Siegfried szedł powoli, milcząc lecz cały czas badając miejsce w którym się znaleźli. Na widok znaku splunął na ziemię, a dłonie zacisnęły się kurczowo na rękojeści korbacza lecz nic nie powiedział. Spojrzał pogardliwie na Wolfa, słysząc jego komentarze
"Marudzi jak stara baba.. Sigmarze, widać że Twoje owieczki dawno pobłądziły. Pasterz.. tak potrzeba im pasterza"
Nie rzekł jednak tego na głos, lecz skierował uwagę na cieniach. Poczuł dreszcz, lecz nie był to dreszcz strachu raczej podniecenia. Nocne koszmary nawiedzały go coraz częściej, krzyk żony umierającej w agonii był taki realny, że pragnął umrzeć. Nie to żeby się zabić, pragnął zemsty. Spojrzał się po towarzyszach, i choć pragnienie samo-destrukcji było silne, silniejszy był obowiązek. Obowiązek wobec ludzi. Druhów. Tych, którzy idą z nim w ramię w ramię przeciw Chaosowi..
Spojrzał na się na Elyn i szepnął tylko:
- Co postanawiasz?
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |