Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2011, 23:42   #46
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Theodor jako, że z pojedynku nic nie wyszło, zjadł kolację tuż po zachodzie, następnie zabezpieczył magicznie drzwi i okno, po czym zasnął. Spał spokojnie nie nękany niczym, a latami ćwiczony odruch, pozwolił mu wstać tak jak chciał, dwie godziny przed świtem.
Zaczerpnął energii z powietrza, i czując się pełen mocy, oraz wypoczęty sprawdził zawieszone zaklęcia, bo skoro już je zawiesił, to przy mógł je podtrzymywać bez większego problemu. Jedynym kosztem była zużywana moc, ale obecnie się nie liczył z jej stratą. Jedynie zaklęcie włóczni i tarczy było silne, reszta to swoistego kuglarskie sztuczki, Hess jednak wierzył głęboko, że im coś jest prostsze, ale zastosowane z pomysłem, tym większe efekty może przynieść. Skupił się potem, aby odzyskać jeszcze tą energię, którą wydatkował, na podtrzymanie zaklęć i zszedł do gospody.

Obudził gospodarza, który nie był zadowolony tym, dopóki, nie dowiedział się iż Hess chce zapłacić za pokój, i zrobić zakupy. Po chwili jednak na powrót stracił humor, gdy uświadomił sobie, kto opuszcza jego gospodę, i czyjego wsparcia będą pozbawieni w razie ataku barbarzyńców. Próbował nawet maga przekupić, oferując darmowy pokój i jadło, a kiedy zobaczył, że nie da się przekonać w złości, albo desperacji zaczął wykręcać się i mówić, że będzie potrzebował zapasów, dla siebie i obrońców gospody.
Groźne spojrzenie maga jednak sprawiło, że sprzedał zapady podróżnego chleba, solonego mięsa, wina, i suszonych owoców, a także kilka kawałków pieczonego mięsa i świeżych warzyw i owoców, na najbliższe dwa dni.
Mag zapłacił słono, więcej niż by powinien, ale nie zamierzał wszczynać kłótni i budzić domowników, a tym samym sprowadzać zbytniej atencji na ich wyjazd.
Całe zapasy spakował do swojej magicznej sakiewki, kazał także przygotować śniadanie dla czworga, i to szybko przed świtem.

Następnie obudził Eberharda, wyjaśniając mu co postanowił, powiedział też więcej niż innym, bowiem jemu mógł wyjawić, kto go wzywa. Powiedział także, że prawdopodobnie dostanie dalsze instrukcje, i wiele wskazuje na to iż, będą one miały coś wspólnego z wojną. Nie obrażał przyjaciela propozycją zapłaty, powiedział jedynie, że odwdzięczy się za pomoc. To, że odwdzięczanie się, będzie miało wymiar także finansowy było, oczywiste, ale nie było potrzeby mówić o tym. Byli przyjaciółmi, ale to Hess miał bogactwo, zdobyte w czasie podróży i otrzymywane jako honorarium, za swoje usługi, od lat także dochody przynosiła mu winnica i posiadłość ojca, którą, dzięki kontaktom w Lidze udało mu się odzyskać i odbudować. Jego synowi mimo iż teraz oficjalnie byli jej właścicielami, i zarządcami, przesyłali znaczne sumy, na konta organizacji i przyjaciół rodziny, u których Theodor w razie potrzeby mógł je odebrać. Eberhard zaś winien być z urodzenia bogaczem i móc żyć bez zastanawiania się czy starczy mu na jadło i napitek, los jednak z tego wiedział Hess skrzywdził go i skazał na los rycerza tułacza, a szlachetny charakter nie pozwalał gromadzić bogactw, ale co i rusz oddawać ostatni grosz tym, którzy jego mniemaniem bardziej go potrzebowali. To była jeden z powodów, dla których mag tak cenił przyjaźń rycerza.

Zeszli na śniadanie, które spożyli z Marią i Ivo, to będzie dobra kompania, pomyślał wtedy mag, po posiłku ruszyli przygotować konie i udali się w drogę.
Dla bezpieczeństwa po kilku godzinach jazdy, Hess, na pierwszym popasie mag, pokazał im mapy i wyjaśnił, gdzie jadą. Dał też każdemu list do zarządcy grodu, w którym pisał, że gdyby okazujący list, zjawił się bez niego, znaczy to, że jego spotkało coś złego po drodze, i że jego życzeniem jest, aby zarządca w jego wypłacił okazicielowi 20 sztuk złota, i udzielił gościny jako zapłaty za udzieloną pomoc. Listy podpisał swoim imieniem i nazwiskiem, i odcisnął sygnet z swoim herbem oraz znak Ligi.




Pierwsze trzy dni minęły uciążliwie, ale spokojnie, a to było najważniejsze. Teraz jednak dotarli do mostu i czkało ich pierwsze wyzwanie. Rozmowy strażnika, z urzędnikiem i kupcami wydawały się wskazywać jednoznacznie, że przebycie mostu nie będzie łatwe, ale nie niemożliwe. Zawsze istniało proste, choć wyczerpujące rozwiązanie. Mógł przygotować dużą tarczę, tak dużą, że zmieścili by się pod nią we czterech, z końmi i po prostu przejść obok strażników, tylko, że to cholernie zwracało uwagę. Dlatego postanowił spróbować inaczej, bo na tarczę zawsze może się zdecydować, pierwsze jednak powiedział do swojej kompani.
- Cóż zdaje się, że teraz dzikich nie unikniemy, jeśli, ktoś chce zrezygnować pretensji nie będę miał. Miało być 20, za 10dni, toteż za trzy mogę zapłacić 6 sztyk złota. -

- Mości strażniku, nazywam się Theodor Hess, mam do załatwienia z królewskiego rozkazu sprawę na tamtym brzegu. Usłyszałem ostrzeżenie, jednak, rozkaz to rozkaz, wiem czym ryzykuje, i mimo to muszę tam ruszyć. Pozwolisz przejechać? - Zapytał
 
deMaus jest offline