Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-12-2011, 18:02   #121
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Promienie energii z oczu maga ugodziły w nogę animowanej statuy krzesząc całe wodospady widowiskowych iskier. Poza efektownym rozbłyskiem nie wyrządziły jednak najwyraźniej żadnej szkody. Niewzruszony atakiem konstrukt wyprowadził potężne cięcie znad głowy, omijając dzięki swej posturze przygotowaną do parowania tarczę Magnusa. Czubek ogromnego kamiennego miecza minął świetlistego maga zaledwie o cale, krusząc z hukiem zdobienia ściany za nim.

W tym samym momencie wokół kamiennej postaci pojawiła się sieć pulsujących mrokiem, czarnych macek. Materia, z których były stworzone, wzmocniona zaklęciem alchemika wydawała się znacznie spójniejsza od tej z wersji podstawowej zaklęcia. Niewiele to jednak dało. Cokolwiek napędzało statuę elfa, miało najwyraźniej na tyle zapasu siły, by nie tylko napędzić tony kamienia, ale i sprostać dodatkowemu obciążeniu i naciskowi. Elf zwinął się w pół-obrocie wyprowadzając szeroki cios o wielkim zasięgu. Magnus, który stanął mu na drodze poczuł się jakby uderzył w niego rozpędzony byk. Coś chrupnęło mu w ramieniu, gdy odrzucony został pod pobliską ścianę, a wgięta tarcza potoczyła się po kamiennej posadzce lądując u stóp Gundulfa.
 
Tadeus jest offline  
Stary 06-12-2011, 23:04   #122
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- Zachciało wam się penetracji?! Następnym razem wypnijcie dupy w łaźni! - Mont warknął pod adresem współtowarzyszy widząc grację i sprawność z jaką podobna elfowi statua poradziła sobie z Magnusem. Zdołał przez krótką chwilę przypatrzyć się konstruktowi wiedźmim wzrokiem. Ku jego zaskoczeniu zdawał się on być napędzany energiami żółtego i fioletowego wiatru, a nie jakąś inną osobliwą mieszanką. Uznał jednak że ma to sens, po namyśle. Krótkim.
- Głowa! Jest chroniona izolatorem, Shyish i Chamon napędzają konstrukt! - krzyknął do reszty - Gerold, myśl!!! - na mgnienie oka pozwolił sobie na żal - Telimena bardzo by się teraz przydała, ale leżała niemal bez życia. A i tak zginie niechybnie jeśli im się nie uda, co było bardzo prawdopodobne. Droga odwrotu była odcięta, jak upewnił się rzucając okiem na zamknięte drzwi.

"Kiedyś trzeba umrzeć, Werner..."

Wyszczerzył zęby. Miecz pochwycił w zgięcie ramienia i sięgnął do sakiewki, palcami drugiej dłoni pospiesznie wycinał otwory w materii świata. Soczewka zamigotała.
- Egomet arcessere vis ardensa spectare, IAM!!! - soczewka znikła a promienie Hysh trafiły w kamienny miecz w dłoniach statuy. Alfred modlił się by ten okazał się mniej odporny niż sam posąg. Jego zniszczenie mogło pozwolić im przeżyć kilka sekund dłużej, być może wystarczających by któryś z nich wpadł na jakiś pomysł...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 08-12-2011, 00:13   #123
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Iskrząca blaskiem kończyna posągu jedynie wybiła wojownika z równowagi. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał. Liczył na to, że jego walka będzie w pełni defensywna i będzie ona skupiała na sobie odciągnięcie uwagi potwora od reszty drużyny. Magiczna postać jednak zawiedziona słabością magicznego ataku wyprowadziła potężne cięcie... Magnus wiedział, że parować coś takiego bezpośrednio to czysta głupota. Musiał ułożyć puklerz pod takim kątem aby solidnie osłabić atak istoty, ale nie stracić tarczy. To będzie trudne. Niebywale...

***

- Co ja Ci mówiłem?! - krzyknął unosząc po raz kolejny miecz Galahad. - Nie paruj ataków jak byś miał odgrodzić je tarczą od swojego ciała! Parowanie ma być płynne. Pozwól aby miecz zszedł po tarczy zmniejszając swój pęd na guzach puklerza na tyle aby nie zrobił Ci krzywdy! Nie blokuj! Paruj! Wiesz co to znaczy?!

