Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2011, 22:48   #102
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wolfgang

-Znalazłeś się u progu mego 'domu'. Musiałem Ci pomóc, choć już dawno temu moje pojęcie moralności zmieniło się i teraz znacznie się różni od twojego i tobie podobnym.- odrzekł pokrętnie mag.
Rozbójnik wywrócił teatralnie oczami słysząc gadkę pustelnika - Mhm...niemniej, dziekuję Ci..za opatrzenie mojej rany. Ile czasu byłem nieprzytomny i kiedy będę mógł ruszyć?- zapytał.
Człek uśmiechnął się widząc minę Wolfganga -Minęły dwa dni, odkąd się ostatnio spotkaliśmy. W zasadzie to dwie noce.- odpowiedział w końcu -Możesz już odejść, jeśli uważasz, że dasz radę. Jeśli zaś nie dasz... Leż i odpoczywaj tak długo jak będzie trzeba.- dodał. Wolfgang nie czuł się jak nowo narodzony. Wręcz przeciwnie. Czuł się jakby coś wyrwało go ze szponów śmierci.
-Uhh...zatem zostanę tutaj jeszcze trochę...jaka jest pora dnia? Jeśli zmierzcha, to wyruszę o świcie- rzekł mimo wszystko wierząc w swoje siły.
-Południe. Mamy pochmurne, deszczowe południe.- starszy człek podszedł do Wolfganga odsłaniając jego cienką, zakrwawioną koszulę -Zioła są silne. Miejmy nadzieję, że twój organizm będzie równie silny.- dodał.

Dopiero po chwili zawadiaka dostrzegł kątem oka spore zadrapania po zwierzęcych pazurach na swym boku. Nie były to groźne rany, nie pamiętał by walczył z jakimś wilkiem czy niedźwiedziem.
Spojrzał na rany mrużąc oczy, po czym zwrócił się do pustelnika -A cóż to? Nie pamiętam abym się zmagał z jakimś zwierzem tamtej nocy...- w jego oczach lśniło pytanie.
Czarodziej wzruszył ramionami. -Już żem Ci powiedział, że znalazłem Cię na progu mego 'domu', znaczy się u wejścia do jaskini.- odrzekł jakby go to w ogóle nie dziwiło. -Natura dostrzegła, że jesteś pokorny wobec jej potęgi, dostrzegła, że nie działaś w jej brew a przelewasz krew tych, którzy ją krzywdzili. Bądź wdzięczny jej, nie mi. Ja tylko opatrzyłem twe rany.- rzekł nie rozwiewając krzty ciekawości Wolfganga.
Zamrugał parę razy, a później spojrzał jeszcze raz na pustelnika jakby zastanawiając się czy ten nie stroi sobie z niego paskudnych żartów. -Chwila...zatem "coś" ściągnęło mnie z ich kryjówki i przywlekło tutaj, a wyście mnie odnaleźli? Zdaje mi się to co najmniej nieprawdopodobne. Szczególnie, że tutejsze bestyje prędzej by mnie pożarły, jeśli wierzyć legendom.- rzekł wielce zdumiony.

-Pamiętasz o czym chciałem z Tobą porozmawiać, kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy?- spytał.
-O czym chciał waść rozmawiać, nie wiem...wszak wpadliśmy na siebie przez przypadek im tylko prosił o twą pomoc w zemście na bandytach. A przynajmniej tak to pamiętam- odrzekł.
-Mówiłem, że tutaj pojęcie zła i dobra jest inne niż na terenach Imperium. Może to jaka, krwiożerca, zła bestyja zewlekła Cię tu do mnie.- odrzekł.
Wolfgang westchnął zdając sobie sprawę, że jakakolwiek rzeczowa dyskusja z tym jegomościem nie ma większego sensu, dlatego ponownie się położył spoglądając w sufit -Zatem odpoczne do rana...- mag odszedł zostawiając Wolfganga samemu sobie.

Kund, Heinrich, Niklas, Erasmus

Krzyk Heinricha podziałał. Było w nim dość złości i powagi, by wyrwać Niklasa z objęć strachu. Mężczyzna wejrzał na kompana roztrzęsiony i dopiero teraz dostrzegł, że jego kamraci walczą z zjawą jak z każdym jednym, dotychczasowym przeciwnikiem nie dając mu możliwości na popisanie się. Łucznik przełknął ślinę i zmrużył oczy. Choć łuk niewiele mógł zaradzić w walce z zjawą, mógł się przydać w ustrzeleniu nekromanty, z którym walczył wojowniczy khazad, głęboko w jamie. Równie dobrze, Niklas mógł za cel obrać sobie jednego z dwóch ożywieńców, którzy atakowali krasnoluda, albo po prostu strzelać do truposzy, które nieuchronnie zbliżały się po śliskich schodach wprost do czwórki mężnych ludzi.
Kund wywijał swoją buławą w bardzo imponujący sposób, co już pokazał wcześniej w walce z zombie. Zjawa, jednak nie była głupia. Szybko dostrzegła jaką taktykę obrał sobie wojak z północy i z łatwością uniknęła ciosu przeciwnika. Dziwne wygibasy Erasmusa, nie zostały zauważone przez nikogo, a na pewno nie zjawę. Ta jak zwykle za cel obrała sobie Kunda, uznając go za godnego przeciwnika. Mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust. Kolejny raz okazał się szybszy od ducha unikając półmaterialnego miecza.

Garan

Walka z truposzami trwała w najlepsze. Garan jednym silnym ciosem odesłał w niebyt truposza, bezzwłocznie rzucając się z toporem na najniebezpieczniejszego oponenta. Zamach topora był bardzo silny. W ferworze walki dało się usłyszeć chrzęst łamanych żeber. Czarodziej zatoczył się w tył i przez chwilę krasnoludzki zabójca słyszał bicie dzwonów charakterystycznych dla jednego kleru, zupełnie jakby był w świątyni Morra. Khazad rozejrzał się dookoła nie będąc pewnym, czy to co słyszy jest prawdziwe i wtedy nadszedł niespodziewany cios z tyłu. Jeden z truposzy, które pozostały przy czarowniku uderzył pięścią, prosto w krasnoludzką skroń. Uderzenie było bardzo silne i na chwilę wręcz zamroczyło wojownika. Zombie nie posiadały instynktu samozachowawczego, gdyż teraz przed gniewem brodacz mogła ratować go tylko ucieczka.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline