Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2011, 10:35   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Droga pięła się do góry, skłaniając do rozważań, ile wysiłku trzeba było włożyć w to, by dostarczyć na miejsce, do zamku znaczy się, najrozmaitsze towary, zazwyczaj uważane za niezbędne do życia. Zwykle jednak bywało tak, że jeśli kogoś było stać na zamek, to i stać go było na rozmaite udogodnienia typu służba czy niewolnicy.
Mrozu w zasadzie nie było - tyle tylko, żeby śnieg nie zamienił się w błoto. Kroki Phelana były w zasadzie niesłyszalne, zaś spod kopyt Heboga wydobywały się ciche stuknięcia, które wnet rozpływały się pomiędzy pobliskimi drzewami.

Zwodnicza cisza i spokój nie trwały wiecznie. Dźwięk, jaki rozległ się za plecami Phelana świadczył o tym, że Phelan nie jest na tej drodze sam. Czegoś takiego raczej nie należało lekceważyć. A przynajmniej warto było rzucić okiem, co takiego dzieje się za plecami.
Czy się działo? Można by to nazwać pojęciem względnym. Akurat w momencie, w którym Phelan się obejrzał, nie działo się nic. Nieruchomą obecność dość trudno nazwać “dzianiem się”.
Phelan zmierzył spojrzeniem jelenia, który swymi rozmiarami nieco odbiegał od największych widzianych przez Phelana przedstawicieli swego gatunku. Za to poroże zdecydowanie wykraczało poza normę.
Być może jeleń uważał się za pana lasów, lecz natura (czy cokolwiek sprawiło, że tak akurat wyglądał) sprawiła mu paskudnego psikusa. Przerośnięte poroże zapewne stanowiło groźną broń, ale równocześnie musiało nieco utrudniać poruszanie się po lesie. Nawet ta droga była dla niego zbyt ciasna i trudno było sobie wyobrazić, jak zwierzak przeciska się między ciasno rosnącymi drzewami. A nawet gdyby miał poroże ze stali, to i tak nie zdołałby przewrócić solidnego dębu. Kaleka jednym słowem.

W spojrzeniu jelenia nie widać było nawet odrobiny sympatii. Raczej zapowiedź tego, co się stanie z Phelanem gdy właściciel paskudnie spoglądających oczek go dopadnie. I nie wyglądało na to, że zwierzę i człowiek znajdą wspólny język.

Phelan nie miał zamiaru czekać na spełnienie zapowiadanej wzrokiem obietnicy. Klepnął Heboga, odsyłając go w głąb lasu. Lepiej było nie narażać wierzchowca, który nie dość, że był nieco lżejszy od jelenia, to jeszcze nie był tak ładnie uzbrojony.
Sam stał jeszcze na drodze przez sekundę, by jeleń uświadomił sobie, że to właśnie dwunoga istota ma być celem ataku.

- Złap mnie, frajerze - powiedział, robiąc dwa szybkie kroki w stronę linii drzew.
 
Kerm jest offline