Fechtmistrz krzyczał jak miał często w zwyczaju. Po każdym z swoich zdań wyprowadzał silny i szybki cios. Ten zawsze trafiał w tarcze niemal nie wywracając trzymającego ją młodzika. Uczeń zdawał się już całkowicie wycieńczony i jedyne co mógł teraz robić to unosił przedramię, do którego była przyczepiona mała, metalowa tarcza.

- Już niedługo będziesz parował jak stary! - zakrzyknął jego mentor. - Nie wierzysz!? Zobaczysz za tydzień! Musisz tylko zrozumieć, że parowanie a blok to dwie zupełnie inne rzeczy! Ale dość gadania! Do roboty...

***

Atak konstrukta ominął tarczę tileańczyka o cale niemal trafiając stojącego za wojownikiem Alfreda. Jak widać magiczna statua miała na tyle podzielną uwagę, że potrafiła walczyć z wieloma różnymi przeciwnikami naraz. Ciekawe jakby sobie poradziła walcząc z fechtmistrzem? Pewnie słabo. Nie to co z młodym jeszcze weteranem... Musiał pokazać na co go stać!

Chwila rozmyślenia jednak nie służyła dobrze walce. Lekkozbrojny Magnus nie zdążył na czas ustawić puklerza pod idealnym kątem i ten napotkał całą siłę wielkiego, kamiennego miecza. Tileańczyk poczuł jak jego bark aż trzeszczy po uderzeniu. Niemal cała lewa strona zapulsowała bólem. Ręka, bark, nawet okolice kończyny... Poturbowany puklerz zerwał się z przymocowanego do przedramienia wojownika skórzanego paska i potoczył w głąb pomieszczenia. Magnus zaklął siarczyście. Był zły, wściekły, wkurwiony! Całe lata trenuje aby cios wyprowadzony tak niedbale niemal zwalał go z nóg?! Co to, to nie! Odbijając się od ściany wojownik postanowił pokazać monstrum na ile go jeszcze stać. Pomimo bólu. Pomimo lęku o towarzyszy.

Weteran nie zrozumiał tego co chciał mu przekazać Mont. Albo tamten był za mądry albo po prostu w chwilach stresowych nie potrafił dosłowniej ubrać swych myśli w słowa. Teraz to nie było ważne. Magnus musiał się zastanowić. Atakować z siłą, szybkością, ale cały czas rozwagą. Od kiedy nie miał tarczy musiał unikać każdego ataku. Statua była z kamienia... Całą głowę, korpus, hełm a nawet broń tworzył ten sam materiał. Ten sam kruszec. Tileańczyk mógłby odkruszać po kawałku głowy czy korpusu, ale to będzie zbyt długo trwało. Mógł się zająć głową konstrukta, ale po tym jak ten stanie się mniej niebezpieczny. Najpierw trzeba zniszczyć miecz! Bez broni kamienny elf nie będzie już taki groźny. Najpierw broń a potem zobaczy się co tamten ma pod tym ciężkim, kamiennym hełmem…
 
Lechu jest offline  
Stary 08-12-2011, 23:33   #124
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Tyle na temat żywej tarczy jaką miał być Magnus, tyle na temat magii cienia która miała spowolnić konstrukt. Alchemik przygryzł wargi w złości, czuł się jak by od jego decyzji należała ich wspólna przyszłość a wiedział że nie może sobie pozwolić na błędy. Widział jak wojownik podnosi się zdeterminowany walczyć dalej, widział też Alfreda rzucającego następne zaklęcie a jego głowa nadal była pusta, nadal tysiąc pomysłów na raz próbowało przebić się przez i ustanowić swoje pierwszeństwo w realizacji i każdy zawierał w sobie tyleż samo komplikacji i niewiadomych. Oczyma duszy widział jak starzec którym był jeszcze chwilę temu śmieje się jak by tak naprawdę była to zagadka dla dzieci a nie doświadczonego maga. Gdyby posiadał choć ułamek tej wiedzy może wtedy...

- Dajcie mi chwilę a potem jak zadziała niszczcie głowę i niech bogowie mają nas w swojej opiece panowie. - Gerold nie wiedział czy go usłyszeli w tym zamieszaniu, czy zwrócili uwagę na jego słowa ale spokojnie oderwał się od ściany i zrobił krok do przodu, potrzebował więcej czasu by to przemyśleć, by zanalizować, by zastanowić się i wtedy druga stopa przesunęła się w ślad za pierwszą. Dłoń zacisnęła się mocno na metalowej lasce a oczy otworzyły się szerzej pozwalając niechętnie by wszystko nabrało nowych barw, by wiatry omiatały i mieszały się silniejsze lub słabsze, złudne i zwiewne niczym wiatr lub płynne i przelewające się z jednego źródła w drugie. Czarodziej skoncentrował się na najsilniejszym z obecnych złotych splotów, na głowie golema. Miał zamiar wykorzystać je by zasilić własną magię, potrzebował jednak czasu by rzucić zaklęcie, potrzebował też dużo szczęścia by ilość mocy przypadkiem go nie zabiła.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline  
Stary 10-12-2011, 14:07   #125
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zaklęcia nie przyniosły jakiegokolwiek rezultatu. Nawet macki cienia wzmocnione pasmami płynącymi od strony Gerolda, tylko oplotły się wokół kamiennego giganta i rozpadły w nicość. Golem wydawał się być całkowicie odporny na zaklęcia, a brutalna siła Magnusa na nic się nie zdała. Trzeba sobie powiedzieć jasno, jesteśmy udupieni, przemknęło przez głowę szarego maga. Ale przecież nie mogli się poddać. Rękawem otarł krew cieknącą z nosa i podniósł tarczę leżącą u swoich stóp. Popatrzył na nią i z całej siły, niczym dyskiem cisnął puklerzem celując w głowę konstruktu. Nie żeby cokolwiek mu zrobić, ale w geście czystej desperacji. Żeby wyładować złość. Gundulf nie miał pojęcia jak ugryźć szalejący przed nimi problem. Skoro zaklęcia nie działały, a broń była nieskuteczna, to jakim sposobem mieliby pokonać olbrzyma?

Najwidoczniej pozostali wpadli na jakiś pomysł. Wszyscy trzej – Gerold, Alfred i Magnus skoncentrowali się na mieczu strażnika. Gundulfowi nie wydawało się to dobrym pomysłem. Przecież elfi golem i bez miecza zgniecie ich wszystkich niczym karaluchy. Sam nie dysponował żadnym przydatnym w tej sytuacji zaklęciem, więc rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu czegoś przydatnego.

Zamiast tego jego wzrok zatrzymał się na stojącym bez ruchu, sparaliżowanym ze strachu profesorem. Niewdzięczniku, to my tu walczymy a ty stoisz jak słup kamienny... Gundulf podbiegł do niego i wymierzył mu solidny policzek.
- Profesorku! Na Sigmara! – wrzasnął łapiąc go za poły kubraka i potrząsając. – Masz w tych swoich papierzyskach napisane co trzeba zrobić żeby zatrzymać tą jebaną statuę?
 
xeper jest offline  
Stary 13-12-2011, 22:53   #126
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Promienie energii wystrzeliły z impetem z oczu maga trafiając w wysunięte do ciosu ostrze. Świetlisty czarodziej tym razem o efekcie przekonał się niemal natychmiast i w bardzo osobisty sposób, sypiąca iskrami wstęga odbiła się bowiem od miecza, wracając prosto w kierunku jego czoła. Rzucił się do uniku desperackim, pospiesznym szczupakiem, niczym profesjonalny bramkarz middenheimskiego Snotballa. Zdążył w ostatnim momencie, poczuł jednak ognistą energię parzącą skórę na jego ramieniu.

