„ * * * "
Nieustannie zbieramy
Życia okruchy do żebraczej czapki
Zapach włosów tamtej kobiety
Spojrzenie dziecka wymierzone jak policzek
Pusty śmiech siedzących gdzieś z tyłu
Pielęgnujemy
Dobre wspomnienia na przetrwanie dni
Których już nie da się naprawić
Zadowoleni zwłaszcza wyrwaniem
Ciężaru dnia wczorajszego
Hodujemy z pietyzmem
Miłość na ranę w sercu
Wstydliwe sanktuaria umysłu
Odwiedzamy w skrytości chwili
Składając drobne ofiary posianego „Ja”
I obietnice poprawy
W zapadłym wnętrzu
Wyrzuty sumienia zaś
Na rosnącej hałdzie za płotem
Ostatecznie grabimy cudze uczucia
Narzędziami wziętymi na kredyt
- Pasażerowie teraźniejszości -
Wpatrzeni w zgarbione postaci przystanków
Napawamy się wygodnym siedzeniem
Z głową uwieszoną przy brudnej szybie |