Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2011, 22:18   #20
Neride
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Strzygi europejskie... To nie wróżyło dobrze. Lisa z miłą chęcią opuściła kostnicę, aby skierować się do biura coronera. Nie dziwiło ją, że było zamknięte, jednak musieli się tam natychmiast dostać.
- To chyba dobrze. Nie ma go - odpowiedziała, zerkając na zegarek. Szacowała, że mieli niewiele czasu, żeby znaleźć akta i je przejrzeć. Wsuwki nie posiadała, ale zamknięte drzwi, tak samo jak wcześniej pielęgniarki nie stanowiły dla Nathana problemu.
- Gentleman - skwitowała krótko, wchodząc do ciemnego pomieszczenia. Oświetlenie z korytarza rzucało słabe światło na biurko, na którym stała lampka, ale to wystarczyło, by do niej dotrzeć i ją zapalić. Elizabeth rozejrzała się po biurze, w którym nadal panował półmrok i podeszła do niewielkiego regały pełnego szuflad. Zapaliła na nim lampkę i odczytała numery na szufladach, by otworzyć jedną z nich. Zaczęła przeglądać dokumenty, poszukując akt, które najbardziej ją interesowały. Odgarniała co chwilę włosy, które opadały jej na policzki, chowając kolejną teczkę, która okazywała się nieprzydatna. Efekt jej pracy polegał na trzech otwartych szufladach, które przekopała, jednak znalazła to, czego chciała. Otworzyła teczkę i przebiegła wzrokiem po czarnym druku.
- Miała na imię Mary Rever i zaledwie 17 lat - przeczytała, przysuwając bliżej lampkę, żeby lepiej widzieć pozostałe informacje.
- Santa Ana... - dalej ściszyła głos, wyszukując najważniejszych informacji.
- Ciało znaleziono w pobliżu rzeki na północnym skraju miasta - dodała po chwili i wzięła do ręki pozostałe dwie teczki z dokumentami. Mary Rever została odłożona na bok.
- Drugie ciało to Tommy MacGrant z Oregonu. Lat 20 - Lisa przerwała na chwilę i przewróciła parę kartek, znajdując informację, która najbardziej ją interesowała. - Jego zwłoki wysłano rodzinie.
Podniosła wzrok z nad ostatniej teczki i spojrzała na Nathana.
- Pierwsze ciało nie zostało zidentyfikowane. Wiek około 17 lat. Został pochowany na miejscowym cmentarzu.
- No to mamy następny punkt wycieczki - stwierdził, uśmiechając się lekko. - Miejmy tylko nadzieję, że grób jest jeszcze świeży, bo nie wiadomo ilu takich niezidentifikowanych pochowali do tej pory.
Wcisnął latarkę z powrotem do tylnej kieszeni, po czym wnioskując, że już nic więcej nie znajdą w biurze, wyszedł na korytarz. Spędzili tam i tak zbyt dużo czasu, a hałas wykopywanych drzwi na pewno zaalarmował jakiegoś ciekawskiego, który pewnie teraz prowadził w ich stronę ochroniarza.
- Trzeba się zmywać - rzucił w stronę Elizabeth.
- To małe miasteczko, więc na pewno niewielu - odłożyła dokumenty na miejscu i zamknęła szuflady. Zgasiła obie lampki i wyszła za Nathanem na korytarz. Na jej twarzy zagościł znowu wesoły uśmiech, ponieważ wiedziała, że tym razem kto inny będzie wykopywał grób. I w każdym razie na pewno nie ona!
Teraz wystarczyło wyjść z stąd znowu niezauważonym i udać się na pobliski cmentarz, póki nadal było ciemno.
- Z miłą chęcią - odpowiedziała, dziwiąc się sama sobie, że nikt jeszcze nie przyszedł sprawdzić, kto tak hałasuje na dole. Otwieranie kopniakiem drzwi na pewno nie należało to najcichszych. Zamknęła jeszcze drzwi za sobą, o ile można było jeszcze je zamykać i ruszyła w stronę schodów.
Gdy wspięli się znowu po schodach i już mieli przejść jak gdyby nigdy nic przez drzwi na szpitalny korytarz, Nathan przez szybę dostrzegł zbliżających się dwóch strażników w towarzystwie jakiegoś lekarza. Mundurowi już wyciągali latarki. Widocznie lekarz usłyszał, jak przewidywał Nathan, niedyskretne otwieranie drzwi do biura coronera. A teraz oni, Nathan i Lisa, stali jako jedyni na klatce schodowej prowadzącej właśnie do biura i kostnicy.
Nie myśląc dłużej, Nathan złapał kobietę w talii i przycisnął ją plecami do ściany. Sam stanął tuż przed nią i nie czekając na jakikolwiek protest z jej strony, chwycił ją jedną dłonią delikatnie za podbródek. Gdy lekarz i ochroniarze otworzyli drzwi, usta Nathana złączyły się w wymuszonym pocałunku z wargami Elizabeth. Korzenny zapach jego perfum drażnił, ale w pozytywnym znaczeniu. Wyglądało to tak, jakby stali tam od dłuższej chwili, oddając się rozkoszy pocałunku.
- Hej, co państwo tu robią? - odezwał się jeden ze strażników.
Nathan odwrócił się w ich stronę i uśmiechnął.
- Razem z narzeczoną szukaliśmy odrobiny prywatności. Rozumie pan, przy łóżku wuja zgromadziła się cała rodzina, a ja właśnie wróciłem z miesięcznej delegacji - skłamał.
- Eeeem... Taa - odpowiedział zakłopotany mężczyzna. - Słyszeli może państwo jakieś hałasy?
Nathan pokręcił przecząco głową i odprowadził wzrokiem trójkę mężczyzn zbiegających na dół, oświetlając sobie drogę latarkami.
Elizabeth miała już odezwać się, że oglądanie pielęgniarek przez szybę zostawi sobie na później, jednak kiedy odwrócił się w jej stronę, dostrzegła, że chyba mieli inny problem. Jednak to, co zrobił potem całkowicie ją zaskoczyło. W jednej chwili Lisa stała za Nathanem i mieli już wychodzić na korytarz, natomiast w drugiej stała oparta plecami o ścianę, a mężczyzna po prostu pocałował ją. Nie miała żadnych szans na protest, a sekundę później otworzyły się drzwi i stanął w nich lekarz z dwoma ochroniarzami. Na prawdę istniało niewiele rzeczy, które były w stanie ją zaskoczyć, jak Nathan. Spojrzała nieco oszołomiona na ochroniarzy, a następnie jako narzeczona, którą przyłapano na obściskiwaniu się po klatkach, podczas gdy na łożu śmierci leżał wuj, spuściła oczy zawstydzona. Może oblałaby się jeszcze rumieńcem, gdyby nie fakt, że ochroniarze spieszyli się , aby sprawdzić, co tak hałasowało na dole. Jedynie na pytanie, czyli słyszeli jakieś hałasy pokręciła głową, udając dalej zawstydzoną, dopóki nie zniknęli za zakrętem.
- Narzeczony z delegacji? Ciekawa jestem co byś powiedział, gdyby szedł z tobą mężczyzna.
- Zdradzałabyś mnie z nim - odparł Nathan, po czym wyszedł na korytarz.
Teraz, gdy ochroniarze zajęci byli przeszukiwaniem kostnicy i biura coronera, Nathan i Lisa mieli sporo czasu na wydostanie się ze szpitala. Nawet nie musieli starać się przemykać niezauważonymi. Wystarczyło udać się do wyjścia ewakuacyjnego i potem prosto na cmentarz.

- Można i tak - mruknęła, nie tracąc czasu nad zastanawianiem się nad tym wszystkim. Odpędziła od siebie widmo korzennego zapachu perfum Nathana i wyszła na korytarz, mrużąc oczy. Po chwili wzrok przyzwyczaił się do światła i znowu powrócił znienawidzony szpitalny zapach.
- Teraz na cmentarz - minęła wózek inwalidzki, który stał pod ścianą i ruszyła korytarzem w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Z jego znalezieniem nie było żadnego problemu, ponieważ w przeciwieństwie do kostnicy wszędzie były tabliczki informacyjne.
- Oby na cmentarzu poszła nam tak samo dobrze jak z biurem coronera - dodała, wychodząc drzwiami ewakuacyjnymi, które w przeciwieństwie do tymi w biurze coronera nie trzeba było otwierać kopniakiem.

Gdy w końcu dotarli na miejscowy cmentarz, zrobiło się jeszcze chłodniej niż wcześniej. Zimne podmuchy wiatru wcale nie poprawiały sytuacji. W końcu dało się odczuć prawdziwy, listopadowy wieczór.
Było już dosyć ciemno, a cmentarz był słabo oświetlony, także Nathan wyciągnął swoją latarkę i snopem światła oświetlił bramę wejściową.
- Ty poszukaj tego grobu, ja rozejrzę się za jakąś łopatą - zwrócił się do Elizabeth, po czym pchnął furtkę. Ta zaskrzypiała złowieszczo, ale uległa i wejście na cmentarz stało otworem.
- Lepiej, żeby był tylko jeden anonimowy, a nie pięć - mruknęła Lisa, zapinając zamek od skórzanej kurtki. Całe szczęście, że tym razem nie musiała kopać grobu. To zadanie przypadło Nathanowi. Elizabeth przeszła przez bramę, kierując się w stronę alejki, przy której w rzędzie były ustawione tabliczki. Należało tylko znaleźć taki, gdzie nie urosła jeszcze trawa i znajdowały się świeże kwiaty. Nagle zza drzewa, prosto pod nogi Elizabeth “wypadła” jakaś postać. Kobieta nagle zatrzymała się, machinalnie chcąc sięgnąć po broń, jednak powstrzymała się, czując zapach alkoholu.
- Proszę pana? - zapytała Lisa, przechylając lekko głowę, żeby dostrzec twarz osoby, od której tak zalatywało wódą.
- Slłu-cham cie złociutka? W czym mo-że ci pomóc ssstary grabarz? Ach...Piękna! Piękna! Jakie ona miała... Piękne - pytanie zadane przez nieznajomego potwierdzało tylko podejrzenia Lisy, że facet był kompletnie pijany. Chwiał się na nogach, a do tego męczyła go pijacka czkawka, która przeszkadzała mu w mówieniu. Nie wspominając, że kompletnie bredził od rzeczy i gestykulował, ukazując w powietrzy dwie kule. Najwyraźniej próbował opisać kształt kobiety z przesadzonym biustem.
- Gdzie pochowano tego nieznanego mężczyznę, który niedaleko zginął? - nie było sensu mówić, że jest się jego daleką rodziną, bo facet i tak był pijany, że jutro nie będzie nawet jej pamiętał.
- Zginął! Tam! Tam! A jakie one pię-kne były! Potrzebuje mnie! Zdradze ci coś... Będę jej potrzebny w Jer...Jeras...Jeruss...Jerus-alem - bełkotał pijany grabarz, mając nawet trudności z wypowiedzeniem miejscowości. Nie wspominając już, że wskazywał Lisie za każdym razem inny kierunek.
- Jerusalem? - zapytała Lisa, na to grabarz energicznie zaczął kiwać głową i zza płaszcza wyciągnął butelkę, z której pociągnął solidny łyk alkoholu. Całe szczęście, że groby z anonimowymi właścicielami znajdowały się w zasięgu jej wzroku, bo nie wyciągnęłaby nic z pijanego faceta.
- Widzę, że nawiązujesz nowe znajomości.
Nathan stanął tuż obok Elizabeth, łopatę opierając na ramieniu. Uśmiechnął się do niej tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. Ciekawe skąd wytrzasnął łopatę w tak krótkim czasie? Facet był naprawdę niesamowity... na swój sposób.
- Jeżeli też jesteś znawcą i koneserem kobiecych piersi, to znajdziecie wspólny język - podniosła głowę, żeby spojrzeć na swojego towarzysza. Pierwsza rzecz, która rzuciła się jej w oczy? Uśmiech A druga? Łopata. Nie było nawet sensu pytać, skąd ją ma.
- Pana już opuścimy - mruknęła do pijanego grabarza i ruszyła w stronę grobów.
- Nie wiem czy to ważne... Ale wspomniał, że jakaś kobieta powiedziała mu, że będzie potrzebny w Jerusalem - zerknęła na Nathana, chcąc dowiedzieć się, co myśli o tym.
- Mogło to być w sumie pijackie gadanie - dodała na wszelki wypadek, znajdując grób, którego szukali. Ziemia jeszcze była świeża i nie było na nim trawy.
- Panie Grant... - zaczęła z niewinnym uśmiechem, wskazując na grób, który należało wykopać. - ...proszę czynić honory.
- Bez powodu nie wspominałby o Jerusalem - powiedział Nathan, wbijając łopatę w ziemię. - Tym bardziej, jeśli był pijany. Alkohol rozwiązuje język. - Przy każdym zdaniu wbijał łopatę w ziemię i wykopywał coraz większy dół. - Kobieta. Hm. Może to zbyt daleko idące wnioski, ale to mógł być demon. A to oznacza, że zamierza zebrać sobie... Ludzi do pomocy? Ale jaki to miałoby mieć związek z tymi dzieciakami? Nie wiem. Dlatego odstawmy pijanego grabarza na bok, a zajmijmy się... Tym.
Łopata w końcu uderzyła o wieko trumny. Nathan chwycił mocniej za kij i uderzył kilka razy w drewniane wieko, po którym po chwili zostało tylko kilka drzazg.
- Czas zaczerpnąć trochę świeżego powietrza - powiedział do zwłok, po czym usunął resztki drewnianej pokrywy, by mieli łatwiejszy dostęp do zwłok i poświecił latarką.
 
Neride jest offline