Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2011, 19:57   #13
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- I to by było na tyle w kwestii sielanki na leśnej polanie - skomentował Caine podnosząc z ziemi niepotrzebną już nikomu marynarkę. - Byłbym wdzięczny, moje drogie, gdybyście zbyt długo nie pozostawały w szoku. Wolałbym być gdzieś indziej gdy ta istota nabierze ochoty na spacer w poszukiwaniu kolejnych przekąsek.
Strzepnął źdźbła trawy z marynarki po czym założył ją na siebie poświęcając dłuższą chwilę na odpowiednie jej ułożenie. Nie chciał wyjść na zimnego skurwysyna jednak nie widział sensu w rozpaczaniu po nieznajomym. Najlepszym wyjściem było przejść nad tym do porządku dziennego i tak właśnie zrobił. Roztrząsać sprawę będzie można później gdy zdobędzie więcej odpowiedzi dzięki którym, być może, zyska szansę na jakiekolwiek racjonalne wyjaśnienie.

- O mamoo - wydusiła Alex robiąc wielkie oczy. Caine przez chwilę zastanawiał się czy dziewczyna czasem nie wybuchnie mu tu płaczem lub histerycznym śmiechem. Na szczęście okazała się twardszą niż wskazywałby na to jej wygląd. Ewentualnie szok by zbyt duży by mogła się przez niego przebić jakikolwiek skrajna reakcja. - No dobra, to gdzie się wybieramy? - Zapytała zmuszając Frosta do porzucanie rozmyślań na temat jej obecnego stanu psychicznego.

- Proponuję w jakieś spokojne miejsce gdzie będzie można coś zjeść i się napić. Najlepiej w miarę przyzwoite. Polecałbym restaurację w hotelu Hilton, jednak nie jestem pewien czy tamtejsze jedzenie jest warte ryzyka próby dostania się na ziemię. Może coś bardziej w stylu tego świata? Chatka z piernika? Królewski zamek? Jaskinia pełna złota z karczmą za rogiem? - Rozłożył bezradnie ręce z grymasem niezadowolenia na twarzy. - Gdziekolwiek się udamy będziemy w niekorzystnej sytuacji. Nie mamy pojęcia o zasadach tych światów, nie mamy kasy, nie mamy nic... No, prawie nic - zlustrował obie towarzyszki z wiele mówiącym uśmieszkiem na ustach. - Zawsze można jednak co nieco wykąbinować jak się nad tym dobrze człowiek zastanowi...

- Może po prostu Ziemia, co?
Kolejne pytanie dziewczyny nieco go zirytowało. Widać szok był na tyle duży, że pozbawił ją zdolności do słuchania ze zrozumieniem.
- Tak, oczywiście, że też o tym nie pomyślałem... - warknął gniewnie. - Może dlatego, że to taka dość spora planeta? Nie sądzisz skarbie, że wytyczenie konkretnego miejsca jest nieco rozsądniejsze? Problem w tym, że jak sama słyszałaś nie jest to droga usłana różami. Potrzebujemy wykluczyć ewentualność, że ta zwariowana maszyna będąca drogowskazem, umyśli sobie rzucić nas w jej wnętrze zamiast grzecznie umieścić na powierzchni. Hotel Hilton z początku wydawał się dobrym pomysłem nie sądzę jednak że któraś z wam kiedykolwiek w takim przybytku postawiła stopę. No, ewentualnie w trakcie wycieczki. Skoro więc wolisz byśmy spróbowali powrotu na starą, dobrą i kochającą mamuśkę to może zacznijmy myśleć konkretami. Masz jakieś miejsce które znasz i jest szansa, że my też je znamy? Tylko błagam... Daruj sobie Disneyland. Jestem na to za stary...

- Współczuję - powiedziała mierząc go krótko wzrokiem, co skwitował lekkim uniesieniem kącików ust w pobłażliwym uśmiechu. - I jeśli Cię to pocieszy ja też nie mam teraz ochoty na rollercoastery. Jeśli mamy wybrać wspólne miejsce musi to być chyba coś co wszyscy widzieli, gdzie byli. Disneyland nie byłby więc takim złym pomysłem.
Cud prawdziwy, że nie pokazała mu na dokładkę języka. Słodka, mała dziewczynka udająca dorosłą i mądrą. Do cholery, że też akurat on musi zawsze trafiać na takie panny.
- Skarbie może ciebie rodzice chowali na gadających myszach i żałosnych kaczorach mnie jednak do tego nie mieszaj. Potrzebujemy czegoś mniej... komercyjnego. Central Park?

- Faktycznie mniej komercyjne, phe! Nie byłam. Szukaj dalej.

To go zbytnio nie zdziwiło, szczególnie słysząc jej odpowiedź.
- Wedle życzenia mała. Skąd pochodzisz? - zapytał próbując nieco innej metody, gdyż najwyraźniej zbyt mocno różnili się między sobą statusem społecznym by znaleźć wspólne miejsce wśród tych, które miał na myśli.

- Z Polski. To w Europie.
Jeżeli oczekiwała, że podając nazwę swej ojczyzny przyłapie go na niewiedzy to zamierzał ją srogo rozczarować. Co prawda nigdy osobiście tam nie był jednak pod swoimi rozkazami miał dwóch polskich chemików, ludzi niezwykle kompetentnych i wytrwałych w swej pracy. Darzył ich szczególnymi względami gdyż ich praca powiększała jego konto bankowe. Poświęcił nawet godzinę czy dwie na przeszukanie internetu i zdobycie paru informacji o tym mało znaczącym na arenie światowej ale dumnym ze swej historii, narodzie. Nie miał jednak zamiaru zdradzać się z tym owej młodej istotce.
- Niech zgadnę, małe zadupie o którym mało kto słyszał... Można się było domyślić... No cóż, to trochę utrudni sprawę. Udało ci się stamtąd wyrwać do cywilizacji chociaż na chwilę? Bo jak nie to ciężko z tym wspólnym celem będzie... - Drażnił się z nią znajdując w tej zabawie ślad nie tak znowu dawnych przepychanek salonowych, na których spędzał liczne, nie zawsze zmarnowane, godziny.

- Zadupie... - typowe myślenie ludzi, którzy widzieli niewiele ponad to, gdzie mieszkają. No ewentualnie jakieś typowe, mało komercyjne - prychnęła - miejsca.
Jej reakcja nieco poszerzyła jego uśmiech i rozpaliła umysł. Drażliwa, dumna i ładna... Może gdyby miał okazję zająć się nią odpowiednio i pokazać jej trochę świata wyrosłaby na prawdziwą lwicę, królową sal balowych i kto wie, może nawet jego stałą kochankę.
- No cóż, to nieco zawęża ilość miejsc do których możemy się wybrać. Powiedzmy do... zera? No dalej, pochwal się wszystkim co widziałaś i miejmy to z głowy.

- Może inaczej - westchnęła - Lepiej Ty się pochwal czy byłeś kiedykolwiek gdzieś w Europie. Bo ja poza nią nie byłam.
Tą odpowiedzią jednak nieco przygasiła jego entuzjazm. No cóż, była jeszcze dzieckiem w jego świecie, nie mógł oczekiwać od niej zbyt wiele.
- Niech pomyślę - w udawanej zadumie postukał palcem wskazującym w koniuszek brody. - Co powiesz na Pragę, moja mała poleczko? To chyba dość blisko twojego zaścianka?

- Chyba dość blisko. Zarozumialcu.
Przerwa dla lepszego efektu? Nie sądził by wiedziała co dzieje się w jego głowie i może lepiej dla niej...
- Och skarbie, ranisz me serce... - teatralnym gestem przyłożył dłoń do klatki piersiowej. - A ty, moja droga - zwrócił się do drugiej kobiety - byłaś kiedyś w Pradze?
Chwila wytchnienia dla skrzydlatego cuda na rzecz pielęgniareczki. Oj tak, był w swoim żywiole.
- Na Pradze - poprawiła go, a Caine nabrał przekonania iż zrobiła to bardziej w odruchu niż poświęcając tym słowom chociaż jedną myśl - byłam, ale wieczorem jest tam niebezpiecznie. Kroją i wogóle.

Rzuć bracie blage i choć na Prage
Weź grube lage, melonik tyż
Zobaczysz Prage, dziewczynki nagie!
Każda na wage, ma to co wisz.
- zanuciła

- czy jakoś tak.. choć tu jest zupełnie jak na Pradze, tez wszyscy nadzy, nie? - przejechała po nim wzrokiem jakby się spodziewała, że ubranie opadnie z niego wedle jej życzenia.. - No, w każdym razie byli. Chyba.
To było nieco za dużo szaleństwa jak dla niego. Laska jak nic odleciała w jakieś mniej przyjemne miejsce. Cóż, słaba psychika robi swoje w takim miejscu.
- Oczywiście skarbie, cokolwiek nie powiesz... - Przeczesał włosy ręką próbując skupić myśli. - Zaczynam mieć wrażenie, że to jakaś kara wymierzona przez siły wyższe, w które nie wierzyłem... Kobieto czy mogłabyś przez chwilę wrócić do nas i odpowiedzieć w miarę normalnie?

- No przecież odpowiadam - zmierzyłą go nieprzychylnym spojrzeniem - bywałam na Pradze. Ale wątpię, żebyśmy dali sobie radę wyobrazić wszyscy na raz tą samą bramę...nie lepiej jakieś bardziej konkretne miejsce? Piramidę Heopsa, wieżę Eiffla?

Spokojnie... Tylko spokojnie - powtarzał w myślach starając się nie zwracać uwagi na nieco bardziej kuszące perspektywy, które podpowiadała mu wyobraźnia. Pozbyć się jej i zostawić sobie salonowego aniołka. O tak, to była dobra myśl.
- Dobrze... Uznajemy zatem, że w - postawił nacisk na tą skromną, a jednocześnie tak wiele znacząca literę - Pradze nie byłaś. Wieża Eiffla... Spróbujmy... Co ty na to Alex?

- Może być - dziewczyna wzruszyła ramionami. Jej spojrzenie utwione było w Karoli - skądinąd cóż to za dziwaczne imię - najwyraźniej podobnie jak on zastanawiała się nad poczytalnością tej kobiety. - W! Pradze! - powiedział dosadnie - Byłaś?

- Oczywiście. Potrzebujemy jednak konkretne miejsce. Czy.. czy wogóle was nie porusza, że ten żółw zeżarł właśnie człowieka? - rzuciła wystraszone spojrzenie na skorupę utwierdzając go w decyzji o konieczności szybkiego pozbycia się kłopotu.

- Wieża wydaje się wystarczająco konkretna. Powiedzmy, specjalnie dla Ciebie, niech to będzie skrawek chodnika przy wejściu. Czy to wystarczająco konkretne? - Zrobił krok w stronę drogowskazu. - Ten człowiek i tak na niewiele by się nam przydał w takim stanie więc przestań o tym myśleć, a już zdecydowanie przestań gadać. Idziecie? - Pytanie było skierowane do obu jednak jego wzrok skupiony był na młodej Alex.

- Skrawek chodnika przy wejściu do czego? Mówisz o którym pylonie? Wiesz wogóle, jak ta wieża wygląda? którędy się na nią wchodzi ? Rozumiem, że interesują cie tylko te osoby, które mogą być dla ciebie przydatne? Cóż za pragmatyczne podejście... na pewno znakomicie ułatwa ci to życie.

Gdybyś tylko wiedziała co nieco o moim pragmatycznym podejściu do niektórych spraw... Oczywiście nie powiedział tego na głos.
- Naprawdę piękny rym. Tylko po cholerę się teraz kłócić. Spoko, możemy zmówić wieczny odpoczynek czy cokolwiek jeśli ci to pomoże. I nie sądzę, żeby stało mu się coś poważnego. Pewnie zaraz jak gdyby nigdy nic obudzi się na kolejnej polanie na tym.... świecie. Ruszać tyłki. - Alicja podeszła nieco bliżej do drogowskazu. - Konkretne miejsce? Główne wejscie na wieżę. Pasuje?
Lwica... Jak nic będzie atrakcją sezonu albo nawet kilku. Byle możliwie szybko dostać się do domu i zabrać ją ze sobą. O ile oczywiście w ogóle uda się im tego dokonać.
- Kto by pomyślał, zaściankowa dziewczynka z ikrą - wybuchnął krótkim, wesołym śmiechem. - To jak panno dociekliwie wrażliwa, idziesz czy pozwolisz nam wylądować na tyłkach? - zwrócił się do Karoli podchodząc jednocześnie do Alex.
- Idę. Północny pylon. - powiedziała Panna Wrażliwa, podchodząc do kierunkowskazu ku jego niewysłowionej uldze.
Teraz pozostawało tylko skupić się na wybranym miejscu i spacerkiem do przodu. Wyrzucił więc z głowy, aczkolwiek dość niechętnie, wszystkie plany, zarówno te zacne jak i znacznie przewyższające je liczebnie, mniej zacne i skupił się na północnym pylonie i ogólnie na samej wieży. Miał przy tym cholerną nadzieję, że obejdzie się bez lądowania na dupie. Jego wizerunek dość już ucierpiał przy pierwszym razie, a co za dużo to niezbyt zdrowo. Szczególnie z dość śmiertelnymi planami tyczącymi się pewnej pielęgniareczki, które dopiero co wyrzucił z głowy.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline