Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2011, 14:31   #116
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Samochód prowadzony przez Grosvenora niespiesznie przemierzał Londyn. Jechali we trójkę. Kierowca odpalał papierosa od papierosa, obok siedział Kappa, Charlie swoim zwyczajem wylegiwał się na tylnym siedzeniu. Kot spod przymkniętych powiek przyglądał się Kappie, który siedział z przodu, na siedzeniu pasażera, i swoją pazurzastą łapą robił ostentacyjnie gesty w okolicach szyi Dustiego, co chwilę znacząco spoglądając na Kota.

- Sprawa z Mythosem jest utajniona i nie mam dostępu do akt. - powiedział Dusty, uparcie ignorując demona. A może naprawdę go nie widział... - Być może w ruinach siedzi jakaś jego część tylko, że nie ma jak podejść. Może Ci odwalić, mi na pewno. Potrzebujemy kogoś trzeciego, najlepiej Fantoma. Znasz jakiegoś?

Kappa zrobił ostatni gest, przykładając Dustiemu niewidzialny pistolet do głowy, po czym zniknął. Charlie postanowił go zignorować.

- Mogę popytać - mruknął leniwie - ale na pewno nikogo, komu bym ufał. Może zamiast pakować się w paszczę lwa, najpierw powęszyć za tymi aktami? Włam do archwum jest trochę niebezpieczny, ale zdecydowanie mniej, niż drugi spacer do Plum bez informacji.

- Akta utajnił BORBL więc włam odpada. Potrafisz rozpoznać gdy ktoś Ciebie śledzi? I czy masz jeszcze wtyki w policji?

- Zwykle potrafię i hmm.. wtyki to może trochę za dużo powiedziane, zależy od kalibru problemu. Czego konkretnie potrzebujemy?

- Adresu fantomki która walczyła z Mythosem. I akt nieboszczyka, wafla Mythosa. Lorda Carringtona. Chodzi mi o procesy sądowe, które były mu wytaczane lub które on sam wytaczał. To da nam pewien pogląd na sprawę. Tylko nie wiem czy jest sens się śpieszyć z wycieczką do Plum. To coś siedzi tam pewnie ponad rok i nie udało się dla BORBLu tego zniszczyć.

- Jasne. Wyrzuć mnie na Rewirze i daj trochę czasu, zobaczymy ile uda się wyciągnąć. Ci ludzie mają jakieś imiona i nazwiska?

- Fantomka to Emma Harcourt a wafel to Adam Carrington. Ja w tym czasie sprobuję poszukać w MRze. Słuchaj, jeszcze jedno. Mam na ogonie odmieńca, który może przybierać różne postacie. Trzeba wymyślić jakieś hasło byś nie miał jeszcze bardziej przesrane. Jakiś pomysł?

- Nie martw się, twój odór rozpoznam z kilometra. Wiesz, fajki, niestabilność emocjonalna... wszyscy jesteśmy niepowtarzalni. Sztuczki ze zmianą rysów raczej na mnie nie zadziałają.

- Ta... Fajki, niestabilność emocjonalna... Powinieneś jeszcze dodać skłonność do brutalnego zabijania stworzeń, które próbują zabić mnie. Ale fakt, brzmi jak ja. Tylko wiesz... Ja nie mam Twego nosa. Wystarczy jakieś typowe powitanie. Może być żartobliwo-obrażliwe.

- Trąci paranoją. - mruknął Charlie, po czym uśmiechnął się w sposób nieprzyjemnie przypominający rekina. - Podoba mi się. Żartobliwo obraźliwe... hmmm “cześć debilu” wystarczy?

Russel zaśmiał się.
- Lubię Twój humor. Co prawda możesz nie być osamotniony w tym powitaniu. Ale okey. Tylko nie nadużywaj tego przy innych, żeby za łatwo nie skopiowali. Tak, jak to dwukrotnie zauważyłeś mam paranoje. Też jej się dorobisz w tej robocie.

- Nie przejmuj się Grosvenor, w dzisiejszych czasach paranoja to tylko inne określenie na zdrowy rozsądek - uśmiech nie znikał z twarzy Kota. - I oczywiście nie będę nadużywał naszego tajnego masońskiego powitania.
Russel znowu zaniósł się śmiechem.

- Co partner to bardziej złośliwy. Słuchaj, plany mam na wieczór. Takie małe sam na sam. Tym razem nie chroń mi tyłka bo osoba z którą się spotkam wyczuje Ciebie. I nie przywita Ciebie ciasteczkami i herbatką. Możemy spotkać się z rana albo przed wieczorem. Mi bardziej odpowiada to pierwsze bo może dostanę trochę informacji do tego czasu.

- Mi pasuje. Do wieczora zatem. Wyrzuć mnie tu za rogiem.

Caine zatrzymał samochód.
- Jeszcze jedno. Jak odnajdziesz adres Emmy możesz do niej podskoczyć, teraz pewnie jest w robocie ale w nocy powinna spać u siebie. Nie ufa Zdechlakom ale dam Ci list polecający.

Russel wyjął notatnik i ołówek i zaczął pisać, na koniec złożył kartkę na czworo i podał Kotowi.

- Jakby nalegała na spotkanie ze mną czy chociaż ujawnienie mojej osoby odmów. Na bank będzie nalegała sto pięćdziesiąt razy ale puść to mimo uszu. Postaraj się też za dużo nie mówić o tym co siedzi w Plum.
Kot podrapał się za uchem.

- Nie o Plum, nie o tobie, nie umawiać spotkania... hmm... wybacz Dusty, ale to jest ten moment, w którym paranoja przekracza granice absurdu. Co z tego, że dasz mi list polecający, skoro nie mogę jej nic powiedzieć? I po co te całe podchody, skoro wiesz gdzie pracuje?

- Bo ją zabiją jak się ze mną spotka. Proste. Nie mów o mnie i nie umawiaj pytania. O Plum możesz jak będzie bardzo nalegała. To ona ma mówić, opowiedzieć Tobie co się wydarzyło w Plum.

Charlie przez chwilę przyglądał się rozmówcy w milczeniu obracając w dłoni karteczkę.
- Dobra. Coś jeszcze?

- Ta. Nie daj się zabić i dzięki za wszystko. A Emmie powiedz “Zamaskowany”.
Kot uniósł brwi i chyba miał na końcu języka jakiś komentarz odnośnie kolejnych tajnych masońskich pozdrowień, ale w końcu tylko machnął ręką.

- Widzimy się wieczorem.

***

Odwlekasz nieuniknione Kocie. To nie skończy się dobrze.


***

Kocie "wtyki w policji" sprowadzały się do znajomości z Garrym Coxem, znanym na Rewirze jako Prosiak. Takie, a nie inne miejsce pracy wymogło na Prosiaku perfekcyjne opanowanie sztuki Patrzenia W Inną Stronę Za Drobną Opłatą. Prosiak był tłusty, obleśny i ledwie dopinał się w największy produkowany rozmiar policyjnego munduru. Jedyna rzecz różniąca go od przeciętnego świniołaka, to fakt, że wciąż żył.
Z Kotem łączył go układ wymiany drobnych, szemranych usług, ciągnący się jeszcze od czasu, gdy Charlie robił w narkotykach. Szczęśliwie chwilowo bilans usług wypadał na korzyść kota. Znalezienie faceta nie zajęło wiele czasu: tradycyjnie zażerał się pączkami w jedynym lokalu na Rewirze, który je sprzedawał.

- Ten Carrington to pojeb. Do tego kawał zboczucha. - mruknął Prosiak pół godziny później, rzucając Kotu garść kartek z powielacza - Trochę spraw o molestowanie nieletnich chłopców, we wszystkich uniewinniony. Jedna o obnażanie się w miejscu publicznym. Sam wytoczył proces o jakieś spalanie odpadów pod jego domem. i... trzymaj się mocno, myślałem, że rąbnę - glina uniósł kartkę na wysokość twarzy i poprawił okulary - Pozew przeciwko producentom bielizny o nieprodukowanie damskich majtek z miejscem na członka. Acha i jeszcze pozew przeciwko rządowi Wielkiej Brytanii o "uwłaczający równouprawnieniu podział na on i ona w języku angielskim". Ale jest też dobra wiadomość. Nie żyje. - Rubaszny śmiech funkcjonariusza Coxa przywodził na myśl kwik zarzynanej świni. - Że tak głupio spytam: po co ci to właściwie?

- Po gówno. - uciął Charlie z promiennym uśmiechem, o dziwo wywołując nową falę świńskiego rechotu. - A z tą Harcourt co?

- Gówno. - Coxa najwyraźniej żart rozbawił dużo bardziej, niż Charliego, bo zaczął rechotać jeszcze głośniej, klepiąc się z radości po tłustych udach. Po minucie, czując na sobie mordercze spojrzenie kotołaka, z trudnością złapał oddech i dodał - Poważnie. Gówno. Dane zastrzeżone przez Ministerstwo Regulacji.

- Cox, jesteś rąbnięty, mówił ci to już ktoś? Dobra, mniejsza z tym, już chyba wiem gdzie jej szukać. Podrzuć mnie pod MR.


***

Są poszukiwania wymagające miesięcy obserwacji i kopaniny w tajnych dokumentach... a są też takie, w których wystaczy zagadnąć na recepcji "cześć, widziałeś dziś Emmę?". Charlie nie miał w zwyczaju komplikowania sobie życia.

- Emma Harcourt? - To był Kotołak. Wiedziała gdy tylko na niego spojrzała. Może chodziło o ten nieco dziki wygląd, może o te włosy przypominające sierść, może o ruchy... a może po prostu o fakt, że uciął sobie drzemkę, rozkładając się na dwóch krzesłach w cudzym pokoju operacyjnym, z błogością wystawiając twarz w stronę wpadających przez okno promieni słonecznych i zdając się nie widzieć w tym fakcie nic niewłaściwego. Na widok Emmy podniósł się z miejsca i uniósł daszek niewidzialnej czapki w geście powitania. - Charles Foster, Kot, pracuję pokój obok. - wyszczerzył się w rekinim uśmiechu - Mam dla ciebie wiadomość od kogoś, kto twierdzi że cię zna, a kogo zapewne nie oglądałaś od pewnego incydentu z zamkiem i wróżkami w tle.

Zakończył konspiracyjnym szeptem, wręczając zwiniętą kartkę z notatnika. Emma nieco zaskoczona rzuciła spojrzenie za siebie, jakby rozważając czy nie opuścić pokoju nie doprowadzając tym samym do spotkania sam na sam z kimś nieznajomym. Po krótkiej chwili wahania ostrożnie zamknęła drzwi.
Skinęła Kotu na powitanie chyba zadowolona z faktu, że nie musiała podawać ręki. Ostrożnie ujęła podaną jej kartkę i starając się jednocześnie wciąż mieć na oku swego rozmówcę szybko przebiegła wzrokiem po zapisanym papierze. Po chwili złożyła kartkę na pół i teraz już swoją pełną uwagę poświęciła Kotu.

- Kto ci to dał?

- Autor listu. Nie mów, że się baran jeden nie podpisał? - Charlie usiał po turecku na najbliższym krześle - Facet jest totalnym paranoikiem i chyba ma ku temu solidne podstawy, więc niewiele ci o nim mogę powiedzieć, poza tym, co sam tam nasmarował. Kazał jeszcze dodać "Zamaskowany". Powiedz, że coś ci to mówi i znasz gościa, bo zaczynam mieć wrażenie, że ktoś mnie tu wkręca.

Emma nadal stała i wciąż ściskała w dłoniach kartkę.

- To rzeczywiście bardzo dziwne. Mówisz, że autor listu z tobą rozmawiał. To jak w takim razie wyglądał?
- Te wszystkie pytania są po to żeby wyjaśnić tą dziwną sytuację - dodała szybko.


- Curiosity killed the cat. - uśmiechnął się jakoś bardziej ludzko. - Słuchaj, też czuję się jak w durnym szpiegowskim filmie, ale sytuacja jest zupełnie prosta: wrócił, ale stało się z nim coś, czego sam nie do końca rozumie. Uważa, że jesteś jedyną osobą w Ministerstwie, której może w tej chwili zaufać. Potrzebuje twojej pomocy. Ten list i hasełko "zamaskowany" to wszystko, co pozwolił mi ujawnić. Twierdzi, że to konieczne środki bezpieczeństwa i ktoś może zginąć, jeśli wygadam więcej. Jeśli chcesz, sprawdź charakter pisma, jeśli chcesz przekażę mu parę dodatkowych pytań. Potrzebujesz czasu do namysłu - też nie ma problemu, choć byłbym wdzięczny, gdyby zamknął się on w jakiejś godzinie, bo mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Jaka by ona nie była, potrzebna mi decyzja, panno Harcourt. - spojrzał na nią poważnym, wyczekującym wzrokiem.

- W porządku, rozumiem to. Nie będę marnować niepotrzebnie twojego czasu. Co do Plum to znam tylko oficjalna wersję zdarzeń. Niejaki Carrington właściciel zamku i Czarnoksiężnik przeprowadził Przyzwanie, które wymknęło się spod kontroli. Na skutek jego działań grunt pod zamkiem osunął się i większość zamku zniknęła. Zabezpieczono ten teren ze względu na osuwisko i post emanację. I to tyle.
- Coś jeszcze?

- No właśnie, miałem spytać o Plum. Zaoszczędzę ci lawirowania: Wiem, z czym walczyliście. Wiem, że tam byłaś. Problem w tym, że Pan Tajemniczy Autor Listu niewiele z tej akcji pamięta, bo coś go tam załatwiło. Pytanie brzmi co tam się NAPRAWDĘ stało? Z zamkiem i z tym przyzwanym paskudztwem.

- Nie wiem skąd masz te informacje, ale ja nie brałam udziału w tej akcji, więc nie potrafię powiedzieć nic więcej niż to, co ci już powiedziałam. A teraz wybacz mam trochę pracy a i ty jak sam mówiłeś się śpieszysz, więc to chyba koniec rozmowy.

Podała mu kartkę, jednak on nie wyciągnął po nią dłoni. Po prostu milczał i patrzył jej w oczy. W końcu odezwał się, ponownie sciszonym głosem.

- "Emma Harcourt, fantomka, która walczyła z Mythosem", tak mi cię przedstawił. - Wzruszył ramionami i spojrzał w okno. - Mógł kłamać. Mógł się mylić. Może to część jego urojeń prześladowczych. Wczoraj mało nie spadł w to cholerne rumowisko, może trochę za mocno rąbnął się w głowę. Mam mu coś przekazać?

- Imię i nazwisko się zgadzają, profesja też. Reszta nie. Zapamiętałabym gdybym z kimś walczyła. A jemu przekaż, że jeśli chce jakieś informacje to niech się upewni, co do źródła i szuka tam gdzie może coś znaleźć - zmarszczyła lekko brwi w wyrazie dezaprobaty.

- Nie chcesz swojej kartki?

- Zatrzymaj na pamiątkę. Skoro Dziwadło ci ufa, to ja też. Jeśli to naprawdę pomyłka, po prostu spal i zapomnij, że ją czytałaś. - Wstał, prostując się na całą wysokość. Zasiedziałe stawy zaoponowały nieśmiałym trzaskiem. - Przepraszam, jeśli cię wystraszyłem. Daj znać, gdybyś coś sobie przypomniała, albo zmieniła zdanie. Do zobaczenia.

Ostatnie słowa zabrzmiały na pograniczu pozdrowienia i obietnicy.

- Spoko, nic się nie stało. Do zobaczenia. - Emma usiadła za biurkiem, nadal wbijając wzrok w Kota. Ten podtrzymał przez chwilę jej spojrzenie, jakby w zamyśleniu. A potem odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi.

***

Zdecydowanie nie tak miało to wyglądać. Ktoś tu coś przecenił, choć Kot nie do końca umiał powiedzieć kto i co. Zasadniczo był to problem Dustiego, Kaina, czy jak on się tam naprawdę zwał (Charlie oczywiście zaraz po zniknięciu z oczu partnera znalazł dwunastolatka, który za funta przeczytał mu treść listu... bądź co bądź to był jego list polecający, warto wiedzieć co w nim jest, zwłaszcza, że pisał go ktoś, kto potencjalnie może cię zabić, prawda?).

Charlie wyszedł z budynku MRu i z rękami w kieszeniach ruszył w stronę postoju taksówek. Z każdym krokiem po wygrzanym słońcem chodniku Kocia Strona Mocy coraz intensywniej budziła się do życia. Kot lubił budzić się w ciele człowieka. Ten wielki, pofałdowany, ludzki mózg był wspaniałą maszynką, którą wciąż nie mógł się nacieszyć. A dziś miał całą masę rzeczy do przetworzenia. Dużo nowych danych, dużo faktów, dużo puzzli do połączenia. Obrazek składał się w coraz ciekawszą całość.

Do spotkania z Dustiem zostało sporo czasu. Akurat, by odświeżyć rewirowe przyjaźnie i dowiedzieć się czegoś więcej o nowo poznanych imionach i nazwiskach. Kot był zdecydowanie mniej ufny od swojego pana. I zdecydowanie bardziej skory do traktowania poważnie starego żółwia Kappy.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 22-12-2011 o 14:38.
Gryf jest offline