~Chłopie, masz dziurę, czy wielką pytę, miedzy nogami?!~Niklas dodawał znaczenia okrzykom Heinricha przebudzawszy się z paraliżu. Wcześniej tylko stał i patrzył, patrzył na zjawę z którą kompani walczyli. A on stoi i leje po gaciach.
Ponownie chwycił i założył strzałę, gotując swój łuk do użycia. Wcześniej jeszcze porządnie walnowszy się w twarz. Musiał się ocknąć do końca, to co go tu spotkało, było dla niego dziwne. Zawsze opanowany, wyrachowany, a tu stoi jak bałwan. Ale może właśnie dlatego, że był zbyt pewny siebie.
Rozejrzał się dokładnie próbując zbadać na nowo sytuację. Kamraci zajęci zjawą. Truposze wejdą i spadną. Jeden już zgrzeszył capnowszy Garana, już po nim. Nekrus, parszywy Nekrus. Tak Nachtigall obrał swój cel. Przymierzył ponownie, spokojnie, nie chciał ustrzelić krasnoluda. Parę spokojnych oddechów i strzała poszła. Odprowadził ją jedynie wzrokiem. |