Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2011, 15:05   #47
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Końcówka śniadania upłynęła w dość cichej atmosferze. Magowie nie mieli sobie nic do powiedzenia, ani jakoś nie spieszyli się do komentowania faktu ponownego pojawienia się herr Węglorza w zasięgu wzroku. Kurt koncentrował się bardziej na głośnej rozmowie gdzieś za swoimi plecami; nie dlatego, ze w jakimkolwiek zakresie owa rozmowa go interesowała, ale dlatego, że pozwalała nie myśleć o tym wszystkim co się działo tutaj, we Wrocławiu i tym wszystkim co działo się w Wiedniu... Jakoś pokrętnie Kurt usiłował sobie wytłumaczyć, ze wszystko jest tylko nietypowym zbiegiem okoliczności...

- Ja, ich danke Ihnen auch …
- powiedział Sesser wstając od stołu.

Kiedy wyszli z restauracji dosłownie wpadli w zamieszanie wywołane przez wycieczkę emerytów, niemieckich emerytów. Uszy Kurta bezbłędnie wyłowiły bawarski akcent pulchnego staruszka domagającego się wezwania pomocy.

Reichman sprawnie i szybko zajął się pacjentem, a Kurt szlochającą nad jego uchem kobietą. Delikatnie, ale stanowczo podniósł ją i oddał pod opiekę innych uczestników wycieczki z poleceniem, aby usiedli na jednej z hotelowych sof i nie robili tutaj niepotrzebnego tłoku. “Nie zabiło go gestapo. Nie zabił obóz. Przeżył nawet marsz śmierci.” - słowa spadały w jaźń muzyka jak betonowe bloki. “Znów. Znów wróciliśmy do punktu wyjścia” - pomyślał.

“A teraz tu umiera.“ - powiedziała kobieta i kiedy Kurt przypomniał sobie te słowa poczuł dziwny skurcz gdzieś w środku. Skrzywił się nieznacznie uświadamiając sobie, że i on był bliski śmierci w tym mieście. Mieście, którego zaczynał nienawidzić i...

Obserwujący wysiłki Ericha mag zauważył ślady magy łączące hol z restauracją. Szybko podążył z powrotem do restauracji pod pretekstem przyniesienia wody. Ślady urywały się w środku pomieszczenia, ale coś mówiło muzykowi, że to nie kto inny jak herr Węglorz mieszał w całej sprawie palce. Tylko, w jakim celu? Kurt nalał wody i wyszedł z restauracji. Wszystko musiało wyglądać naturalnie, zwłaszcza teraz, zwłaszcza tu i teraz kiedy na szachownicy pojawiła się nowa figura...


Stojąc ze szklanką wody nad Erichem i staruszkiem zacięcie walczącym z nieuniknionym Kurt wpatrzył się na chwilę w wodę. “Nie, ta szklanka nie niest w połowie pełna, jest w połowie pusta” - pomyślał gorzko. Ktokolwiek użył tutaj magyji, kimkolwiek był Węglorz, po prostu zabił tego człowieka. Tu nie było nic z mistycyzmu, jaki temu zdarzeniu usiłowano czasem nadać, nic z Przejścia, Otwarcia... To był zwykły mord... Po co?

Łkająca gdzieś w tle całego zdarzenia żona bez przerwy powtarzała, ze mąż tyle przeszedł, przecierpiał i nic go nie zabiło dopiero tutaj... TUTAJ. Oczywiście. Dopiero tutaj stał się dla kogoś zagrożeniem. Dla kogoś kto był w stanie go rozpoznać i zadziałać - szybko eliminując świadka... Dziadku co widziałeś, co wiedziałeś, jaka tajemnicę zabrałeś z sobą do grobu? Gdzieś uszy Kurta wyłowiły jeszcze “Groß-Rosen”, ale nazwa nic mu nie mówiła, przynajmniej nie w chwili obecnej...

Położył rękę na ramieniu Ericha i podsunął mu szklankę z wodą. Dalsza resuscytacja nie miała sensu...

- NEEEIN!!! - spadło jak wielki kamienny blok i rozsypało się na miliard okruchów żalu i goryczy.


Sprawa znów zatoczyła kolejny krąg... Znów wróciła do okresu WWII, nazistów, gestapo, obozów koncentracyjnych i tajemnic... Wyglądało na to, że studia historyczne staną się nieodzowne...
 
Aschaar jest offline