie. Wy ludzie macie takie śmieszne miny kiedy spotyka was coś czego się nie spodziewacie! – błazen westchnął zawiedziony tym, że nikt z obecnych nie podziela najwyraźniej jego zdania. - Można powiedzieć, że zostałem choć nie ukrywam niechętnie waszym przewodnikiem po tym świecie. Ostrzegam jednak, że służyć mogę jedynie radą. No i może... Odrobiną muzyki ku pokrzepieniu waszych serc. Brzydzę się przemocą i jestem z natury wstydliwy, więc z istotami zamieszkującymi ten świat radźcie sobie sami.

Rumpelstiltskin wyciągnał się bezczelnie na skorupie śmiejąc się im w żywe oczy. Z całą pewnością ciężko było polubić kogoś o takiej naturze.

-Nie martwcie się jednak moje biedactwa. Zawsze będę z wami w tej czy innej postaci. Czasem mooooże pomogę jak będę akurat w humorze, ale to wasza wędrówka, więc musicie mi wybaczyć.

- Ale co ma być celem tej wędrówki? – spytała Karolina, starając sie ukryć panikę w głosie. Nie dyskutowała z błaznem – kiepsko się to sprawdzało w przypadku Narcyzów z tak rozbuchanym ego… Mogła by połechtać jego próżność, pokomplementować, popodziwiać intelekt, spryt, wymowność, mięsnie rysujące się pod kamizelką.. taaak..Karola wiedziała, ze to by zadziałało. Ale jakoś nie potrafiła wykrzesać w sobie siły.

-I to właśnie jest piękne kochani - usłyszała - To wy decydujecie co jest waszym celem. Mówić jaśniej? Żeby ruszyć dalej musicie wspólnie obrać kierunek w którym zmierzacie. Najwyraźniej drogi waszej czwórki łączą się ze sobą i musicie przynajmniej chwilowo podróżować wspólnie.

- Zaraz, zaraz - odezwała się w końcu dziewczyna ze skrzydłami. - Pytacie co tu robicie, co macie robić... A gdzie my właściwie jesteśmy? I Dlaczego? - Zwróciła się do mężczyzny w dziwnym stroju.

Karola wzruszyła ramionami - Nie akurat ma to żadnego znaczenia .. - mruknęła - Ważne tylko, jak się stąd wydostać...

- Dla Ciebie może i nie ma
- warknęła tamta po czym znów spojrzała pytająco na błazna.

-No no... Spokojnie moje panie. Takim nastawieniem na pewno nic nie osiągnięcie. Nie wydostaniecie się właściwie nawet z “tego miejsca” - błazen położył specjalny nacisk na te słowa parodiując odrobinę Alicję. -Gdzie jesteście? Na polanie Mushiego. Czy taka odpowiedź cię zadowala ludziu?

- Świetnie - mruknął ledwie dosłyszalnie męzczyzna - trafiły mi się kotki w rui i omdlewający człowieczyna. Znalezienie wspólnego języka w takim gronie to przecież błahostka...
- No dobrze
–powiedział głosno - w takim razie czy byłbyś tak uprzejmy i wyjaśnił nam działanie tego drogowskazu? Jak rozumiem wyznacza nam odpowiedni kierunek w zależności od drogi którą chcemy obrać. W jaki sposób się to odbywa?

- Chyba ktoś wreszcie zadał właściwe pytanie! - mężczyzna zaklaskał z podniecenia w dłonie jakby był świadkiem jakiejś dobrej rozrywki.- Po prostu podejdź do niego wędrowcze i pomyśl o celu wędrówki. Skup się i nie myśl o niczym innym a zobaczysz co się stanie.

- Zaraz , zaraz … On sie po prostu nami bawi, czy nie wiedziecie tego? –
Karolina chciała powstrzymać innych, żeby nie nakręcali błazna - Choć w jednym wydaje się mieć racje - nie ma innej drogi niż współpraca – dodała po chwili namysłu.

-Bawię? Oh czuję się urażony tak bezpodstawnym zarzutem. Przecież ja chcę wam tylko pomóc... - jego twarz błyskawicznie przybrała maskę oburzenia.

- Nie. Odpowiedź zdecydowanie mnie nie zadowala. I mówi się człowieku, nie ludziu. – wypaliła Alicja, a potem odwróciła się do Karoli - Może być i współpraca, ale mimo wszystko dobrze byłoby wiedzieć gdzie jesteśmy i dlaczego. Nie uważacie?

-Mówi się człowieku... - błazen powtórzył za Alicją.-Wybacz proszę, nie jestem zaznajomiony z waszym śmiesznym językiem. Jeśli chcesz wiedzieć gdzie jesteśmy dokładniej to także mogę udzielić ci tej odpowiedzi ludziu - niewiadomo czy celowo użył zwrotu, który najwyraźniej irytował Alicję.

-Otóż znajdujemy się w 44 strefie znanego mi świata. Świata który; przykro mi cię zawieść wędrowcze, po prostu nie ma nazwy. Tacy jak ja określają go po prostu mianem świata. To bardzo proste. Nie uważasz? - dziwna istota widocznie lubowała się w przedrzeźnianiu zgromadzonych.

- Ta wiedza nic nam nie da - wzruszyła ramionami Karola, próbując zachowac resztki zdrowego rozsądkuw tej farsie - “Jesteście w równoległym świecie”, “Jesteście po drugiej stronie lustra”, “Jesteście w odległej galaktyce dawno, dawno temu...”, “Jestescie tam, gdzie nie dotarł żaden człowiek”.. a nie, przepraszam, ktoś już przed nami tu dotarł - Powiedz nam, co mamy robić i już. - zwróciła się bezpośrednio do błazna, naiwnie licząc, że bezpośrednia komunikacja jest tym, co trafi do jego umysłu.

- Ładnie powiedziane. Muszę zapisać kilka z tych zwrotów. Moment...

W ciągu jednej sekundy w dłoniach Rumpla zmaterializował się kawałek pergaminu a on sam zaczął bazgrać w nim gęsim piórem, które maczał w lewitującym kałamarzu. Przerwał na moment i podniósł wzrok z pożółkłej kartki.

- A jeśli tyczy się mojej pomocy... Przykro mi musicie sami to rozgryźć. Zresztą właściwie powiedziałem już co macie zrobić - zrobił zagadkową minę i wrócił do pisania.

Caine przysłuchując się rozmowie podszedł ostrożnie do drogowskazu. Przez chwilę jego myśli wędrowały luźno i nie mógł się zdecydować które ze znanych mu miejsc wybrać. Wreszcie z plątaniny wyłonił się obraz restauracji w hotelu Hilton. Eleganckie wnętrze rozjaśnione słońcem. Szum wodospadu Niagara łagodnie łączący się z cichą muzyką płynącą z głośników. Miejsce dobre jak każde inne w dodatku całkiem dobrze nadające się na spotkania w gronie znajomych. No... prawie znajomych.

Przez chwilę wydawało się, że jego starania nie przyniosły rezultatu. Strzałki drogowskazu poruszały się wciąż w tym samym tempie. Stopniowo jednak przyspieszały. W pewnym momencie jedna z tabliczek stanęła na krótką chwilę. Napis na niej wyraźnie głosił: Hotel Hilton. Strzałka nie stała jednak w miejscu, drgała niecierpliwie to w dół, to w górę by w końcu obkręcić się idealnie do okoła. Frost obejrzał się za siebie wzruszając rękoma w niezrozumieniu. Sekundę później fala uderzeniowa stworzona z powietrza odrzuciła go silnie kilka metrów w tył. Co prawda atak ten wywołał jedynie krótki szok, ale to upadek na plecy pozbawił go tchu i przyniósł ze sobą przenikliwy ból w krzyżu.

-Ohoho! Mówiłem, że zobaczysz co się stanie wędrowcu.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline