Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2011, 21:11   #32
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Zabrali się do roboty, by w miarę uprzątnąć pobojowisko i nie zostawić po sobie śladów. W pierw jednak zadbali, by żadnemu z napastników nie ostały się sakwy biorąc je od nich jako łupy wojenne. Pozostałymi zadaniami podzielili się. Lucian z Badallem ruszyli by dokonać pochówku uśmierconego ochroniarza. Reszta głównie zbierała ciała, które nurt rzeki miał porwać w stronę z której przypłynęli. Śladów nie mogli zakryć do końca, krew ostała się na kamieniach, które z pewnością jeszcze długo będą nosić ślady tej potyczki. Dopiero solidna ulewa miałaby szansę je zmyć, jednakże na takową jak na razie się nie zanosiło. Tylko Zebedeusz siedział na łajbie wyraźnie zszokowany tym co zrobił. Teraz co raz bardziej zaczynał rozumieć znaczenie słów profesora „Zebedeuszu cycki Cię kiedyś zgubią”. W gruncie rzeczy bardziej to one zgubiły jegomościa mającego popłynąć zaraz z nurtem rzeki niż jego samego. Ale dla młodego żaka czyn, który uczynił był mocno obciążający jego psychikę.

Maximillian dał po złotej monecie wszystkim, którzy przyjęli jego propozycję. Rozłożył swą torbę z instrumentami medycznymi i począł zszywać nogę flisaka. Kto go obserwował mógł zauważyć dość dużą wprawę w tym co robił. Niektórzy z podróżujących łodzią do klasztoru mieli pewną wiedzę o leczeniu, ale z tak ciężkimi ranami z pewnością by sobie nie poradzili. Obserwowali więc szlachcica z podziwem. – Do wesela się zagoi – Powiedział z szerokim uśmiechem do zszywanego, gdy tylko założył ostatni opatrunek. Z Badallem poszło łatwiej, nie były to pierwsze rany na ciele ochroniarza. Krasnolud z pewnością do takich operacji był przyzwyczajony, na jego twarzy nie było ani śladu grymasu bólu, gdy przez jego ciało przechodziła lekarska igła.

Po rannego kolegę na ląd w końcu zeszło dwóch pozostałych flisaków. Każdemu z nich von Geschwur również dał po koronie, jako opłatę za ‘podwózkę’ do zajazdu. Trzy korony przydzielił najbardziej poszkodowanemu w trakcie tej potyczki, odważnemu który pierwszy ruszył mu z pomocą. Jak widać szlachcic miał przy sobie bardzo dużą ilość monet. Jednak w imię wdzięczności, czy zapewnienia sobie bezpiecznego transportu do klasztoru, dość szybko się ich pozbywał. Widać, że nie miały one dla niego większego znaczenia. Choć przeżył dość traumatyczne chwile, uśmiech mu nie schodził z twarzy. I choć po jego ciele widać, że został dość mocno pokarany chorobą, to życzliwość i dobre maniery w stosunku do innych nie były mu obce.

Wszystko to nie trwało długo, ze względu na obawę przed przybyciem kolejnych grafitowych. Kolejna potyczka mogła już być bardziej brzemienna w skutkach. Badall wziął na łódź torbę medyczną i pozostały ekwipunek szefa. Maximillian wziął tylko jedną rzecz – podłużną, wąską skrzyneczkę. Choć część zastanawiała się co może w niej być, to jednak nikt nie pytał, nie chcąc okazywać nadmiernej wścibskości. W końcu wszyscy się zebrali i wypłynęli. Łódź w jedną stronę, ciała w drugą.

Nim dopłynęli do zajazdu minęła godzina i nastała już noc. W trakcie tej godziny Maximillian wciąż dawał się poznać jako miły starszy człowiek, walczący z pozostałościami po chorobie. Flisacy biorąc pod uwagę ilość łodzi znajdującą się tu z trudem przycumowali swoją. Oznajmili koniec podróży, w ich głosach dało się usłyszeć wyraźną nutkę ulgi. Dalej płynąć się już nie dało, nurt rzeki był zbyt silny i porywisty. ‘Koniec podróży’, tak także nazywał się zajazd, który właśnie ujrzeli. Było tu pełno pielgrzymów zmierzających do opactwa, wszędzie gwarno i tłoczno. Gdzie spojrzeć przewijały się osoby kalekie, oszpecone, czy chore umysłowo. Z pewnością powodowało to, że miejsce to nie było idealne do odpoczynku, ale jedyne przed kolejnym przestankiem, jakim miało być miasto Grenzstadt. Tam musieli się już dostać piechotą, a były to dobre dwa dni drogi. Odpoczynek więc był konieczny.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 26-12-2011 o 21:16.
AJT jest offline