Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2011, 22:48   #120
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
dzięki Armiel

Odkrycie dokonane przez techników MRu, uczynione na polecenie Nathana było krzepiące, ale jednak tylko przez chwilę, Nadal stali w martwym punkcie nie posuwając śledztwa nawet na milimetr. Sprawca nie był znany. Odkryli jedynie, że nie obce mu były wszelkie tajemnice Fenomenu, łącznie z krwią Zdechlaków. Jakże inaczej przypisać mordercy wiedze na temat broni wykonanej z brązu jaką dokonał egzekucji na trójce członków mafii handlującej krwią cholernych Fenomenów rodem z horrorów.
Głowa już zaczynała boleć Scotta od ślęczenia od rana nad materiałem dowodowym jaki dotychczas znaleźli. Nie do tego go szkolono, nie to podnosiło mu adrenaline i pozwalało się spełniać. Miał ochotę pozginac wszystkei te kartki i w szale gniewu wypieprzyć je przez okno… Szlag
Wstał od biurka i przeszedł się w stronę okna. Przez chwilę pogapił się na słoneczne podwórze i niebo by powrócić na swoje miejsce i któryś raz z kolei przeczytać krótki raport o odnalezieniu ciał jakie wzięto za łaki.
Kiedy zadzwonił telefon, ręka Egzekutora pomknęła w jego keirunku w szybkim tempie.
Nathan wytężał słuch siląc się by wychwycić jak najwięcej ze słów mężczyzny okraszonego serią donośnych trzasków i przepięć, fenomenalnych dodatków do zycia po 2012 roku. Drugą ręką przesłonił sobie ucho by odgrodzić się od hałasów i wyłapać z bełkotu jak najwięcej zrouzmiałych słów.
„Czyżby kolejny cholerny zyczliwy? Może to te ochroniarz z baru? Łak- dziennikarz?” – przemykało po głowie Łowcy. Nie był jednak pewien
W ogólnym terkocie, szumie i przerwyaniu słów Nathan uchwycił niewiele z tych wypowiedzianych przez nieznanego mu mężczyznę słów

- Szukasz tego, co zn..zł tr...y, ..k? Pr..k przy ..anal... eet. ...udnie.

Co Egzekutor szybko przetłumaczył sobie na
„Szukasz tego co znalazł trupy tak? Park przy Canal Street w południe”
Błędnie czy nie miało się okazać dopiero później.
Laura zaczynała się martwić o Emme. W sumie to Nathan też od czasu do czasu błądził myslami w kierunku Chudziny i to w cale nie tylko dlatego, że mogła mieć ważne dla niego i jego rodziny informację, po prostu z wolna zaczął się obawiać, że mogła podkurzyć wczoraj w nocy kilka osób tak, że teraz dogorywała gdzieć w ceimnej uliczce.
„A może po prostu śpi po upojenj nocy z jakimś gościem dupku” – zbeształ się w myślach.
Odłożył słuchawkę, którą trzymał bezsensowinie przy uchu od dłuższego czasu, pomimo zerwania połączenia i niezrozumiania końcówki wypowiedzi faceta, która umarła pod stertą zakłóceń.
Egzekutor przez chwilę patrzył się nieobecnym wzrokiem na ścianę pokoju. Dopiero po chwili odpowiedział Laurze.

- Mówisz o Emmie? Pewnie tak - dodał widząc przytaknięcie latynoski - Co do spotkania to odpuszczę. Chcę zorganizować grupę do wyłapania i przesłuchania kotołaków z piwnicy “Trójkąt” o ile faktycznie tam są. O której przewidujesz koniec wizyty w komisariacie? – przeskakiwał z tematu na temat.

Wraz z Morales ustalili, że ona uda się na umówione wcześniej spotkanie w komisariacie i jeszcze dogłębniej poszpera na temat „Śmiertelnych Skorpionów”, może coś się dowie więcej od speców. Może będą mieli w końcu kolejny ciekawy trop. O wiele lepszy niż te dziwne zaproszenie do parku. Nie wiedział co o tym myśleć. Czyżby jednak akcja w Orchidei dała im jakiś owoc. Brzmiało trochę za łatwo i Nathan zaczynał być coraz bardziej podejrzliwy. Przez chwilę chciał nawet wziąć na wyprawę jakiegoś GSRa ale już wyobraził sobie jakimi docinkami będzie mu sadził Irol gdy go o to poprosi. „Czajnik” i „Trusia” to te najlżej brzmiące.
Umówili się z Laurą, że spotkaja się ponwonie w pokoju ich grupy około 13 stej. Może wtedy będą mieli do podzielenia się nowymi wiadomościami.
Pogrzebał chwilę w szufladzie biurka skąd wyciągnął mapę Londynu. Rozłożył ją i zaczął szukać na spisie nazw ulic nazwy z koncówką -anal. Od czasu do czasu wyszukiwał dokładne położenie znalezionej ulicy ulicy i jej odległości od MRu. Gość dał mu godzinkę więc Egzekutor szybko eliminował te nazwy, które były znacznie oddalone od MRu. Do których nie zdążyłby w godzinę drogi w aktualnym natężeniu ruchu drogowego. Jak nic nie chcialo wyjśc inaczej – Canal Street i już.
Uprządkował bałagan na biurku, walnał na tablicy wpis dla Emmy, gdyby jednak nic jej nie było i chciała w końcu wrócić do pracy, na temat najbliższego miejsca pobytu jego i Laury. Dopił zimną już herbatę jednym łykiem i zameldował się u Irola.
Krótkimi słowami streścił mu swoje przemyślenia odnośnie kotołaków i poprosił o zorganizowanie mu pomocu w postaci Tresera, jednego bądź dwoch. Nie znał dokładnej ilości łaków i chciał by mu nie spieprzyli od razu jak go wyczują, a sam nawet mimo przeszkolenia miał z nimi niewielkie szanse gdyby jednak się okazało, że Pazurki nie chcą gadać. Kiedy napomknął, że potrzebował by bezszelestnego dojścia by sprawdzić czy łaki na nowo szczają na swoim terenie, dowiedział się, że Emma zameldowała się w Ministerstwe.
Pewnie cholerna chudzina z nim pogrywała. Wiedziała jak nie może się doczekać na jej reserch a ta pewnie siedzi gdzieś w bibliotece albo na klopie, specjsalnie go unikając. Cholera, co jest nie tak z ta dziewczyna. Nie da jej satysfakcji. Da jej jeszcze czas by się sama podzieliła a potem, potem wyrwie jej wiadomość choćby siła jeżeli będzie trzeba. Dla niej to była zabawa a dla jego rodziny nowina mogła przynieśc trwały jej rozpad.
Cholerna Chudzina
Nathan krótko streścił też sprawę telefonu. Tak na wszelki wypadek by Irol wiedział gdzie będzie przez najbliższy czas i ewentualnie powęszył gdyby urwano Egzekutorowi głowę.
Zostało mu malo czasu więc jak tylko drzwi od pokoju koordynatora zamknęły się Scott rzucił się biegiemm przez korytarz. Miał mało czasu a przez większość drogi musiał liczyć na samochód a wiadomo, że maszyna w tych ciężkich czasach bywała cżesto zawodna.
Było coś na rzeczy. Za pierwszym razem samochód nie zapalił a turbina głośno zacharczała. Scott trochę się przeraził ale po dwóch głębokich wdechach spróbował jeszcze raz. Samochód łaskawie zapalił. Nathan wyjechał z MRu z piskiem opon. Włączył się do ruchu. Podgłośnił lekko charczacy odbiornik.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=wW_Jh0ghtgU[/MEDIA]

Noga wystukiwała rytm niebezpiecznie blisko pedału gazu. Scott zerkał co jakiś czas na swojego Premiera marki Seiko którego dostał jeszcze od świętej pamięci niepowróconego dziadka.
Powinien zdązyć.
O ile w kooś nie stuknie albo kogoś nie przejedzie.

Canal Street było długą ulicą rozrywkową - z barami, nocnymi klubami, sklepikami w których sprzedawano alkohol, papierosy i prezerwatywy. Słoneczny dzień wygonił na ulice wielu przechodniów. Niektóre knajpki już były czynne. Życie tętniło na ulicy w postaci londyńczyków i turystów szukających rozrywki.
Park znajdował się na końcu ulicy. Przed wejściem do niego grał jakiś człowiek orkiestra - gitara i harmonijka ustna - z długimi dredami, po drugiej stronie jego dziewczyna, też z dredami sprzedawała amulety i biżuterię swojego wyrobu. Nawet w dzień park był dość zapuszczony. Znaczna część ławek była zdewastowana, połamana i niezdatna do użytku. W krzakach walały się śmieci, a wiaterek przynosił smród rzeki płynącej nieopodal.

Pojawił się jeden problem. Dośc istotny. Jak Nathan rozpozna informatora? Albo jak informator rozpozna jego? W końcu zapewne nigdy się nie widzieli. Być może ostatnie zdanie było jakimś opisem ustalonego znaku rozpoznawczego? Byc może prośbą o potwierdzenie spotkania? Istniała szansa, że nic z niego nie wyjdzie. Technologia komunikacyjna po Fenomenie mogła zawieść.

Mimo wszystkich wątpliwości zdążył. W sumie to był kilkanaście minut przed czasem. Zaparkował samochód przecznicę od wejścia do parku. Wrzucił kilka funtów facetowi z dredami okupującemu wejście do parku. Już w trakcie drogi zastanawiał się jak odnajdzie się z Panem anonimem. Zakłócenia nie pozwalały mu odkryć dalszych słów mężczyzny a ten na pewno powiedział coś więcej na temat tego spotkania. Cóż…, pozostawało Nathanowi liczyć na łut szczęścia. Jednak znając je to pewnie za kilka minut będzie się stąd zawijał wychodząc z pustymi rękoma.
Rozglądał się dookoła idąc zaniedbaną alejką. Szukał jakiś charakterystycznych punktów tego miejsca, mostków, pagórków itp. rzeczy. Dawno tutaj nie był i musiał sobie przypomnieć jak wygląda ten park.
Nie miał zamiaru świecić sobie nad głową blachą z MRu, miał nadzieję że gość będzie mu znany i sam się w końcu ujawni. Zerknął na zegarek, przeszedł kilkanaście kroków i zatrzymał się w pobliżu grających w piłkę dzieciaków. Gdyby palił to na pewno w tej chwili sięgnąłby po papierosa. A jakoże, że nie palił to tylko nerwowo gapił się na zegarek.

Park rozbrzmiewał dżwiękami. Szumem samochodów, odgłosami dzieciaków, poszczekiwaniem psów, odgłosami muzyki grajka. W centralnej części parku rósł stary kasztanowiec otoczony spłachetkiem zdeptanej trawy. Wiatr wiejący z tamtej strony przyniósł nieprzyjemny zapach rozkładającego się mięsa. Przy drzewie , otaczając je półkręgiem, stało kilka postaci w długich płaszczach. Charakterystyczny swąd zdradzał w nich zombie. Było ich dziewięcioro i wyglądali, jakby na coś czekali. Na jednej z nielicznych ławek w parku siedział jakiś mężczyzna i czytał gazetę, co jakiś czas jednak więcej uwagi poświęcał otoczeniu. Też wyglądał, jakby na coś lub na kogoś czekał. Koło Nathana przejechał jakiś młodziak na rowerze o mało go nie taranując. Jakaś para nastolatków obściskiwała się pod innym drzewem nie zwracając uwagi na resztę świata. Przed wejściem ktoś ubrany w strój klauna zaczął sprzedawać baloniki. Po drugiej stronie stanął wysoki i chudy młodzieniec w bezrękawniku i z ramionami pokrytymi falistymi, celtyckimi tatuażami. Jego włosy ufarbowane były na jasnozielony kolor i postawione w irokeza. Po alejce przed wejściem nieśpiesznie, w tą i z powrotem przechadzał się mężczyzna o mordzie zawodowego boksera z bukietem kwiatów w ręce. Jakaś ghotka oparła się o pień drzewa i czytała książkę - chyba romansidło. Ją można było wykluczyć. W końcu informator miał męski głos.

