Jak dziecko – zdążył pomyśleć Gundlf, w chwili w której popchnął uczonego, ratując mu życie. Potężna, kamienna dłoń odpadła i z łoskotem uderzyła o ścianę, krusząc się na drobne kawałki. A więc jednak magia była skuteczna przeciw konstruktowi. Trzeba ją było tylko dobrze ukierunkować. Dzięki Sigmarowi był z nimi chociaż jeden mag, który znał sie na rzeczy. Gundulfowi nie chciałoby się analizować spotów magii otaczających golema, szukać jego słabych punktów i atakować właśnie w nie. Jego magia nie nadawała się do tego celu. Wstał z ziemi i otrzepał się z zalegającego na wszystkim pyłu.
Drzwi grobowca otwarły się i Grau dostrzegł mglistą sylwetkę elfiefo sprawcy całego zamieszania. Widmo jeszcze coś bełkotało, nim całkowicie rozpłynęło się w powietrzu.
- Spieprzaj – odwarknął Gundulf, kierując słowa tam, gdzie przed chwilą widział ducha. Potem podszedł do emanującego delikatnym, rozproszonym światłem kryształu i ostrożnie podniósł go na wysokość oczu. – A to co jest? Niby nagroda za pokonanie tej statuy? Może się kiedyś przyda...
Schował kryształ za połę kubraka i wyszedł na światło słoneczne. Odetchnął z ulgą, zdrapując z twarzy zakrzepłe strupy krwi. Splunął i popatrzył po pozostałych.
- Pojadę do Dunkelburgu, ściągnę kogoś do pomocy – powiedział, gdy wysłuchał planów. – Mój wierzchowiec się nie zmęczy, a i ja dam radę, jeśli tylko dacie mi parę łyków czegoś mocniejszego. Przetransportujcie wszystko na łódź, trupy, rannych, łupy i co tam jeszcze chcecie. Jak wrócę, chcę coś ciepłego do jedzenia i przyszykowane miejsce do spania, niekoniecznie nagrzane przez jednego z Was, hehe.
Odwrócił się na pięcie i pomaszerował w stronę drogi. Gdy znalazł zacienione miejsce, skupił energię Ulgu i ukształtował ją w formę wierzchowca, na którego niezwłocznie wskoczył i pogalopował z powrotem do miasta. Nim wjechał w obręb murów, za pomocą magii jeszcze nieco zmienił swój wygląd. Teraz, dla wszystkich tych którzy go oglądali miał długie, powiewające na wietrze włosy, siwą brodę i pomarszczoną twarz. Wzbudzał respekt i szacunek.
- Dobrzy ludzie, mieszkańcy tej miejscowości – zakrzyknął, zatrzymując się na rynku. – Trzy złote monety każdemu, kto mi pomoże. Parę mil stąd, nad rzeką są ludzie w potrzebie. Chcę wynająć paru przewoźników, którzy zgodzą się popłynąć do Grissenwaldu, a może i za dodatkową opłatą do samego Nuln. Znajdzie się kto chętny? |