Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2011, 14:39   #7
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Daniel w sumie dosyć obojętnie przyjął wiadomość o nowym towarzyszu, a to czy kobieta czy facet jak na razie było mu również bez znaczenia. Póki co liczyło się by nikt mu nie przeszkodził w zdobyciu roboty na "pełny etat".
- Widzicie tamtą rudą? - Daniel chowając komórkę do kieszeni wskazał za nową sojuszniczką, odchodzącą z dresami - Jest z nami. Trzymamy się daleko za nimi, ale nie traćmy ich z pola widzenia. No chyba, że im wmówi, że jej koleżanki chcą się do nich dołączyć, wtedy śmiało możemy podbić jako nowe laski. - Rzucił z przekorą.
Potem Daniel ( na prośbę "kolegów") wysłał sms do Kosy z prośbą o numer nowej koleżaneczki, choć jak na razie myślał, że nie warto się wtrącać, ale starczy śledzić i obserwować.
- Mam - Rzekł Daniel. - Dzwonić? - Spytał spode łba reszty.

Dalej rozgorzała mała, cicha dyskusja na nie wiadomo jaki temat, podczas niej ze dwa razy przekręcono imię Serafina.
- Do cholery, Daniel nie Damian. Ale mówcie mi Seraf. - Warknął Daniel idąc już za dresami i wybierając na telefonie wskazany numer. - Nie wiem czemu tak się ciskacie, plan jest chyba oczywisty, śledzimy do ów miejsca ( jeden z przodu, a reszta trzyma się trochę za nim), ona znajduje to co nas interesuje, a potem na jej znak my wchodzimy bez ogródek. - Dodał przykładając słuchawkę do ucha.

- Halo? Cześć Gośka, co tam? - Usłyszał w słuchawce damski głos.
- Uszanowanie. Idziesz z nimi do Ospy? - Spytał nieco w pośpiechu Daniel, bez ogródek.
- Tak, dokładnie. Wyjechałam już z domku, kiedyś dotrę
- Po tym jak wejdziesz do nich, do mieszkania czy gdzie, masz pięć minut zanim wejdziemy.
Jeśli uda nam się oczywiście określić gdzie to dokładnie jest Pasuje? - Szybko przedstawił niezbyt skomplikowany plan, raczej nie oczekując odmowy.
- Dobra. Odezwę się za 10 minut czy jakoś tak.
- Miłej zabawy
- Rzucił z uśmiechem.
- No to dozo Gosiu.
Daniel schował komórkę do kieszeni płaszcza i zapytał reszty:
- Understand? To lets go. - Potem jeszcze dodał Krzysiowi co należy i zaczął odliczać czas na swoim szwajcarskim zegarku.

Daniel przekazał informację zawarte w smsie. Jeśli drzwi do klatki nie były otwarte, to o ile nie było opcji wybicia szybki by potem otworzyć od zewnątrz, to próbował podawać się za dostawcę pizzy pod innymi numerami.

- To co, rozgrywamy to na ostro? - Spytał Dragunov
- Tak. Najlepiej od razu przygotujcie broń palną w jednej ręce, a noże w drugiej, czy jak kto tam woli. - Odpowiedział Dragunovowi Serafin. Potem sprawdził czy ułożenie noży jest dość wygodne, kastety są w odpowiednich kieszeniach, tak by palce szybko wślizgnęły się pomiędzy dziurki. Na koniec wyjąl zza pazuchy swojego obrzyna i chwycił go w obie ręce. - Pokażmy im prawdziwe, angielskie powitanie. - Rzekł zgodnie z nawykiem angielskiej natury.
- Na litość Boską, schowaj to idioto. Tylko czekać, aż sąsiedzi na psy zaczną dzwonić, że zapierdalamy po blokach z klamkami. Wyjmiemy dopiero piętro przed wskazanym adresem. Pamiętajcie, bez zbędnego zabijania, który będzie fikał od razu zamalować w mordę kastetem, niech znają mores i każdy kogoś trzyma na muszce, nie dopuszczać, żeby którykolwiek był bez opieki. Mam nadzieję, że ta laska ma coś oprócz noża. - Dragunov wyjął broń, sprawdził pobieżnie jej stan, schował i skierował się do budynku.
Daniel prychnął niezadowolony. Widać zbytnio przywzyczaił się do “wejdź i zabij”. Docenił jednak radę kolegi i schował obrzyna za pazuchę.
- Sorry. Złe, stare nawyki. - Mruknął - Ja zaś mam nadzieję, że tamci nie mają nic oprócz noża. - Dodał jeszcze, lekko zbity z tropu swoją lekkomyślnością.

Gdy ktoś otworzył im drzwi wbiegli szybko po schodach, nie zdążyli się zatrzymać pod drzwiami kiedy usłyszeli za drzwi zdziwiony krzyk
-Co???...Chłopaki!!!
Daniel jako, że wbiegł pierwszy, nacisnął klamkę i wraz z resztą wlał się do środka ze stalą w rękach. Jednak tylko Krzysztof miał okazję komuś przywalić, Daniel był trochę zawiedziony, że ten dres nie wpadł na niego, tylko na Krzysia, który uspokoił zapał przeciwnika ciosem w nos, natychmiast go łamiąc i powołując do życia mały wodospad krwi, mający źródło w nosku bandyty, który zataczając się do tyłu, wpadł na swojego kolegę i wraz z nim wylądował na glebie. Inni zdążyli chwycić jakieś noże i kije, ale niepewnie je trzymali, stojąc na drugim końcu pokoju. Nie widzieli swoich szans w walce, więc tylko osłupiali stali i przypatrywali się całej sytuacji, zdecydowanie nie skorzy do walki. Dziwne było, że w ogóle chwycili broń.

-Kim...kim wy kurwa jesteście...? - wysapał wreszcie Ospa.
Daniel poprosił ładnie Anetę by zabrała nóż z gardła Ospy, ta niechętnie odsunęła się od Ospy, ale wciąż się mu przyglądała bawiąc się nożem.. Następnie podszedł do niego i pięścią okutą w kastet walnął go w nerki, starał się ostrożnie dozować siłę uderzenia, tak by nie doszło w nerach do wewnętrznego krwawienia. Zignorował pytanie dresa i zadał swoje, wściekłym, groźnym, mocno grubym i gardłowym głosem.
- Gdzie masz towar od Rosjan? Odpowiadaj szykbko, jeśli łaska.


-Ja... ja nic nie wiem...- odezwał się cicho Ospa
Aneta rzutem noża uspokoiła jakiegoś innego, mającego coś zbędnego do powiedzenia dresa, jednak celowo (tak się Danielowi wydawało) chybiła.
Daniel pochylił się nad klęczącym dresem.
- Tak, nie wyglądasz na kogoś kto posiada nieograniczone zasoby wiedzy, ale jestem całkowicie pewien, że posiadasz - Tutaj zaczął literować jedno słowo - I-N-F-O-R-M-A-C-J-E. Tak więc z łaski swojej podziel się nimi z nami, bo będę zmuszony sprawić ci ból, do którego nie da się porównać kastracji na żywca.
-Ej no możemy się dogadać... mam towar, dużo towaru... tu chodzi o prawie milion, sprzedałem ledwie kilogram chyba. Ruscy dają mi 20 %... ale z wami... my możemy zarobić więcej.

- Serio - Daniel pokręcił głową patrząc z politowaniem na Ospę - Jak zaraz nie wskażesz gdzie to jest, to zarobisz poważne cięte i obuchowe obrażenia ciała. Krwotok wewnętrzny jest nieprzyjemnym, ale względnie łatwym do wywołania zjawiskiem. - Rzekł zdejmując kastet i kapelusz. Kastet schował do kieszeni, kapelusz zgiął i włożył do przepastnej zewnętrznej kieszeni, wraz z metalowym okuciem na pięść, tak by te znajdowało się wyżej.

Nagle gdy Dimitrej użył siłowej perswazji na jednym z żuli, drugi rzucił się na niego z kijem bejsbolowym. Zaraz jednak w jego nogę wbił się Anetowy nóż. Teraz Serafin był pewien, że wcześniej celowo chybiła, a ogółem jej umiejętności posługiwania się lekkimi nożami do rzucania zdecydowanie musiały przewyższać te Daniela, który z tym również radził sobie niezgorzej.

Daniel, zbytnio nie przejmując się tym co dzieje się za jego plecami (choć pozostawał czujny jeśli chodzi o plecy) uprzejmie, ciosem pod nos, który miał wywołać duży, wielki wręcz ból i łzawienie oczu, zwrócił na siebie uwagę Ospy.
- Powiedz, zanim moi kompani poważnie pokaleczę twoich wypierdków.
- Ruscy mnie zabiją!!! NIE ROZUMIESZ TEGO?!!
- Rozumiem. Wiem jednak, że my oprócz zabicia cię, użyjemy tortur, długich, bolesnych i niezwykle wyczerpujących, a potem przeszukamy twój dom, od kolegów wyciągniemy wszystkie informacje dotyczące ciebie, twoich kryjówek. Na pewno nie wiesz, że oni wiedzą o paru sprawach. Tak jest po prostu zawsze
- Daniel skierował wzrok swój i Ospy na innych dresiarzy - Popatrz na nich. To cwane chuje są. Tak cwane, że mogli na przykład ukraść twój towar. Czemu nie zwalisz winy na nich przy ruskich, też ci się dostanie, ale żeby cię od razu zabijać? Ich - owszem. Bo dali się okraść iokradli ciebie. Ty jak mi teraz powiesz, to skończysz z siniakiem na nerkach i małym opuchnięciem pod nosem, a twoja uroda i tak je zatuszuje i nikt rożnicy nie zauważy. Nie uwierzą, że zostałeś pobity. - Powrócił wzrokiem na brzydką twarz Ospy.
-Ja ci to mogę potwierdzić. Jestem parszywym rosjaninem jak oni. I nie łamię danych słów.- Prawie krzyknął Dimitrej, ogarniając się z grubsza.
- W piwnicy jest skrytka...
- Gdzie kurwa?
! - przerwał w połowie zdania Dimitrej.
Daniel wyprostował się i odwrócił się do Dimitreja
- Łaskawie pozwól mu skończyć zdanie i nie przeciągaj tej farsy dłużej. - Po czym znów zwrócił się do Ospy, wyciągając ku niemu dłoń - Shall we? - Zapytał po angielsku.

- Yes yes...dobra idziemy? - "Filologi angielskiej to on nie studiował" pomyślał Seraf.
- Dasz sobie z nim radę? A my tych tu przypilnujemy. Chyba, że masz inny pomysł. - Zapytała ruda.
- Dam. Możecie ich nawet poobijać dla większej wiarygodności opowieści naszego przychylnego współpracownika. - Powiedział pomagając mu wstać i utrzymać się na nogach. Lepiej było mu nie mówić, że następnego dnia będzie szczał krwią, a nerki przez dłuższy czas będą szwankować.

Opuścił mieszkanie, nałożył na głowę kapelusz i idąc za dresem, jedną rękę trzymał mu lekko, na ramieniu, a drugą miał w kieszeni z kastetem. Zeszli powoli po schodach, Ospa trzymał się za dolny tył pleców, tam gdzie poważnie krzyczały z bólu nerki i troszkę kulał, więc ze schodków powoli zeskakiwał na jednej nóżce. Drzwi do piwnic tego bloku były robotą wielkiego mistrza polskiego budownictwa, były zbudowane z kartonu i styropianu.
- Za... zapomniałem kluczy. - Wystękał Ospa i stanął z boku.

Daniel stanął przed drzwiami, potem wyprowadził mocnego kopniaka w środek drzwi, przebijając się czarnym buciskiem przed cienkie warstwy kartonu i styropianu. Takie drzwi znajdowały się przecież w szatniach od WF w polskich szkołach, by można w nich było robić małe dziurki i podglądać przedzieloną tylko takimi drzwiami, szatnię dziewcząt. Potem od środka przekręcił "niezwykle" skomplikowany łucznik nad zamkiem i otworzył drzwi, po czym popchnął przodem Ospę i schodząc włączył słabe światło. Dalej już ze względów bezpieczeństwa, dresiarz klucze do tego jednego, jakże ważnego pomieszczenia zawsze posiadał. Tak więc przekręcił aż cztery zamki w kłódkach i otworzył drzwi. Daniel stanął trochę przed framugą i zagwizdał ze zdziwienia. Na oko było tu około dwadzieścia kilogramów narkotyków, jakich już nie wiedział, bo to go nie kręciło. Nagle szczwany Ospa walnął wysokiego gangstera drzwiami i szybko ruszył do schodów. Drzwi te były już normalne, drewniane, z całkiem solidnego drewna, trzeba dodać. Jednak to, że trafiły w jego bark i wepchnęły go na kant framugi nie wywołało specjalnego bólu. Nie uderzył głową w ów kant, tylko ramieniem, tak więc bez obrażeń, bez trudu dogonił kulejącego dresiarza. Złapał go za fraki od tyłu po czym wyprowadził dwa ciosy, jeden w tył uszu, a drugi w podstawę czaszki. W skutek ów obrażeń, delikwent zemdlał.
- W sumie i tak bym nie dotrzymał umowy. Ja w Anglii tylko mieszkałem. Polacy chyba nie są tak honorowi. - Mruknął do siebie. Poszedł do reszty, poinformował, że trzeba mu chociaż jednej osoby do przypilnowania piwnicy (do której wrzucił omdlałego Ospę). Wręczył więc kluczyk ochotnikowi i popędził po Golfa by podjechać nim pod sam blok, dzięki temu łatwiej wszystko załadują.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline