Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2011, 18:41   #255
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie ma to jak dobra współpraca.
Gotfryd z zadowoleniem spojrzał na głowę truposza, która po pięknym i celnym ciosie potoczyła się w kąt. Pozbawione głowy ciało zwaliło się na wyłożoną kamiennymi płytami posadzkę.
Gotfryd rozejrzał się, gotów do ruszenia z pomocą komuś, kto by jej potrzebował. Kolejna para ożywionych zwłok powoli zmierzała ku kresowi swego drugiego istnienia i tutaj, w zasadzie, nie było już nic do roboty. Tylko ostatni truposz uparcie nie chciał zrozumieć, że pora się położyć i nie stawiać oporu. Nie dość na tym - za wszelką cenę usiłował dobrać się do jedynej w ich gronie przedstawicielki płci piękne. Zew płci? A może Elena po prostu była najbliżej?
W każdym razie bez względu na dobre chęci Gotfryd nie mógł pomóc najemniczce. Wokół najbardziej bojowego truposza zrobił się taki tłok, że pewnie musiałby odepchnąć któregoś z kompanów, albo nawet powalić na podłogę, by móc zaatakować walczącego trupa. W takiej sytuacji Gotfryd wolał ponownie naładować kuszę i rozglądać się dokoła, by nie dać się zaskoczyć kolejnemu niebezpieczeństwu, gdyby to zechciało nagle wyskoczyć z którejś ze ścian. Tak się jednak nie stało i po chwili ostatni truposz dołączył do swych kompanów.

Czy niby-życie czwartego potwora w jakiś sposób związane było z całą tą przedziwną komnatą? Pewnie tak, bowiem kres istnienia potwora w jakiś sposób zbiegł się w czasie z kolejnym zgrzytem. Trudno było sądzić, że przez przypadek po pokonaniu ostatniego z truposzy nagle drzwi się otworzyły same z siebie.
Otwarte drzwi sugerowały, że należy jak najszybciej opuścić mało gościnne pomieszczenie, jednak, ku zdziwieniu Gotfryda, jego kopani zaczęli recytować jakieś ni to wiersze, ni to proroctwa. Nawet Varl...
O czym oni mówili? O mitycznym feniksie? O kopalniach krasnoludów? O lasach? O wodzie? Po co te wszystkie słowa?

"Skończcie z tym i chodźmy wreszcie!" chciał powiedzieć, ale na dobrych chęciach się skończyło. Jak przywiązany tkwił przy księdze, wpatrywał się w znaczki, których nie rozumiał, po to, by w końcu, wbrew swej woli, również wyrecytować jakiś nie mający większego sensu fragment.
A może jednak jakiś sens w tym był, tylko Gotfryd nie potrafił go dostrzec? Za jakimi symbolami mieli podążać? Mieli ocalić jakąś duszę, tracąc swoje? To jak mieli wyjść? Jak jakieś żywe trupy? Gdzie tu sens?
- Chodźmy już - powiedział. Rzucił okiem na truposze, sprawdzając, czy wśród koście nie ma czegoś cennego, a potem ruszył w stronę najemników i znajdujących się dalej schodów, być może stanowiących, jak to powiedział Peter, drogę do wyjścia. Do wolności. Ale czy na pewno?
Ledwo padły słowa o jakiejś duszy czekającej na uwolnienie, a już Grunthor zobaczył jakąś zjawę. Omam? Sugestia? A może naprawdę duch?
Gotfryd, rozglądając się na wszystkie strony, ruszył za Peterem. gdzieś tam czekała wolność. Albo i kłopoty.
 
Kerm jest offline