Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2011, 19:58   #28
SkyWei
 
SkyWei's Avatar
 
Reputacja: 1 SkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwu
Po całej tej dyspucie, którą można nazwać szantażem lub bezowocną rozmową zwyczajnie bez słowa wróciłem do swego konia i odszedłem z nim na bok. Raz by mieć go pod ręką. Dwa by nie przeszkadzać. Nie było sensu iść zresztą, a kto wie? Może uda mi się wyciągnąć stąd coś ciekawego. Przede wszystkim kim u diabła jest Staruch Z Gór czy jak mu tam. Znalazłem jakąś ładną młodą dębinę i przywiązałem do niego konia, a sam się rozwaliłem u jego korzeni i zacząłem obserwować.

Widok nie lada dziwny w tych czasach… bo to co widział miało się tak do komanda jak nóż do sztyletu. Niby oboma można zabić niby oba ostre. Ale jedna to improwizorka, a druga to profesjonał. Czterdzieści dobrze uzbrojonych elfów. Nie w resztki elfich ubrań i zbroi poległych, a dopasowane lekkie pancerze. Nie najróżniejszego rodzaju miecze zabrane połowie nacji tego świata, a porządnie dobrane. Na dodatek są karni, a nie tylko odważni. Są trzy opcje. Albo to starsze elfy albo bogate elfy z gett albo mają sponsora. Właściwie też zwyczajnie Driady mogły ich poczęstować skarbami królów. Coś tu ciekawego ma się narzeczy.

Kiedy tak siedziałem i rozmyślałem nie mając właściwie nic lepszego do roboty oni już się przygotowali do drobi. Złożyli namioty i dobytek po czym załadowali na konie. Ruszyli, jednak mało kto dosiadał wierzchowca. Było ich zbyt mało i miały za dużo bagaży. Odwiązałem więc uzdę swego jabłkowitego ogiera i poszedłem z nimi. Już wcześniej wypatrzyłem pewnego kandydata. Najmłodszego elfa jak mi się zdaje. Na wszystkich bogów w ich przypadku tak łatwo się pomylić…

- Witaj. Nie będzie ci przeszkadzało, że dotrzymamy sobie trochę towarzystwa, prawda? – Wysiliłem się nawet na najbardziej przyjacielski uśmiech na jaki mnie było stać. Ciekawe czy to kolejna pyszna zrzęda.

- Ty jesteś jeden z tych, co spotkali Sentila? - To prawda, że widzieliście... Starca? - spytał wyraźnie przerażony elf, krzątając się przy ekwipunku.

- Tak mówią. Ale jeśli to był naprawdę on... to nie rozumiem czemu budzi w was taki strach. ...Właściwie pierwszy raz o nim usłyszałem. Opowiesz mi o nim? - To naprawdę było ciekawe i może nawet trochę przerażające.

- Nigdy nie słyszałeś historii o Starcu? O czarodzieju, żywiącym nienawiść do elfów? Który... potrafi się przemieszczać w czasie?

- Słyszałem o Aen Saevherne potrafiących to robić... ale nie sądzę by ten starzec był elfem. Mam racje? Powiem ci szczerze nigdy nie słyszałem. Nie dziwie się jednak, że nawet opowieści taicie przed nami. Jednak... to tylko jeden człowiek. Na pewno macie wśród swoich mu równych. Czemu więc jeszcze żyje? Co w nim, aż tak wyjątkowego? Opowiedz mi. Bardzo nalegam. W końcu może chodzić o moje życie i moich towarzyszy. - Jeśli mój więzień był aż tak wyjątkowy jak wszyscy próbują mi wmówić to czemu udawał i dał sobą tak pomiatać? Czemu mnie nie zabił?

- Podziwiam Twoich towarzyszy, że poszli… Żaden elf nie wykonałby takiego polecenia. A Laruyi musi bardzo zależeć… Ją też podziwiam i mam nadzieję, że powróci. – westchnął elf. – Ale jeżeli to prawda – choć ufam, że nie – to lepiej, żeby nas tutaj nie było.

- Starzec z Gór – kontynuował po chwili mężczyzna - to postać, którą opisuje kilka elfich podań i legend. Wersje różnią się między sobą dość mocno… Wszystkie jednak mówią o niebywałej potędze, władaniu czasem i nienawiści do nieludzi… Nie mam pojęcia, co ta postać tutaj może robić. Nikt nie ma. Stąd to zamieszanie – boimy się, rozumiesz? – elf spojrzał Raulowi prosto w oczy.

- To tak samo jakbyś podziwiał zwierzęta prowadzone do rzeźnika. Oni są nieświadomi niebezpieczeństwa. Dla nich to prosta misja. A Laruya... Cóż kto jak kto, ale elfy znają potęgę miłości. - Przerwał na chwile zbierając myśli pod naporem niemal błagalnego spojrzenia rozmówcy. - Bajki dzieciństwa stały się rzeczywistością. Tak to może być straszne. Ale czemu uważacie, że to on? Ktoś wam o tym powiedział... Czy postanowił przypomnieć o sobie?

- Nikt nie wie, czy i dlaczego Laruyia uznała, że to właśnie Starzec... Mam nadzieję, że się myli i że ten, kogo spotkaliście, to jednak nie czarownik z legend. - Elf spojrzał za siebie i po chwili obrócił się do Raula - Tym niemniej, jeżeli dowódczyni się nie myli, musimy natychmiast wracać do Brokilonu. A teraz wybacz, mam obowiązek się zameldować. - rzucił na końcu elf i odszedł pospiesznie. Bardzo pospiesznie.

Czyżby zauważył, że zaczyna mówić za dużo? Jaka szkoda. Ale wychodzi na to, ze tylko ta elfia wiedźma wie cokolwiek użytecznego. Cóż nie pozostaje mi nic innego jak w ciszy za nimi podążać. Przynajmniej na razie.
 

Ostatnio edytowane przez SkyWei : 14-12-2011 o 20:51.
SkyWei jest offline