Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2011, 22:15   #19
Cold
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Jak to bywa w małych miasteczkach, nocą wszyscy mieszkańcy grzecznie chodzą spać albo oglądają teleturnieje na kanapie z całą rodziną. A w miasteczku, w którym odnotowano trzy zagadkowe morderstwa nikt o zdrowych zmysłach po zmroku nie wychyla nosa najdalej niż na ganek swojego domu. W szpitalu nie było inaczej. Pacjenci już dawno spali, jedynie lekaże na dyżurze i pielęgniarki przechadzali się sterylnie czystymi, białymi korytarzami.
Nathan wszedł przez szklane drzwi do środka i od razu jego twarzy wykrzywił grymas zniesmaczenia. Nienawidził szpitalnego zapachu starych ludzi i leków. Dwie młode pielęgniarki zmierzyły go wzrokiem od stóp do głowy, po czym wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i odeszły, szepcząc o czymś żywo.
Lisa mogła pogratulować temu miasteczku jednego. Skala przestępczości była tu chyba równa zeru. Słyszała jedynie swoje kroki na chodniku i nic więcej. Nawet psy nie szczekały tak głośno. Obejrzała się za sobą, kiedy ktoś szybko wyminął ją i zniknął za drzwiami domu. Zgrzytnął zamek w drzwiach i zostały zasłonięte rolety. Potem nie spotkała już nikogo, aż do samego szpitala. Otworzyła szklane drzwi, od razu czując znienawidzony zapach sterylnego czysta i leków. Jeżeli istniał ktoś, kto lubił ten zapach, to na pewno miał nie po kolei w głowie. Odgarnęła włosy za ucho i weszła do jasno oświetlonego holu.
W środku stał już Nathan i miał zamiar ruszyć w jeden z korytarzy, korzystając z nieuwagi pielęgniarki w dyżurce, kiedy tuż obok niego znalazła się Elizabeth.
- A ty co tutaj robisz? - spytał, spoglądając na nią. Chyba dwójka całkowicie obcych osób wzbudzała spore zainteresowanie, bo wszyscy na nich patrzyli z zaciekawieniem. Szlag trafił przemknięcie niezauważonym, pomyślał Nathan.
Podniosła wzrok, słysząc dość dobrze znajomy głos. Okazało się, że właścicielem pleców, które chciała minąć był szanowny pan Grant.
- Przepraszam, pan mówi do mnie? - zamrugała zdziwiona, posyłając mu słodki uśmiech. Wyglądało na to, że Lisy plan również polegał na przemknięciu niezauważonym. Niestety teraz znajdowali się w centrum uwagi.
Nathan nie odpowiedział na to pytanie. Zaczął zastanawiać się nad tym, jak przejść do kostnicy, by nie wzbudzić wielu podejrzeń. Gdyby tylko dysponował swoją fałszywą odznaką agenta FBI, która została mu skonfiskowana przy ostatnim aresztowaniu. Ciekawe czy tamci gliniarze nadal się zastanawiali, jak niejaki Adam Flynn uciekł z aresztu. Uśmiechnął się w myślach sam do siebie, po czym ponownie zwrócił się do panny Collins.
- Jakiś plan? - spytał, domyślając się, że ona również chciała udać się do kostnicy. Chyba że rozchorowała się i postanowiła przyjść się zbadać, w co szczerze wątpił.
Lisa spojrzała na zegarek, jakby Nathan właśnie o to pytał. Miała nadzieję, że w ten sposób, będą wydawać się mało ciekawym obiektem zainteresowań. O ile Nathan mógłby być takim obiektem, sądząc po zachowaniu pielęgniarek.
- Użyj swojego uroku osobistego, czy co tam skrywasz w zanadrzu. Puść oko, błyśnij równymi, białymi ząbkami, cokolwiek - odpowiedziała, zastanawiając się, czy ma przy sobie coś, co może być w tej chwili użyteczne. Nagłe omdlenie chyba nie wchodziło w grę, jeśli chciała pozostać niezauważona.
- Są tu same kobiety, więc działaj - dodała wesołym tonem, licząc na męską siłę przebicia Nathana.
Grant pokręcił tylko głową, po czym podszedł kilka kroków do przodu, w stronę dyżurki. Za wysoką, oczywiście białą, ladą siedziała młoda dziewczyna z długimi, brązowymi włosami upiętymi w ciasny kok. Kilka niesfornych kosmyków włosów odstawało na boki. Nosiła okulary w grubych oprawkach, miała jasną cerę i zielone oczy. Przeciętnej urody. Spojrzała na Nathana lekko wstraszonym spojrzeniem.
Z tego, co Lisa mogła zauważyć z odległości, Nathan nachylił się nad ladą i rozpoczął krótką konwersację z dziewczyną i kilkoma innymi pielęgniarkami, które nagle się zebrały. W pewnym momencie wszystkie wybuchły śmiechem, a Nathan uśmiechnął się do nich nonszalancko i podszedł do Elizabeth.
- Udawaj, że jesteś im wdzięczna. Najlepiej uśmiechnij się do nich ładnie i nie marudź - szepnął, obejmując ją jednym ramieniem i prowadząc ku korytarzowi odbiegającemu w prawo od drzwi wejściowych.
Lisa miała rację myśląc, że to właśnie Nathan zwracał na siebie uwagę wszystkich w holu. A to dlatego, że były w nim same pielęgniarki, a Nathan do przeciętnych mężczyzn nie należał. Wszystkie pielęgniarki zaraz podeszły do niego, zlatując się, jak ćmy do ognia. Efekt był o wiele lepszy, niż się spodziewała. Mogli przejść dalej, nie wymachując nikomu przed oczami fałszywymi legitymacjami.
Posłusznie poszła z Nathanem, uśmiechnąwszy się do pielęgniarek, jednak nie dawało jej spokoju, co takiego im powiedział.
- Przyznaj się, co im powiedziałeś - odezwała się w końcu, kiedy już minęli grupę rozchichotanych kobiet.
- Puściłem oko, poświeciłem równymi, białymi ząbkami - odpowiedział, a kiedy znaleźli się już za zakrętem puścił kobietę i rozejrzał się po korytarzu.
Gdzieś na pewno musiał być jakiś znak, jak kierować się do kostnicy, ale nic takiego nie zauważył. Czyżby pozostawało im błądzić po korytarzach z nadzieją, że w końcu natkną się przypadkiem na kostnicę? Podejrzewał, że kostnica może znajdować się gdzieś na niższym poziomie, ale nie był tego pewien. Mogli spróbować, ale jeśli by jego podejrzenia okazały się błędne, na pewno nie mieliby kolejnej szansy na poszukiwania. Pielęgniarki z dyżurki za jakiś czas na pewno zorientują się, że w szpitalu nie leży żadna Anna Harris w wieku sześciu lat.
Ruszył korytarzem w stronę kolejnych drzwi prowadzących na klatkę schodową, nie czekając wcale na Elizabeth. Jeśli chciała, mogła pójść za nim, a jeśli miała inny plan, pewnie już wdrażała go w życie.
- Rozmowny, jak zawsze - westchnęła z powodu ciężkiego charakteru swojego towarzysza. Wątpiła, żeby między żartami z pielęgniarkami pytał o kostnicę, dlatego rozglądała się za tabliczkami na ścianach, które mogłyby im to ułatwić. Nie pogardziłaby informacją w stylu "Kostnica jest na poziomie pierwszym. Skręć w lewo i zejdź schodami na dół". Wiedziała, że kostnica zawsze była w najniższej części budynku. Usłyszała za sobą kroki i odwróciła się, widząc, jak Nathan szedł gdzieś bez słowa. Nie podobało się jej bieganie po korytarzach na "chybił-trafił", więc ciężkim sercem musiała polegać na Nathanie. Jeżeli już znajdowali się tu razem, to musiała godzić się na taki układ.
- Rozumiem, że powiedziały ci, gdzie jest kostnica - przyspieszyła kroku, aby zrównać się z nim.
- Nie - odparł krótko, schodząc w dół. Zaczął żałować, że nie wziął ze sobą broni. Nie dlatego, że miał dość głupich pytań ze strony Lisy, ale dlatego, że tak naprawdę nie wiedzieli, czy w podziemiach szpitala nie kryły się jakieś mało przyjazne duchy szalonych naukowców. Kiedyś Nathan miał przyjemność z takim jednym szpitalnym mścicielem, który pastwił się na personelu za dawne czasy. Nie była to przyjemna znajomość.
Wkrótce schody się skończyły i oboje znaleźli się w ponurych podziemiach szpitala. Na ścianie wisiała tabliczka ze strzałką i napisem “Kostnica”.
- Mamy dzisiaj szczęście - powiedział do Lisy, po czym ruszył przed siebie.
Korytarz był słabo oświetlony, więc Nathan wyciągnął latarkę, którą miał wsadzoną do tylnej kieszeni spodni.
Po drodze minęli także biuro coronera.
- Gotowa? - spytał, gdy stanęli przy drzwiach prowadzących bezpośrednio do kostnicy.
Elizabeth wiedziała, że momentami bywa na prawdę upierdliwa, ale milczący Nathan w tym wypadku był o wiele gorszy jej zdaniem. Kostnica była miejscem, które powodowały, że kobietę przechodził zimny dreszcz. Nie ze względu na to, że leżały tam zwłoki, do których była już przyzwyczajona, a dlatego, że wielokrotnie o mały włos udawało się jej ujść z niej z życiem. Śmieszyła ją nie raz własna obawa, ale jakoś nadal nie potrafiła się jej pozbyć. Widok tabliczki przyniósł ze sobą nieprzyjemne uczucie, które towarzyszyło jej, aż do momentu, póki nie usłyszała "Gotowa?".
- Wchodzimy - odpowiedziała, dusząc sobie wszelkie obawy, które mogłyby jej przeszkadzać. Musieli w końcu uratować dwóch łowców. Liczono na nich.
Nathan pchnął drzwi, które bezgłośnie się otworzyły. Wszedł pierwszy i przytrzymał drzwi tak, by i Elizabeth mogła wejść. W środku było jeszcze bardziej nieprzyjemnie, niż w holu szpitala.
Pomieszczenie wyłożone było zielonymi kafelkami i było w nim nieprzyjemnie chłodno. Na samym środku stał żelazny stół, obok niego mniejszy stolik z narzędziami do sekcji, a na prawej ścianie od wejścia stały lodówki na zwłoki.
Na stole leżało ciało przykryte białą płachtą, do którego podszedł Nathan. Bez żadnego grymasu na twarzy, z kamienną miną odsłonił zwłoki.
Ich oczom ukazało się ciało młodej dziewczyny, nastolatki o blond włosach. Leżała tak pozbawiona połowy twarzy. Z tej resztki, która jej pozostało, Nathan wywnioskował, że musiała być całkiem ładna.
Grant przyglądał się każdemu calowi ciała z niezwykłą pieczołowitością, jakby szukając czegoś, co inni mogli przeoczyć.
- Widzisz te ślady na rękach? - zapytał, wskazując na ręce nastolatki. - Dziewczyna musiała się bronić.
Nathan zajrzał do dziury w okolicach żołądka i poświecił latarką.
- Brakuje większości organów - stwierdził, po czym powrócił do zmasakrowanej twarzy. Przyjrzał się nagiej czaszce, na której zauważył ślady skrobania jakimś ostrym przedmiotem.
- Słyszałaś kiedyś o strzygach? - Wyprostował się i spojrzał na Elizabeth. - Nie mówię tutaj o tych, które wysysają energię życiową z dzieci. Mam na myśli te, które żyją na terenach Europy. W Rumunii, trzy lata temu, natknąłem się na taką. Właściwie na takiego. Nie różnią się niczym od tych naszych, z jednym, niewielkim wyjątkiem. Pożerają swoje ofiary i to bez względu na ich wiek. - Powiedziawszy to, wskazał na zwłoki.
Elizabeth weszła zaraz za Nathanem do środka, po czym rozejrzała się, widząc setny raz podobny odcień zieleni. Wszystkie kostnice wyglądały niemal tak samo. I w każdej czuła równie tak samo. Z jej twarzy zniknął uśmiech, a zastąpiło go skupienie. Nie mogli niczego przeoczyć. Wszystko było ważne, dlatego podeszła do ciała, które odsłonił Nathan i przyglądała mu się uważnie.
- Tak jak wspominał Singer - spojrzała na resztki twarzy dziewczyny. Była młoda, aż za młoda, żeby tak umrzeć. Jej uwagę również zwróciły ślady skrobania na czaszce.
- Dawno nie słyszałam, żeby pojawiła się u nas - odpowiedziała, rozglądając się za resztą ciał. Oczywiście słyszała o strzygach, opowiadano jej o tym wielokrotnie. W sumie opowiadano jej o wielu potworach, żeby wiedziała, jak z nimi walczyć. Nie opowiadano jej bajek o królewnach, a historie o potworach, z którymi walczono.
- To komplikuje sprawę - dodała, wyprostowawszy się. Wszystko w ogóle było pogmatwane, z powodu takiej ilości potworów w jednym miejscu. - Trzeba sprawdzić akta coronera i pozostałe ciała.
Nathan spojrzał raz jeszcze na twarz nastolatki, po czym chwycił ponownie za białą płachtę i zakrył zwłoki.
- Dobry pomysł. Mijaliśmy biuro po drodze - powiedział, po czym skierował swoje kroki ku wyjściu z kostnicy. Przy zwłokach nie było już nic do roboty, a sprawa europejskiej strzygi nieco zmartwiła Nathana. Rzeczywiście, tak jak powiedziała to Lisa, rzadko widywało się je na terenach stanów, prawie wcale.
- Zamknięte - stwierdził, gdy chciał otworzyć drzwi do biura coronera. Cóż, czy to nie było oczywiste, że biuro o tej porze będzie zamknięte? Przynajmniej mieli pewność, że nikogo w środku nie było. - Mógłbym zapytać cię o wsuwkę do włosów, ale to zajęłoby za dużo czasu, którego nie mamy. Dyżurna pewnie już sprawdza listę dzieci przyjętych na oddział - oznajmił, po czym odsunął się na pół kroku od drzwi i otworzył je z kopniaka. - Panie przodem.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline