Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2011, 14:48   #130
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Wissenlandczyk warknął wreszcie i podźwignął się na nogi, obejrzał rannych i takich którzy powinni zbierać substancję szarą swego mózgu z podłogi a nie zbierali, mruknął z zadowoleniem. Ostrożnie wziął w dłoń klejnot który … cóż, opuścił swoje miejsce w ścianie, a sądząc po “zawartości” miał teraz przynależeć jemu, i przyjrzał mu się.



Był piękny. I zapewne wiele warty ale Alfred wpatrywał się w niego z zachwytem nie biorącym się tylko z wartości materialnej. Może … może to znak że rodzinna klątwa powoli dogasa?

Zacisnął palce w pięść, chowając kamień w jej bezpiecznym schronieniu. Potem zaś włożył go do sakiewki zawierającej najcenniejsze, osobiste drobiazgi. W kawałek tkaniny wsypał też ze dwie garści okruchów pozostałych z konstruktu. Ciekaw był czy cokolwiek uda się wydedukować po przebadaniu ich. Sięgnął też po fioletowo-złotą kulę i spojrzał na Gerolda.
- Może wręczymy ją Telimenie? - zapytał przyjaciela. - Niech choć tyle ma za swoje starania. Dzielnie walczyła, waleczna pchła z niej...

Mag metalu przeklął gdy zrobiło się jasne że będą musieli się rozdzielić i stracić dzień czy dwa na zorganizowaniu pomocy.
- A nie możemy spróbować holować tej łodzi? Mamy liczne konie a liny na pewno też się znajdą, po drodze na pewno będzie jakaś wioska gdzie będzie można nająć kogoś do pomocy a jak nie w ostateczności na noc dotarli byśmy do Grisenwaldu jeśli wyruszymy rankiem. Każdy z nas musi odpocząć a i ranni może chociaż odzyskają przytomność przynajmniej. Trzeba by tylko wszystko przenieść na łódź, tam będzie nawet bezpieczniej dopóki nie zechcą nas spalić, a i martwych nie wypada tak zostawić, choć modlitwę do Morra odmówić. Więc jak? Jakieś sprzeciwy?
Wszyscy byli zmęczeni a niektórzy naprawdę nie powinni już dzisiaj nic robić oprócz odpoczynku, ale tak było by w idealnym świecie tylko. Gerold wiedział dokładnie co zrobić ale nie mógł zacząć wydawać wszystkim rozkazów, każdy z nich był tutaj równy a narzucanie swojej woli magom o takim statusie nie było zbyt rozsądne, szczególnie jeśli jednego uważało się za przyjaciela a resztę za współtowarzyszy.

Alfred wytrzeszczył oczy na Gerolda.
- Przecież to bydlę jest za duże, jak chcesz tym sterować i konie prowadzić wzdłuż całego brzegu? No i rzeki nie znamy - powiedział wreszcie.

Szczęściem, nie doszło do sporu, bowiem Gundulf zadeklarował się że sprowadzi pomoc z Dunkelbergu. Może do Wittgendorfu byłoby bliżej, ale Montowi coś tam obiło się o uszy że wioska wydaje się być pod złą gwiazdą położona albo wręcz opustoszała. Podobne plotki nader często krążyły o siedzibach piratów rzecznych, więc nie uśmiechało mu się szukać tam pomocy, tym bardziej że nie znał mieszkającej tam gałęzi rodziny a i matka Manfreda wywodziła się z “tych” Wittgensteinów.

Splunął więc tylko skrycie gdy o Wittgendorfie usłyszał i zajął się zrazu ranną Telimeną, ciesząc się że dziewka odzyskała już świadomość. Podzielił robotę - Gerold mógł zająć się przygotowaniem obozowiska i mieć baczenie na rannych, sam mimo cięcia na nodze, zdaje się, z twardszej był ulepiony gliny. Obejrzał ramię Magnusa i korzystając z iście rzeźniczej wiedzy Zwiadowców nastawił je nie siląc się na delikatność, obejrzał przy okazji jego tatuaż dochodząc do wniosku że artysta który węża sportretował na mieczu musiał bardzo nie lubić
zwierząt. Zdarł pancerze z grzbietów najemników, ich broń i ekwipunek do łodzi zrzucił, kieszenie opróżnił. Miał gdzieś jak kto zareaguje na zbieranie łupów - pochodził z ludu mieszkającego na pogórzu i nie widział najmniejszego sensu by pozostawiać własną krwią okupioną zdobycz. Słowa Gerolda o zabitych nasunęły mu pomysł...

Rozebrany do pasa zasypał drzwi grobowca, na ile się dało, zaś przed nimi zagrzebał trupy zdradzieckich najemników, wbił też w luźną ziemię krzyże - święte symbole Sigmara. Być może, jeśli ktoś zainteresuje się zarwanym zboczem i śladami użycia narzędzi, dojdzie do wniosku że zawał miał posłużyć jako miejsce pochówku.
- Mam nadzieję że żaden chciwy, podobny wam sukinsyn nie odkryje co jest za tymi drzwiami - wydyszał, wspierając się na łopacie i ociekając potem. Wyprostował się, nakreślił na piersi symbol młota Sigmara i dorzucił:
- Niech Morr was przyjmie i nie wypuszcza ze swego królestwa. Tylko tego by brakowało żebyście wrócili żywych nękać...

Gdy wreszcie skończył wrócił do obozowiska, wychłeptał bukłak wody, złapał coś na ząb i tak jak stał padł na koc. Był do szczętu wykończony. A noc nadchodziła i z nią koszmary...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline