Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2011, 21:37   #29
Glyswen
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Był bezsilny wobec tyranii większości. Nie otrzymał od nich choćby słowa wsparcia.
Wszyscy byli tacy sami, bez względu na charakter, czy pochodzenie. Lakonicznie rzecz ujmując -banda zasranych egoistów.

Z nieukrywanym obrzydzeniem przyglądał się towarzyszom wyruszającym na poszukiwania zaginionego "kochanka" Laruyi. "Sami ugruntowują tę sukę w przekonaniu, że postępuje słusznie. Zatem po cholerę mam z nimi iść?".

Chciał legnąć pod jakąś żołnierską sosną i mieć to wszytko w dupie.

Z całą pewnością wino byłoby tu odpowiednim kompanem nasuwających się refleksji. Jednak jak to zwykle bywa, pod nogami Devlina pojawiła się kłoda, tu w postaci krasnoluda. Arhiman stękał coś pod nosem. Szczerze powiedziawszy Rives nie chciał go nawet słuchać, lecz w tym przypadku sentyment do brodacza wziął górę. Łucznik przewrócił więc oczami i flegmatycznym tempem poczłapał za resztą. Nogi mu od tego nie opadną, a korzeń nie uschnie, raz na jakiś czas może dać za wygraną. Przynajmniej będzie z kim pić.





Nie musiało minąć sporo czasu nim wino zaczynało iść mu do głowy. " Chlanie na pusty żołądek nie należało chyba do najbardziej błyskotliwych pomysłów... Z drugiej jednak strony łeb nie boli"

Grunt pod jego stopami stawał się jakby mniej pewny. Każdy następny krok zbliżał się do nieszczęśliwego upadku. Spowolnił więc marsz. Wlekł się daleko z tyłu przystając co jakiś czas, ażeby opróżnić swój przepracowany pęcherz.

W końcu po "hektolitrach" wylanego potu i "milach" przebytego dystansu dotarł do swojej hanzy, która z zapartym tchem obserwowała jakiś kamienny most. Przystanął w miejscu. Chyba chwiał się nieco na nogach. Wytężył swój przytępiony wzrok. Po chwili dostrzegł ciała 3 martwych elfów. Prawie buchnął śmiechem. "I co pizdo? Kto ci teraz będzie grzać pościel w nocy?" Jednak uśmieszek nie ugościł na jego twarzy zbyt długo, albowiem naga prawda w postaci pustej butelki dobijała się ku jego świadomości jak szalona. Spochmurniał.... "Wino się skończyło..."
 

Ostatnio edytowane przez Glyswen : 14-12-2011 o 18:37.
Glyswen jest offline