W końcu płomienie udało się zdusić. Wyczerpany machaniem szmatą Erich nawet zdołał się przy tym spocić. Otarł czoło rozsmarowując brud z ręki po czole. Teraz miał czas dokładniej przyjrzeć się Kuftsosowi. Drań zdechł, a przy nim już myszkował Dietrich. Reszta w międzyczasie zabrała Saprrena do medyka.
Prócz miecza przy trupie znaleźli kuszę i bełty, a także uszkodzoną kolczugę, trochę gotowizny, jakieś kajdany z kluczami i pismo. - Dietrich. Wezmę jeşzçze kuşze i bełty. Ştrzelam niezgorzej, a garłaçza przez tego gnoja już nie mam. Po za tym bez broni, przy naştępnym ştarçiu, też będę muşiał şpieprzać. – wzruszył ramionami - Reşzta też şię nam może przydać. Şchowam pod pokład.
Stwierdził ładując kajdany i linę z powrotem do torby. - Ço do koron, to wypada po oşiem na każdego przy równym podziale. – powiedział odliczając sobie kwotę i resztę oddając Dietrichowi.
Prócz rzeczy Kuftsosa właściwie zdobyli jeszcze tylko jedną złotą koronę, jaką miał przy sobie wydobyty z wody topielec. Tymczasem reszta grupy wróciła na barkę i wszyscy mogli zapoznać się z treścią pisma, jakie miał przy sobie Kuftsos. Nim jednak zdążyli je omówić pojawiła się straż miejska wybawiając ich z kłopotu zajmowania się trupami. Niezwykle pomyślna okoliczność. Gdy Magnus Hager się oddalił Erich westchnął. - Magişter Impedimentae? Ço to niby ma być? Mówię Wam, że to jakieś gówno i lepiej tego nie ruşzajmy. Jeśli chçeçie, to pojadę z Wami do Bogenhafen şprawdzić o ço chodzi z tym şpadkiem, ale powiem Wam şzçzerze, że według mnie to powinniśmy şię trzymać od tego z daleka. To bardziej pokręçone, niż nam şię zdaje. Z tego będą tylko şame nieşzçzęśçia.
Stwierdził ponuro. - Też muşzę şię napić. Znaleźliśmy z Dietrichem wşpólną koronę do przepiçia. Ktoś idzie ze mną? A tak przy okazji, ço ze Şparrenem? Wyżyje?
Teraz gdy Kuftsos zginął Erich poczuł się pewniej. A będąc przy mieczu na tyle pewnie, by wybrać się do karczmy na małe co nieco. Choć był wyczerpany, to nie czuł senności. Wszystko w nim krzyczało, że jest idiotą jadąc do Bogenhafen, że ze wszystkich miast Imperium tego powinien unikać najbardziej. Śmierć Kuftsosa dawała okazję przerwania tej komedii pomyłek z nim, jako Kastorem Lieberungiem w roli głównej. Mógł uciec, ba chciał uciec, ale podejrzewał, że tylko odwlecze chwilę, w której dostanie od kogoś po łbie, a po obudzeniu usłyszy „Witam Panie Lieberung. W końcu się spotkaliśmy”. Już lepiej było zostać z krasnoludami.
Wszystko to wpędzało go w przygnębienie. Zdecydowanie musiał się napić, lecz wpierw musiał założyć suche ciuchy. - Muşzę kupić jakieś ubranie na zmianę. – mruknął do siebie – I fajkę. Jutro i tak tu będziemy tkwić. Şigmarze, ale bym şobie zapalił.
Jęknął zbolałym głosem. |