Nie było nikogo czyją twarz Nathan by już wczesniej widział. To cholernie komplikowało sprawę. Gość z gazetą zachowywał się najbardziej adekwatnie do ewentualnego informatora jednak nie było 100% pewności. W Sumie to Nathan nie miał pojęcia jak może się zachowywać informator. Zachciało mu się zgrywać agenta Jej Królewskiej Mości. Pojęcia o tym miał, żeby przydko nie mówić po prostu żadne.
Egzekutor ponownie zerknął na zegarek idąc w kierunku gościa siedzącego na ławce z gazetą. Za minutę 12:00. Ponownie się rozejrzał po potencjalnych donosicielach zerkając na ich reakcje.

Nigdy nie był asem spostrzegawczości. Niestety. Większość ludzi w parku wydawała się na coś czekać. Lub na kogoś. No, ale w taką pogodę to nic dziwnego. Mężczyzna z gazetą widząc podchodzącego Nathana przerwał na moment lekturę. Zerknął ciekawie, ale nic nie mówił. Zegary zaczęły wybijać godzinę dwunastą. Niektórzy zerkali na zegarki. Zniecierpliwieni.

- Niech to szlag trafi - Nathan zaklął pod nosem - cholerne trzaski w telefonie - nadal sie rozglądał ale był osobąo niepodzielnej uwadze więc czuł się jak wrzucony na karuzelę i kręcony w takt głośnej i ostrej muzyki.
- Szlag - zamarudzil jeszcze, po czym pytajac o pozwolenie siedzacego Pana z gazeta usiadl na drugim krańcu lawki. Rzucal sie w tym śledztwie jak gówno w przeręblu. Postanowił poczekać jeszcze chwilę a potem wrócić do MRu.

Mijały minuty. Leniwe, jak ludzie spacerujący po parku. Do panienki w stylu ghotki przyszedł jakiś facio w stylu emo i cierpiąc razem wiekopomne męki poszli w swoją stronę. Mężczyzna z mordą boksera i kwiatami w ręce chyba nie doczekał się na tego, na kogo czekał. Cisnął kwiaty do śmietnika i ruszył w kierunku wyjścia. Wytatutowany chudzielec w bezrękawniku spojrzał na niego nadal stojąc na swoim posterunku. Zombie trwały niercuhomo wokół kasztanowca, a mężczyzna z gazetą powrócił do swojej lektury.

- Bardzo Pana przepraszam - Nathan zwrocil sie do siedzacego na drugim krancu lawki goscia odrywajac w końcu wzrok od grupki stojących nieruchomo przy drzewie zombi - Długo Pan już tutaj siedzi? Umówiłem się ze znajomym i nie wiem czy już tutaj może nie był, przez te cholerne zakłócenia w telefonach człowiek nie może się dokładnie dogadać a w Ministerstwie zakłócenia są bardzo duże

- Od rana. Siedzę tutaj od rana. A jak wygląda pana znajomy? Może widziałem.

Scott zrezygnowany opisal jakiegos wymyslonego faceta.
- No nic. Widocznie sie rozminęliśmy. Nie będę Panu wiecej przeszkadzał - Egzekutor skłonił się i ruszył w kierunku wyjścia. Nie mógł się powstrzymać i ponownie zerknął na zegarek. Na hiperadrenalinie śmignął do końca alejki. Jeżeli ktoś przyszedł i chce rozmawiać to powinien zauważyć tą rozpaczliwą ostatnią próbę Regulatora i zaczepi go kiedy ten będzie szedł do samochodu. Jak nie to trudno. Stracil jedynie czas i pewnie da pole do popisu Chudzinie, ktora na pewno nie powstrzyma sie od komentarzy

Nikt nie zaczepił

Agent Jej Królewskiej Mości….

Chudzina będzie miała ubaw.
 
Sam_u_raju jest offline