Doktor zbudził się wcześnie rano po źle przespanej nocy i pośpieszył do kościoła. Miał tam nadzieję spotkać uczestników poprzednich wydarzeń; rozczochrany mężczyzna z liczną bronią obiecał wszak przyjść, a ksiądz był po prostu u siebie. - Szczęść Boże, dzień dobry. Ponieważ zdarzenia minionej nocy nie dały nam czasu na właściwą prezentację, pozwólcie, że się przedstawię. Doktor Gabriel Karaszewski. Z Krakowa – tu skłonił się. – Skoro już dopełniliśmy formalności, przejdźmy czem prędzej ad rem. Z panów wczorajszego zachowania dedukuję, że nie jest dla was nowością istnienie ponadnaturalnych sił na tym świecie. To dobrze, oszczędzimy sobie uświadamiania ignorantów i ich zmagań z etapami zaprzeczenia, gniewu, negocjacji etc, etc…
Kontynuował. - Eksplozje złowieszczych sił takie, jak zaobserwowana przez nas ubiegłej nocy, nie dzieją się rzecz jasna samoistnie. Stąd stawiam tezę, że w najbliższej okolicy ktoś świadomie lub nie wzbudził potęgę czarnej magii. Nasuwają się tu pytania: Kto? Gdzie? Z jakiej przyczyny? Do czego jest zdolny? I czy zamierzamy go powstrzymać?
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |