Widział swoich ludzi i musiał przyznać chłopiec, który ich mu przyprowadził spisał się. Ich dwójka walczyła sprawnie. Z dumą stwierdził, że ich stara grupa też. Stwór padł nim dotarł do nich. Wielokrotnie słyszał o tym jaka ważna jest sprawność w walce mieczem, ojciec i kapitan zbrojnych mylili się, słowa i bełty okazały się bardziej mordercze niż miecze. O ile bełt zrozumieliby to niestety wielu ludzi nie znało mocy odpowiednich słów i nie darzyło znających je uczonych odpowiednim szacunkiem.
Gdy w końcu się uporali z wrogiem mógł ponownie zająć się księgą. Zauważył to jednak to Varl wypowiedział to czego on nie był w stanie, to nie mieściło się w rozumie. Wszystkie znaki takie same. Co gorsza oni je rozumieli! Gdy on sam mimo swojej edukacji nie był wstanie. Do czasu.
On sam też wypowiadał słowa dziwnej zagadki wgryzającej się w umysł. Nie chciał ale mówił księga złamała wolę ich wszystkich. Z nauk pamiętał, że to właśnie ona jest podstawą fachu czarodzieja, wiedza pozwalała ją wykorzystać ale to siła woli naginała wiatry magii i stanowiła tarcze umysłu przed chaosem. Będąc zmuszonym czuł się pokonanym, słabym. Najpierw stracił wiarę w swoje zmysły teraz to miejsce zabierało mu kontrolę nad własnym rozumem. Nie mógł nic zrobić i postanowił próbować grać w tą grę na tych warunkach. W przeciwieństwie do najemnika, który się załamał.
-Podążyć drogą odkupienia i niewinności niczym dziecko. Czyli za tą marą. Weźmy się w garść, chodźmy i wypatrujmy znaków z zagadki. Obecnie to nasza najlepsza szansa na znalezienie wyjścia. Nie mógł też zostawić Varla bez odpowiedzi na jego pytanie. -Nie wiem gdzie jesteśmy i co się tu dzieje, jeszcze. |