Wątek: Byle Do Przodu!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2011, 22:32   #137
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Gdzieś w Mgłach Chaosu...
Astaroth zerwał się z łóżka pierwszy i zadowolonym uśmiechem rozpoczął poranną gimnastykę.
Mistress; O_O goddamitgah [nosebleed] [ledwo przeżyła krwotok po wizycie Astarotha na basenie...]
- Mistress, czy mógłbym chwilę...? – zjawił się Verion.
- Tak?
- Oh my, co się...?! – zdziwił się, widząc, jak Mistress zużywa błyskawiczni tony chusteczek by się ratować.
- Nic takiego, ja po prostu jestem...? Uczulona!... Naaaa...? Pierdoły!!! Przestań gadać pierdoły, mam na nie alergię!!! – syknęła wściekle.

* * *
- Zastanawiam się, czy nie przenieść się na powierzchnię...
- No co ty, Drizzt? Dlaczego?
- Aaaa, no bo... wiecie chłopaki, żeby zaimponować drowce, musisz być silny, męski, z-drowy, wysportowany, przystojny, doświadczony w walce, zaradny, sprytny, inteligentny, błyskotliwy, samodzielny, odpowiedzialny, charyzmatyczny, musisz mieć wypasione sejmitary i tak dalej i tak dalej... – westchnął. – A słyszałem, że na powierzchni wystarczy dać kobiecie konia i ona od razu jest twoja!
Zaar wybałuszył oczy.
- Konia?
- No! Takie wiecie, zwierzę, co tam mają na powierzchni!
- To chyba jakiś żart...?
- Wcale nie!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=CgLEliDPSkE&feature=related[/media]

- Nie jestem pewien, czy chciałbyś mieć taką kobietę... – Zaar`s facepalm. – Powiadam ci, powierzchnia to chore miejsce, trzymaj się od niej jak najdalej!
* * *
- Myślisz, że się potopią na tych łodziach...? – mruknęła Keeshe.
- Nie sądzę. I nie, wilki dobrze pływają jakby co...
- Heh – westchnęła Keeshe i zaczęła się bawić swoim sztyletem, po czym wtrąciła – A jak im kilku nóg brakuje...? Nadal dobrze pływają...?
- -.-
* * *

Chomik;

I wstawszy z klęczek, szedł zgięty i opalony ogniem, i oczy błyszczały
mu prawie szaleństwem, a głos łamał mu się groźbą. Napastnik zaś,
słysząc wobec wszystkich groźby, począł parskać nozdrzami, wreszcie
gniew buchnął mu na twarz jak płomień, więc chcąc do reszty zdeptać
Chomika, posunął się również ku niemu i pochyliwszy się do jego ucha,
szepnął przez zaciśnięte zęby:
- Jeślić ją oddam - to z moim bękartem...
- Huh? Cięcie! WTH?! – Keeshe cisnęła wściekle skryptem.
Zabójca speszony spojrzał na kartkę papieru trzymaną w ręku.
- Sory, ktoś mi zły skrypt podrzucił!
- Baranie!!! – darła się Keeshe. – Wszyscy na miejsca!... kamera…!
- Ekhym! Jeślić paczkę oddam to…? Po moim trupie! – zaimprowizował
zabójca.
Lecz w tej samej chwili Gryzoń ryknął jak buhaj: obie jego łapki
chwyciły zbója i podniosły go w górę. No, prawie… Chomik wbiegł
zbójowi w nogawkę. Rozległ się przeraźliwy krzyk: "Oszczędź!!" - po
czym ciało zbira uderzyło z tak straszną siłą o kamienny bruk, że oko
z roztrzaskanej czaszki obryzgało bliżej stojących Barelarda i
Tomisława.
Gryzoń skoczył ku bocznej ścianie, przy której stał rozbity wóz, i
porwawszy wielką dwuręczną szpilkę wiedźmińską runął jak burza na
skamieniałych z przerażenia zbójów.
Byli to ludzie przywykli do bitew, rzezi i krwi, a jednak upadły w nich
serca tak dalece, że nawet gdy odrętwienie minęło, poczęli się cofać
i pierzchać, jak stado owiec pierzcha przed wilkiem, który jednym
uderzeniem kłów zabija. Ulica zabrzmiała okrzykami przerażenia, tupotem
nóg ludzkich, wyciem pachołków, rykiem chomika. Zabłysła wreszcie
broń i ostrza skierowały się ku Gryzoniowi, lecz wiedźmin niebaczny na
nic, sam skoczył ku nim i rozpoczęła się walka dzika, niesłychana,
podobniejsza do rzezi niż do orężnej rozprawy. Młody i zapalczywy zbój
pierwszy zastąpił drogę Wiedźminowi, lecz ów odwalił mu błyskawicą
szpilki nos wraz z wąsami i brodą. Chomik, z włosem zjeżonym na
głowie, z obłąkanymi oczyma, cały oblany krwią i krwią dyszący,
rozhukany, zapamiętały, łamał, rozrywał i rozcinał strasznymi
cięciami szpilki, waląc ludzi na ziemię spluskaną posoką, jak burza
wali krze i drzewa.

Trup kolejnego zbira padł obok bez-okiego, zasiekanego napastnika. Wiedźmin Chomik wzbudził tak ogromny strach, że pozostali napastnicy, nie próbując już dokończyć sprawy z K., zebrali się do pośpiesznego odwrotu!

Barelard, Chomik, Tomisław;
Przeszukiwaliście sklep, mając baczenie na swoje plecy i na wszelki stłuczek ułożyliście plan pt. „a co jak drow wyskoczy ze skrzyni ze sztyletem w ręku”. Drow jednak nie wyskoczył, ani ze skrzyni, ani zza manekina.

Minęła chyba z godzina. Zakończyliście przeszukiwanie, wiedząc, że drowa poniosło już hen hen. Na ulicy tymczasem nie panowały najlepsze nastroje...



Usunęliście się z okolicy póki nikt nie spytał skąd do cholery wziął się ten ogień. Pomysł ze ścianą ognia był tak naprawdę genialny. Ochronił was przynajmniej od ran i śmierci. Przydałaby się tylko ściana wody na koniec...
K i J zniknęli. Zbiry [te dwa żywe...] zniknęły. Ostatecznie miejscowa straż poradziła sobie z pożarem, widzieliście już tylko dym, bez ognia, z uliczki gdzie doszło do całej akcji.

Przynajmniej próbowaliście. Barelard wykazał się wielką pomysłowością i dobrym refleksem, a wiedźmin zasiekał wrogów nie gorzej niż Spychacz z Jurandowa eeer Spychowa, Jurand, khym. Wróciliście do hotelu. Pan z recepcji zerknął tylko na was mniej więcej tak:
http://awesomenator.com/content/2011...e-accepted.jpg
Udawał jednak że nic się nie stało i nie zna was, ot, goście przyjechali... Nie było nawet o czym rozmawiać. Zawlekliście się do swoich pokoi.

* * *
Szmer, szmer...
Drow wyczuwa, jak ktoś krąży koło manekinów na dole. Drow będąc w ukryciu uśmiechnął sie lekko kiedy usłyszał jak ktoś połknął przynętę szamocze sie z wysuniętym wcześniej regałem. Oceniając po odgłosie kroków zdecydował, że był to mag. I otwiera skrzynie. Uśmiecha się kiedy ktoś łyka przynętę w postaci lekko wysuniętej wcześniej szafy. Słyszy dreptanie chomika, przeszukującego przymierzalnie. Przewracającego/przeszukującego znowu manekiny. Parsknięcie śmiechem.
"O fak, zaraz nie wytrzymam i mnie znajdą, chociaż jak tak dalej będą mnie szukać, to nie znajdą mnie do jutra"...
Kolejne powstrzymywane parsknięcie. Słyszy jak chomik grzebie w otwartych przez maga skrzyniach.
„Buhahaha... lol, co za durny ibilith, buhahahaaa... przecież mag już tam szukał... hahaha... dobra, może nie zrobił tego najlepiej i tylko je po otwierał lol... ale przeszukał rotfl... o szlag -.-' Dobra! Nie słyszeliście tego! Szukajcie dalej! A ja w tym czasie wyskoczę tylko dostarczyć paczkę, ale nie martwcie się, wrócę zanim w ogóle się zbliżycie do mojej kryjówki ^^ Albo przynajmniej zanim drugi z was tam dotrze... <rotfling on his way to deliver quest>”

Była noc. W zamkniętym sklepie było ciemno i tylko ogień z ulicy dawał nieco światła. Drowie oczy miał niesamowitą przewagę nad wzrokiem prześladowców.

Wiedział też, że czas najwyższy przerwać tą zabawę w chowanego i powrócić z paczką do zleceniodawcy. Bezszelestnie wyszedł więc ze swojej kryjówki i skradając się podążył za odgłosem kroków Barelarda kierującego się w stronę schodów. Ośmielił się nawet go wyprzedzić i do klatki schodowej wszedł pierwszy. Gdy jego cel był już przy drzwiach, zabójca czekał stojąc nieruchawo z przygotowanym sztyletem w ręku. Słysząc kolejne kroki zastanawiał się, czy niedoszła ofiara schodząc w dół jest świadoma swojego szczęścia. Mroczny elf zacisnął nieco mocniej rękę na broni i pochylił się gotując do ataku. Gdyby tylko chciał mógłby zeskoczyć cicho kilka schodków. Jednym sprawnym susem odbić się z miejsca w którym wylądował i przeskoczyć przez poręcz. Jednocześnie z wyskokiem zacząłby wyprowadzać dźgnięcie sztyletem wycelowane w szyję. Prawdopodobnie dopiero zostałby zauważony. Nawet jeśli mag zdążyłby próbować się uchylić przed ciosem, nie zdążyłby. W tym momencie wystarczyłaby już tylko mała korekta, aby lądując celnie wbić w szyję ostrze, które zatrzymałoby się dopiero wbijając w ścianę. Nawet wtedy udałoby się mu uciec, bo był pewien, iż pozostali przeciwnicy przynajmniej zwolniliby na widok zawieszonych na ścianie zwłok. Ta chwila wystarczyłaby, aby dotrzeć do okna w sypiali, a potem na dach. Szybki sprint po kilku kolejnych budynkach i zejście do jednej z uliczek. Zniknąłby w jej cieniach zanim ktokolwiek zdążyłby wgramolić za nim na dach lub skierować w stronę jego kroków po wybiegnięciu drzwiami na dole.
Niestety jego pracodawca wyraźnie zabronił zabijać uczestników wyścigu o ile to możliwe. Ciężko pobić jeszcze tak, ale tchórz nie chciał niepotrzebnie pakować w kłopoty związane z zabójstwem któregoś z uczestników imprezy światowego kalibru.
Dlatego zabójca ze zniesmaczonym grymasem na twarzy pozwolił niedoszłej ofierze dojść do półpiętra niżej. Samemu ruszył bezszelestnie na górę, aby uciec na dach zanim ktoś go zauważy.

Miał jednak wrażenie, że tego maga jeszcze kiedyś spotka...

* * *
Ton;
- Patrzcie tylko na te zwinne rączki! – Keeshe mrugnęła do Tona i zagryzła frywolnie wargi.
Zszycie żagla nie sprawiło wam najmniejszych problemów! Po piwie obchodzenie się z obślizgłymi pęcherzami pławnymi węży morskich szło ci GŁADKO! Lol?
Elsevir; [facepalm]
Bezkształtny sos pęcherzy pławnych zaczął przypominać przezroczystą płachtę. Nie minęło dużo czasu, a żagiel był zszyty i gotowy! Pora składać łódkę!
+2 tury

Kiti, Astaroth;
...Podglądać od wilczycy jak się szyje? Hmmm no w sumie baba to baba, jak mawiają drowy. Wilczyca przez moment z kropelką nad głową próbowała nawlec nitkę, więc jako posiadacz kciuka przeciwstawnego wsparłeś ją w tym. Wilk szyjący igłą i nicią wyglądał dość... powiedzmy, że cała plaża gapiła się na was, zamiast na bikini panienek. Mocne.
Wspólnymi siłami udało się wam poskładać żagiel. Idziecie łeb w łeb z Tonem i... Tarzanem? Hm.
Teraz łódka i na fale!
+2 tury

Osztan, Nevis;
Obudziliście się w pełni sił. Pora ruszać!
Na plaży były złożone materiały do budowy łodzi. Ton budował swoją łódź z… eeeer…?! Jakiś kuzyn Tarzana?... W każdym razie szło im świetnie i żagiel mieli już gotowy! Kiti z Astarothem dłubała przy łodzi nieopodal. Spojrzeliście na stos obleśnych pęcherzy pławnych węży morskich. Drewno też nie wyglądało na lekkie… Ale w końcu obaj świetnie radzicie sobie z falami! Teraz tylko plan pracy ustalić i do roboty! Najpierw żagiel, łódka, czy może każdy zajmie się swoją połówką roboty?
+2 tury

Barelard;
Wstajesz. Kręcisz się po hotelu, czekając na swoja kolejkę wyjazdu. Śniadanko, spacerek... Pora ruszać! Docierasz na plażę, gdzie znajdują się materiały do budowy łodzi. No to łapać kogoś do pary i jedziemy!
+1 tura

Chomik, Tomisław;
Wyruszacie jako ostatni, ale to jeszcze niczego nie przesądza! W końcu kto się spodziewał, że chomik zasieka 2 rosłych chłopów z bronią za pomocą szpilki?! Gra trwa! Budujemy łódź!

--
Budowanie łodzi!
1-20 Majster klepka i złota rączka! 40 sztuk złota w nagrodę!
21-40 Gratulacje, udało ci się nie przybić swojej ręki do łodzi ani nie przyszyć jej do żagla! Wykonałeś zadanie.
41-60 Nie masz pojęcia jak zrobić to, co masz zrobić... [jak podejmujesz sensowne działanie – w kolejnej turze uda się wykonać zadanie i nie musisz rzucać. Jeśli nie podejmiesz działania - rzucasz znowu]
61-80 ...NIE udało ci się nie przybić swojej ręki do łodzi ani nie przyszyć jej do żagla [musisz rzucać znowu – Spróbuj przekupić jedną z Syren, lub miejscowych, aby cię opatrzyła byś mógł dalej pracować - 30 sztuk złota - jeśli gracz zapłaci – w kolejnej turze ma+15 do udanego rzutu].
81-100 Hmmm, nigdy nie spodziewałeś się, że przy majsterkowaniu można się aż tak pokaleczyć... Medycyna zapamięta ten ciekawy przypadek. Rzucaj jeszcze raz.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline