Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2011, 14:07   #3
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
~*~
Rezydencja Baenre
~*~

Straże prowadzili każdego gościa ze sygnetem do dużej sali tronowej matki opiekunki Baenre. Dziesięć krzeseł obszytych skórą płaszczowców, która została przytwierdzona za pomocą obsydianowych gwoździ, stało naprzeciw stołu zwróconego w stronę tronu Quentel. Nie był to typowy wystrój dla tego pomieszczenia – emanował zarówno srogością jak i majestatem. Goście zostali przywitani luksusem, ale jednak nie aż tak wielkim na jaki stać było dom Baenre.


Goście zajęli już swoje miejsca. Reprezentanci domów byli wyjątkowo ciekawą mieszanką. Quentel uniosła nieco brwi i zrobiła grymas zniesmaczenia. Niektóre domy zatrudniły najemników, co było do przewidzenia, jednak niesmak nadal pozostawał.

Reprezentanci bacznie przyglądali się sobie nawzajem – wielu z nich znało się poznało się już w innych okolicznościach.

Sinqualyn rozpoznał innych magów akademii: Kelnozz i Elvolin. Trójka magów nie posiadała zbyt bliskich więzi. Elvolin nie interesował się zbyt wieloma rzeczami poza swoimi badaniami, jednak parę razy skrzyżował swoje drogi z Kelnozzem, który jako że był mistrzem wieszczenia nie raz wtykał nos w nieswoje sprawy. Kiedy Elvolin zniknął na planie cienia to właśnie Kelnozz wraz z innymi magami starało się odnaleźć jego osobę. Z tego powodu Elvolin musiał parę razy wzmacniać zabezpieczenia swojej kryjówki, a czasem nawet przenosić swoje laboratorium. Choć drowi mag cieni już wrócił do Menzoberranzan, Kelnozz nadal dyskretnie starał się obserwować go, prawdopodobnie na zlecenie arcymaga.

Mag domu Del’Armgo za to wręcz przeciwnie – darzył Elvolina od czasu gdy ten postanowił nie wtrącać się do rywalizacji pomiędzy uczniami w akademii. Dzięki temu wielu jego podkomendnych mogło liczyć na równe traktowanie podczas zajęć ze swoim instruktorem, a w efekcie siła i autorytet jego magicznej straży mogła w miarę swobodnie rosnąć. W razie problemów ze strony innych nauczycieli w Sorcere, Sinqualyn mógł udać się do maga Baenre i otrzymać parę rad – w zamian za pewne komponenty i księgi z powierzchni.

Wśród zgromadzonych była też pewna dość nietypowa osobistość – Lairel Mizzrym. Rzadko kiedy kobiety wśród drowów nie zostawały kapłankami – była to najprostsza i najszybsza droga do potęgi. Większość drowek posiadało choćby niewielkie przeszkolenie w tym fachu – jednak nie Lairel. Drowka była zagadką dla wielu, jednak z paroma osobami w tej Sali zdążyła już skrzyżować ostrza. Zdążyła już odrzucić zaloty Azdrubaela, który to był zafascynowany jej umiejętnościami, co go bardzo uraziło. Po tym wydarzeniu paru jej nowych kochanków zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach – co w efekcie sprawiło, że przez parę lat większość samców starał się jej unikać. Drowka podejrzewała oczywiście maga Xorlarrin, ale nie miała żadnych dowodów, a i on zdawał się stracić zainteresowanie drowką jakiś czas temu i żaden jej nowy kochanek nie umierał tajemniczo – a przynajmniej w sposób o którym nie miała pojęcia Lairel.

Do niewielkich spięć dochodziło też pomiędzy Lairel a Va’learem. Obydwoje szkolili się w dość podobnej sztuce, choć Lairel twierdziła że jej jest dużo bardzo elegancka. Problem jednak polegał na tym, że z uwagi na fach dwójki dochodziło czasami pomiędzy nimi do drobnych starć – choć nie zawsze zbrojnych. Va’lear był najemnikiem Bregan De’Arthe a więc jego usługi mógł kupić każdy ze złotem – i niestety parę razy zdarzyło się, że trafiło na wrogów Lairel. Jej sieć kupców i kontaktów pewnego dnia zaczęła się drastycznie kurczyć. Okazało się, że odpowiadała za to Isfiel Dyrr, która próbowała osłabić zarówno jej dom jak i samą Lairel. Wynajęła ona zabójcę od Bregan, który stopniowo zaczął wybijać sojuszników Lairel. Pewnego razu udało się jej nakryć zabójcę i wywiązała się między nimi niewielka walka, ale Va’lear uciekł pozostawiając po sobie tylko buteleczkę z trucizną – musiała mu wypaść gdy drowka raniła go w bok. Isfiel była zdolną alchemiczką i Lairel szybko powiązała córkę Dyrrów z serią zabójstw. W przeszłości, Lairel uwiodła paru kochanków Isfiel za co ta ja nienawidziła.

Nie tracąc czasu na szukanie Va’lear, choć wtedy nie znała jego imienia – zabiła Isfiel dzięki swojemu sprytowi i zręczności – dolała drowce jej własną truciznę do jej napoju, gdy niewolnik rzucił się na karotę Isfiel z toporem – co zapewniło wystarczającą dywersję. Po śmierci alchemiczki kontrakt z Va’learem został anulowany, ale Lairel uważnie obserwowała poczynania zabójcy.

Va’lear przykuł również uwagę Zorena, który doskonale wiedział że ten współpracuje z Dramonem, jednym z wysoko postawionych najemników z Bregan De’Arthe. Dramon co prawda niewiele go interesował, ale nie podobało mu się, że będzie musiał współpracować z kimś kto może przekazywać o jego sytuacji staremu druhowi. Tymbardziej, że Dramon ostatnio wykradał mu klientów oferując im ceny usług, na które nie stać było Zorena.

Za to całkowitą zagadkę dla niemal wszystkich stanowił mnich Shizzar z domu Faen Tlabbar. Był nowy w mieście i większość czasu spędzał w rezydencji szkoląc swoich nowych podopiecznych. Lairel słyszała nieco o egzotycznym treningu jaki zapewniał mieszkańcom rezydencji i była nim bardzo zainteresowana gdyż przypominał on nieco ten, który sama przeszła. Jednakże, sczerniała pięść była zakonem Lolth od dawna, z tego co słyszała, więc tym bardziej była zainteresowana skąd u drowów takie tradycje.

Nauhai była za to znana wszystkim – bycie wyrocznią ma swoją cenę, a jest nią powszechne zainteresowanie. Wiekszość starała trzymać ją z boku, z obawy że bliskie kontakty z drowką przysporzą im kłopotów. Niemal każdy, z wyjątkiem może Shizzara zawdzięczał i obwiniał ja o coś, często pośrednio, np. przez przekazanie Quentel wizji o napadzie na karawanę wiozącą dobra Baenre, kupiec który miał dostać skradziony towar go nie otrzymał, a w efekcie Kelnozz nie mógł zdobyć dostępu do rzadkich odczynników, które Baenre sprowadza raz do roku z powierzchni, a które normalnie kosztują fortunę, z drugiej strony z tego samego powodu Zoren zdobył zlecenie dzięki któremu mógł zapewnić sobie byt na długie miesiące.

Grupa jeszcze przez kilka minut sondowała siebie wzrokiem aż w końcu przerwała im Szanowna Matka Opiekunka Quentel Baenre.

-Witajcie w rezydencji Baenre, mam nadzieję, że odpowiada ona waszym gustom? – było to raczej stwierdzenie niż pytanie. Nikt nie śmiałby powiedzieć, że nie.

- Sytuacja nie jest prosta. W ostatnich miesiącach wzrosły niepokoje wśród niewolników i choć wysłaliśmy straż aby w umiarkowanie krwawy sposób rozprawiła się z tą sytuacją – połowa strażników, która udała się w pościg za zbiegłymi niewolnikami nie wróciła.- pozwoliła sobie na chwilę ciszy, aby jej słowa zaciążyły w głowach zgromadzonych.

- Mamy też raporty o dziwnych morderstwach – ofiarom wstrzyknięto płynny faerziness do żył. Metoda ta zdaje się nader nietypowa i w większości to jedynie plebs, ale wśród niewolników, który ostatnio stali się nazbyt odważni było paru, jak wynika z raportów, których skóra była popękana i z owych szczelin wydobywała się substancja przypominająca faerziness.

- Nasi szpiedzy informują mnie również o grupie drowów z niezwykłymi zdolnościami kontroli cieni, którzy zaczęli rozprowadzać wśród kupców alchemiczne substancje – między innymi tę, której użyto do morderstwa matki opiekunki Mizz’ri Mizzrym- Quentel spojrzała prosto w oczy Lairel. Jej wzrok był przeszywający i wrogi – szukała wskazówki, czy może Lairel coś wie o śmierci byłej matki opiekunki Mizzrym.

- W każdym razie, niewolnicy zdają się tworzyć dwie frakcje – w jednej zaobserwowaliśmy osobników z faerziness, w drugiej nic nadzwyczajnego oprócz nadzwyczajnej agresji i zniknięciach oddziałów straży, którzy za nimi pobiegli. – matka opiekunka ścisnęła oparcie tronu i zaczęła lekko zgrzytać zębami – była wściekła, bardzo wściekła. Straż o której mówiła musiała w dużej mierze należeć do Baenre. Wzięła jednak głęboki oddech i kontynuowała.

- Jako, że mamy trzy oddzielne sprawy do wyjaśnienia, choć na pewno w jakiś sposób się łączą, wybrałam trzech przedstawicieli Baenre, którzy poprowadzą trzy grupy. Jako reprezentanci wielkich domów możecie sami wybrać, którą grupę wybierzecie – choć oczywiście zrozumiem jeśli potrzebujecie konsultacji ze swoimi matkami opiekunkami.- w jej oczach widać było pogardę – prowokowała grupę. Decyzja bez konsultacji z matką opiekunką oznaczałaby ośmieszenie władczyni domu jako osoby nie posiadającej wystarczającej władzy nad swoimi poplecznikami.

-Sprawą faerziness zajmie się Nauhai. Faerylana drugą grupę niewolników, natomiast Elvolin zajmie się tajemniczymi drowami rozprowadzającymi alchemiczne substancje po Menzoberranzan, którzy, jak sądzimy, należą do Jaezred Chaulssin.- oznajmiła.

- Jutro z rana przyjdźcie do naszej rezydencji i przedstawcie wybór swojej grupy. Więcej szczegółów przekażą wam przedstawiciele Baenre po dokonaniu wyboru. – zakończyła zdanie jakby sprawa była już całkowicie wyjaśniona. Wstała i wyszła z Sali, zostawiając grupę, wraz ze strażnikami domu, samych ze sobą. Troje Baenre spojrzało po sobie. Wiedzieli, że mają przewodzić tej misji, ale nie znali jeszcze żadnych szczegółów o których mówiła Quentel. Zapewne dowiedzą się o nich kiedy grupa się rozejdzie. Matka opiekunka była niezwykle ostrożna, a to nie wróżyło zbyt dobrze.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 29-12-2011 o 19:20.
Qumi jest offline