Vincenzo :
Florentyńczyk zatrzymał się w pół gestu nieznacznie unosząc brwi ze zdumienia na słowa służącej. Nadgorliwość tej dziewczyny była doprawdy nużąca. Już chciał ją stanowczo odesłać, gdy wpadł mu do głowy prosty sposób rozwiązania całej sytuacji i być może dowiedzenia się czegoś.
Westchnął tedy i z miną dorosłego, który dla świętego spokoju spełnia prośbę rozkapryszonego dziecka, stwierdził : - Bene. Zaprowadź nas tedy w miejsce gdzie moglibyśmy w spokoju napisać ów list. Wszak w ogrodzie nie trzymacie inkaustu. – uśmiechnął się pod nosem jednocześnie zadając niedbałe z pozoru pytanie. - A gdzież to i kiedy masz się spotkać z tym człowiekiem ? |