W tym samym czasie Gerold zbliżył się do zajętego jego towarzyszem konstruktu. I dotknął go w skupieniu dłonią, kierując się siłą woli ku źródle energii w kamiennej głowie. Poczuł jak misternie splecione wiatry suną ku jego dłoni, jak wchłania ich część, wybiera swój wiatr z tajemniczej mieszanki. A potem trzasnęła go kamienna ręka. Tytaniczne dzwony zadzwoniły w jego czaszce, gdy leciał ku najbliższej ścianie. Jedno uderzenie serca później uderzył w nią z ogromnym impetem, własną głową. Otrząsnął się, dopiero po chwili zauważając, że nadal żyje i co najciekawsze... nie jest ranny. Dotknął swojej głowy, wyczuwając, że jest twarda jak kamień.

Za to konstrukt zaczął się kruszyć. Wysączenie z mieszanki złotego wiatru najwyraźniej zachwiało równowagą w magicznym źródle. Potężny miecz rozpadł się na setki okruchów, gdy uderzyło go ostrze tileańskiego topora.

W tym samym czasie Gundulf próbował ocucić osłupiałego mędrca. Ten jednak nadal zdawał się tkwić we wnętrzu narzuconej mu wizji. Czasem poruszał ustami, jakby próbował coś mówić, cokolwiek to jednak było, można było to usłyszeć tylko będąc we wnętrzu jego umysłu. Czarodziej cienia w ostatnim momencie odepchnął wiotkie ciało starca, gdy zaledwie cale nad nimi świsnęła sypiąca się dłoń potężnego posągu. Za sobą ujrzeli blask potężnych świetlistych promieni Alfreda żłobiących w kamiennym budulcu głębokie bruzdy. W końcu monstrum zawyło opętańczo rozsypując się w górę parującego pyłu. Wśród niego zauważyli kulę o wielkości dłoni połyskującą złotem i fioletem.

Po chwili otworzyły się też drzwi do grobowca, wpuszczając do środka świeże powietrze z pobliskiego lasu.

- NIE MAM JUŻ NAD WAMI WŁADZY, IDŹCIE PRECZ NISZCZYCIELE! BRNIJCIE KU POŻODZE, OBY CIEMNOŚĆ SPŁONĘŁA Z WAMI!

Widmo elfickiego czarodzieja zaledwie przez chwilę zamajaczyło na środku sali po czym rozpłynęło się w powietrzu. Trzy z tkwiących w ścianach klejnotów wyswobodziło się z wnęk i powoli upadło ku ziemi. Każdy z obecnych magów poczuł energię swojego Wiatru buzującego w ich szlachetnym kamieniu. Instynktownie czuli, że jest to energia, którą mogą wykorzystać, by jednorazowo znacznie wzmocnić rzucony czar lub rzucić czar, do którego do tej pory brakowało im potęgi.

Profesor przebudził się z transu.
- Żebyście wy widzieli... ! - zajęczał z przejęciem. - Tyle pięknych dziewcząt! - westchnął wspominając z tęsknotą swoje widziadło.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 21-12-2011 o 18:54.
Tadeus jest offline  
Stary 17-12-2011, 23:55   #127
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Magnus widząc niepowodzenie ataku Alfreda obrócił w rękach topór i z całą siłą uderzył w miecz kamiennego elfa. Zderzenie wywołało falę iskier jednak to tileańczyk gorzej niźli kamienna broń odczuł ten cios. Ręka przez moment zarwała tępym bólem przypominając o drugiej uszkodzonej kończynie. Gerold zdawał się być nieobecny i spokojnie, ze skupieniem chwycił konstrukt za kamienny czerep. To było dziwne, ale przyniosło nieoczekiwanie zbawienny efekt. Przynajmniej na dłuższą metę gdyż początkowo mag dostał potężną kamienną grabą w sam środek twarzy. Gdy trafiony czarodziej uderzył głową w ścianę wojownik usłyszał głuche uderzenie - niczym kamienia o kamień. Cała sprawa była dziwna i nawet dla Wiecznego Ucznia, który widział już wiele, niezrozumiała...

Wykonany z kamienia przeciwnik zaczął się stopniowo rozpadać. Następny atak Magnusa rozbił jego broń na morze małych, kruszcowych kawałków. Nie minęło wiele czasu, gdy z elfa została jedynie kupca żwiru. Po walce tileańczyk zabrał z pola bitwy swój uszkodzony puklerz. Tarcza służyła mu bardzo długo i dobrze więc postanowił zachować ją jako pamiątkę. "Zasłużyłaś na spoczynek" pomyślał weteran przypominając sobie dziesiątki walk, w których używał tej małej, lekkiej zasłony. Zdecydowanie zasłużyła na emeryturę...

Zanim wojownik otrząsnął się ze wspomnień drzwi od grobowca się otworzyły wlewając do środka przyjemne, kojące światło popołudniowego słońca. Promienie oświetliły wnętrze ukazując w pełnej okazałości podziemne pomieszczenie. Widmo znajdujące się na jego środku wykrzyczało ostatnie słowa i zniknęło w kłębach tajemniczej poświaty. "Brnijcie ku pożodze" przypomniał sobie słowa elfiego mędrca Magnus zdecydowanie kiwając głową.

- Tak też zrobię... - powiedział sam do siebie kierując się do wyjścia.

Słysząc słowa historyka tileańczyk uśmiechnął się myśląc nad tym co też ten mógł widzieć. Jedni widzą przepiękne dziewczyny, inni swoją przeszłość... Ciekawiło go co widzieli magowie, ale jak sami tego nie wyjawią nie będzie naciskał. Sam też nie wiedział czy wypada ich niepokoić swoją amnezją i jedynie strzępkami - niezbyt dobrych - informacji...

Po wyjściu z grobowca drużyna zastała Telimenę leżącą tam gdzie wcześniej. Ta chyba trochę wypoczęła. Powoli uniosła głowę w kierunku skąd dochodził stukot mocnych butów uderzających o kamienne podłoże u wyjścia z katakumb. Widząc magów, którzy od razu zajęli się ranną tileańczyk poszedł po ich konie przyprowadzając je bliżej obecnego ich położenia. Przy okazji odruchowo sprawdził im kopyta i paszcze stwierdzając, że są zdrowe.

- W trakcie walki dostałem solidnie mieczem. Mógłby któryś z was mnie opatrzyć zanim porządnie zastanowimy się co dalej? - zapytał weteran przypominając sobie, że niedawno był w posiadaniu dwóch eliksirów leczniczych.

W jego głowie pojawiło się pytanie... "Czy jak byłbym nadal zły podarowałbym eliksiry komuś innemu, walczył za kogoś, narażał życie? Mam nadzieję, że nie." pomyślał czekając na odpowiedź uczonych. Ściągając górną część ubrania aby było lepiej widać ranny bark wojownik ukazał tatuaż będąc ciekaw reakcji obecnych. Może oni już gdzieś coś takiego widzieli?
 
Lechu jest offline  
Stary 20-12-2011, 17:48   #128
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Jak dziecko – zdążył pomyśleć Gundlf, w chwili w której popchnął uczonego, ratując mu życie. Potężna, kamienna dłoń odpadła i z łoskotem uderzyła o ścianę, krusząc się na drobne kawałki. A więc jednak magia była skuteczna przeciw konstruktowi. Trzeba ją było tylko dobrze ukierunkować. Dzięki Sigmarowi był z nimi chociaż jeden mag, który znał sie na rzeczy. Gundulfowi nie chciałoby się analizować spotów magii otaczających golema, szukać jego słabych punktów i atakować właśnie w nie. Jego magia nie nadawała się do tego celu. Wstał z ziemi i otrzepał się z zalegającego na wszystkim pyłu.

Drzwi grobowca otwarły się i Grau dostrzegł mglistą sylwetkę elfiefo sprawcy całego zamieszania. Widmo jeszcze coś bełkotało, nim całkowicie rozpłynęło się w powietrzu.
- Spieprzaj – odwarknął Gundulf, kierując słowa tam, gdzie przed chwilą widział ducha. Potem podszedł do emanującego delikatnym, rozproszonym światłem kryształu i ostrożnie podniósł go na wysokość oczu. – A to co jest? Niby nagroda za pokonanie tej statuy? Może się kiedyś przyda...

Schował kryształ za połę kubraka i wyszedł na światło słoneczne. Odetchnął z ulgą, zdrapując z twarzy zakrzepłe strupy krwi. Splunął i popatrzył po pozostałych.
- Pojadę do Dunkelburgu, ściągnę kogoś do pomocy – powiedział, gdy wysłuchał planów. – Mój wierzchowiec się nie zmęczy, a i ja dam radę, jeśli tylko dacie mi parę łyków czegoś mocniejszego. Przetransportujcie wszystko na łódź, trupy, rannych, łupy i co tam jeszcze chcecie. Jak wrócę, chcę coś ciepłego do jedzenia i przyszykowane miejsce do spania, niekoniecznie nagrzane przez jednego z Was, hehe.

Odwrócił się na pięcie i pomaszerował w stronę drogi. Gdy znalazł zacienione miejsce, skupił energię Ulgu i ukształtował ją w formę wierzchowca, na którego niezwłocznie wskoczył i pogalopował z powrotem do miasta. Nim wjechał w obręb murów, za pomocą magii jeszcze nieco zmienił swój wygląd. Teraz, dla wszystkich tych którzy go oglądali miał długie, powiewające na wietrze włosy, siwą brodę i pomarszczoną twarz. Wzbudzał respekt i szacunek.
- Dobrzy ludzie, mieszkańcy tej miejscowości – zakrzyknął, zatrzymując się na rynku. – Trzy złote monety każdemu, kto mi pomoże. Parę mil stąd, nad rzeką są ludzie w potrzebie. Chcę wynająć paru przewoźników, którzy zgodzą się popłynąć do Grissenwaldu, a może i za dodatkową opłatą do samego Nuln. Znajdzie się kto chętny?
 
xeper jest offline  
Stary 22-12-2011, 14:35   #129
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Dziw dziwadło dziwem poganiał. Alfred pierwszy raz w życiu przekonał się o tym że moc Gorejącego wzroku może i jemu dobrać się do kupra, ale też że Gerold ma łeb nie od parady - i że w przypadku Alchemików ludowa mądrość "głową muru nie przebijesz" haniebnie zawodzi. Nie czas jednak był na rozmyślania, bowiem rozpadający się konstrukt nadal się poruszał i walczył ... tyle że Sehlad dał im szansę.
- Egomet arcessere vis ardensa spectare, IAM! - krzyknął raz jeszcze splatając zaklęcie i ku jego radości kamienna statua tym razem nie była tak odporna na eksplodujące na jej grzbiecie promienie! Ale ciągle parła naprzód i dopiero po szarpiącej nerwy, nader długiej chwili uległa atakom i niszczącemu zakłóceniu równowagi napędzających ją energii.

Energia sama jak by wpychała się w ciało czarodzieja, złoty wiatr przepływał przez nie niczym woda uwolniona z blokującej je tamy a mag z ledwością utrzymywał ją w ryzach i kierował w pożądanym przez siebie kierunku. Czuł coś jeszcze, nigdy nie zdarzyło mu się zgromadzić tak olbrzymiej ilości energii a jednak kontrolował ją, jak by jakiś szósty zmysł, jak by jakieś dawno zapomniane wspomnienie nagle wyszło z zakamarków i pomagało mu gdy się zawahał, jak by... uderzenie wyrwało go z magicznego transu. Poczuł je ale to było wszystko co odczuwał. Nie było bólu który winien mu towarzyszyć, nie było odgłosu pękającej czaszki gdy głowa uderzyła o kamienną ścianę. Był zaskoczony, może nawet zszokowany ale jak by wiedział że nic mu się nie stanie jak by jego podświadomość zadbała o niego zanim on sam o tym pomyślał, doświadczenie poprzedniego życia zrobiło to o czym on sam zwyczajnie we własnej arogancji zapomniał... jego ale i nie jego wspomnienia.

Mont rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu jakiejś kolejnej biedy przywołanej przez strupieszałego elfa a i za nim samym ślepił, chcąc dobrać mu się do skóry. Gdy więc ten pojawił się na środku sali Hierofanta sięgnął do sakiewki raz jeszcze, tyle że widmo wolało się pożegnać w iście elfim stylu. Alfred nie miał zamiaru robić dobrze elfim magom, jeśli już to elfkom mógł dogadzać, teraz więc jedynie splunął pogardliwie na jego wrzaski.
- Masz szczęście, umarlaku! - warknął i zmusił się by rozluźnić chwyt na rękojeści. Coś mu trzasnęło pod ciężkim butem.
- Co to kurwa, jakiś wraithbone? - wymamrotał wpatrując się w kupę pyłu i okruchów pozostałych po elfiej statui. Zaraz jednak na powrót spojrzał po towarzyszach.
- Panowie, to była dobra robota - powiedział i skłonił głowę przed nimi. Za trzecią próbą udało mu się wsunąć miecz do pochwy, tak mu dłonie drżały gdy bitewne napięcie go opuszczało.

Czarodziej światła ukucnął w pyle i nabrał go trochę w dłonie, przesunął nimi po podłodze, robiąc cokolwiek, by tylko inni nie dojrzeli jak paskudnie walka w grobowcu na niego podziałała. Nawet walka ze smokiem Chaosu nie zszarpała mu tak nerwów. Tam, w Boegenhafen, mieli możliwość manewru, wycofania się, tutaj natomiast, uwięzieni pod kamienną kopułą, stawiając czoła przeciwnikowi który zdawał się być odpornym na każdy rodzaj ich ataku ... to było trochę za wiele dla Monta.

Walka skończyła się w dość efektowny sposób, każdy z nich zarówno przerażony potęgą magii z jaką dane było im się mierzyć ale i zapewne szczęśliwy z fakty odniesionego wspólnym wysiłkiem zwycięstwa. Gerold zdawał sobie sprawę że te lekcje które dostali zdali może nie tak jak oczekiwał elf ale skutecznie na tyle by przeżyć i zostać nagrodzonymi. A może tylko tak złośliwy mistrz magii potrafił uznać zasługi swoich uczniów. To nie miało znaczenia, żyli i zaczynali uczyć się współpracy a to było najważniejsze. Alchemik zauważył że efekt któremu nieświadomie poddał swoje ciało powoli zaczyna ustępować, następna z ciekawostek którymi będzie się musiał zająć.
Czarodziej rozejrzał się jeszcze przez chwilę po pomieszczeniu po czym opuścił je w milczeniu zabierając swoją nagrodę za domniemany trud. Słońce i ciepły wiatr przywitały jego umęczoną twarz a szum liści z otaczających ich drzew, zupełnie niewrażliwych na niedawne zajścia skutecznie go uspokajał. Powoli odpiął bukłak i powolnymi długimi łykami rozkoszował się wodą obmywającą jego wysuszone gardło. Spojrzał w chmury leniwie przesuwające się po niebieskim niebie. Odnosił dziwne wrażenie że ten dzień dopiero się zaczyna.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline  
Stary 22-12-2011, 14:48   #130
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Wissenlandczyk warknął wreszcie i podźwignął się na nogi, obejrzał rannych i takich którzy powinni zbierać substancję szarą swego mózgu z podłogi a nie zbierali, mruknął z zadowoleniem. Ostrożnie wziął w dłoń klejnot który … cóż, opuścił swoje miejsce w ścianie, a sądząc po “zawartości” miał teraz przynależeć jemu, i przyjrzał mu się.



Był piękny. I zapewne wiele warty ale Alfred wpatrywał się w niego z zachwytem nie biorącym się tylko z wartości materialnej. Może … może to znak że rodzinna klątwa powoli dogasa?

Zacisnął palce w pięść, chowając kamień w jej bezpiecznym schronieniu. Potem zaś włożył go do sakiewki zawierającej najcenniejsze, osobiste drobiazgi. W kawałek tkaniny wsypał też ze dwie garści okruchów pozostałych z konstruktu. Ciekaw był czy cokolwiek uda się wydedukować po przebadaniu ich. Sięgnął też po fioletowo-złotą kulę i spojrzał na Gerolda.
- Może wręczymy ją Telimenie? - zapytał przyjaciela. - Niech choć tyle ma za swoje starania. Dzielnie walczyła, waleczna pchła z niej...

Mag metalu przeklął gdy zrobiło się jasne że będą musieli się rozdzielić i stracić dzień czy dwa na zorganizowaniu pomocy.
- A nie możemy spróbować holować tej łodzi? Mamy liczne konie a liny na pewno też się znajdą, po drodze na pewno będzie jakaś wioska gdzie będzie można nająć kogoś do pomocy a jak nie w ostateczności na noc dotarli byśmy do Grisenwaldu jeśli wyruszymy rankiem. Każdy z nas musi odpocząć a i ranni może chociaż odzyskają przytomność przynajmniej. Trzeba by tylko wszystko przenieść na łódź, tam będzie nawet bezpieczniej dopóki nie zechcą nas spalić, a i martwych nie wypada tak zostawić, choć modlitwę do Morra odmówić. Więc jak? Jakieś sprzeciwy?
Wszyscy byli zmęczeni a niektórzy naprawdę nie powinni już dzisiaj nic robić oprócz odpoczynku, ale tak było by w idealnym świecie tylko. Gerold wiedział dokładnie co zrobić ale nie mógł zacząć wydawać wszystkim rozkazów, każdy z nich był tutaj równy a narzucanie swojej woli magom o takim statusie nie było zbyt rozsądne, szczególnie jeśli jednego uważało się za przyjaciela a resztę za współtowarzyszy.

Alfred wytrzeszczył oczy na Gerolda.
- Przecież to bydlę jest za duże, jak chcesz tym sterować i konie prowadzić wzdłuż całego brzegu? No i rzeki nie znamy - powiedział wreszcie.

Szczęściem, nie doszło do sporu, bowiem Gundulf zadeklarował się że sprowadzi pomoc z Dunkelbergu. Może do Wittgendorfu byłoby bliżej, ale Montowi coś tam obiło się o uszy że wioska wydaje się być pod złą gwiazdą położona albo wręcz opustoszała. Podobne plotki nader często krążyły o siedzibach piratów rzecznych, więc nie uśmiechało mu się szukać tam pomocy, tym bardziej że nie znał mieszkającej tam gałęzi rodziny a i matka Manfreda wywodziła się z “tych” Wittgensteinów.

Splunął więc tylko skrycie gdy o Wittgendorfie usłyszał i zajął się zrazu ranną Telimeną, ciesząc się że dziewka odzyskała już świadomość. Podzielił robotę - Gerold mógł zająć się przygotowaniem obozowiska i mieć baczenie na rannych, sam mimo cięcia na nodze, zdaje się, z twardszej był ulepiony gliny. Obejrzał ramię Magnusa i korzystając z iście rzeźniczej wiedzy Zwiadowców nastawił je nie siląc się na delikatność, obejrzał przy okazji jego tatuaż dochodząc do wniosku że artysta który węża sportretował na mieczu musiał bardzo nie lubić
zwierząt. Zdarł pancerze z grzbietów najemników, ich broń i ekwipunek do łodzi zrzucił, kieszenie opróżnił. Miał gdzieś jak kto zareaguje na zbieranie łupów - pochodził z ludu mieszkającego na pogórzu i nie widział najmniejszego sensu by pozostawiać własną krwią okupioną zdobycz. Słowa Gerolda o zabitych nasunęły mu pomysł...

Rozebrany do pasa zasypał drzwi grobowca, na ile się dało, zaś przed nimi zagrzebał trupy zdradzieckich najemników, wbił też w luźną ziemię krzyże - święte symbole Sigmara. Być może, jeśli ktoś zainteresuje się zarwanym zboczem i śladami użycia narzędzi, dojdzie do wniosku że zawał miał posłużyć jako miejsce pochówku.
- Mam nadzieję że żaden chciwy, podobny wam sukinsyn nie odkryje co jest za tymi drzwiami - wydyszał, wspierając się na łopacie i ociekając potem. Wyprostował się, nakreślił na piersi symbol młota Sigmara i dorzucił:
- Niech Morr was przyjmie i nie wypuszcza ze swego królestwa. Tylko tego by brakowało żebyście wrócili żywych nękać...

Gdy wreszcie skończył wrócił do obozowiska, wychłeptał bukłak wody, złapał coś na ząb i tak jak stał padł na koc. Był do szczętu wykończony. A noc nadchodziła i z nią koszmary...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172