Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2011, 19:40   #10
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
* * *

Troll był wielki- jak każdy jego pobratymiec na wiele pokoleń wstecz i -licząc na potomstwo- kilka w przód z powodzeniem rokując wojowniczej naturze i bitewnym sukcesom wymierającego klanu. Łeb Kyrrosa przypominał poroże prymitywnego wołu- szerokie, masywne, swobodnie zdolne przebijać ściany, cała sylwetka wielkoluda wręcz stworzona do forsowania krnąbrnych idei i postanowionych bez nadziei na sukces celów. Pokrywające twarz bruzdy i zrogowacenia przypominały korową powłokę chroniącą drzewa, guzy i stwardnienia- sęki nawarstwiającej się od dziesięcioleci uporu i siły woli. Cała twarz i cera zakrawała na niesamowicie grubą, twardą łupinę. Urody spadkobiercy trollowych łupieżców bynajmniej nie dodawały napęczniałe fałdy mięśni i zmarszczek, drutowate owłosienie ani też wetknięte w szerokie nozdrza nylonowe rurki podłączone do oddycharki na jego plecach. Przyczajony na skraju lasu czekał, aż patrol motocyklowy minie go i aż ustawiony na pozycji towarzysz odpali ładunek posyłając patrol w patronaż Disa i Raggoka lub obydwu- przy pomyślnych wiatrach. Nie zawiódł się w oczekiwaniach z daleka widząc pionowy słup ognia, rozsyłane dookoła kawałki metalu, zbierając się do odwrotu na wcześniej obrane pozycje. Gdy tylko dziko wyglądający zwierzolud dołączył do łupieżcy zręcznie lądując na pobliskiej gałęzi obydwaj ruszyli na północ, tak jak wcześniej planowali- zostawiając zszokowanych obrońców i obywateli Munbyne trawiącym miasto zniszczeniom.

* * *

Syreny na podzamczu wyły potępieńczo. Z wielkiego tronu odlanego z litej stali poderwał się lord Walger zwany też Burzowym Płaszczem i ruszył gwałtownie przez komnatę na szczycie wieży południowej. W milczeniu i skupieniu mijał kolumnadę sali, bez słowa minął niespełna kilkunastoletniego Welma- dało się słyszeć jedynie świst za oknami wieży, poniżej, oraz charakterystycznie dzwoniący z każdym krokiem 'burzowy płaszcz' lorda na zamku Munbyne. Wypadł na wąski taras wieży lustrując sytuację z wysokości- wyraźnie niezachwycony na widok hienoidów. Gestem nadopiekuńczo odepchnął dziecko w tył, wydał pierwsze rozkazy: zająć najwyższe pozycje i ostrzeliwywać atakujących, zarzegnywać straty i usuwać gwałcące szkody. Mając audireskopowy konktakt z 'gniazdem' i kilkoma innymi węzłami komunikacyjnymi, a do tego wyborny punkt widzenia dowodzenie obroną nie przyprawiało większych kłopotów. Strażnicy z łatwością gasili monstra z odległości- więcej ofiar było w cywilach na samych ulicach niż w żołnierzach. Nie bez wpływu pozostał udział przygodnych awanturników, choć i z wypłacaniem im wynagrodzeń nikt się jakoś nie kwapił. Ot, nie było czasu- kto mógł ten walczył o życie swoje i innych, ciągłość samego osiedla, redukcję zniszczeń i opatrywanie rannych. Faktem było, że przyszłość nie pozostawała bez światła- nadzieja nieśmiało błyskała dla co bardziej odważnych i skorych do przetrwania. Kolejne monstra ryły pyskami w dżdżystej glebie, wykrwawiały się wprost w kałuże, zapadały w płonących budynkach. Jęki i warknięcia ranionych po obu stronach mieszały się z nawoływaniami do ratunku i napraw. Wszystko przeplatało się w bitewnej gorączce dezorientując- jednocześnie kierując losy bitwy ku nieuchronnemu końcowi.


* * *

Bitewny dym i gorączka zdołały już nieco opaść, gdy Kaifasz niepewnie przekroczył ościeżnicę szczytowej sali w wieży południowej twierdzy Munbyne. Sprowadzony na wyraźne polecenie samego lorda Walgera -rozpartego teraz w stalowym tronie- nie był do końca pewien czego magnat od niego chce. Mieli wszak wcześniej wątpliwą przyjemność- kilka lat temu, gdy Konsorcjum ustanawiało w Munbyne pierwszą, stałą placówkę handlową, a on sam był zaledwie asystentem późniejszego wielkiego kupca- Penultimo. To było jednak niemal pół dekady temu- Walger ze starszego syna lorda sam stał się seniorem rodu, a i Kaifasz wspiął się znacznie w hierarchi swojej organizacji, ostatnio nawet bardziej niż chciałby się do tego komukolwiek przyznać. 'Burzowy Płaszcz' nie wiedział jednak, że Kaifasz z przyszłości zabił mistrza Penultimo przeskakując niejako dobre kilka szczebli w Konsorcjum. Tym samym nie miał pojęcia, że cała wyprawa, którą organizował z Wilczego Muru ma z kupiecką organizacją tyle wspólnego co nic, a wręcz jest organizowana wbrew radzie wielkich kupców Konsorcjum. Z drugiej strony Walger 'Burzowy Płaszcz' też musiał czegoś chcieć od Kaifasza, by fatygować go w takim momencie do osobistych komnat. Sytuacja była więc wynikiem niedoinformowania i niezorganizowania po obu stronach, potrzeba kompromisu- obopólna. Pozostawały wyjaśnienia lub wręcz przeciwnie: wytrwałe trzymanie tajemnicy. Pierwsze odsłaniało karty zbyt szybko, podczas gdy drugie niczego nie rozwiązywało.

-Wielę lat lordzie Byne.., gdyby nie te tragiczne okoliczności... - rzucił niby nieśmiało elegancki człowiek skłaniając głowę przed gospodarzem doskonale wiedząc o trawiącej serca orków dumie. - Czym mogę służyć w tych trudnych chwilach? - starał się brzmieć na naturalnie zakłopotanego i oddanego zarazem.

Orkowy monarcha chłodno odwzajemnił gest szacunku, choć nie szastał tak słownictwem czy deklaracjami.
-Zaistę wielę, a i również tragiczne- może byłeś świadkiem tego co zaszło w moim mieście w ostatnich godzinach, Kaifaszu? Może właśnie w tym możesz mnie wspomóc- tą lub inną drogą? - siedzący dumnie w szarym tronie ze stali wojownik zdawał się wyraźnie coś sugerować. -Być może atak na moje miasto był w jakimś stopniu związany z wyprawą, którą organizujesz... Jeśli nie- teraz będzie, gdyż do niczego mniej nie mogę Cię zobowiązać, jak do wytropienia przyczyn i sprawców tej zbrodni. - cały czas podpierający trójkątną szczękę na łokciu, a łokieć na podparciu wbijał ostre, nieznoszące sprzeciwu spojrzenie w ludzkiego kupca.

Zapakowany w szarą kopertę fraku ex-przedstawiciel Konsorcjum widocznie się zafrasował- Byne nie uznawał najmniejszej dyskusji nie zostawiając mu wyboru. Z drugiej strony odpowiednio rozgrywając sytuację Kaifasz mógł nawet więcej zyskać niż stracić- Walger Byne nie wiedział, że planowana wyprawa nie ma żadnego wsparcia Konsorcjum poza osobistymi pobudkami Kaifasza, ani, że gdzieś w tyle za nim już goni pościg i kara za śmierć Penultima. Krótkotrwale uznając dowództwo 'Burzowego Płaszcza' zyskałby zatem środki, wsparcie logistyczne, a może nawet zabezpieczenie czasowe pleców w postaci blokady w Munbyne przed pogonią. Pozostawała jedna kwestia:

-Czego dokładnie ode mnie oczekujesz?- zapytał zupełnie spokojnie lorda-gospodarza.

-Byś odnalazł i sprowadził mego brata... To niesłychane, ale widzisz- Monus opuścił Munbyne ledwie kilka dni temu. Twierdził, że nawiedzały go sny, wizje w których złe-bliźniacze do naszych rodowych- duchy atakują miasto. W snach widział również miejsce, gdzieś na północ stąd, a tam ratunek. Jak widzisz nie zawierzyłem mu, a on sam nie zdążył na czas. Póki jednak nie przedłożą mi jego zimnego ciała nie zamierzam rezygnować- z niego, póki mury stoją- z Munbyne. - mówił konsekwentnie i twardo.

-Faktycznie miałem zebrać dawców i ruszyć na północ, ale... - nie zdołał dokończyć.

-Wspomogę Cię monetą i dawcami imion, bronią i informacją w miarę możliwości, ale nie próbuj się spierać Kaifaszu- nie ma dla Ciebie powrotu bez ratunku dla mego domu. Możesz w ogóle nie wracać w te strony jeśli nie pomożesz Munbyne, możesz nie mieć do czego- jesteśmy ostatnim bastionem stąd na zachód do samego Jerris.. - pogroził masową rzezią na olbrzymim obszarze.

* * *

Nastała względna cisza, zapanował umiarkowany spokój po bitwie- Munbyne wciąż stało, a mieszkańcy przetrwali. Przed 'Rogatą Wróżką' zalegał już skromny tłum ochotników, którzy nie dość, że w niezłej kondycji wyszli z potyczki to jeszcze aspirowali do uczestnictwa w hucznie ogłaszanym poborze do wyprawy. Drzwi klubu miały zaraz się otworzyć, a kusząca oferta już sączyła się przez jego okna przyprawiana alkoholem, muzyką i rozrywką.
 
__________________
"His name is Dr. Roxso..., he's a rock'n'roll clown, he does cocaine..., I'm afraid that's all we know..."
majk jest offline