Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2011, 21:17   #11
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Miasto płonęło, a ludzie szukali wśród zabitych swoich bliskich, lecz to nie obchodziło Cole’a. Widok płaczących dzieci, lamentujących kobiet nie robił na nim najmniejszego wrażenia. Cole szedł skąpany krwią, z lufy rewolweru wydobywał się dym. Ludzie patrzyli na niego z mieszaniną strachu i szacunku. Te krótkie chwile z pewnością przysporzą mu sławy a ludzie mają to do siebie, że lubią czasem wyolbrzymiać pewne sprawy.
Pozszywaniec otworzył bębenek i na ziemię wypadły łuski, po czym broń załadował i schował ją do kabury przy pasie. Szedł powoli, jakby oczekiwał że to nie koniec walki. Ona była jego żywiołem odkąd sięgał pamięcią, choć nie było tego za wiele. Podszedł do swojej szkapy, poklepał ją po pysku i mruknął:

- Jak zawsze.. musisz mieć rację i robić co chcesz.. Nie wiem po co Cię trzymam.. – pokręcił głową. Słowa suche, ale inaczej nie umiał okazać troski
Zazel spojrzał się dziwnie na Cole’a lecz nic nie powiedział, tylko poruszył łbem i podążył tuż obok swego „Pana”, który skierował swoje kroki ku Rogatej Wróżce. Jest czas lania po mordzie, jest czas zarabiania pieniędzy, a teraz nadszedł czas na uzyskanie odpowiedzi. Odpowiedzi na temat jego przeszłości. Tego co zapomniał, tego co mu odebrano i skryto za mgłą. To był powód jego przybycia. Nie obchodziły go bogactwa tej krainy, chwała i sława, czy nawet dziwki, które mogły zaspokoić jego potrzeby. Celem było spotkanie z mężczyzną z odpowiedziami, które go interesowały. Zbyt długo żył w niewiedzy, zbyt długo żył bez odpowiedzi co początkowo mu nie przeszkadzało. Z biegiem lat pojawiały się pytania, mgliste wspomnienia, sny a raczej koszmary senne więc Cole zaczął szukać odpowiedzi. Do tej pory miał tylko plotki, niejasne wskazówki czyli nic konkretnego a ta rozmowa mogła to wszystko zmienić. Nie zamierzał zaprzepaścić szansy, a przynajmniej spróbować ją wykorzystać. Oczywiście że, zamierzał załatwić temat polubownie tym razem, bez zbędnego rozlewu krwi. Gdyby jednak stało się inaczej, Cole nie zamierzał nad tym ubolewać. Zbyt długo jego ścieżkę wyznaczała przemoc i krew. To było dla niego chlebem powszednim.
Widząc tłum przed karczmą, istota pokręciła głową z niezadowolenia. Deszcz przesiąkł wraz z krwią cały jego płaszcz, tak więc humor niedawnego obrońcy był lekko mówiąc nie najlepszy.

-Hmm – mruknął przed tłumem

Ludzie zebrani przed karczmą widząc paskudną mordę, poznaczoną bliznami i w dodatku ubabraną we krwi poczęli się rozsuwać. Masywna sylwetka osobnika zaczęła rozpychać na bok zebranych aż w końcu ten dotarł do drzwi. Jakiś jeden znalazł się odważny, co nie miał ochoty zejść z drogi, więc Cole bez słowa grzmotnął go pięścią w brzuch. Oportunista zwalił się na ziemię jak kłoda, a pozszywaniec przeszedł po nim nie patrząc na niego już więcej. Zaczęły się szmery, głosy pełne strachu, wściekłości lecz nikt już nie przeszkodził Cole’owi dotrzeć do lady baru. Pozszywaniec łypnął mechanicznym okiem na barmana i rzucił krótko:

- Piwo, a najlepiej dwa piwa. Zimne i nie żadne szczyny. Pokój i balię z ciepłą wodą. A i szukam kogoś.. Miałem się z kimś spotkać. Moje imię Cole..
- odpowiednia suma powędrowała na stół.

Barmani jako jedna z nielicznych profesji mieli swoisty talent. Wiedzieli wszystko o wszystkim. Informacje. Potrzebujesz informacji zapytaj barmana, bezdomnego, włóczęgę. Oni wiedzą. Oczywiście wszystko ma swoją cenę. Cole miał przeczucie, że i tym razem będzie to samo.
Zbieranina przed karczmą mało go obchodziła. Pieniądze. Zawsze idzie o pieniądze, lecz stawka za usługi pozszywańca nie była niska. Lecz to później. Pierw się dowie po co ktoś go ściągnął na to zadupie zapomniane przez Bogów, a potem.. się wykąpie. Tak i upierze płaszcz. Cały we krwi. Kurwa mać - chciałoby się rzec. Lecz twarz istoty mimo tylu przemyśleń, wciąż pozostawała bez wyrazu. Jakby wyciosana była z marmuru.
Cole wziął dwa piwa i znalazł sobie stolik. Rozsiadł się wygodnie, przy okazji kładąc nogi na stół i czekał. Czekał spokojnie przy piwie i cygarze, które trzymał w zębach. Szukał popielniczki, lecz nie mógł jej znaleźć, więc tytoń strzepywał na ziemię. Miał w dupie, czy ktoś się przyczepi czy nie. Spokojnie obserwował otoczenie, gdy nagle poczuł że ktoś go obserwuje. Wysoka blondynka, stała na drugim końcu Sali. Miała na sobie typowy strój żołnierski, długie spodnie moro, wojskowe buty, kurtka w khaki. Kobieta miała krótko ścięte włosy, ledwo co zakrywające uszy. Część twarzy była zakryta chustą, tak że Cole nie mógł jej się zbyt dobrze przyjrzeć. Kobieta trzymała się z boku i co jakiś czas zerkała w stronę Cole’a, a w jej spojrzeniu było coś niepokojącego. Gniew, nienawiść, żal, ciężko mu było to dostrzec, lecz oko zaczęło go ostrzegać. Kątem oka dostrzegł również broń, schowaną pod kurtką. Tak więc kobieta mogła stanowić zagrożenie - pomyślał. Mężczyzna jednak zajął się piwem, które powoli sączył jakby chciał delektować się jego smakiem.

- Siki - mruknął pod nosem lecz dalej pił

Mimo, iż miał kobietę na oku nie poświęcał już jej tak wiele uwagi. Na wszystko przyjdzie czas, uważał. Na razie czekał spokojnie na dalszy rozwój wypadków.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 23-12-2011 o 10:15.
valtharys jest offline