Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2011, 14:35   #129
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Dziw dziwadło dziwem poganiał. Alfred pierwszy raz w życiu przekonał się o tym że moc Gorejącego wzroku może i jemu dobrać się do kupra, ale też że Gerold ma łeb nie od parady - i że w przypadku Alchemików ludowa mądrość "głową muru nie przebijesz" haniebnie zawodzi. Nie czas jednak był na rozmyślania, bowiem rozpadający się konstrukt nadal się poruszał i walczył ... tyle że Sehlad dał im szansę.
- Egomet arcessere vis ardensa spectare, IAM! - krzyknął raz jeszcze splatając zaklęcie i ku jego radości kamienna statua tym razem nie była tak odporna na eksplodujące na jej grzbiecie promienie! Ale ciągle parła naprzód i dopiero po szarpiącej nerwy, nader długiej chwili uległa atakom i niszczącemu zakłóceniu równowagi napędzających ją energii.

Energia sama jak by wpychała się w ciało czarodzieja, złoty wiatr przepływał przez nie niczym woda uwolniona z blokującej je tamy a mag z ledwością utrzymywał ją w ryzach i kierował w pożądanym przez siebie kierunku. Czuł coś jeszcze, nigdy nie zdarzyło mu się zgromadzić tak olbrzymiej ilości energii a jednak kontrolował ją, jak by jakiś szósty zmysł, jak by jakieś dawno zapomniane wspomnienie nagle wyszło z zakamarków i pomagało mu gdy się zawahał, jak by... uderzenie wyrwało go z magicznego transu. Poczuł je ale to było wszystko co odczuwał. Nie było bólu który winien mu towarzyszyć, nie było odgłosu pękającej czaszki gdy głowa uderzyła o kamienną ścianę. Był zaskoczony, może nawet zszokowany ale jak by wiedział że nic mu się nie stanie jak by jego podświadomość zadbała o niego zanim on sam o tym pomyślał, doświadczenie poprzedniego życia zrobiło to o czym on sam zwyczajnie we własnej arogancji zapomniał... jego ale i nie jego wspomnienia.

Mont rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu jakiejś kolejnej biedy przywołanej przez strupieszałego elfa a i za nim samym ślepił, chcąc dobrać mu się do skóry. Gdy więc ten pojawił się na środku sali Hierofanta sięgnął do sakiewki raz jeszcze, tyle że widmo wolało się pożegnać w iście elfim stylu. Alfred nie miał zamiaru robić dobrze elfim magom, jeśli już to elfkom mógł dogadzać, teraz więc jedynie splunął pogardliwie na jego wrzaski.
- Masz szczęście, umarlaku! - warknął i zmusił się by rozluźnić chwyt na rękojeści. Coś mu trzasnęło pod ciężkim butem.
- Co to kurwa, jakiś wraithbone? - wymamrotał wpatrując się w kupę pyłu i okruchów pozostałych po elfiej statui. Zaraz jednak na powrót spojrzał po towarzyszach.
- Panowie, to była dobra robota - powiedział i skłonił głowę przed nimi. Za trzecią próbą udało mu się wsunąć miecz do pochwy, tak mu dłonie drżały gdy bitewne napięcie go opuszczało.

Czarodziej światła ukucnął w pyle i nabrał go trochę w dłonie, przesunął nimi po podłodze, robiąc cokolwiek, by tylko inni nie dojrzeli jak paskudnie walka w grobowcu na niego podziałała. Nawet walka ze smokiem Chaosu nie zszarpała mu tak nerwów. Tam, w Boegenhafen, mieli możliwość manewru, wycofania się, tutaj natomiast, uwięzieni pod kamienną kopułą, stawiając czoła przeciwnikowi który zdawał się być odpornym na każdy rodzaj ich ataku ... to było trochę za wiele dla Monta.

Walka skończyła się w dość efektowny sposób, każdy z nich zarówno przerażony potęgą magii z jaką dane było im się mierzyć ale i zapewne szczęśliwy z fakty odniesionego wspólnym wysiłkiem zwycięstwa. Gerold zdawał sobie sprawę że te lekcje które dostali zdali może nie tak jak oczekiwał elf ale skutecznie na tyle by przeżyć i zostać nagrodzonymi. A może tylko tak złośliwy mistrz magii potrafił uznać zasługi swoich uczniów. To nie miało znaczenia, żyli i zaczynali uczyć się współpracy a to było najważniejsze. Alchemik zauważył że efekt któremu nieświadomie poddał swoje ciało powoli zaczyna ustępować, następna z ciekawostek którymi będzie się musiał zająć.
Czarodziej rozejrzał się jeszcze przez chwilę po pomieszczeniu po czym opuścił je w milczeniu zabierając swoją nagrodę za domniemany trud. Słońce i ciepły wiatr przywitały jego umęczoną twarz a szum liści z otaczających ich drzew, zupełnie niewrażliwych na niedawne zajścia skutecznie go uspokajał. Powoli odpiął bukłak i powolnymi długimi łykami rozkoszował się wodą obmywającą jego wysuszone gardło. Spojrzał w chmury leniwie przesuwające się po niebieskim niebie. Odnosił dziwne wrażenie że ten dzień dopiero się zaczyna.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline